Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

środa, 14 czerwca 2017

Rozdział XX

Kostek ciężko oddychał i trzymał się za serce. Tak, był synem boga wojny, ale nie chroniło go to przed lękami o życie. To głównie przez Mel nauczył się, że wszystkiego nie da się załatwić pięścią i włócznią. Percy stał spokojnie oparty o burtę. Od niechcenia kilka razy machnął ręką, gdy zbliżały się jakieś niespodziewane fale i potwory. Swoje zielone oczy utkwił w Kostku. Ten siedział oparty o maszt już od kilku minut. Syn Posejdona opowiedział mu o swojej rozmowie z siostrą i o całym zajściu z Konradem.
- Możesz się już wziąć w garść? - strumień wody ugodził w twarz syna Aresa. Percy też odczuł, że statek w końcu siedzi w morzu, a nie w cieniu i chętnie rozkoszował się powrotem mocy.
- To. Nie. Jest. Takie. Proste. Jak. Ty. Sobie. Myślisz! - Kostek wstał z prędkością jakiej nikt nie spodziewałby się po nim widząc jego stan zaledwie przed sekundą. W jego dłoni od razu pojawiła się włócznia wycelowana w pierś Percy'ego. Ten natomiast nic sobie z tego nie zrobił, bo jeden niezauważalny ruch nadgarstka i włócznię porwało morze.
- Nie mam pojęcia jak to jest kiedy twoja dziewczyna siedzi załamana? Nie mam pojęcia jak to jest musieć udawać twardego, gdy wcale nie chcesz? Nie mam pojęcia jak to jest oszukiwać wszystkich, że jest ok?! - zaśmiał się gorzko i Kostek był pewien, że słyszał spod pokładu jak ktoś coś mruczy. - Człowieku byłem w Tartarze, patrzyłem jak moja dziewczyna wyrusza na misję samobójczą, a teraz zamiast siedzieć na spokojnej emeryturze znowu bujam się z wami po morzu. - Kostek skulił się w sobie. Uważał zawsze Percy'ego za jednego z najpotężniejszych herosów jakich widział, ale teraz gdy dał się opanować swojemu gniewowi, złości i poniekąd też bezsilności, wyglądał jeszcze straszniej. Fale zaczęły rosnąć, woda kłębiła się na pokładzie i nawet chmury zaczęły gęstnieć. Syn Posejdona musiał zobaczyć lęk w jego oczach, bo cofnął się o pół kroku i nagle wszystko ustało.
- Musisz się z tym sam zmierzyć. Mel nie jest zła. Jest zagubiona. Każdy z nas ma swoją słabość. Może ona odkryła właśnie swoją. I na pewno nie może zostać z nią sama. - to mówiąc Percy się odwrócił i odszedł w stronę dziobu statku. Kostek zrozumiał, audiencja u syna boga mórz się skończyła.
***
Mel obejmowała kubek z kakaem i wpatrywała w obrazy na ścianach. Siedziała tyłem do drzwi, ale Kostek zauważył małego ludzika z wody, który siedział na brzegu blatu i wpatrywał się w drzwi. Gdy tylko zobaczył Kostka podniósł się i przystawił palce do ust jakby gwizdał. Chłopak jednak nic nie usłyszał, ale Mel odwróciła się momentalnie. 
- Hej! - uśmiechnęła się smutno - Dlaczego wstałeś? Jeszcze mogłeś poleżeć.
Schodząc po schodach Kostek wybrał sobie strategię. Nie będzie wspominał, że wie o wszystkim. Po prostu będzie.
- Obudziłem i zobaczyłem, że Cię nie ma to przyszedłem sprawdzić, gdzie jesteś. - usiadł na przeciw niej i ujął jej rękę. Była lodowata, ale Mel zdarzało się to często. Zresztą Percy'emu też. Temperatura ich rąk bardzo często odzwierciedlała temperaturę wody. - A wgl jak działa ten ludzik? - pokazał na wodną istotkę, która teraz chodziła wzdłuż blatu jakby nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
- Aaa. Aquan. Miał pilnować, żeby nikt mi nie przeszkadzał i ostrzegać. Plącze się, bo się boi, że nie wykonał zadania. Wszystko dobrze, możesz iść. - gdy tylko to powiedziała, ludzik rozpłynął się, ale kałuża nie została tylko wypłynęła na korytarz.
- Jak miał ostrzegać, jak nie gwizdnął... - Mel zaśmiała się swoim lekkim śmiechem.
- Gwizdnął. Nie usłyszałeś, bo wykorzystuje częstotliwości jak delfiny. - westchnął, ale zobaczył, że Mel spochmurniała. Aquan znowu się pojawił coś poszczebiotał i rozpłynął się ponownie. Mel wyciągnęła rękę z jego uścisku. 
- A więc już wiesz wszystko? - Kostek nie rozumiał jak mały wodny ludzik, mógł mu wszystko popsuć, ale miał ochotę go rozdeptać jak znowu go znajdzie. 
- No tak... choć nie wiem skąd ty wiesz, że ja wiem, ale nie myśl sobie, że Cię znienawidzę. Będę z Tobą i nic tego nie zmieni. Żaden parszywy półbóg ze śmierdzącego podziemia. - Mel uśmiechnęła się delikatnie, ale w tym samym momencie usłyszeli grzmot i jakaś czarna kula wpadła do mesy. Za nią zbiegł Percy z miną, która mówiła, że jest zaskoczony. Wszyscy troje unieśli miecze, ale kula rozwiała się w postać chłopaka. 
- Ech... poniekąd miło znaleźć się znowu na tym statku. - Nico di Angelo rozciągnął się jakby się właśnie obudził. - Opuście te miecze, przecież to ja. 
Percy jaki pierwszy schował długopis i podszedł do syna Hadesa. 
- Cześć, chłopie! - klepnął go w ramię.
Mel patrzyła na niego podejrzliwie. 
- Melania! Nie bój się. Nie jestem moim bratem! Ale fakt, jestem tu, bo musimy pogadać...