Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział IV

- Jeszcze raz. Co powiedziała? - Chejron pytał po raz kolejny Kostka co powiedziała mu Mel, gdy do niej zadzwonił. Siedzieli przy stole ping-pongowym, naradzając się. Wokół stołu siedziała jedynie garstka osób. Pan D., Grover, Kostek, Percy, Annabeth, Ewa i Wojtek, no i oczywiście Chejron. Teraz wszyscy patrzyli na Kostka, który roztrzęsiony ściskał swój miecz. Na początku wszyscy siedzieli i zastanawiali się, kiedy on ciśnie nim w nich. Po jakimś czasie jednak to tylko sam Kostek był poraniony, który tak mocno ściskał ostrze, że aż się pociął.
- Że... że... musi odpocząć i wraca do domu. -
- No, ale gdzie może być dom? Czy ktoś ma jakieś pomysły? - Wojtek siedział nerwowo przy stole i wpatrywał się to w Chejrona, w Kostka, który był blisko załamania i w Ewę, która jak na razie miała kamienną twarz.
- Wszędzie. Myślę jednak, że ktoś powinien przede wszystkim sprawdzić pałac Posejdona, Atlantydę. - zamyślony Chejron głaskał brodę, zastanawiając się dlaczego Mel uciekła.
- I niby ja jestem najgłupszym bogiem na Olimpie. Ech... -
- Panie D. czy chciałbyś coś dodać? - Annabeth wpatrywała się w boga wina ze złością. Jak on mógł się zastanawiać nad swoją inteligencją, gdy ich przyjaciółka zniknęła?
- Do domu. DOMU. Ona nigdy nie pogodziła się z tym, że jest częścią tego świata. Atlantydę możecie sprawdzić, ale proponuję wrócić do Krakowa. Ona tam ciągle ma swój dom. -
- Przyznam to z wielkim bólem, ale Pan D.  raczej ma rację. - Chejron popatrzył się na Dionizosa, który z triumfującym wzrokiem patrzył na resztę półbogów. - Postanowione! Percy, Annabeth i Grover płyniecie na Atlantydę, a Kostek, Ewa i Wojtek do Krakowa. Wyruszacie jutro. Do roboty! -
***
Do końca dnia już cały Obóz huczał od plotek, że Mel uciekła. Nie przysporzyło jej to popularności, bo do tej pory jak ktoś uciekał to znaczyło, że coś knuje. Kostkowi ucieczka dziewczyny też nie pomogła, bo pojawiła się opinia jako, że nawet Mel nie potrafiła z nim wytrzymać albo, że Melania uciekła do Zena, którego tak skrycie kochała przez cały czas. Wszyscy znosili to dzielnie. Nawet Kostek, który był teraz taką Aresową Chmurą Gradową, aż do czasu. Przed samą kolacją Chejron musiał interweniować, bo dwóch chłopaków od Hefajstosa zarzuciło Kostkowi, że jest tak bez użyteczny, że nawet jego dziewczyna go nie chce. Kogo by to nie wyprowadziło z równowagi? Obyło się bez większych obrażeń, bo Kostek po tym jak rano sam się poranił, teraz chodził bez miecza. Synów boga kowali poinformował, że jutro sprzątają po kolacji. Syn Aresa za to dostał przydział na dzisiaj, bo Chejron istotnie "rozumie jego ból, ale nie może się rzucać na wszystkich, który się na niego krzywo popatrzą". Tak więc po kolacji Kostek udał się do kuchni, gdzie czekały na niego już harpie. Skrzywił się na ich widok, ale przyjął rozpylacz lawy i rękawice, chcąc nie chcąc zabierając się do pracy. Cały czas myślał co też teraz robi Mel. Jutro mieli wylecieć do Krakowa, ale lot ze Stanów do Krakowa trwa przecież strasznie długo. Spróbował znowu do niej zadzwonić, ale nie odebrała. Włączyła się tylko poczta głosowa. Cisnął telefonem przez całą kuchnię, lecz zaraz tego pożałował, bo jego ulubiony smartphone, właśnie roztapiał się w wielkiej misie z lawą. Prychnął pod nosem i zajął się dalszym szorowaniem talerzy.
***
Mel zaczynała pomału żałować, że właśnie tak chciała wyruszyć w podróż. Przelot do Irlandii kosztował ją wiele wysiłku i spadła by do Atlantyku, gdyby nie to, że znalazła jakiś statek na którym spędziła noc. Irlandię pokonała jako pies. Wyczuła jednak, że zmiana nie przyszła jej tak łatwo jak pierwsza. Albo była już strasznie zmęczona, albo Atena zorientowała się co jej córka chce zrobić. Do Wielkiej Brytanii dostała się na statku jako mysz. Jak dotarła do Londynu to chciała od razu ruszyć dalej, ale zmęczenie wzięło górę i zatrzymała się w hotelu. Wtedy też pierwszy raz od rozmowy z Kostkiem sprawdziła telefon. 10 nieodebranych, 10 SMSów... nie odpisała na żaden, nie oddzwoniła. Bardzo szybko zasnęła, by rano mieć siły na kolejną podróż...
***
Kostek wracał z kuchni.
- Kostek! chodź no na chwilę! - Percy stał i oglądał się nerwowo. Była już cisza nocna, a wszyscy wiedzieli, że syn Posejdona obawia się harpii. Kostek uśmiechnął się pod nosem, ale poszedł za przyjacielem. Weszli do "Trójki". Percy zaprowadził go pod fontannę, a Kostek zauważył twarz Zena spoglądającą niespokojnie na niego.
- Zen mówi, że Mel nie ma na Atlantydzie. Ja mu wierzę. Nie ma powodów, żeby kłamać.
- Ale zawsze może tam dotrzeć. Przecież jeszcze ma czas. - Kostek patrzył to na Zena to na Percy'ego.
- Nie! Dla niej droga na Atlantydę trwa tyle co nic. Gdyby tu naprawdę się kierowała to już by tu była. Poszła gdzie indziej...
- Kraków? - Kostek wpatrywał się w twarze chłopaków, które z wolna kiwały potakująco.
***
- Melania, córka Ateny? - Mel otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą dwie twarze. Nic nie odpowiedziała.
- Przecież śmierdzi wodorostem. Nie może być od Mądrali.
- Ty Baranie! Przecież ona jest Dzieckiem Olimpu. To co powiesz nam kim jesteś? - 
- Najpierw wy mi powiecie! - Mel chciała złapać za swoją bransoletkę, ale nie dała rady. Jedna twarz zaśmiała się głębokim głosem.
- Chyba nie myślisz, że nie rozbroilibyśmy Cię. Jesteś śmieszna. Pakuj ją!
Mel jeszcze krzyknęła, ale za chwilę znalazła się w czarnym worku.

czwartek, 11 września 2014

LIEBSTER AWARD - aktualizacja ;)



 


LIEBSTER AWARD
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”
Mnie nominowała Dziękuję :) ---> KLIKNIJ
Pytania do mnie: :)
1.Dlaczego założyłaś bloga?
- Tego bloga założyłam, bo chciałam pisać opowiadanie i akurat wpadłam na pomysł :) Ale prowadzę jeszcze drugiego bloga, którego założyłam, bo chciałam po prostu pisać o moich odczuciach itd.

2.Czytasz w ogóle mojego bloga?
- Czytam ;) oczywiście na ile pozwoli mi czas :)

3.Jaką masz średnią na półrocze?
- 4,94 ;)

4.Jeśli mogłabyś przenieść się do jakiejś książki/filmu jaka byłaby to książka? Dlaczego?
- Chciałam się już przenieść do wielu książek i filmów, ale podejrzewam, że byłoby to jakieś dzieło, które zawiera w sobie i coś z przygody i wątek romantyczny ;) :P Chociaż podejrzewam, że najbardziej chciałabym się przenieść do "Wystrzałowej licealistki" G.Kołodziej :) Bardzo lubię tę książkę i gdybym mogła chciałabym być jej bohaterką :)

5.Jakimi wartościami kierujesz się w życiu?
- nie wiem :/ cenię sobie szczerość, ale też i spokój i brak wścibstwa, co jest dziwne bo ja lubię być dobrze poinformowana ;) na pewno przyjaźń i miłość jest dla mnie ważna.

6.Ile czasu (dziennie) spędzasz przed komputerem/tabletem?
- dużo :P koło 2-3 godzin na pewno, a czasami i więcej. Poza tym mam internet w telefonie, więc naprawdę dużo czasu spędzam w Internecie. :)

7.Czy chciałabyś zmienić nazwisko? Uzasadnij.
- Zdecydowanie nie! :P Nigdy nie chciałam. W związku z tym, że planuję kiedyś wyjść za mąż już dawno powiedziałam, że będę chciała mieć dwuczłonowe nazwisko, bo swojego nie porzucę ;) Najprawdopodobniej ma to związek z moim pragnieniem bycia niezależną ;)

8. Jeśli mogłabyś na 1 dzień dostać nadludzką moc jaka moc by to była?
- teleportacja xD

9.Dlaczego?
- bo męczy mnie jeżdżenie autobusami, a tak mogłabym się szybko przenieść gdziekolwiek bym chciała :)

10.Jeśli okazałoby się że jesteś herosem kogo byś podejrzewała że jest twoim boskim rodzicem?
- Jak to kto? :P Posejdon :) uwielbiam wodę, kocham pływać więc nie ma innego wyboru :P chociaż mogłaby być jeszcze Atena, ale to nie powiem dlaczego, bo nie chce wyjść na tą co się przechwala :P

11.Jakie masz kontakty z rówieśnikami?
- hmmm... myślę, że dobre :) Szczególnie teraz :D

Zostałam nominowana drugi raz przez Ann Chase. Oto jej pytania i moje odpowiedzi ;)

1.Od kiedy prowadzisz bloga?

-tego konkretnie prowadzę od wakacji. Innego prowadzę już chyba 2 lata ;)

2.Ile masz lat?

-nie jestem pewna czy już tego gdzieś nie pisałam, ale dobrze. Mam 17.

3.Ulubiony przedmiot w szkole?

-tak naprawdę lubię wiele przedmiotów i o wiele łatwiej jest mi powiedzieć którego nie lubię xD myślę jednak, że najbardziej lubię matematykę i chemię.

4.Ulubiony sport?

-siatkówka forever <3 a grać lubię też w koszykówkę ;)

5.Kim chcesz zostać w przyszłości?

-nie cierpię tego pytania, a co chwilę je słyszę. Mam teraz wybierać kim chcę zostać, bo wiąże się to z rozszerzeniami, które wybiorę. Szczerze nie mam pojęcia, ale chyba najbardziej przekonywująca opcja to taka, że chce być architektem, ale to się zmieniało już wiele razy ;)

6.Dlaczego piszesz bloga?

-już to pisałam. Lubię pisać, lubię się wygadać, a tutaj mam na to szansę. Myślę, że pomaga mi to w normalnym funkcjonowaniu :D

7.Twoje zainteresowania?

-różne. Lubię pisać, opowiadać, czytać książki, oglądać filmy, słuchać muzyki. Taki człowiek orkiestra :P

8.Jaki masz telefon?

-taki na jaki sobie zasłużyłam xD A tak poważnie to mam Samsunga i jestem z niego bardzo zadowolona ;)

9.Czytasz mojego bloga?

-w sumie to nie miałam pojęcia o twoim blogu, ale zaczynam go czytać ;)

10.Na co byś wydała 1000000zł?

-nie mam pojęcia. Nie lubię dzielić skóry na niedźwiedziu. Myśle, że spełniałabym jakieś swoje marzenia ;)

11.Co robisz w czasie wolnym?

-odpoczywam ;) czytam, oglądam filmy. Jednym słowem RELAX :D

Nominowana 3 raz xD taki fejm ;) tym razem dziękuje natka i etna

1. Od jak dawna prowadzisz bloga?
-Tego konkretnie od nie całego roku, ale moją przygodę z blogowaniem zaczęłam w 2012 roku ;)

2. Jakie jest twoje marzenie?
-ojojojo... dużo tego xD najlepiej byłoby tutaj odesłać do mojego drugiego bloga i wpisu "Before I die" xD chciałabym zobaczyć Sydney i Paryż, chciałabym napisać książkę, mieć męża sportowca :P jeszcze tydzień temu napisałabym, że chce mieć lustrzankę, ale to marzenie właśnie spełniłam <3

3. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
- na Alaskę :P ogólnie nie lubię ciepła, więc tam bym pojechała chyba xD obecnie chcę jechać do Anglii i nad morze ;)

4.Czytasz mojego bloga?
- czytam w wolnej chwili i tak, podoba mi się ;)

5. Jaka jest twoja wymarzona praca?
- dyrektor w jakiejś fajnej księgarni, bo uwielbiam czytać książki <3

6.Jakie są twoje kontakty z rówieśnikami?
- myślę, że dobre ;) chociaż uważam, że jestem beznadziejnym przypadkiem :P ale skoro ze mną wytrzymują to nie może być tak źle ;)

7. Jaka jest twoja największa pasja?
- hmmm... myślę, że będzie to fotografowanie :D uwielbiam robić zdjęcia i powiem skromnie, że mi to wychodzi xD jestem teraz szczęśliwym posiadaczem profeszynal sprzętu to się mogę rozwijać ;) poza tym lubię też pisać opowiadania :)

8.Ile masz lat?
- kobiet się o wiek nie pyta xD 17 ;)

9.Ulubiona książka? /Idol?
- ulubiona książka... ciężko będzie xD myślę, że i PJ i HP no i książki pani Kołodziej oraz pani Clare ;) polecam wszystkim :) a Idol? Zdecydowanie Igła uwielbiam go <3

10.Masz najlepszą przyjaciółkę/przyjaciela?
- mam kolegów, koleżanki, ale przyjaciółkę też mam, a mianowicie 2 :) są cudowne i mam nadzieje, że takie pozostaną ;)

11.Masz rodzeństwo/zwierzaka?
- mam i rodzeństwo i zwierzaka ;) mam młodszego brata (jak cudnie być starszą siostrą <3 chociaż zawsze chciałam mieć starszego o rok brata xD ) i mam królika Tygrysa :D

12. Masz jakieś miejsce w którym lubisz przebywać?
- no zdecydowanie mój pokój xD jeśli chodzi o miejsce na mieście to lubię bulwary przy rzece, no i cudną Pizza hut xD 

13. Co zazwyczaj robisz na przerwach?
- jem xD wkurzam koleżankę no i gadam :) jestem straszną gadułą :D

No i nominowana 4 raz :) tym razem dziękuję Radosna Oli
1.Co cię skłoniło do napisania bloga?
- Lubię pisać. Chciałam po prostu pisać, ale tak by ktoś jednak widział, że piszę ;)
2.Ile masz blogów?
- mam 2 blogi.
3.Jaka jest twoja ulubiona książka ?
- trudne pytanie xd lubię wiele książek. Na pewno książki Riordana, ale teraz też "Mroczne umysły" no i zawsze "Wystrzałową licealistkę" :)
4.O czym myślisz w czasie nudnych zajęć w szkole ?
- wymyślam historie ;)
5. Co najbardziej podoba ci się na swoim blogu ?
- jego treść :) uważam, że jakaś szczególna oprawa nie jest wymagana, bo przecież najważniejsza jest treść.
6. Czym się interesujesz ?
- fotografią. Uwielbiam robić zdjęcia. Co zdecydowanie mogą potwierdzić moi przyjaciele :)
7. Co byś zrobiła/bił gdyby usunął ci się blog?
- na początek byłabym zła, ale potem chyba z nową energią zabrałabym się za drugiego. Pewnie całkiem innego xd
8. Jaki jest twój ulubiony autor książek?
- Riordan, Kołodziej, Bracken, Rowling
9. Czytasz kryminały?
- czytam. Ostatnio dużo A.Christie
10.Wolisz książki czy ekranizacje?
- zdecydowanie książki! Mogę sobie czytając sama wyobrażać, a nie że dostaję wizję inne osoby. Staram się czytać książkę, zanim obejrzę jej ekranizację :)

11.Oceń swój blog w skali od 1 do 10 .
- ok.6 - nie będę egoistką i megalomanką :P

Hmmm... Kogo ja nominuje? 
  • http://agrestaco6.blogspot.com/
  • dominika-candy.blogspot.com
  • lady-of-revenge.blog.onet.pl
  • http://sohardtobeahereo.blogspot.com/
  • http://heros-i-heroska.blogspot.com/
  • http://chyba-sie-w-nim-zakochalam.blogspot.com/
i w sumie więcej osób nie mam pomysłu, więc proszę możecie się czuć nominowani jeśli to czytacie ;)
A pytania :
1.Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
2.Ulubiona książka?
3.Ideał chłopaka/dziewczyny?
4.Co byś zabrała na bezludną wyspę? (3 rzeczy i bez takich jak walizka pełna innych rzeczy :P)
5.Kogo byś zabrała na bezludną wyspę? (3 osoby :))
6.Co cenisz u ludzi?
7.Ulubiony sport?
8.Gdybyś mogła/mógł zmienić jedną rzecz w swoim wyglądzie co to by było?
9.Największe marzenie?
10.Co lubisz robić w czasie wolnym?
11.Czy wierzysz w przeznaczenie i inne takie pierdoły? :P

Dziękuje i pozdrawiam :D

środa, 3 września 2014

Rozdział III

- Od początku mi się to nie podobało! - Atena patrzyła na Posejdona z wielkiej kropli wody, czyli z iryfonu, który zamówił do niej bóg morza. - Możesz mi to wytłumaczyć, jak ludzie, którzy Ciebie wielbili, teraz chcą Cię pogrążyć. Moi Ateńczycy nigdy się mnie tak nie wyparli. - Atena założyła ręce na piersi i Posejdon uśmiechnął się pod nosem, bo patrzyła na niego wzorkiem takim, jakim zawsze lustrowała do Annabeth ma tych nie licznych obiadkach rodzinnych, gdy przychodziła z Percy'm.
- Czy ja przypadkiem nie muszę Ci przypominać, że Ateńczyków podbili Rzymianie? Atlantydzi przynajmniej przeżyli. - uśmiechnął się do niej sarkastycznie, a ona zmrużyła z groźbą oczy.
- Przeżyli. Ha! - zaśmiała się nerwowo Atena. - Pod wodą, z daleka od świata, ale przeżyli. Ha! Niezłe. Ale wróćmy do tematu. Jak ty chcesz to załatwić? -
- Nie mam pojęcia. Rozmawiałem z Chejronem. Ona chce tam wrócić. Nie wiem co ją tak tam ciągnie. - Posejdon wzruszył ramionami i opadł na krzesło.
- A nie wydaje Ci się, że to może samo miasto ją przyciąga? Przecież od wieków na Atlantydzie było najwięcej twoich dzieci. To moja córka, ale zdecydowanie bardziej woli Ciebie. Może po prostu właśnie te "geny" ją ciągną na Atlantydę? - Atena zbliżyła się do wizji, tak, że Posejdon widział tylko jej twarz.
- Możliwe. Ale musimy czekać na razie. Mel wie co ją tam czeka i i tak się tam wybiera. Nic nie zmienimy. - pokiwali smutno głowami i rozłączyli się.
***
- Meeel! MEEEEL! Macie trening łuczniczy! Jak możesz spać? - do "Trójki" wpadł Grover. Trening zaczął się pięć minut temu, a domku Posejdona dalej nie było. A miało być wprost idealnie odkąd Mel stała się grupową za Percy'ego. - Percy! Czemu śpisz?!
Syn Posejdona usiadł na łóżku i popatrzył się nieprzytomnie na przyjaciela. Włosy miał przekrzywione na jedną stronę, a ubrany był w piżamę w ciasteczkowe potwory. Grover parsknął śmiechem na jego widok.
- Co? Szo się dzieje? - popatrzył na Grovera i jego wzrok stracił trochę mętności. - Kozłonogu, co ty tu robisz? Przecież byłeś w Karabatach? -
- Nie w Karabatach, tylko Karpatach. To po pierwsze. Też się cieszę, że Cię widzę. - uśmiechnął się szeroko do przyjaciela i przybił mu piątkę. Syn Posejdona tylko mrugnął. - A poza tym właśnie wróciłem i Chejron kazał mi sprowadzić was na trening łuczniczy. - Po tych słowach Percy wstał z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
- Trening? A Mel? O bogowie! Zaspaliśmy! - zaczął się miotać koło łóżka i szafy. - Idź obudź Mel, a ja idę się ubrać. - to mówiąc wpadł w jakieś drzwi i znikł za nimi. Grover podszedł do schodów, które prowadziły do pokoju Mel. Zaczął się wspinać, a gdy już był prawie na górze zaczął wołać Mel. Córka Ateny nie odpowiadała jednak. Dopiero gdy stanął na podłodze w pokoju zobaczył, że jest on pusty. Podszedł do łóżka, a na nim leżała kartka, a nawet dwie. Pobieżnie przejrzał tą która wyglądała jakby została utopiona, podarta, a potem posklejana na nowo i jeszcze do tego podeptana i pogięta. Nad drugą się długo wpatrywał, chociaż były tam tylko dwa zdania:
Przepraszam, ale na nic nie jestem teraz gotowa.
Na jakiś czas wyjeżdżam 
                                    Mel
Grover zgniótł w ręce tą kartkę i wybiegł z trójki po drodze przewracając Percy'ego, który właśnie wychodził z łazienki. Satyr biegł w stronę areny.
- CHEJROOONIE! - centaur ze spokojem podniósł rękę, by nikt nie strzelał.
- Co się stało? Miałeś tylko przyprowadzić "Trójkę" na zajęcia. - podszedł do niego, a Grover wyciągnął tylko rękę z kartką.
- Mel. Ona. - złapał ciężko powietrze. - Ona wyjechała.
Chejron zbladł, a Ewa i Annabeth, które miały z nimi trening pisnęły. 
- Musimy porozmawiać. Annabeth, znajdź Percy'ego, Ewa idźcie z Groverem po Kostka. Spotkamy się w Wielkim Domu. Przykro mi. - tu zwrócił się do pozostałych półbogów. - Trening jest dzisiaj odwołany. - i odgalopował w stronę głównej siedziby na obozie.
***
 Mel siedziała na dachu Empire State Building. Wiatr lekko owiewał jej twarz, ale ona z kamienną twarzą obserwowała Nowy Jork. Nie powinna uciekać z obozu, znaczy wyjeżdżać, ale czuła, że ją to przerasta. A teraz jeszcze ten ostatni list od Zena. Cieszyła się, że dostała od Ateny możliwość zamiany w jakieś zwierzęta. Wleciała tutaj jako sowa. Akurat w tego ptaka było jej najłatwiej się zamienić. Teraz najważniejsze było zdecydować jak chce się dostać do domu. Musiała odpocząć z daleka od Obozu, co znaczyło, że chciała lecieć do Polski. Wtedy zadzwoniła jej komórka. Kostek. Odebrała.
- Gdzie ty u licha jesteś, Mel? Co ty wyprawiasz?! - 
- Przykro mi. Muszę odpocząć. Lecę do domu. - i rozłączyła się. Potem zaraz zamieniła się w sowę i poleciała na wschód. Do domu, by wszystko przemyśleć.

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział II

Mel leżała na podłodze. Dookoła słychać było tupanie, więc wywnioskowała, że znajduje się w miejscu, gdzie znajduje się dużo osób. Pomału otworzyła oczy, ale nie widziała nic poza czarnym sufitem.  Zaczęła się delikatnie podnosić, ale zakręciło jej się w głowie.
- Spokojnie, księżniczko! - ktoś złapał ją za ramiona i pomógł jej usiąść. Po chwili przed twarzą zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, zielone oczy i szeroki uśmiech, którym ją obdarzył. Nie potrafiła się oprzeć i też się uśmiechnęła do niego. - Wszystko ok? Nie mogłem Cię dobudzić trzy dni. Co Cię podkusiło, żeby tu za mną iść? To tylko przejście dla Atlantydów, a ty z tego co wiem nie jesteś jedną z nich.
Znowu się uśmiechnął, ale teraz jakby troszkę zimniej. Mel nie wiedziała, kim jest i co ona robi tu z nim. 
- Gdzie ja jestem? - Mel starała się rozejrzeć dookoła, ale pulsujący ból w głowie nie pozwalał jej na to.
- Jak to gdzie? W Hadesie, słoneczko. - chłopak rozłożył ręce jakby chciał jej pokazać cały świat. Wtedy Mel zauważyła, że znajduje się na Łąkach. - W Twoim nowym domu. - chłopak pochylił się do niej i pocałował, a ona chciała się wyrwać, ale nie mogła. Puścił ją i zaśmiał się gorzko, a po jej policzkach pociekły łzy...
Mel usiadła z impetem na łóżku.
- Auu!! - wydała z siebie jęk.
- Spokojnie. Mel, musisz uważać. - na krześle obok siedziała Annabeth z książką. - Chejron kazał Cię pilnować, więc może uważaj na siebie. - podniosła wzrok znad książki na swoją przyjaciółkę. - Co się stało?
- Ile tu leżę? - Mel patrzyła na Annabeth, a ona powiedziała, że trzy dni, i znowu ponowiła pytanie. "Jak w śnie." - Miałam koszmar, ale nie ważne. - Annabeth nie naciskała, powiedziała, że pójdzie poszukać Chejrona i wyszła. Za chwilę do środka wpadł centaur.
- Jak dobrze Cię widzieć w tak dobrym stanie. - Mel nie wiedziała czy sobie żartuje, czy rzeczywiście wyglądała lepiej niż przedtem. - Boli Cię coś?
- Głowa. Co się stało? - Mel patrzyła trochę nieprzytomnie na niego.
- Zemdlałaś. Nie wiem do końca dlaczego. Percy odmawia powiedzenia czegokolwiek, zresztą Kostek również. Powiedzieli, że dopóki się nie ockniesz i nie zadecydujesz oni nic nam nie powiedzą. - dziewczyna wtedy wszystko sobie przypomniała. Zen iryfonował, mówił o Atlantach. O nie! Znowu zabolała ją głowa.
- Auu! Przepraszam. Chejronie mógłbyś powiedzieć chłopakom, że mają Ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć, że jedziemy. Ja jeszcze nie mam siły. - to mówiąc Mel opadła na łóżko. Chejron sprawdził czy ten upadek nie wyrządził jej krzywdy, a gdy się upewnił, że nic jej się nie stało wyszedł i udał się do Percy'ego i Kostka.
***
Kostek znowu był na arenie. Ostatnio całe jego życie kręciło się na arenie. Ostatnio znaczy trzy dni, kiedy Mel leżała w Wielkim Domu po tym jak zemdlała.
- Cześć stary! - Percy wszedł na arenę, a na ramieniu połyskiwał mu Orkan. - Nie masz domu.
Kostek się uśmiechnął. Wszyscy wiedzieli, że gdy się denerwował to przychodził tutaj, choćby miał tylko pomachać mieczem. Percy uśmiechnął się i skrzyżowali swoje miecze. Jednak nie zdążyli drugi raz odparować ciosów, bo na arenę wpadł Chejron.
- Mel się obudziła i kazała wam powiedzieć, że macie mi wszystko wyjaśnić. A i gdzieś jedziecie. Czy teraz wreszcie możecie mi wszystko wytłumaczyć? - wzrok centaura był przeszywający, ale Percy i Kostek popatrzyli tylko na siebie. Zrozumieli, że Mel chce jechać na Atlantydę. Pomimo tego, że mogą ją tam przetrzymać na długo, może nawet na zawsze. Westchnęli ciężko i Percy zaczął opowiadać co powiedział Zen. Chejron bladł z każdym słowem.
- Nie możemy jej na to pozwolić! - Kostek gorączkowo machał rękami, gdy Percy skończył, a Chejron dalej milczał.
- Nic nie możemy zmienić, jeśli ona chce to nie możemy jej tu zatrzymać, ale postaram się jeszcze z nią porozmawiać i opóźnić waszą podróż. - centaur nie popatrzył się na chłopaków i odgalopował w stronę Wielkiego Domu.
***
Zen siedział na ławce przed pałacem. Ida właśnie została wezwana na dywanik do ojca. Po interwencji Afrodyty (tak pojawiła się osobiście przed królem) pozwolono Idzie mieć wgląd w przygotowania do ślubu. Zen ściskał w ręce mały zwitek papieru i czekał na gołębice. Gdy ona wreszcie przyleciała podał jej tą kartkę i odwrócił się, by wejść do pałacu. Gołębica spokojnie poleciała w stronę Long Island, jednak w pewnym momencie podniosła się fala i gołębica wpadła w wodę.
- Jest! Mam Cię, maleńka. Pokaż no, co ten Zen napisał znowu do Mel. - Posejdon wpatrywał się w kartkę z niedowierzaniem. Potem zgniótł ją w ręce, ale zaraz przypomniał sobie, że ten list ma dojść do Obozu Herosów. - Zanieś jej to. - wypuścił gołębicę, a sam zaczął pisać swój list.
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że tak długo czekaliście i przepraszam, że jest taki krótki. Mam nadzieje, że wybaczycie i cieszcie się ostatnim tygodniem wakacji :D

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział I

Zen siedział przy stole. Wpatrywał się w pergamin, który przed nim leżał. Oficjalne zaproszenie na jego własne zaręczyny. Księżniczka Ida była bardzo miła i stawała się coraz bliższa jego sercu, ale król i cała reszta służby? Czuł się trochę jak w więzieniu. Wszyscy czegoś od niego wymagali, a on? On siedział cały czas praktycznie u Siebie w pokoju i czekał na kolejne wezwania. Czasem zaglądała Ida, ale z tego co wiedział to ona również była pilnowana. A teraz otrzymał zaproszenie na własne zaręczyny. Czuł się fatalnie. Dzięki bogom, pozwolili mu zaprosić Mel. Potrzebował jej teraz jak nigdy dotąd. Zresztą wiedział, że odkąd są przyjaciółmi zdecydowanie lepiej im się rozmawiało.
- Olaf? - drzwi się otworzyły, ale biurko znajdowało się w rogu, więc nie było go widać. On za to usłyszał jak Ida mówi "Zostawcie, jak będzie królem to nikt nie będzie go mógł kontrolować!". Tak to był niewątpliwie plus. Kiedyś zostanie królem Atlantydy. Miał nadzieje, że jeśli do tej pory ona nie wróci do świata to on ją tam wprowadzi. - Olaf, chodźmy na spacer. Nie możemy wiecznie słuchać ojca i respektować jego straży. -
Za to ją kochał. Ojciec był jej autorytetem, ale nie miała oporów by go lekceważyć. Usiadła mu na kolanach i popatrzyła co leży na biurku.
- Też dostałeś to żałosne zaproszenie? Ojciec nie pofatygował się, żeby poinformować nas, że mamy się zaręczyć. - uśmiechnęła się do niego. Oboje wiedzieli, że tego właśnie od nich oczekują. Ostatni chłopak Idy został wysłany na jakąś misje i nie wrócił. On nie chciał się zgodzić na ślub.
- Dostałem. Wiesz, że podziwiam twojego ojca, ale nie wydaje mi się byśmy musieli brać ślub. - Zen popatrzył na nią, a ona nieznacznie kiwała głową.
- Proszę Cię. Tyle razy o tym mówiliśmy. Wszystko po kolei. Weźmy chociaż na razie ogłośmy zaręczyny, a potem zobaczymy. Dobrze? - Zen dla świętego spokoju pokiwał głową. Ida miała już tyle lat... mimo, że nie wyglądała na taką, a on? Wiedział, że przebywanie na Atlantydzie łączy się z nieśmiertelnością, bo tu ludzie starzeli się wolniej, ale w porównaniu z nimi, on był tutaj jak małe dziecko, które wygląda na pięciolatka? To i tak chyba za dużo. Roczne dziecko miało może tyle lat co on. Musiał się tylko z tym pogodzić. Wstał i razem z Idą wyszli do miasta. Miał nadzieje, że Mel przyjedzie szybko. Nawet jeśli miałaby tu przybyć z Kostkiem.
***
Miecze skrzyżowały się ze szczękiem. Który to już raz pojedynek pozostawał bez rozstrzygnięcia? Próbowali wszystkiego, ale byli ze sobą tak zżyci, że nawet używanie jakichś specjalnych mocy nie dawało im zwycięstwa. 
- Tym razem... nie... dasz... rady!
- Zdaje Ci się! Znam Cię dobrze. To ty się poddasz! 
Po arenie znowu poniósł się dźwięk metalu i śmiech. Zawsze się śmiali. Ewa siedziała na brzegu areny i jak zwykle się temu przypatrywała. Formę rozrywki straciło to dla niej już kilka dni temu, ale czekała dalej na rozstrzygnięcie. Jednak znowu się nie doczekała. Wybili sobie miecze w tym samym momencie i nawet sztuczka Mel, że jej miecz rozpływał się i znowu formował w jej ręce nie pozwoliła wygrać z Kostkiem, który odkrył, że jak się tą esencje ugodzi to się nie uformuje. Marnował więc swój sztylet, by przeszkodzić w odradzaniu się miecza Mel, zamiast skończyć walkę.
- Znowu remis. Który to już raz? - Ewa wstała i podała im ręczniki. Walczyli ze sobą już dwie godziny. Cała reszta ich domków poszła już na inne zajęcia. Mel jako grupowa Posejdona ustawiła treningi tak by na arenie spotykać się z Aresem, a na lekcjach greki z Ateną. Percy'emu bardzo to odpowiadało, więc nie było żadnych spięć. Tyson został pilnie wezwany do kuźni cyklopów, a Zen został na Atlantydzie, więc teraz Mel i Percy mieszkali sobie sami. I trzeba dodać, że zaczęli się specjalizować we wszystkim. Sprzątali, nie spóźniali się, a ostatnio wygrali wyścigi rydwanów. Zachowywali się jak prawdziwe rodzeństwo. Spędzali ze sobą tyle czasu, że dwa dni temu Kostek i Annabeth razem postanowili ich jakoś rozdzielić, bo już nie wiedzieli kiedy byli z nimi sam na sam. Dzisiejsza walka była początkiem "pięknego, romantycznego wieczoru". Ewa naprawdę nie rozumiała ich miłości. 
- Tylko się cieszyć, że znowu remis. - Mel podniosła z piasku butelkę wody i napiła się. - Znaczy, że mamy taką samą siłę i możemy się wspierać. Wiemy na co stać to drugie. - Kostek pokiwał głową i objął Mel ramieniem. Ewa musiała przyznać trochę racji swojej przyjaciółce. 
- Masz rację. Teraz muszę lecieć, bo umówiłam się z Wojtkiem. A wy co? - Mel z Kostkiem popatrzyli na siebie porozumiewawczo. Ta dwójka dopiero ostatnio zaczęła się spotykać na poważnie. Chociaż dalej nie chcieli powiedzieć, że ze sobą chodzą.
- Mamy randkę na plaży. Ale najpierw się umyjemy. - i z uśmiechem wszyscy odeszli do swoich domków. Ewa umówiła się z Wojtkiem przed Wielkim Domem. Zawsze właśnie tam się spotykali. Dlaczego? Bo tam kręciło się najmniej półbogów w całym obozie. Woleli trzymać się z daleka od Pana D., bo on gdy tylko ich zobaczył to wołał i wymyślał im jakieś zadania. Ostatnio Wojtek czekał na Ewę dłużej, bo ona miała sprzątać i Pan D. kazał mu iść na pole truskawek i przynieść mu kilka sadzonek (!) żeby mógł przetestować. Biedny Wojtek wrócił cały zziajany z kilkunastoma sadzonkami i uciekł stamtąd jak najszybciej mógł. Jednak pragnienie bycia "niewidzialnym" było większe niż jakieś strachy przed dyrektorem obozu. Ewa chciała przede wszystkim unikać Mel i Kostka, bo pomimo tego, że oni wiedzieli o nich to zawsze jakoś tak się w nich wpatrywali i śmiali pod nosem, oczywiście jeśli myśleli, że oni nie widzą.
- Cześć! - Wojtek już siedział na schodkach i wpatrywał się w jakąś książkę. Jednak, gdy tylko zobaczył Ewę, uśmiechnął się i wstał. Pocałował ją delikatnie, a gdy odsunął się lekko Ewa wpatrywała się w niego i notowała jak bardzo się zmienił od czasu, gdy pojawił się tutaj pierwszy raz. Chyba troszkę podrósł, na pewno był bardziej umięśniony, no i przede wszystkim miał więcej pewności siebie. To chyba stanowiło największą różnicę. Teraz mówił to co myślał nic go nie powstrzymywało. Może to skutek uboczny spędzania dużej ilości czasu z Jasonem? Pierwszy raz w głowie Ewy zaświtało, że Wojtek może być godnym synem Zeusa. Silnym przywódcą, takim jak Jason, Percy czy Mel, mimo to, że ona była jej siostrą, jako Dziecko Olimpu wydawała się najsilniejsza z nich wszystkich.
- Cześć! Długo czekasz? - szli pomału w stronę sosny Thalii. Ewa umyślnie szla w przeciwną stronę jak była plaża w obozie. Byle nie spotkać przyjaciół.
- Minutkę. Rozmawiałem z Chejronem. - Ewa wiedziała o czym rozmawiał. Sama kazała mu iść do ich opiekuna. Ona już była i nic nie zdziałała. - Powiedział, że skoro nie dostaliśmy zaproszenia to on nic nie może zrobić. Chociaż powiedział, że można wykorzystać kruczek prawny. - Ewa wykazała zainteresowanie i popatrzyła z błyskiem w oku na Wojtka. Widział, że czeka na wyjaśnienie. - Córka Ateny, nie wie? - zaśmiał się spokojnym i donośnym śmiechem. Pod Ewą normalnie ugięły by się kolana, bo on stosunkowo rzadko się śmiał, ale teraz była lekko urażona. Trzepnęła go w ramię. - No już, już. Chejron powiedział, że mogłoby się udać, jeśli uznałoby się, że Kostek też jest zaproszony. Wtedy według zasad i on, i Mel mogą wziąć osobę towarzyszącą. Ale nie wie czy to wypali i przede wszystkim oni muszą wybrać osoby, które chcą wziąć. -
- Ale to oczywiste, że to my! Przecież jesteśmy ich przyjaciółmi. - Ewa stała przodem do Wojtka i wydawała się być strasznie oburzona.
- Chejron powiedział, że to akurat nie jest takie proste, bo ponoć Mel i Kostek już z nim o tym rozmawiali i to wcale nie nas chcieli zabrać. -
- A kogo? -
- Mel chciała, żeby Percy pojechał. W końcu Posejdon, Atlantyda, no i Zen był kiedyś jego bratem. Przykro mi Ewa, ale chyba nie pojedziemy do Atlantydy, bynajmniej nie teraz. - Wojtek przytulił Ewę, która miała łzy w oczach. Tak bardzo chciała zobaczyć znowu wyspę. Popatrzyła się w oczy syna Zeusa. Pocałowała go i razem poszli dalej, nie wspominając już o wyprawie.
***
Kostek siedział na brzegu. Mel jeszcze nie było. Ale nie przejmował się tym. Pewnie wpadła na Piper, Annabeth albo jeszcze kogoś innego i się zagadała. Z nią to zawsze tak było. Straszna gaduła. Dzisiaj mieli podjąć decyzję w sprawie Zena. Powiedzieli już, że podejmą ryzyko i uznają, że Kostek też jest zaproszony i każde z nich może wziąć towarzysza. Teraz kwestią było wybranie tych towarzyszy. Mel za wszelką cenę chciała "swojego brata". Pokłócili się o to nawet, bo tak się upierała, że stwierdził, że może niech Percy jedzie zamiast niego. Obraziła się na niego wtedy i musiał ją przepraszać. Z całą tą szopką, kwiaty itd. Na szczęście Piper mu pomogła, a na ostatku Mel też go przeprosiła, że była taka uparta. Teraz pozostała decyzja czy rzeczywiście syn Posejdona ma wybrać się z nimi, a jeśli on to Annabeth pewnie też. Syn Aresa położył się na plaży i zapatrzył w niebo, które już pomału ciemniało i zasnuwało gwiazdami. 
- Kostek! - Mel wpadła na plaże jakaś zdenerwowana. - Zen. Iryfon. Percy. - zemdlała, na szczęście za nią na plażę wbiegł syn Posejdona i ją złapał.
- Ty wiesz o czym ona do mnie mówiła? - zapytał przyjaciela, a ten smutno pokiwał głową.
- Zen mnie zaprosił, właśnie przed chwilą. Z Annabeth. - Kostek uśmiechnął się, teraz mogą wziąć Ewę i Wojtka! Percy dostrzegł cień radości na jego twarzy. - Nie ciesz się tak. Mel może wziąć Ciebie tylko, bo ty nie jesteś zaproszony. - 
- To dlaczego była taka zdenerwowana? - 
- Bo mamy spędzić w Atlantydzie co najmniej trzy miesiące! To dla niej za dużo i jeszcze coś... - 
- CO? - dla Kostka to już było za dużo wstał, zabrał z rąk Percy'ego Mel i popatrzył na niego groźnie. Percy widział w jego oczach czerwone ogniki. Jakby Kostek chciał się na niego zaraz rzucić.
- Oni chcą ją tam zatrzymać, by zrobić z niej ambasadora jakiegoś. Chcą ją zatrzymać na Atlantydzie. - 
- Ale dlaczego? - 
- Chcą zmusić Posejdona do współpracy, Atlantydzi chcą coś na nim wymusić, a on chce Mel tutaj, a nie na Atlantydzie. Przetrzymując ją na wyspie jak najdłużej, mogą żądać czego chcą. - Kostek wszystko zrozumiał. Mel chciała zobaczyć wyspę, wspomóc Zena, a teraz? Teraz musiała wybrać. Jak się tam wybierze to zaszkodzi Posejdonowi. Zrozumiał to. Jego dziewczyna miała zawsze problem z podejmowaniem decyzji. Wziął ją na ręce, odwrócił się od Percy'ego i poszedł ją zanieść do Wielkiego Domu, by się ocuciła. Nad problemem będą się zastanawiać później.

czwartek, 7 sierpnia 2014

EPILOG, a może PROLOG

Wszyscy jej przyjaciele siedzieli w stołówce. Zajadali jakieś smakołyki, zapewne coś czego im brakowało na ARGO. Moment! Tam nie mogło niczego zabraknąć, bo przecież na talerzach pojawiało się to czego zapragnęli. Co dziwniejsze siedzieli przy jednym stole. O ile Mel dobrze widziała był to stół Aresa.
- Czyżby wielki i groźny bóg wojny oraz jego syn pozwolili wam siąść przy jednym stole i was nie zbiją? - stanęła na progu i spojrzała na nich.-
- Och, Mel! - Ewa podbiegła do niej i się przytuliła. - W gruncie rzeczy to Chejron powiedział, że ten jeden raz możemy jeszcze zjeść razem. A wiesz, Pana D. nie ma to łatwiej nam to ujdzie na sucho. Siadaj. -
- I co robiłaś na Olimpie? - Percy zadał pytanie, ale Mel widziała, że wszyscy pragną poznać odpowiedź na to pytanie. Opowiedziała im, więc o "raporcie" Zena. Pominęła swoją rozmowę z Ateną. Nie chciała o niej mówić, bo ona i tak nic jej w sumie ważnego nie powiedziała. Widziała, że wydają się zaciekawieni, ale jednocześnie zawiedzeni, że nie działo się tam nic specjalnego. Ona jednak była jeszcze bardziej rozdrażniona brakiem jakiejkolwiek pochwały ze strony bogów. "Jeszcze tam wrócisz." Przeprosiła przyjaciół i poszła na plażę. Dawno nie siedziała spokojnie na pisaku, więc teraz z radością usiadła i zagrzebała ręce w ciepłym piasku.
- Hej. - obróciła się, ale koło niej już siadał Kostek. - Rozumiem, że samotność samotnością, ale nie przywitałem się z Tobą. -
Kostek nie przyznał się, że prawie chciał zmusić Jasona, by ten kazał wiatrom zanieść go na Olimp. W końcu przyjaciele jednak go uspokoili i w miarę spokojnie dotarł z wszystkimi do Obozu.
- Przepraszam. Jestem troszkę zmęczona. - Mel uśmiechnęła się do niego, a on pochylił się i delikatnie ją pocałował.
- Hej.
- Hej. - uśmiechnęli się do Siebie. Kostek zapatrzył się w jej oczy, a ona w jego. Długo jednak nie było im dane. W morzu się zakotłowało i wyskoczył z niej bąbel.
- Co to? - Kostek wstał i dotknął go, ale on "wyrwał" mu się i podleciał do Mel. Dopiero na jej ręce pękł, a ze środka wypadła kartka. Dziewczyna otworzyła ją i przeczytała.
Mel! Chcę Cię zaprosić na moje przyjęcie zaręczynowe.
Tutaj zgodnie z tradycją przygotowania trwają miesiąc.
Będę zadowolony, jeśli się pojawisz.
Możesz wziąć Kostka.
Pozdrawiam
Zen.
- Co? Co to znaczy? - Kostek usiadł koło niej znowu i czytał przez ramię. - Co to ma znaczyć?
- Znaczy się, że wracam na Atlantydę, a ty ze mną jak chcesz. - Gdy Mel to mówiła syn Aresa popatrzył się na nią z uwielbieniem.
- Zwiedzimy wyspę. Z Tobą zawsze pojadę. Już Ci to mówiłem. - pocałował ją, a Mel zapomniała o wszystkim co ją frapowało. Wróci na Atlantydę, a Zen? Zen najwyraźniej się żeni.
------------------------------------------------------------------------
Krótki, ale zostawiam go tak, żebyście mieli na co czekać ;) Pozdrawiam gorąco :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 50 - TO DOPIERO KONIEC POCZĄTKU...

"To nie jest ko­niec, to na­wet nie jest początek końca, to do­piero ko­niec początku." Winston Churchil

- Tłukliśmy się przez pół świata, tylko po to, żeby oni nam teraz powiedzieli "żegnamy"? - Jason czuł się podwójnie przegrany. Pojmali ich jakby byli całkowicie nieszkodliwi, a dla syna Zeusa to było ciężkie przeżycie. Poza tym liczył na jakieś lepsze przyjęcie. Cóż tu mówić, Atlantydzi nie sprostali jego oczekiwaniom.
- Znaleźliśmy Atlantydę. Król powiedział, że nie są gotowi by wystawić się znowu na świat. Nie wiem czemu. - Annabeth siedziała na przeciwko Jasona i oglądała miecz z Błękitnej Grecji, który dostali od króla. Dostali też kosz różnych kamieni szlachetnych i ogólnie mnóstwo prezentów. Na razie nie potrafiła zmusić miecza by rozpływał się jak ten Mel, ale jak wypływali to jeden z wojowników dał jej kilka wskazówek, więc teraz męczyła ten kawałek metalu.
- Co nie zmienia, że czuje się oszukany. Leo, daleko jeszcze? - powrót do domu miała trwać stosunkowo krótko, dzięki jakimś specjalnym dodatkom od Atlantydów.
- Nie, tylko trochę. Na razie bezproblemowo. - Leo jak zwykle wpadł do mesy, złapał tosta i pobiegł znowu na pokład. Jak zwykle pod masztem siedziała Mel, ale nie z Kostkiem. Obok siedział Percy i o czymś cicho rozmawiali.
- UWAGA! - Leo zobaczył kulę ognia, która pędzi w stronę tej dwójki. Zatrzymała się jednak z kuli ognia powstał... Apollo.
- Melania, zostałaś zaproszona na Olimp. W trybie pilnym, nie możemy czekać, aż wrócicie do Nowego Jorku. Idziesz ze mną. - zanim ktokolwiek zdążył zareagować Apollo znowu zmienił się w kulę ognia, tym razem połykając Mel. Bardzo szybko zniknęli za horyzontem.
- No dobra. To kto pójdzie powiedzieć reszcie, a przede wszystkim Kostkowi? - Leo popatrzył na Percy'ego, a syn Posejdona nie pozostał mu dłużny. Żaden nie chciał iść i ogłosić, że Mel, znowu "została porwana". 
***
Apollo puścił Mel, a ona przeturlała się jeszcze kawałek. Szybko jednak stanęła na nogi i popatrzyła się na boga ze złością.
- Co to ma znaczyć?! - on jednak pokazał jej, że ma się odwrócić. Dopiero teraz zobaczyła, że znajduje się w świątyni. Przed nią stał ołtarz, a za nim krzesło na którym siedziała Atena.
- Dziękuję Apollo. Mel cieszę się, że wreszcie mogę Cię zobaczyć córko! - bogini mądrości czytała książkę i mówiąc do Mel nawet nie podniosła głowy.
- Nie jesteś moją matką! - Mel krzyknęła, a jej głos potoczył się po świątyni. 
- Uważaj, bo Zen już przekonał się co to znaczy stracić boskiego rodzica. Chociaż ty pewnie nie miałabyś problemów, bo Posejdon przyjął by Cię z otwartymi rękami... - 
- I dobrze! On mi jakoś częściej pomagał niż ty! - Atena ze spokojem odłożyła książkę i wstała. Była wzrostu dorosłej kobiety co znaczy, że była jedynie troszkę większa od Mel. Jej burzowe oczy zdawały się przewiercać dziewczynę na wylot.
- Nie zdajesz sobie sprawy Melanio jak często Ci pomagałam. Byłam przy tobie, gdy udowadniałaś, że Wojtek to syn Jupitera, wszystkie twoje wybory, pomagałam Ci podjąć decyzję, a wyspa syren? Też tam byłam. - usiadła znowu na krześle i wzięła książkę, jakby jej w ogóle nie obchodziło co Mel myśli.
- Po co w takim razie musiałam przybyć na Olimp? - w rogu świątyni stała mała fontanna i woda zaczęła wyraźnie teraz coraz wyżej wyskakiwać z misy.
- Wasza misja dobiegła końca, znaleźliście Atlantydę. Nie martw się, bo wrócisz tam wcześniej niż myślisz. Ja chciałam Cię tylko zobaczyć, ale w sali tronowej czeka na Ciebie Rada Olimpijska i ktoś jeszcze. - Atena uśmiechnęła się do książki, więc Mel nie wiedziała czy to do niej czy nie. Za chwilę bogini machnęła ręką i za chwilę jej córka pojawiła się przed tronem Zeusa.
- Nareszcie! Nasza bohaterka! Wstań Melanio! - pan błyskawic patrzył na nią z uśmiechem i radością. Wstała z zaskoczeniem.
- Tak panie. Jeśli mogę zapytać, co ja tu robię? - Mel popatrzyła na wszystkie trony. Jej matka już siedziała na swoim, wyglądała inaczej i już nie miała książki.
- Czekasz na pierwszy raport z wyspy, którą znalazłaś. - Zeus wyglądał na rozentuzjazmowanego, a Posejdon obok niego ta co chwilkę podskakiwał na swoim tronie. Zaległa cisza, a po niej nad ogniskiem pojawiła się kropla, a w niej... twarz Zena. Potem było tylko lepiej. W tym samym momencie Afrodyta i Posejdon krzyknęli "Zen, dziecko jak się czujesz?". Mel nie wiedziała czy to oznacza, że Posejdon znowu przyjął go pod swoje skrzydła, czy to tylko przyzwyczajenie. Patrzyła na uśmiechniętą twarz Zena.
- Wszystko ok. Ale mam mało czasu, bo zaraz będziemy tutaj mieli jakieś święto. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale zostanę przedstawiony oficjalnie jako syn Afrodyty - tu skinął nieznacznie matce i uśmiechnął się przepraszająco do Posejdona, który niedbale machnął ręką. - oraz jako kandydat do korony, przez to, że jestem chłopakiem księżniczki. - damska część Rady westchnęła z radością, a Mel się uśmiechnęła.do niego. - Tutaj na Atlantydzie jest spokojnie. Jednak król dalej nie chce słyszeć o powrocie do świata. Przykro mi. Muszę biec. - To mówiąc kropla wyparowała.
- Czy możecie mi powiedzieć, dlaczego tu jestem, bo raport był dosyć króciutki? - Mel wpatrywała się w Zeusa z oczekiwaniem.
- Musimy Ci coś wytłumaczyć. Miałaś znaleźć wyspę i wrócisz tam kiedyś, ale to nie ty byłaś głównym celem. - Posejdon patrzył na nią z uwagą. - Od początku miało się to skończyć tym, że Zen zostanie na Atlantydzie. Ty masz inną misję. To dopiero jej początek. - Mel nie zrozumiała ani słowa z tego co do niej mówili, ale bogowie zaraz zamienili się i cała sala znikła Mel z oczu.
***
Wylądowała na plaży. Tego się nie spodziewała kompletnie. Popatrzyła dookoła i zrozumiała, że znajduje się na plaży w Obozie. Wstała szybko i poszła w stronę areny. 
- Mel! Jak miło Cię widzieć dziecko! Udało się wam? - Chejron już galopował w jej kierunku, nie wiedziała jak to się stało, że tak szybko dowiedział się, że ona jest już w Obozie. Pokiwała głową z entuzjazmem, ale rozglądała się dalej. - Powiedz mi, jak to się stało, że cała załoga jest już od godziny tutaj, a Ciebie z nimi nie było? - Mel ucieszyła się jeszcze bardziej. To znaczy, że wszyscy już wrócili cali i zdrowi, a ona teraz też już dotarła.
- Apollo zabrał mnie na Olimp. Widziałam Zena. Ma być księciem Atlantydy i został synem Afrodyty na zawsze. To dobrze? - przyglądała się badawczo centaurowi.
- Wybrał swoją drogę. Ty swoją. To na pewno dobrze. Musisz wypocząć. Mam nadzieje, że będziesz miała choć chwilę spokoju. W stołówce czeka na Ciebie kilka osób, które martwiły się twoim zniknięciem. - Mel uśmiechnęła się. Załoga ARGO jadła kolację i czekała na nią. Pobiegła do stołówki.
***
Atena siedziała w swojej świątyni. Jej córka Annabeth świetnie ją zaprojektowała i było to jej ulubione miejsce na Olimpie. Spędzała tam dużo czasu. Teraz też czytała tutaj kolejną książkę historyczną. Czekała na niego z niepokojem. Nie wiedziała czego się spodziewać. On zawsze był nieprzewidywalny, tak samo jak morze, którego był bogiem.
- Ateno! - Posejdon stanął w drzwiach i skinął jej delikatnie głową. Podniosła wzrok znad książki i popatrzyła się na niego.
- Posejdonie. Jestem ciekawa w jakiej sprawie postanowiłeś się ze mną spotkać? - wstała i wskazała mu krzesło obok niej. Podszedł i usiadł na nim, nie zdejmując wzroku z bogini mądrości.
- Mel. Takie jakby nasze wspólne dziecko. Odkryła Atlantydę, ale nie została jej królową. Jest tylko jeden problem. - Atena patrzyła się coraz bardziej badawczo w stronę swojego rozmówcy. - Kiedyś wyspa pojawi się znowu w świecie i ktoś będzie się musiał nią wtedy zająć. Mel nie będzie mogła tego zrobić.
- Dlaczego? Moim zdaniem ma wszystko czego potrzeba, by zostać władcą takiej wyspy. - 
- Jest Dzieckiem Olimpu. OLIMPU, Ateno. Ona musi pozostać tutaj, ale wiem, że, o Zeusie - w oddali było słychać grzmot. - jak ciężko mi to przyznać. Ma najwięcej mocy od Posejdona, nawet więcej jak Percy, tylko jeszcze nie umie do końca tego wykorzystać. Atlantyda będzie jej potrzebować. To znowu będzie jej wybór. Będzie musiała na jakiś czas zamieszkać na wyspie. - 
- Dlaczego jej wybór? Posejdonie, mów jaśniej! - wstała i popatrzyła gniewnie na wuja.
- Albo będzie musiała oddać moc komuś, kto tam zamieszka, albo będzie musiała wyrzec się mocy Ateny, czyli jednocześnie przestać być prawdziwym Dzieckiem Olimpu. - Posejdon patrzył na bratanicę ze spokojem. Rozumiał jej obawy.
- Ona się nie zgodzi, żeby tam ruszyć. Bez przyjaciół? Tak szybko po powrocie? -
- Damy jej czas i może pozwolimy zabrać jej przyjaciół. Pamiętaj, że najważniejsze to żeby Atlantyda znowu pojawiła się na mapach świata. Wejdziemy wtedy w nową erę. Potężniejszą. Liczę, że mi pomożesz to osiągnąć?- Posejdon wpatrywał się w Atenę z oczekiwaniem. Ona pochyliła głowę i wpatrywała się w podłogę na której znajdowały się sowy. Wreszcie prawie niezauważalnie pokiwała głową.
- Ale nikt! NIKT! Nie może się dowiedzieć, że współpracujemy.  - to mówiąc zostawiła go w swojej świątyni.
- Nie martw się. Nikt się nie dowie, że oddamy dobrowolnie Olimp we władanie naszemu dziecku. - Obrócił się w stronę ołtarza. Kiwnął głową w kierunku marmurowej Ateny i zniknął.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo, ale kompletnie nie umiałam tego skończyć. Dalej uważam, że to nie jest idealne zakończenie, więc może dopiszę jeszcze epilog, który będzie jednocześnie prologiem drugiej części, ale jedno jest pewne. TO już koniec Części Pierwszej :) Dziękuję wam, że byliście ze mną przez wszystkie 50 rozdziałów, cały rok. Że wytrzymaliście tutaj. Dziękuję Wam bardzo :)

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 49 - WITAJ I ŻEGNAJ KRÓLOWO ZACHODU

Pierwsza myśl: skąd Słońce w oceanie? 
Nie potrafiła na nie odpowiedzieć, ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia mogła uwierzyć we wszystko. Gdy Słońce przestało ją razić zobaczyła wielką górę pokrytą budynkami z białego kamienia (chyba marmuru), gdzieniegdzie poprzecinanymi złotymi wzorami. Potem Mel już tylko usłyszała jak ktoś woła jej imię i zemdlała...
***
- Nareszcie! - Mel zobaczyła nad sobą twarz Annabeth - Bałam się, że już się nie obudzisz.
- Gdzie... ja jestem? - podniosła się i rozejrzała dookoła. Siedziały w jakimś pokoju ale oprócz nich nie było nikogo.
- W Atlantydzie! A konkretniej w jakiejś zamkniętej komnacie w pałacu Atlantydów. Czekałam aż się obudzisz.
- Co się działo odkąd wpłynęliśmy? 
- A co pamiętasz? - Annabeth popatrzyła na Mel badawczo, a to jej powiedziała o górze, czyli o tym co pamiętała.
- To mało. No więc powiedzieli nam, że na razie jesteśmy ich gośćmi. Potem zapytali, które z nas ma ich kroplę. Na początku nic nie rozumieliśmy. - Mel popatrzyła na swój nadgarstek, gdzie na jej bransoletce wisiała kropla. - Tak, potem zrozumieliśmy, ale ty zemdlona leżałaś na środku pokładu na kolanach Kostka. Podnieśli twoją rękę i zaczęli krzyczeć, że kłamiemy, że nic nie wiem... - 
- Jak mogli was o to oskarżyć, przecież... - Mel wstała, ale tak gwałtownie, że się zachwiała i upadła znowu na łóżko.
- Uważaj. Zaczęliśmy im tłumaczyć, że zapomnieliśmy, że jesteśmy w szoku. Długo na mnie nie patrzyła, ale za chwilę powiedziała, że może nam nie wierzy, ale możemy porozmawiać. Zastrzegli jednak, że będą rozmawiać tylko z Tobą. - Mel nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią z takim... takim... nie wiedziała jak to nazwać, jednak w oczach Annabeth było wiele nadziei.
- A gdzie reszta?  - w momencie gdy tylko zapytała poczuła, że było to chyba pytanie, którego Annabeth się najbardziej obawiała.
- No wiesz... Chłopaków zabrali zaraz ze statku, bo powiedzieli, że są wojownikami i nie mogą ich tak swobodnie na razie puścić. Gdzieś ich zamknęli. Dziewczyny też są gdzieś, ale nie wiem gdzie. No i jest coś co mogłoby Cię zaciekawić. - popatrzyła tajemniczo na Mel, a gdy ta kiwnęła jej, żeby mówiła dalej, nabrała powietrza i mówiła spokojnie dalej. - Zena puścili wolno - 
- CO?! Jest zdrajcą?! - Mel znowu wstała, co prawda mniej gwałtownie, ale znowu opadła na łóżko.
- Nie, nie jest zdrajcą! Zaraz jak nas zaczęli oskarżać, Piper użyła czaromowy. Oni jednak powiedzieli, że nie ma próbować, bo i tak nic nie wskóra. Potem okazało się, że wiedzą kim jesteśmy, w sensie czyimi dziećmi. Zabrali chłopaków, a Zen stał dalej wolno. Zapytał dlaczego jego zostawili, a on, że Afrodytę czczą tylko jako patronkę młodych kobiet, dziewcząt. Nie ma tutaj półbogów do Afrodyty. Zapytałam jak to się dzieje, a oni, że bogini dostarcza im tylko swoje córki. Co znaczy, że Zen tłucze się gdzieś po Atlantydzie jako nikt. - 
- Ale dalej nie wiem co to dla nas oznacza. - Mel popatrzyła na przyjaciółkę badawczo. Zen naprawdę nie był teraz jej najważniejszym zmartwieniem.
- Nie rozumiesz? Nic mu nie zrobią, dopóki nie dogadają się z nami, bo nie mają jak wprowadzić syna Afrodyty, bo tutaj takich nie ma... - 
- Zaraz! Mówisz, że tu są inni półbogowie? - Annabeth pokiwała głową.
- Głównie dzieci jednego boga. Ale są też inni. Poznałam to po niebiańskim spiżu. Mają tu tego trochę, ale więcej jest tej twojej Błękitnej Grecji. Oni chyba tutaj to wykuwają, bo mają jakieś kuźnie, ale wracając do tematu. Mamy poza murami osobę, która może nam w razie czego pomóc. - Mel chyba wtedy zrozumiała, o co jej chodziło. Długo jednak się nad tym nie zastanawiały, bo usłyszały chrzęst klucza w zamku.
- Mel, słuchaj! Jestem twoją najbliższą współpracownicą. Musiałam im tak powiedzieć. Najprawdopodobniej zaprowadzą nas przed jakąś radę, czy coś. Ok? - dziewczyna pokiwała głową i akurat otwarły się drzwi.
- Nasza Śpiąca Królewna się obudziła? - strażnik podszedł do dziewczyn. - To dobrze. Wszyscy już na Ciebie czekają.
Nie miały kajdanek, nie miały nic. Strażnik nie miał broni. Jak zrozumiała Mel, one też nie miały mieć. Popatrzyła na Annabeth z niemym pytaniem i ona dzięki bogom zrozumiała. Pokiwała smutno głową. Zabrali jej broń. Ona jednak przecież miała, postanowiła na razie nic nie robić. Dowiedzą się co od nich oczekują. Od niej. Szli korytarzem na którego podłodze były błękitne kafelki, a ściany były białe. Tylko co kawałek pojawiały się jakieś rysunki błękitem. Strażnik był ubrany jak starożytny hoplita. Tym bardziej dziewczyny zdziwiły się, gdy z kieszeni (?) wyciągnął krótkofalówkę (?!) i powiedział:
- Ona nadciąga. Pięć minut do sali. Gotowość. - potem obrócił się do nich i z uśmiechem powiedział. - Trzeba być zorganizowanym, prawda? - 
Za chwilę wyszli z korytarza do większej sali. W niej na podłodze leżały kafelki w takim morskim kolorze, a ściany były powleczone srebrem oraz były w nie wmurowane kamienie szlachetne. Na pierwszy rzut oka była pusta, jednak za chwilę z pozostałych korytarzy wprowadzono resztę załogi ARGO, która była zamknięta w pałacu.
- Macie chwilę, zanim ona wejdzie do sali. W zależności od tego jak będą szły rozmowy, może i wy wejdziecie. - strażnik odszedł do pozostałych strażników. 
- Żyjesz! - na Mel wpadł Kostek. Pocałował ją, ale nie było im dane się cieszyć długo tą chwilą, bo zaraz Mel przejęła Ewa, a po niej Percy, który już przywitał się wylewnie z Annabeth, a teraz przytulił "swoją małą siostrzyczkę". Potem wszyscy połączyli się w jednym wielkim grupowym uścisku, który został przerwany przez strażników. Mel została poprowadzona do drzwi. Słyszała, jak strażnicy mówią coś do reszty, a zaraz obok niej stanęła Annabeth.
- Mówiłam. Jestem twoim doradcą. - uśmiechnęła się, a strażnik otworzył drzwi i weszły do środka. Sala była ogromna. Podłoga wyłożona była zielonymi kafelkami, ściany były złote, i było w nich więcej kamieni szlachetnych, niż w tej poprzedniej sali. W suficie była dziura, przez którą świeciło Słońce. Odbijało się ono od tych wszystkich szmaragdów, turkusów, diamentów, przez co miało się wrażenie, że tańczą one po ścianach sali. 
- Piękne, prawda? - dziewczyny dopiero teraz spostrzegły na tronie mężczyznę. Był młody, przystojny. Patrzył na nie swoimi zielonymi oczami. Był ubrany w rzymską togę, ale krótszą. W pasie był przewiązany złotym sznurem, a na swoich miodowo-brązowych miał koronę. Strażnicy przyklękli przed nim, ale za chwilę odwrócili się i razem z królem przyklękli przed Mel.
- Nareszcie do nas przybyłaś.Cieszymy się. - król zszedł z podestu, na którym stał tron i podszedł do dziewczyn. Objął Mel ramieniem, machnął na straż i wyszedł z nią do ogrodu, który był po prawej stronie sali tronowej. 
- Opowiedz mi swoją historię. - Mel zaczęła więc opowiadać królowi wszystko od czasu, gdy trafiła do Obozu Herosów. O swoich rozterkach, strachu, o Kostku, o Zenie, o Ewie, o wszystkich. Nie wiedziała czemu to wszystko mówi, ale czuła, że tak trzeba. Przechodzili się pięknymi ogrodami, w których Mel widziała wiele roślin i zwierząt o których istnieniu nie miała pojęcia. Annabeth i strażnicy szli w pewnej odległości od nich.
- Wierzę Ci, że mówisz prawdę. Wiedz Melanio, że czekaliśmy na Ciebie tutaj długo. Wierzyliśmy jednak, że zostaniesz naszą królową, widzę jednak Królowo Zachodu, że ta podróż do nas nauczyła Cię wiele i twoje życie jest tam, poza murami naszego miasta. Zasady są jednak stałe, ktoś musi zostać w mieście. Wiem, że mój wygląd jest mylący, ale jestem już stary i zmęczony władzą, mam jednak córkę. Ona przejmie władzę, gdy ja zniknę w morzu. - Mel popatrzyła na króla.
***
Zen szedł po mieście. Nikt nie zwracał na niego uwagi, nikt się nim nie przejmował. Głupio być dzieckiem Afrodyty. Tutaj zdawało się, że wszyscy nim gardzą. 
- Witaj! - przed nim stanęła dziewczyna. Wysoka blondynka o zielonych oczach. - Kim jesteś? To jest tak małe miasto, że wszyscy się tu znają, a Ciebie nie znam. Musiałeś przyjechać z resztą, ale dlaczego tato Cię wypuścił, skoro ich zamknął. - wyrzucała słowa z prędkością karabinu maszynowego. - No taak. Ty musisz być tym zakazanym synem Afrodyty. U nas takich nie znajdziesz. Pokazać Ci miasto? Pewnie, że tak. Spodoba Ci się tutaj, może nawet bardzo. To jak?
Zen uśmiechnął się do niej, a ona wyciągnęła do niego rękę.
- Chętnie. - Odpowiadając na to pytanie, nie wiedział, że ta dziewczyna to niespodzianka od jego matki oraz, że to ona zagości teraz w jego sercu, wypełniając pustkę po Mel. Chociaż bardzo możliwe, że jako syn bogini miłości coś przeczuwał. W końcu takie rzeczy wyczuwa się na odległość, gdy jest się zakazanym dzieckiem Afrodyty.
***
- Królu, ale... wybacz po pierwsze ty masz dwadzieścia lat! - Król się uśmiechnął i sprostował, że ma dwadzieścia TYSIĘCY lat. A jego wygląd to skutek życia w Atlantydzie, gdzie wszyscy wyglądali na wiek ok.dwudziestu lat. Mel wydała z siebie cichy jęk,a zaraz ciągnęła dalej. - Po drugie kogo mam zostawić? Królu wszyscy są mi bliscy i nie jestem w stanie powiedzieć kogo mogę zostawić. -
- Ależ Królowo, mamy wytypowanego ochotnika, on zresztą sam się zgłosił. Jak mniemam to część jego wyboru. Zresztą chętnie go tu przyjmiemy, takich jak on nie mamy tutaj w ogóle. - Król popatrzył na Mel, a ona już zrozumiała o kim mowa. Nie rozumiała tylko czy ona będzie potrafiła go tak tutaj zostawić. - Nie mniej Królowo, wiemy, że jesteś tutaj by nas wyciągnąć na światło dnia zachodu, ale my nie jesteśmy gotowi. Nie jesteście naszymi wrogami, ale poza tą jedną osobą nikt tu nie może zostać. Ty jednak Królowo i Córko Olimpu będziesz mile widzianym gościem. -
Król skłonił się lekko przed Mel i wrócił do pałacu. Do dziewczyny podeszła Annabeth. 
- Strażnicy powiedzieli, że naprawili ARGO. Mamy wracać. Dostaniemy od nich jakieś dary. Jako zapłatę. Wiesz za co? - przyjaciółki popatrzyły na siebie i Mel kiwnęła głową.
- Za Zena.
***
Zanim zapakowali się znowu na statek przeszli się po mieście. Było piękne i wszyscy żałowali, że nie mogą tu zostać na dłużej. Wiedzieli jednak, że król o ile był miły w rozmowie (Mel streściła im krótko o czym rozmawiali), miał też swoich strażników, których mógłby użyć przeciwko nim. Równo w południe stawili się w porcie. ARGO stał już gotowy. Leo, gdy tylko go zobaczył, pisnął z radości i pobiegł w jego kierunku. Za chwilę stał już na pokładzie i gawędził z Festusem.
- Królowo. - król Atlantydy lekko przyklęknął przed Mel, gdy ta szła z Kostkiem w jego stronę. - To jest Kostek jak rozumiem? - Gdy Mel kiwnęła głową ten podszedł do jej chłopaka i przywitał się z nim. - To jest moja córka. - wskazał na wysoką blondynkę, która miała jego oczy. Jednak gdyby nie powiedział, że to jego córka można by wziąć ją za jego siostrę. Obok niej stał... Zen.
- Mel. Zostaje. Naprawdę, nie przejmuj się. - to ostatnie dodał widząc jak szklą się jej oczy. - Dasz radę. W końcu masz Kostka. - Mel pokiwała głową, a Kostek podszedł do Zena. Od wizyty na wyspie Erosa oboje stali się kimś na kształt przyjaciół. Pożegnali się. Wszyscy, poza nimi byli już na ARGO.
- Witaj i żegnaj Królowo Zachodu! Atlantyda zawsze będzie dla Ciebie domem Córo Olimpu. - Król skłonił się, tak jak wszyscy jego poddani, gdy Mel z Kostkiem wchodzili na statek. Pomachali im, popatrzyli na Zena, który trzymał za rękę córkę króla (wydawało mu się pewnie, że nikt tego nie widzi).
- Szybko awansowałaś na królową. Dokąd teraz? - Kostek przytulił się do Mel od tyłu i mówił prosto do jej ucha.
- Do domu - gdy tylko to powiedziała, statek zaczął odpływać od Atlantydy.


wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 48 - WRÓG U BRAM

Percy stał na pokładzie, opierając się o burtę. Wiatr smagał go po twarzy, a jego niesforne czarne włosy co chwilę spadały mu zielone oczy. Wiedział gdzie mają się udać, ale na razie nikomu nie mówił. Nawet Leo nie wiedział, Percy mu mówił po prostu gdzie ma płynąć. Zresztą Leo wiedział, że nawet gdyby mu Percy nie mówił to on jako syn Posejdona poradziłby sobie z ARGO, więc syn Hefajstosa ze spokojem spełniał jego wymagania. Wszyscy ze spokojem czekali na jakikolwiek znak z ich strony, a jak na razie zajmowali się pracami porządkowymi i oczywiście relaksowi. Widoczna też była duża zmiana w relacjach załogi. Nikt nie wiedział co się stało na wyspie między Mel, a Zenem. Próbowali się tego dowiedzieć, ale żadne nie chciało powiedzieć reszcie. Po wielu rozmowach i pytaniach Mel powiedziała Ewie, że na wyspie spotkali Erosa. To spowodowało tylko kolejną falę pytań, ale tu właśnie wkroczył Kostek. On po powrocie Mel z wyspy zauważył, że Zen już nie patrzył na nią takimi maślanymi oczami, więc przestał się też czepiać syna Neptuna/Afrodyty i teraz gdy zadawali pytania co się stało na wyspie, Kostek powiedział:
- Dajcie już spokój! Wrócili i powiedzieli nam gdzie mamy płynąć dalej. Koniec tematu. - i ostentacyjnie wyszedł z mesy podczas śniadania, gdy padały kolejne pytania. W sumie dopiero ta jego deklaracja, która pokazała, że on nie ma pretensji, nie chce wiedzieć co się stało, zamknęła niejako temat. Chociaż Mel czuła, że pytania jeszcze wrócą.
- Cześć! Nie zejdziesz na śniadanie? - Mel stanęła koło Percy'ego. Oboje spędzali ostatnio większość czasu na pokładzie, bo to było niejako ich miejsce. Jednakże z zasady nie wchodzili sobie w drogę i siedzieli tam tylko jeśli drugie było gdzie indziej.
- Śniadanie o tej porze? - mieli bardzo duży problem z czasem na Morzu Potworów. Zegarków nawet nie mieli, bo szalały i w sumie czas był dla nich teraz odliczaniem od rano do wieczora. Percy wstał jak było już jasno, ale był pewien, że jest zbyt wcześnie, żeby inni już wstali. No był jeszcze Leo, ale on miał wartę w nocy.
- Wszyscy wstali, mało tego część już zjadła. Annabeth powiedziała, że z jej obliczeń to wstałeś jakieś dwie i pół godziny temu. - Percy popatrzył na Mel z niemym pytaniem w oczach. Tak długo tu stał i nic nie zauważył? Chciał zejść na śniadanie, ale zauważył, że jego ręce ciągle są zaciśnięte na burcie.
- Dobra. Teraz jestem w stanie uwierzyć, że stoję tu tyle czasu. - to mówiąc udało mu się wreszcie oderwać dłonie skostniałe od ciągłego wiatru i zaciskania na drewnie. Odwrócił się i zszedł do mesy. Na pokładzie została teraz Mel.
- Mel! Możesz tu przyjść? - Leo wołał córkę Ateny znad koła sterowego. 
- Co się stało Leo? - Mel stanęła koło niego. W ręce trzymał swój kontroler Wii, a przed nim leżały mapy z jakimiś kreskami. 
- Możesz przez chwilę posterować, bo trochę zgłodniałem i też bym poszedł na śniadanie. - Mel spłonęła rumieńcem. Przyszła się zapytać Percy'ego czy jest głodny, ale nie wpadła na to, żeby zapytać Leo. Pokiwała głową, że zostanie tu.  - Poza tym, nie masz pojęcia może, gdzie my płyniemy? Cały czas mam kierunek tak na południowy-zachód, ale nie wiem co knuje ten twój "brat". Mogłabyś się temu przyjrzeć? - Mel znowu pokiwała głową, na co syn Hefajstosa się uśmiechnął i poszedł na śniadanie.
Mel pochyliła się nad mapami. Były to kursy po jakich płynęli, takie, które zaprogramował Leo albo Percy. Kreski były pod różnym kątem, ale wszystkie kierowały się niedaleko Portoryko. Mel wiedziała, że tam coś jest, ale nie potrafiła sobie teraz przypomnieć.
- Mel!! - Ewa wpadła na pokład, ale zaraz zobaczyła przyjaciółkę i przybiegła do niej. - Co ty tu robisz?
- Steruje, bo oni poszli na śniadanie. - Ewa pokiwała głową ze zrozumieniem. - Wiesz co jest w Portoryko?
- No pewnie. Tam jest jeden z wierzchołków Trójkąta Bermudzkiego, a co? - Mel już wiedziała wszystko. Pierwotnie Atlantyda miała się znajdować niedaleko dzisiejszego Giblartaru, a to przecież koniec Morza Śródziemnego, koniec starożytnego świata. Morze Potworów było Morzem Śródziemny. Skoro wszystko przenosi się na Zachód to Atlantyda też. Mieli ją znaleźć niedaleko Portoryko.
- Nic, ale wiem gdzie płyniemy. Kierunek na Portoryko. - Mel machnęła kontrolerem Wii, a ARGO nieznacznie przyspieszył. 
***
Ileż to było tłumaczenia, ileż pytań. Największy problem miała Annabeth, która gdy już Mel powiedziała wszystkim, że już wie gdzie mają płynąć, ciągle tylko cicho zadawała pytanie "Ale skąd on wiedział?". Po długim czasie, gdy już nawet Nico zaniepokoił się tym, że córka Ateny siedzi w mesie i mówi do siebie, poszli do Percy'ego i kazali mu wytłumaczyć jego dziewczynie jak to się stało, że on wiedział. On jej długo tłumaczył, że Atlantyda była miastem Posejdona i dlatego on wie o niej troszkę więcej. Jak wyszli ze stołówki to wyglądali na bardziej zadowolonych niż powinni być po takiej rozmowie, ale reszcie coś mówiło, że Annabeth długo będzie się zastanawiać jak to się stało, że Glonomóżdżek był mądrzejszy tym razem. Na statku w tym czasie wrzało. Wszyscy gorączkowo szykowali się do wypłynięcia z Morza Potworów, a jednocześnie do spotkania na Atlantydzie. Nikt nie wiedział co ich tam czeka, dlatego woleli się przygotować. Mel przejęła teraz funkcje Percy'ego i to teraz ona razem z Leo kierowali statkiem. Po pokładzie kręcił się Kostek z Wojtkiem, bo gdy Leo biegnąc przez pokład potknął się o dziurę, która wyglądała dziwnie podobnie do tych, które pojawiały się, gdy syn Aresa opierał się o miecz, nakazał im naprawienie tych wszystkich dziur, Tak w zasadzie to Kostek dostał to zadanie, ale Wojtek powiedział, że będzie im prościej jak zrobią razem. Cała reszta kręciła się gdzieś po statku, głównie sprzątając, bo wszędzie już nazbierały się jakieś śmieci. Na przykład w mesie, pod ścianą znaleźli kartki z zapiskami z początku wyprawy, gdy analizowali gdzie mają się udać i co robić. Wszyscy, więc aktywnie sprzątali albo naprawiali popsute mechanizmy. 
- Już jesteśmy blisko. Jeszcze jakieś pół godziny i dobijemy do wybrzeży Portoryko. - Mel pokazała Leo ląd na horyzoncie. Jednak zanim zastanowili się co ich tam czeka, statkiem wstrząsnęło. 
- Co to? - Leo popatrzył na pokłada, ale nic tam nie było widać, poza Wojtkiem i Kostkiem, którzy przestali pracować i patrzyli co też tak wstrząsnęło statkiem.
- Nie mam pojęe... - Mel nie dokończyła, bo właśnie wtedy przez środek pokładu owinęła się wielka macka. Po chwili pojawiła się druga. Mel krzyknęła "UWAGA!" do Kostka i Wojtka, którzy już biegli do sterowni. Za chwilę poczuli jak statek jest wciągany przez te macki pod wodę. Na pokład wypadł Percy.
- Co się dziee...? - nie dokończył, bo właśnie zobaczył macki, które się zaciskały. ARGO dziwnie trzeszczał, a Leo stał w kącie pomrukując "mój statek... mój kochany statek".
- Percy! To nas zaraz wciągnie pod wodę. Pomóż mi! - Mel patrzyła na syna Posejdona z niemą prośbą w oczach, czekając na jego reakcję. On najpierw nie zrozumiał o co jej chodzi, ale po chwili wyciągnął ręce i razem stworzyli bąbel. W samą porę. Już po chwili byli pod wodą, na szczęście mieli powietrze by oddychać.
- Czy mi się zdaje, czy właśnie za moim oknem przepłynęła ryba? Ja wiem, jesteśmy na morzu itd., ale moje okno zazwyczaj było ponad powierzchnią, więc możecie mi wyjaśnić o co chodzi? - Piper wypadła na pokład, za nią Jason i Zen. Widać skończyli sprzątać i gdzieś razem gadali. Ostatnio zresztą spędzali ze sobą dużo czasu.
- No, bo widzisz my jakby wszyscy jesteśmy pod wodą. - Wojtek stał najbliżej tej trójki i patrzył jak na ich twarzach złość ustępuje szokowi, a następnie strachowi.
- Najgorsze jest to, że nie wiemy gdzie on nas ciągnie. - Kostek powiedział to chyba w złym momencie. Właśnie wtedy macki lekko zelżały, ale ponad burtą pojawiła się wielka głowa.
- Kraken... - Mel wyszeptała, a potwór pchał ich do przodu. Nagle w coś uderzyli. Kraken zniknął, a oni czekali nie wiadomo na co. W końcu, po chwili, Kostek, Percy i Jason poszli na drugą stronę statku zobaczyć w co uderzyli. Po chwili ich śladem podążyła Mel z Piper. W tedy też na pokładzie pojawiła się Annabeth i Nico, więc reszta wytłumaczyła im co się dzieje. Dziewczyny doszły do chłopaków i wtedy zrozumieli, że znajdują się w jakimś tunelu, więc bańka znikła.
Εχθρός προ των πυλών. Έχουν πτώση μας, το νοιώθω. Ανοίξτε? - wszyscy oczywiście zrozumieli i popatrzyli na Mel.
- Ανοίξτε! - wrota się rozwarły, a ich oślepiło światło.
--------------------------------------------
Wróg u bram. Mają naszą kroplę, wyczuwam to. Otworzyć?