Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 40 -CZY NAS MOŻE BYĆ WIĘCEJ?

Piper patrzyła się na Mel zdziwiona i lekko wytrącona z równowagi.
- Byłaś u mojej matki? - Piper patrzyła na swoją koleżankę, przyjaciółkę. Widziała jak się zmieniła od czasu, gdy trafiła pierwszy raz do Obozu. Teraz stała się naprawdę przywódczynią. Silną, zdecydowaną i odważną. Jak Jason, jak Percy... jak Zen...
- Tak. To ona mnie porwała, chociaż nie porwała. Wiesz... Ona chciała mi powiedzieć, że Zen chce się mścić. Ja... - głos Mel delikatnie się załamał. - Ona mi powiedziała, że Zen się we mnie zakochał i jest zazdrosny o Kostka, dlatego chce się mścić. Ja nie wiem co robić...
Piper patrzyła na twarz Mel. Widać było, że ciężko to mówi i że trudno jej to przyznać. Widziała w oczach Zena, że ten kocha Mel, jako córka Afrodyty nie miała z tym problemu. Ale widziała też w oczach Kostka, jak ten ją kocha. Mel wydawała się rozdarta...
- To jest chyba ten twój wybór, Mel. Masz wybrać czy chcesz ratować Zena, czy dalej kierować misją u boku Kostka. To twoje dwie drogi. - Piper nie chciała używać czaromowy, ale ona sama się tak jakoś wyrwała. Tyle, że Mel była na nią odporna. 
- No przecież! Dziękuję Ci. Tylko co ja mam wybrać? - Mel patrzyła przez okno na horyzont.
- To twój wybór. więc wybacz Mel, ale Ci nie pomogę. Pomyśl, na pewno wybierzesz dobrze. - Córka Afrodyty odwróciła się i odeszła w głąb statku.
***
Zen w zasadzie nie wiedział czy już był na Olimpie, czy nie. Wiedział za to, że jest to wspaniałe miejsce. Zaraz przypomniał sobie, że przecież to wszystko to dzieło Annabeth. Tak... dziewczyna jego brata odwaliła kawał dobrej roboty. Hermes poprowadził go przed jakiś budyneczek.
- To jest świątynia twojego ojca. Tutaj zbiegają się wszystkie modlitwy do niego, więc jest to jego... jakby gabinet. Czeka na Ciebie. - uchylił Zenowi drzwi i przepuścił go. Chłopak pomału wszedł do środka. Najpierw nie widział nic, bo było ciemno. Po chwili jednak zapaliły się niebieskie płomienie w kulach a la akwaria. Na końcu komnaty stało biuro, a przy nim mężczyzna z brązowymi włosami, ubrany w koszulę na której głównym motywem były fale.
- Posejdon! - Zen uklęknął. Chyba już zmądrzał.
- Neptun, Olafie, Neptun. Przecież wolisz mnie widzieć w tej postaci. - wstał i chłopak zobaczył, ze jest w swojej pół boskiej, pół człowieczej postaci.
- Szczerze? Obojętne mi to. Jesteś i tak moim ojcem. - 
- Widzę, że zmądrzałeś... to dobrze. Ale jeszcze Cię nie przyjmę znowu jako syna. Najpierw Cię sprawdzę i wiedz, że będę Cię obserwował. Na razie jesteś synem Afrodyty, Olafie. - Machnął ręką i Zen poczuł, że się rozpływa...
***
- To chyba jakiś żart! - Kostek stał razem z Jasonem i Percym na pokładzie głównym. Patrzyli się na osobę, która leżała pod masztem. Właśnie wtedy wpadł Leo, którego zawołali.
- Co się...? O jaa!! - Leo zobaczył kto leży pod masztem jego statku. - Lepiej, żeby Mel tego nie widziała...
- Żebym nie widziała czego?! - Mel weszła na pokład i popatrzyła na nich wszystkich.
- E... Mel... - Jason patrzył za strachem na Kostka, który miał minę, jakby, miał zaraz kogoś zabić. 
- Mel, Zen się pojawił. - Percy patrzył jak dziewczyna tężeje, a potem odwraca się i zbiega pod pokład. Wiedział, że mógł to zrobić delikatniej, ale i tak by się dowiedziała.
- Ale nas nie może być przecież więcej! - Jason nie do końca wiedział co się dzieje.
- Widać coś z nim trzeba zrobić. - Kostkowi błysnęło w oku. On się dowie po co ta pokraka się tu pojawiła.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Versatile Blogger Award

Więc tak zostałam nominowana do nagrody Versatile Blogger Award! Może nie powinnam się w to bawić, ale fajnie widzieć, że ktoś docenia Cię :P Tak więc... ;)
Poza tym, już dawno chciałam, żebyście mnie trochę poznali :)
Zasady są takie, że muszę podać bloga osoby, która mnie nominowała, napisać 7 faktów o sobie i nominować kolejne 7 blogów. Nie mogę nominować mojego bloga, ani osoby, która mnie nominowała.
Nominowała mnie LuCe <http://pamientniki-herosow.blogspot.com/>

Fakty o mnie...:

  1. Stara jestem xD chodzę do pierwszej klasy liceum :)
  2. Uwielbiam mówić! <3 mogłabym cały czas. Uwielbiam rozmawiać z moimi przyjaciółkami oraz koleżankami. Mogłabym też godzinami siedzieć na czacie na fb :P
  3. Kocham czytać :D Jestem w stanie przeczytać za 3-4 książki w tygodniu i nie przeszkadza mi w tym nic. Dla fajnej książki mogę zarwać noc.
  4. Jestem dosyć wysoką blondynką. Mam niebieskie oczy :P lubię sobie wmawiać, że w kolorze morza :P
  5. Uwielbiam oglądać bajki :P Mimo swojego wieku (tak wiem, starość nie radość xD ) dalej lubię oglądać bajki. Ostatnio szczególnie przywiązałam się do "Pingwinów z Madagaskaru" albo bardziej do ich tekstów :P
  6. Staram się być optymistką, ale chyba bardziej jestem realistką. Jestem uparta i staram się dążyć do celu. Moje motto to słowa Edisona "Nie poniosłem porażki. Po prostu odkryłem 10000 niepotrzebnych rozwiązań". 
  7. Ciężko jest mi się przywiązać do ludzi. Boję się do nich przywiązywać, ale jak już się przywiąże, to trudno mi się bez nich obejść. Powierzchownie może się wydawać, że nie lubię danej osoby, a tak naprawdę, będę jej potrzebować. Słowem - ciężko ze mną przebywać :P xD
No to by było na tyle... jakby ktoś miał jeszcze jakieś pytania dotyczące mojej osoby, odsyłam do komentarzy pod tym postem xD

A teraz kogo nominuje:

No i to by było na tyle :)
Pozdrawiam was, a rozdział będzie w przyszłości mam nadzieje bliskiej :D
Pozdraiwam :*

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 39 - TAJEMNICA MATKI

Na wstępie chciałam przeprosić, że nie dodałam w poniedziałek. Te wszystkie zawirowania po świętach i wgl. Poza tym dodaję, że w ten poniedziałek też chyba nie będzie. Rozumiem jeśli będziecie źli, ale po prostu muszę znowu złapać rytm. Wiem, że było wolne, ale ja zwyczajnie odpoczywałam i szczerze, nie chciało mi się siedzieć przy komputerze. A w tym tygodniu, to najpierw musiałam się rozgadać z przyjaciółkami, obgadać wszystkie sprawy i takie tam. Mam nadzieje, że zrozumiecie. Poza tym pojawiło się kilku innych partnerów do rozmowy, bo chyba zaczęłam spełniać swoje pierwsze postanowienie noworoczne ;) Zdałam sobie sprawę, że jakbym opisała wszystkie powody, to przeprosiny przekroczą długość notki, więc...
PRZEPRASZAM ;) i zapraszam do czytania ;)
Poza tym Szczęśliwego Nowego Roku życzę :)
Dedykacje dla Laki, która znowu mnie popchnęła do działania :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------
- Czego? Tej Atlantydy? - Leo usiadł oparty o maszt. - Mel... chyba Ci się coś pomieszało w głowie. Mamy znaleźć Janusa, a teraz wpływamy na Morze Potworów, bo tak nas prowadzi paw Wojtka, tak? Tak! Więc... - 
- Leo czy ty nic nie rozumiesz?! Nasz cel! To co zostało zgubione to Atlantyda! Miasto Posejdona. Dlatego ja tu jestem, rozumiesz?! - Mel popatrzyła się na niego jak na wariata. - Żeby to znaleźć trzeba mieć klucz. Żeby mieć klucz trzeba pokonać strażnika, a żeby pokonać strażnika to trzeba spotkać Janusa... - 
- I w tym problem. On pokazuje się tylko wtedy, gdy masz dwie drogi i MUSISZ wybrać jedną. Jak na razie nie zanosi się na jakiś wybór. - Syn Hefajstosa jak gdyby nigdy nic zaczął dalej myć podłogę. Mel nie wytrzymała. Machnęła ręką i woda Atlantyku runęła na pokład zalewając Leo. On, szybko wezwał ogień i woda po prostu wyparowała.
- Tyyy... - obrócił się do niej machając mopem jak mieczem.
- Słuchaj mnie! Co jeśli tym wyborem jest wybór którędy się dostać na Morze? - Mel powiedziała to tak naprawdę tylko po to, żeby mu pokazać, że życie jest pełne wyboru. Ona miała jednak całkowicie inny pomysł na to co to ma być za wybór. Na razie jednak wolała wierzyć, że to nie to.
- Zgoda. - oparł mop o maszt. - Wpłyniemy czy wlecimy na Morze Potworów, wybierzemy. Ale najpierw musimy do tego przygotować "Argo". Ja wiem, że on już był na Morzu Śródziemnym i, że nic go nie ruszy, bo przecież to moje dzieło. - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem szaleńca. - Jednak to Morze, to jest coś całkiem innego. Musimy się uzbroić w ciutkę cierpliwości. Także Mel, proszę Cię. Zróbmy co mamy zrobić i ruszymy dalej. - Skończył i powrócił spokojnie do zmywania podłogi. Mel uśmiechnęła się, bo uzyskała to co chciała. Ale kapitan wydał polecenie, więc trzeba wypełnić. Znowu poszła pod pokład. Teraz zastanawiała się tylko czym jest jej nowa przypinka - piękna kropla, jej zdaniem, prosto z Atlantydy.
***
Nemezis nie pozwoliła mu się zemścić. Zastanawiał się czy to dlatego, że nie chciała igrać z jego "matką", czy rzeczywiście chce ich zburzyć z wielkim hukiem. Siedział u siebie. Ona wróciła już z przyjęcia czy gdzie tam była. Nudził się straszliwie. Dlaczego musiał wylądować akurat tutaj? Dlaczego adoptowała go Afrodyta? Czyżby rzeczywiście zalazł, aż tak bardzo za skórę mieszkańcom Olimpu? A jakby chciał teraz wrócić w łaski ojca? Stanowczo za dużo pytań sobie zadawał. 
- Olaf!! Synu chodź tutaj. - Afrodyta wołała, a miała taki piękny głos, że nie potrafił mu się oprzeć. Wstał i poszedł do niej. Stała w holu jej posiadłości, a koło niej jakiś śmieszny facet ubrany w strój biegacza. Poznał go od razu, chociaż widział go dawno... jeszcze w Krakowie, a zdawało mu się jakby to było wieki temu...
- Hermesie - ukłonił się lekko. Niby nie wierzył w szacunek do bogów, ale postanowił nie zadzierać z kolejnym.
- Witaj! - bóg posłańców i złodziei uśmiechnął się do niego.
- Hermes przyszedł tu z wiadomością od twojego ojca, znaczy od Posejdona. - Afrodyta patrzyła na niego z niepokojem, czekając na jego reakcję. 
- Neptun? Co on może chcieć ode mnie? - Zen patrzył to na Afrodytę to na Hermesa.
- Nie Neptun, a Posejdon! Wersja grecka różni się od rzymskiej. Wierz mi! Wiem co mówię - Hermes stracił coś dobrotliwego z twarzy. 
- Rozmawiałam z Posejdonem i postanowił Ci dać pierwszą szansę powrotu. - Afrodyta patrzyła się na Zena, a on szeroko otworzył oczy patrząc i zastanawiając się co ona mówi.
- Znaczy, że idę na Olimp? - 
- Dokładnie - Hermes złapał go za rękę i już zniknęli obaj z oczu Afrodyty.
***
Piper siedziała przed swoim sztyletem i wpatrywała w klingę. Nie wiedziała czy szuka czegoś konkretnego czy po prostu nie chce sprzątać okrętu. Jak zwykle rozświetlił się jasnym światłem i dziewczyna zobaczyła... swoją matkę. Siedziała w jakimś pięknym fotelu, a obok niej siedział jakiś chłopak. Zobaczyła wizję z innej strony jakby zmieniono kamerę. Tym chłopakiem był Zen! Afrodyta coś do niego mówiła, a on pokiwał głową za smutkiem i bez słowa "wyszedł" z wizji. Piper była zszokowana. Jej matka ukrywa Zena? Tego zdrajcę? Zezłościła się na Afrodytę. Przecież ten chłopak sprawiał im tyle problemów. Zdecydowała, że musi szybko powiedzieć to Mel.
- Mel - Piper krzyknęła, ale właśnie wpadła na nią.
- Co się stało? - 
- Afrodyta ukrywa Zena. Właśnie widziałam to w moim sztylecie. - Mel westchnęła i popatrzyła na nią ze smutkiem.
- Wiem... wczoraj u niej byłam.