Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

piątek, 27 września 2013

Rozdział 20 - CHWILA WYTCHNIENIA.

Postanowili, że wrócą do Obozu oceanem. Mel i Zen mieli się zająć organizacją tej wyprawy. Cała reszta poszła zairofonować do Chejrona i zorganizować coś do jedzenia.
-Mel! Może jacht z wody ? Razem damy radę. - Zen patrzył jak Mel krząta się po plaży. 
-Nie nie nie. Trzeba znaleźć łódź. Patrz! Tamta się nada - Mel odeszła w stronę wygodnego jachtu.
-Chcesz go ukraść ? - Zen był wyraźnie zdziwiony planem Melanii
-Pożyczyć, a potem nie oddać w najbliższym czasie. Taka nazwa pasuje mi bardziej. Pomóż mi otworzyć. - mimo strachu, że się nie uda, łatwo weszli na jacht.
-Teraz pozostaje czekać na resztę. Wybacz Zen, ale chyba pójdę się przespać.
-Jasne. Idź. A może mam Ci przysłać Kostka jak przyjdą ? - Zen nie ukrywał złości na dziewczynę.
-Po co ? Chcę sie wyspać. A on mi nie potrzebny do tego. - Mel miała obrażoną minę to też obróciła się na pięcie i poszła do kajuty, którą zaadoptowała dla siebie.
***
-Gdzie Mel ?- Ewa weszła na pokład, a za nią Kostek i Wojtek z pawiami.
-Śpi. Zmęczyła się. Nie wiem nawet czym... Ulokujcie się gdzieś zaraz ruszymy. - Zen pokazał im w stronę kajut, a sam odszedł do sterowni.
-Co mu się stało ? - Ewa weszła za Wojtkiem do jego kajuty.
-Zazdrosny. - Wojtek wypuścił pawie i usiadł na łóżku, podczas gdy Ewa stała oparta o framugę. - Zazdrość jest bardzo silna, a on dostał kubeł zimnej wody i nie wie co ma zrobić.
-O czym ty mówisz ? - Ewa wyglądała jakby nie wiedziała co sie dzieje.
-Co się dzieje ? Mel podobała sie Zenowi, potem jak ją poznał to się zakochał, a Kostek był szybszy. On przecież zawsze kręcił sie koło Mel. Teraz miał okazję, a Zen widzi, że przegrał. - Wojtek patrzył sie na Ewę z rozdrażnieniem. Sam miał ten sam problem... Ewa niby raz chciała coś od niego, innym razem udawała jakby go nie było. Chciał, by wreszcie coś zrobili ze sobą i mieli pewność że jest dobrze. Może ona się bała ?
-On boi się wyznać jej, że się zakochał, Kostek się nie boi i teraz pulę zgarnia ten kto szybciej zareaguje. - Wojtek dalej starał się tłumaczyć Ewie sytuacje. 
-Przecież rozmawiają normalnie, znaczy Kostek i Zen - Ewa patrzyła dziwnie na Wojtka.
-No rozmawiają, bo są drużyną. CO mają się lać ? Po prostu Zen musi podjąć jakieś kroki, ale na powodzenie na jego miejscu bym nie liczył. - Syn Zeusa spokojnie odpowiadał na kolejne pytania.
-Ale nie każda bitwa jest przegrana. Może wystarczy coś ruszyć do przodu i spróbować. - Ewa obróciła sie na pięcie i wyszła.
Mel przez ściany kajuty słyszała ostatnie zdanie ich rozmowy. "O czym Ewa mówi ? Jaka bitwa ?" Postanowiła jeszcze się przespać, ale nie mogła zasnąć. Usiadła na łóżku i zaczęła rozmyślać, o czym to mówi Ewa. "Może chcę by Wojtek coś zauważył?" myślała trochę, a potem zasnęła. Nie wiedziała, że w czasie jej snu, Zen chciał odbyć z nią rozmowę, a tak tylko spotkał Kostka pod jej drzwiami i niepotrzebnie się denerwował...

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 19 - W OGRODZIE...

-Gdzie oni są ? - Zen stał w miejscu, gdzie się umówili, w zasadzie chodził w kółko.
-Olaf,spokojnie. Mają jeszcze 5 minut. Wpadli na kawę i tyle. Wyluzuj. - Wojtek siedział na krawężniku i głaskał pawia.
-Właśnie Zen. Przecież zaraz przyjdą. Jeszcze 5 minut do 19:30, więc jest czas. - Ewa obserwowała historię Olimpu na piórach Groma. - Piękne...
Wojtek patrzył na Groma i Ewę, bo dziewczyna wyglądała jakby z nim rozmawiała.
-Patrzcie kto idzie... - Wojtek pokazał ponad głowę Ewy. Z tamtej strony szli Kostek i Mel. Nic nie wskazywało na to, że kilkanaście minut wcześniej stali na Golden Gate i się całowali. Oni podobnie, jak Ewa i Wojtek postanowili nie pokazywać uczuć, a poza tym żadne nie wiedziało czy chcą się w coś angażować. Kostek chciał trochę utrzeć nosa Zenowi, po którym było widać, że chciałby być dla Mel kimś więcej niż przyjacielem.
-Hej! Jesteśmy. - Mel trzymała w ręce kubek z drugą herbatą. Teraz czarną z maliną i miodem. - Musiałam się napić czegoś ciepłego, a Golden Gate jest piękny. 
Zen patrzył i powstrzymywał się, żeby nie uderzyć Kostka bądź Mel, bo oboje mieli zadowolone uśmiechy.
-Bosko. Alcatraz też jest ciekawe, ale trafiliśmy na przewodniczkę, która sapała do mikrofonu i chuchała, więc mało słyszeliśmy - Ewa zamknęła Groma znowu do klatki i stała teraz na przeciwko Mel przyglądając się jej.
-Skoro już wiemy co robiliśmy to ruszajmy. Ogród Hesperyd czeka. - Wojtek wstał i zaczął iść w stronę wejścia do ogrodu. Wtedy na klatce pojawiła się kartka.
"Wejść i wyjść mogą wszyscy, ale ptaka może wynieść tylko potomkowie Olimpu"
-Widzisz ? Padła kosa na kamień. Wejdziemy wszyscy, ale po pawia idzie Mel i Wojtek - Ewa z uśmiechem. - Idziemy.
Poszli wszyscy razem do ogrodu. Zaraz po przejściu magicznej granicy, zauważyli piękne drzewa z jabłkami.
-Cudowne... - Zen stracił na chwilę rezon i zaczął iść w stronę jednego z nich.
-Ej ! - Mel trzasnęła go w twarz. - Nie zrywamy jabłek, bo to nie nasz sad. A tak na serio to wiesz, że pilnują tutaj Hesperydy i smok. Stańcie gdzieś z boku. Wojtek. Show must go on.
Mel poszła w głąb ogrodu zabierając ze sobą Wojtka. Szli spokojnie, rozglądali się wokoło.
-Gdzie on może być ? - Mel zastanowiła się głośno.
-Nie wiem. Musi sam przyjść. Powiedz mi lepiej co się stało jak zwiedzaliście miasto ? - Wojtek popatrzył na dziewczynę przeszywającym wzrokiem
Mel starała się zachować spokój, popatrzyła na Wojtka i ...
-Nic się nie stało. Spacerowaliśmy. 
-Jasne, jasne. Ale niech Ci będzie. Mówię Ci tylko, że nie można rezygnować z miłości. - Wojtek patrzył na Mel, ale jednocześnie jakby oglądał horyzont.
-I kto to mówi? Łazisz tylko za Ewą i patrzysz. Chodźmy lepiej. - Mel odwróciła się od Wojtka i poszła dalej.
Przeszli jeszcze kawałek i zobaczyli pod drzewem siedzącego ptaka.
-Jest ! - Wojtek podszedł do pawia. Wyciągnął rękę, a ptak podszedł do niego i zaczął się łasić.
-περιπέτεια. Ładne imię. Chodź ptaku. - złapał go ze spokojem do klatki, a tą zaś dał Mel.
***
-Mamy wszystkie. Wracamy. Do obozu chyba, nie ? - Mel popatrzyła na wszystkich jak stali przed ogrodem Hesperyd.
-Może na Olimp od razu ? - Zen trzymał jedną klatkę z ptakiem.
-Najpierw obóz. Może reszta wróciła. Bierzcie tego ostatniego - Kostek popatrzył na klatkę, którą trzymał i pokazał palcem na tę stojącą przed nim. - A jak się wogóle nazywa ?
Przygoda. Cudowne ! - Ewa popatrzyła na ptaka, który rozłożył właśnie ogon. - Idziemy. Do obozu.
Mieli wszystkie pawie, teraz jedynie trzeba było wrócić do Obozu...

piątek, 20 września 2013

Rozdział 18 - MAŁA ODSKOCZNIA OD MISJI

Pawie przeniosły ich do San Francisco.
-Tutaj ?! Prawie, że na górze Othrys? Na bogów, czy te pawie nie mają lepszych miejsc ? - Kostek patrzył na krajobraz dookoła i kopał kamienie na ziemi.
-Nie tutaj. To miejsce jest zbyt zamglone. U Hesperyd. - Mel patrzyła na horyzont, tam gdzie było wejście do ogrodu Hesperyd. - Tam musi być paw. W końcu te drzewa są Hery.
-Czyli mamy wejść do ogrodu ?  Tam można wejść o zachodzie słońca, mamy ... - Zen patrzył dookoła szukając zegarka, ale nic nie mógł znaleźć.
-14 - Ewa popatrzyła na zegarek na swojej ręce - Zachód będzie o 20.03. Musimy poczekać. Może przejdziemy się, w końcu nic nie zrobimy do tej 20.
-To jest dobry pomysł. Zen, Wojtek i Ewa pójdziecie może do Alcatraz ? - Kostek patrzył po ich twarzach.
-Genialny pomysł, zawsze chciałam tam być - Ewa chyba zareagowała najbardziej entuzjastycznie - Chłopaki ruchy kluchy do garnka naprzód marsz! - Zaśmiała się sama ze swojego tekstu, naoglądała się reklam "Biedronki"
-Wszystko super, ale gdzie wy pójdziecie ? - Zen patrzył się podejrzliwie na Mel i Kostka. 
-My obejrzymy miasto Golden Gate jest cudo...
-...wnie zatłoczony o tej porze. Ale niech będzie - Mel dokończyła za Kostka - Ruszajmy się, bo będziemy tu stać całe 6 godzin. Do zobaczenia o 19.30 koło góry. Aaaa... Wojtek pawie. Nie zgubcie ich - uśmiechnęła się i odwróciła się, i razem z Kostkiem poszła w stronę miasta.
-Co jak co... ale chociaż minimum normalności mógł Kostek zachować... No cóż chodźmy - Wojtek pociągnął Ewę w stronę zatoki, skąd można było przepłynąć do Alcatraz.
***
- Herbatę zieloną z cytryną poproszę - Mel stała w kolejce do Starbucks'a. W większości sprzedawali kawę, ale ona potrzebowała teiny, a nie kofeiny.
-Już masz ? - Kostek ogrzewał ręce swoją kawą. On przysypiał w boksie w którym usiedli, więc kupił sobie kawę.
-Mam. Przynajmniej zdrowo się odżywiam -
- Chwali się, ale jedna kawa nic nie zmienia. Siadaj lepiej, bo mi się bardziej chce spać, jak muszę patrzeć na CIebie z dołu.
- Wolisz z góry ? Mam złą wiadomość, jestem prawie takiego samego wzrostu jak ty - Mel potrafiła mu się odgryź, ale usiadła naprzeciwko niego. - Rozumiem, że nie chce Ci się iść dalej, ale wydaje mi się, że mieliśmy obejść miasto. A zresztą nie jest to spotkanie towarzyskie, a misja. Śmiercionośna, groźna i...
-Pawiowa. - Kostek się zaśmiał, a Mel lekko zdenerwowana na niego tylko prychnęła. - Nie denerwuj się. Przecież zaraz idziemy. Daj mi chociaż trochę ocieplić ręce.
-Możesz to robić po drodze. Kawa nie zając nie ucieknie - Mel wstała i wyciągnęła rękę do Kostka dając mu znak, że ma wstać.
-Golden Gate też nie, a mimo to mnie gonisz. - Napotkawszy wzrok Melanii wstał i wyszedł za nią z lokalu. - Chodźmy jak musimy.
Mel uśmiechnęła się do niego, a on zrobił coś czego ona się nie spodziewała, złapał ją za rękę i pociągnął w stronę drogi do mostu.
***
"Alcatraz było więzieniem, ale jak widzicie obecnie nic tu nie ma" - przewodniczka przenudzała, a dodatkowo zdawało się, że nie wie co mówi. Zen był zły, dlaczego nie poszedł z Mel i Kostkiem. Było jasne, że on chce ją na osobności, ale dlaczego ? Dlaczego znowu on stoi na przegranej pozycji ?
***
- Uwielbiam ten widok. Boski most. Chyba jednak mam coś z Ateny - Mel uśmiechnęła sie do Kostka, który stał oparty o balustradę i gniótł kubek po kawie.
-Zawsze miałaś i o tym wiedziałaś - uśmiechnął się. - Mel ?
-Tak ?
-Mogę Cię o coś prosić ? - Kostek popatrzył w jej oczy. Zahipnotyzowały go, jak zawsze.
-Jasne. - Mel uśmiechnęła się. Kostek tak kochał ten uśmiech.
-Zostań ze mną na zawsze. - Zanim Mel zdążyła zapytać, o co mu chodzi zamknął jej usta pocałunkiem. Według Mel był to najpiękniejszy pocałunek na świecie. Na Golden Gate. W San Francisco.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 17 - KOLEJNY PTAK I PRAWDA

Ewa stała w bramie parku.
-Wojtek ! A to przewidziałeś ? - Ewa pokazała na coś palcem
-Jasne... A to co ?! jednak nie przewidziałem... - Wojtek patrzył na chmarę pawi stojących na trawniku.
-Może ten "boski" jakoś zareaguje ? Idź tam ! - Ewa popchnęła Wojtka w stronę pawi, a on potknął się o krawężnik i wyłożył jak długi.
-HA HA HA !- Wojtek sarkastycznym tonem się zaśmiał, podczas gdy Ewa pokładała się ze śmiechu. Chłopak wstał i otrzepał się z brudu. Podszedł do pawi
-Cip cip cip! Taś taś taś ! Jak się woła na pawie ? Paw paw paw  - Wojtek chodził między ptakami, a Ewa płakała ze śmiechu stojąc trochę z boku.
-Może byś mi pomogła a nie śmiała się z boku ? - Wojtek powiedział do niej, gdy wybuchnęła kolejną salwą śmiechu, podczas gdy on potknął się o pawia i upadł. 
Ewa podeszła do niego i podała mu rękę, żeby go podnieść, ale on ją pociągnął tak że upadła koło niego.
- No teraz to przeholowałeś. Kto nas podniesie ? Nie ma tu nikogo - Ewa leżała bokiem i patrzyła na niego.
-Pawie - Wojtek patrzył na nią z uśmiechem i pokazywał na pawie dookoła - Któryś to ten, którego szukamy.
-Macie racje ! Szukajcie go jego imię to αγάπη. Sam przyjdzie, jeśli będziesz go chciał... - gołębica przelatująca nad nimi ciągnęła jakby powiew wiatru, który mówił do nich - Nie bój się Miłości synu Zeusa...
-Afrodyta. - Ewa już stała nad nim i wyciągała do niego rękę. - Nie dobrze. Ona potrafi mieszać.
-Histeryzujesz. Mam chcieć tego pawia... Ok. Chcę Cię! - Wojtek stał teraz koło niej i patrzył w stronę pawi.
-Jasne. Chcesz-pyk-i masz! to nie może być takie proste. Co ona powiedziała... On ma na imię... Miłość Nie możesz się bać go. - Ewa patrzyła na Wojtka
- Mówiąc o baniu miłości raczej nie miała na myśli pawia - powiedział Wojtek pod nosem, więc Ewa go nie usłyszała. Zaraz dodał głośniej. - Chodź tu. Nie boję się miłości. Powiem to, ale potem jak tylko przyjdziesz.
Ewa patrzyła dziwnie na Wojtka, ale zaraz z grupy pawi wyszedł jeden. Wcale nie był największy, właśnie był najmniejszy. Wskoczył Wojtkowi na ramiona i zaczął się do niego łasić.
-To będzie mój paw. Nic nie poradzę. Przepraszam Hero, ale chciałbym go zatrzymać. - Wojtek włożył ptaka do klatki, na jakiś czas, żeby ptak się do niego przyzwyczaił. Na klatce za chwilę pojawiła sie kartka.
"Bierz synu Zeusa, uratowałeś swoją przyjaciółkę. Nie bój się miłości"
-Kogo uratowałeś ? I co znowu za miłość przecież mamy ptaka i nie boisz się go. Wojtek o co tu chodzi ? - Ewa stała przed nim, podpierając się na biodrach.
-Och zamknij się ! - Wojtek krzyknął, ale zanim Ewa zdążyła coś mu odpyskować zamknął jej usta pocałunkiem. - Takiej miłości...
***
- Jesteśmy ! - Wojtek z Ewą stanęli koło przyjaciół. Dla świętego spokoju nie chcieli omawiać wydarzeń z parku.
-Cudnie. Lecimy dalej. - Mel popatrzyła na klatkę z pawiem i już wyciągała po nią rękę.
-Chwila. Ten paw zostaje ze mną. Pokochałem go - Wojtek trzymał kurczowo klatkę z ptakiem. Mel zrobiło się cieplej na sercu.
-Wojtek. Naprawdę ? Dzięki ci o Zeusie - wykrzyknęła i rzuciła się na Wojtka przytulając się do niego. - Och wybacz, ale od tego zleżało moje życie. - I Mel wytłumaczyła im całą historię o tym, jak to od adopcji przez Wojtka pawia zależała jej tożsamość.
-Ale dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? Przecież bym przygarnął go szybciej - Wojtek patrzył na nią ze współczuciem, a reszta ze zdziwieniem.
-Nie chciałam żebyś robił to wbrew sobie. A tak zrobiłeś to z własnej woli. Dziękuję. - Mel patrzyła to na niego to na resztę.
-Nie dziękuj. Szukajmy dalej reszty pawi. Już nie musisz wybierać.- Wojtek i reszta złapali się klatki i czekali, gdzie teraz przeniosą ich ptaki...

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 16 - MEL ZNOWU MA CZAS

"Podróż klatką. Jeszcze tego brakowało" - Ewa nie chciała uwierzyć, że klatka, no dobra-paw w klatce przeniesie ich na Florydę, ale okazało się, że tak się da.
-Gdzie ma być ten ptak ? - Wojtek, gdy wylądowali dotknęli stopami ziemi.
-Najpierw powiedz, gdzie jesteśmy... - Mel patrzyła dookoła ale widziała głównie wodę, byli na plaży.
-To Miami. - Kostek zamyślił się. - Byłem tutaj kiedyś...
- No jasne! - Ewa krzyknęła, a Zen który stał najbliżej jej podskoczył - Przecież tutaj musi być paw.
-Dla... Dlaczego? - Zen w ogólnym szoku zapytał Mel - Czemu tutaj ?
-Bo to Miami. - Wojtek starał się żartować, ale nikogo nie bawił
-Aaaa... - Mel jakby zdawała się wszystko poukładać w głowie. - Peacock Park... Sprytne...
-Co ?! - Chłopacy popatrzyli się na Mel dziwnym wzrokiem.
Zamiast odpowiadać, Ewa i Mel pokazały ręką na tabliczkę na której pisało "Peacock Park Miami" a obok mały rysunek...
-PAW ! - Kostek załapał pierwszy - No tak. Peacock to po angielsku paw.! Rzeczywiście sprytne. - Popatrzył się na Mel, ale ona była nieobecna. Obserwowała coś w oddali. W tym momencie klatka, którą trzymał Wojtek pojaśniała i pojawiła się na niej kartka.
"Paw jest w parku, znajdźcie go. Atena i Zeus to dobry skład, lecz czystość krwi jest również ważna"
-Hm... Znaczy się, ja chyba nie mogę iść. - Mel patrzyła na słowa, które znikały wraz z czytaniem ich przez Zena, ostatnią osobę, która to czytała.
-Czyli znowu idę ja... - Wojtek popatrzył po ich twarzach zapewne mając nadzieję, że zaprzeczą, ale oni pokiwali głowami.
-No i ja pójdę ! - Ewa wykazywała więcej entuzjazmu niż byłoby dane.
-Ok. - Mel popatrzyła na nich - ruszajcie. - Powiedziała i odeszła w stronę oceanu
-A ty gdzie idziesz ? - Kostek zawołał za nią, a Zen znowu mu dziękował
-Na spacer. Wrócę, zanim się obejrzycie. - Mel krzyknęła nie odwracając się nawet
-Yh.. Chyba nie mamy na co więcej liczyć. Chodź Ewa. Znajdźmy tego ptaka i miejmy to z głowy. - Wojtek podał Ewie rękę i poszli w stronę w którą wskazywał znak.
***
Mel czuła, że nie powinna odchodzić od nich. Wiedziała, że to ona tam przewodzi tą misją. Oni nie wiedzieli wszystkiego. Nie wiedzieli, że ma problem ze swoją osobowością. Nie wiedzieli, że ona będzie musiała wybrać, chyba, że... chyba że Hera odda jednego pawia Wojtkowi, albo on go pokocha i "adoptuje". Nie chciała im powiedzieć, bo Wojtek zaraz by powiedział, że weźmie pawia, ale on musi sam z siebie to zrobić. Musiała pomyśleć...

piątek, 6 września 2013

Rozdział 15 - 1:0 DLA NAS

Zen i Wojtek weszli do zoo. 
- Gdzie na Zeusa - po niebie przeszedł grzmot - oh tato ! Gdzie mamy znaleźć tego pawia? - 
- Może wybieg dla ptaków? - Zen pokazał na plan zoo i postukał palcem w sektor ptaków. - O Pingwiny z Madagaskaru 
- Ha Ha Bardzo śmieszne. Pawia szukamy, nie pingwina. Wątpię czy Mel będzie zadowolona jak przyprowadzimy jej pingwina zamiast pawia.
- To ją tylko przytłacza, nie denerwuj się. Jest zaskoczona. -Zen szedł pomału alejką.
- Przecież jej nie obwiniam. Ale czy to wszystko ma sens ...? - Wojtek szedł za Zenem i dałby głowę, żeby zobaczyć minę chłopaka, który bronił Mel.
Doszli do klatki w której siedziały pawie.
-Voila ! Pawie. Który to ten właściwy ? - Wojtek stanął przy ogrodzeniu i wyjrzał na wybieg.
- Nie wydaje Ci się, że to ten największy ? - Zen pokazał palcem na największego pawia przechadzającego się pośród pawic.
-Możliwe. Wchodzimy. - Wojtek przeskoczył przez ogrodzenie, a Zen poszedł jego śladem. Gdy tylko stanęli na trawie pawice się rozpierzchły, a paw popatrzył się na nich i rozłożył ogon. Był piękny. Nie było tam zwykłych pawich oczu, a historie Olimpu. 
-Piękny - Zen stanął obok Wojtka który wyciągnął rękę do pawia. Ten przekrzywił głowę i ... podszedł do ręki chłopaka domagając się pogłaskania. 
-Złap go. - Wojtek powiedział do Zena i pogłaskał ptaka po łbie.
Zen podszedł z klatką i ... złapał pawia bez problemu.
-Najgorszy... za łatwo poszło. - Wojtek pogłaskał ptaka jeszcze raz już przez pręty klatki. Na pręcie pojawiła się wtedy kartka.
"Synu Zeusa. Pawie są twoim dziedzictwem
Hera."
-Wychodzi na to, że mnie się będą się słuchać. - Wojtek popatrzył na Zena.
-Masz zwierzątko domowe - powiedział Zen śmiejąc się - boskie zwierzątko 
***
-Mamy! Mamy ! - Wojtek wyszedł trzymając klatkę z pawiem, a za nim wyszedł Zen
-Cudnie. Będziemy mogli szukać dalej. - Ewa z uśmiechem przytuliła Wojtka.
-A gdzie Mel ? - Zen popatrzył się na resztę 
-Tu jestem. Macie pawia ? - podeszła do nich. Zen patrzył na nią jakby chciał sprawdzić co robiła. Nie on jeden. Kostek złapał ją za rękę, obrócił w swoją stronę i przyglądał się jej.
-Gdzie byłaś ? - zadał pytanie, a Zen był mu wdzięczny.
-Na spacerze. Cudnie, że macie ptaka. To jeden zero dla nas. Teraz reszta. Szukaj Gromie szukaj ! - Mel wyrwała się Kostkowi i podeszła do klatki. Ta zaświeciła się, a z prętów się uniósł dymek.
- Floryda. Tam jest kolejny paw. - Ewa patrzyła się na dymek.
-Złapcie klatkę. On nas tam przeniesie. - Mel złapała pręty, a reszta poszła jej tropem. Za chwilę zniknęli, w drodze na Florydę, po kolejne pawie...

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 14 - MAMY PTASI KŁOPOT ?

Kostek doprowadził ich do parku. Mel nie była w stanie powiedzieć co to za park, ale wiedziała co się w nim znajduje. Wejście do podziemia. Wejście Orfeusza. 
"Biedny facet" - pomyślała - "Chciał wyprowadzić żonę, ale na swoje nieszczęście chciał ją też zobaczyć. Biedny..."
-MEL !! - dziewczyna otrząsnęła słysząc głos Kostka - To TWOJA misja! Rusz głową. Jest wejście, ale gdzie ptak ? 
-Hmmmm... Pawie to ptaki ozdobne, może... - Mel po słowach Ewy odkryła gdzie są. Central Park. To znaczyło, że jest też zoo, a jak jest zoo to mogą być i pawie, ale...
-Stać ! Kim jesteście? /jesteśśście?/ - głos dobiegał zza ich pleców
-Nie widzisz ? /widzisz?/ To są herosi. /herosi/ Czegóż chcecie ? /chcecie?/ - Mel odwróciła się i zobaczyła dwa... cienie. Nie wiedzieli czym są, ale syczeli lekko i przeciągali samogłoski.
-Jesteśmy tu, bo... bo... bo... szukamy pawi Hery - Zen wyglądał jakby się lekko przestraszył. Wtedy też w parku zawiało chłodem.
-Pawie ! HA! Hermes je zgubił tutaj. Głupi ! Myślał, że wkupi się w łaski macochy jak wyprowadzi jej zwierzęta, ale one słuchają się tylko jej. Rozpierzchły się. Jeden jest tutaj. Ten najgorszy. Najbardziej zadziorny. Nazywa się βροντή. Nazwała go tak po Zeusie. Jest tak porywczy jak on. 
-Tak, tak. Tylko ona go okiełzna i te... jak to się... te żelki. Wiesz te "Olimpijskie krążki".
-Ha Ha Ha. No tak, te żelki. Producent: Ares. Szkoda że ich już nie ma...
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy syn Zeusa da radę ? - Ewa otrząsnęła się z tej gadaniny cieni
-Syn Zeusa ? Taki sam charakter. Nie... 
-Tak ! nie znasz się. Ale nie może sam. Pamiętasz ?
-Ah tak... Przecież on musi mieć do pomocy dziecko innego boga z wielkiej trójki. Skoro nie macie to nie możecie...
-Tak się składa, że mamy. - Mel odpowiedziała zdecydowanym głosem i pokazała na Wojtka i Zena. Stali za nią, Ewą i Kostkiem i jakoś dziwnie się wycofywali.
-Yhy... Galaretki, a nie herosi. Ale krew nie wybiera. Muszą złapać go. Jest tam w zoo.
-SAMI ! Jak ktoś się wtrąci, paw się rozjuszy i nie złapie go nikt oprócz Hery.
-Powodzenia... - cienie znikły bełkocząc coś o tym, że od czasów Heraklesa nie było porządnych herosów.
-Musicie iść.- Ewa popchnęła Wojtka i Zena w stronę bramy zoo - Złapcie go. Klatkę macie.
Wojtek i Zen odeszli chwiejnym krokiem.
-Ale jak my mamy go złapać ? - Zen patrzył na Mel w popłochu.
-Macie taki ptasi kłopot, bo my nie możemy się tam zbliżyć. - Mel popatrzyła na nich lekko zdenerwowanym wzrokiem. - Złapcie go i idźmy dalej. Ten ponoć najgorszy. Idę pomyśleć. - Odeszła w drugą stronę parku zostawiając Ewę z Kostkiem w połowie drogi między nią, a chłopakami
-Rzeczywiście mamy ptasi kłopot... Chodźmy, złapmy go. - Wojtek pociągnął Zena do zoo, a Kostek usiadł na trawie. Ewa usiadła koło niego.
-Czekamy ? 
-Czekamy