Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział V

Otworzyła oczy, ale nie widziała nic prócz czerni. Nie wiedziała co się dzieje. Z wolna przypomniała sobie dwie twarze, czarny worek.
"A więc porwano mnie!" Zaczęła się szamotać, ale to nie miało sensu. Była związana. Czuła, że gdzieś się przemieszczają, a sądząc po wybojach jadą samochodem. Wydawało jej się to bezsensowne, gdyż skoro ktoś wiedział, że jest córką Ateny, to dlaczego używa śmiertelnych pojazdów? Była jednak zbyt przerażona, żeby się nad tym bardziej zastanawiać.
- Mamy ją wrzucić do morza w końcu, czy ktoś ją odbierze? - auto się zatrzymało i słyszała, że ktoś się do niej zbliża.
- Nie wiem. Czekam na odpowiedź. Na razie zapakuj do tego woreczka jej bransoletkę. Ona popłynie przodem. - musiała być w furgonetce, bo usłyszała trzask drzwi i reszta rozmowy znowu stała się lekko niezrozumiałym bełkotem. Nie wiedziała co robić. Zamknęła oczy i skarciła samą siebie "Po co uciekałam z obozu?"
***
Kostek siedział jak na gwoździach. Loty samolotem chyba nie należały do jego ulubionych. Ewa zasnęła opierając się o ramię Wojtka już dwie godziny temu, a on dalej nie potrafił się uspokoić po bardzo niespokojnym starcie. Czuł się dziwnie, gdyż pierwszy raz od dłuższego czasu miał się pojawić w Polsce. Jednak do Krakowa pozostało jeszcze 7 godzin lotu. Za oknem widział pojawiające się co chwila ptaki stymfalijskie. Uśmiechał się lekko, bo to trochę przypominało mu, że nie jest normalnym nastolatkiem. Westchnął ciężko. Gdzie teraz jest Mel? Dlaczego ta dziewczyna jest taka uparta? Ale największym problemem było dla niego pytanie, dlaczego uciekła? W tak pięknych rozmyślaniach zamknął oczy i zasnął.
***
- Kupiłem świeże buraki. Myślę, że będą dobre do tego by je zasiać w ogrodzie. - 
- Znakomite będą, ale nie wiem po co to kupiłeś, bo masz przecież piękny ogród. - Dionizos siedział na fotelu, a po jego brzegu rozwijała się winorośl. 
- Ojciec? Co ty tu robisz? -
- Twoja wnuczka uciekła z obozu. Jedzie gdzieś, nie wiadomo gdzie. Trójka jej przyjaciół tutaj leci, ale... - 
- Mel? Mel uciekła? Nie ma jej tutaj. Jak to się stało? - 
- Wiem, że jej tu nie ma. Problem w tym, że nie wiadomo gdzie jest. Trzeba ją znaleźć. Najpierw wyślij swojego syna czy synową na lotnisko. Ktoś musi odebrać te bachory. Buraki Ci wyrosną. - Dionizos uśmiechnął się i za chwilę zniknął.
***
Wyszli na halę lotniska.
- I co dalej? Mamy jakiś plaaaan? - Wojtek ziewnął. Obudziła go stewardessa jak już wszyscy wysiedli toteż był lekko zaspany. 
- Hmm... no trzeba... - Ewa patrzyła po hali. Tak dawno była w Krakowie, że nie wiedziała gdzie iść.
- Ewa! - dziewczyna odwróciła się w stronę głosu, który ją wołał i zobaczyła rodziców Mel.
- Dzień dobry! Co państwo tu robią? - 
- Odbieramy was. Wiemy już wszystko. Zła wiadomość jest taka, że Mel tu nie ma, a wiemy wszyscy, że już dawno powinna tu dotrzeć. - przywitali się z chłopakami i poprowadzili ich do samochodu. -  Nie mamy pojęcia gdzie może być. -
- To jest najgorsze. Nikt nie wie gdzie ona może być. - Kostek odezwał się pierwszy raz od przylotu do Polski.
- Wiemy, ale teraz działamy wszyscy razem. Kostek to twoja dziewczyna i nikt Ci nie zabrania się o nią martwić, ale to też nasza córka. Jedziemy do nas. Może przy okazji zadzwonicie do swoich rodziców? - w aucie zapadła cisza.
***
- No księżniczka się obudziła! - Mel mrugała oczami, bo nie mogła się przyzwyczaić do ostrego światła.
- Gdzie ja jestem?! - wstała i zaczęła się rozglądać dookoła.
- W swoim ulubionym miejscu. Na Atlantydzie słońce! - król zaśmiał się, a jego śmiech poniósł się po sali. Mel wstała i zaczęła biec. Wbiegła do tunelu i za chwilę uderzyła głową w jakiś głaz. Otrząsnęła się jednak i wybiegła na otwartą przestrzeń. Za sobą słyszała tupot stóp. 
- Mamy Cię! - dwóch przysadzistych Atlantów załapało ją. - Nam nie uciekniesz!
- Czego ode mnie chcecie?! Chcę widzieć księcia! -
- Nie mamy księcia. A jeśli mówisz o tej ofiarze, o Zenie, to obawiam się, że księciem to on się nie stanie. - król stał już obok niej i uśmiechał się fałszywie. - Zabierzcie ją do lochu. Nikt jej nie znajdzie na razie. A! I wyślijcie tą jej bransoletkę do syna Aresa. Niech coś mu zostanie po dziewczynie. - Mel popatrzyła na króla, ale on odpowiedział jej bezwzględnym spojrzeniem, odwrócił się i odszedł. Dziewczynie po policzku spłynęła łza.

4 komentarze:

  1. Jestem odcięta od internetu i piszę ze swojej przedpotopowej komórki, czego nie znoszę, i to w ogóle będzie cud, jeśli uda mi się dodać ten komentarz... Ale chciałam dać znać, że jestem, przeczytałam i nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Dobra, co ci cali Atlanci, Altantydzi czy jakkolwiek-oni-się-nazywają wyprawiają? Aż czegoś takiego to się po nich nie spodziewałam. Ale nigdy nie lubiłam tego króla. So, kill the king! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rodział
    Pozdrawiam,
    Hiszpan,
    Amigos !

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam ,że dopiero teraz komentuje .
    RozdIał fajny . W ogóle się takiegio przepiefu akcji nje spodziewałam . Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń