Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 39 - TAJEMNICA MATKI

Na wstępie chciałam przeprosić, że nie dodałam w poniedziałek. Te wszystkie zawirowania po świętach i wgl. Poza tym dodaję, że w ten poniedziałek też chyba nie będzie. Rozumiem jeśli będziecie źli, ale po prostu muszę znowu złapać rytm. Wiem, że było wolne, ale ja zwyczajnie odpoczywałam i szczerze, nie chciało mi się siedzieć przy komputerze. A w tym tygodniu, to najpierw musiałam się rozgadać z przyjaciółkami, obgadać wszystkie sprawy i takie tam. Mam nadzieje, że zrozumiecie. Poza tym pojawiło się kilku innych partnerów do rozmowy, bo chyba zaczęłam spełniać swoje pierwsze postanowienie noworoczne ;) Zdałam sobie sprawę, że jakbym opisała wszystkie powody, to przeprosiny przekroczą długość notki, więc...
PRZEPRASZAM ;) i zapraszam do czytania ;)
Poza tym Szczęśliwego Nowego Roku życzę :)
Dedykacje dla Laki, która znowu mnie popchnęła do działania :D
--------------------------------------------------------------------------------------------------
- Czego? Tej Atlantydy? - Leo usiadł oparty o maszt. - Mel... chyba Ci się coś pomieszało w głowie. Mamy znaleźć Janusa, a teraz wpływamy na Morze Potworów, bo tak nas prowadzi paw Wojtka, tak? Tak! Więc... - 
- Leo czy ty nic nie rozumiesz?! Nasz cel! To co zostało zgubione to Atlantyda! Miasto Posejdona. Dlatego ja tu jestem, rozumiesz?! - Mel popatrzyła się na niego jak na wariata. - Żeby to znaleźć trzeba mieć klucz. Żeby mieć klucz trzeba pokonać strażnika, a żeby pokonać strażnika to trzeba spotkać Janusa... - 
- I w tym problem. On pokazuje się tylko wtedy, gdy masz dwie drogi i MUSISZ wybrać jedną. Jak na razie nie zanosi się na jakiś wybór. - Syn Hefajstosa jak gdyby nigdy nic zaczął dalej myć podłogę. Mel nie wytrzymała. Machnęła ręką i woda Atlantyku runęła na pokład zalewając Leo. On, szybko wezwał ogień i woda po prostu wyparowała.
- Tyyy... - obrócił się do niej machając mopem jak mieczem.
- Słuchaj mnie! Co jeśli tym wyborem jest wybór którędy się dostać na Morze? - Mel powiedziała to tak naprawdę tylko po to, żeby mu pokazać, że życie jest pełne wyboru. Ona miała jednak całkowicie inny pomysł na to co to ma być za wybór. Na razie jednak wolała wierzyć, że to nie to.
- Zgoda. - oparł mop o maszt. - Wpłyniemy czy wlecimy na Morze Potworów, wybierzemy. Ale najpierw musimy do tego przygotować "Argo". Ja wiem, że on już był na Morzu Śródziemnym i, że nic go nie ruszy, bo przecież to moje dzieło. - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem szaleńca. - Jednak to Morze, to jest coś całkiem innego. Musimy się uzbroić w ciutkę cierpliwości. Także Mel, proszę Cię. Zróbmy co mamy zrobić i ruszymy dalej. - Skończył i powrócił spokojnie do zmywania podłogi. Mel uśmiechnęła się, bo uzyskała to co chciała. Ale kapitan wydał polecenie, więc trzeba wypełnić. Znowu poszła pod pokład. Teraz zastanawiała się tylko czym jest jej nowa przypinka - piękna kropla, jej zdaniem, prosto z Atlantydy.
***
Nemezis nie pozwoliła mu się zemścić. Zastanawiał się czy to dlatego, że nie chciała igrać z jego "matką", czy rzeczywiście chce ich zburzyć z wielkim hukiem. Siedział u siebie. Ona wróciła już z przyjęcia czy gdzie tam była. Nudził się straszliwie. Dlaczego musiał wylądować akurat tutaj? Dlaczego adoptowała go Afrodyta? Czyżby rzeczywiście zalazł, aż tak bardzo za skórę mieszkańcom Olimpu? A jakby chciał teraz wrócić w łaski ojca? Stanowczo za dużo pytań sobie zadawał. 
- Olaf!! Synu chodź tutaj. - Afrodyta wołała, a miała taki piękny głos, że nie potrafił mu się oprzeć. Wstał i poszedł do niej. Stała w holu jej posiadłości, a koło niej jakiś śmieszny facet ubrany w strój biegacza. Poznał go od razu, chociaż widział go dawno... jeszcze w Krakowie, a zdawało mu się jakby to było wieki temu...
- Hermesie - ukłonił się lekko. Niby nie wierzył w szacunek do bogów, ale postanowił nie zadzierać z kolejnym.
- Witaj! - bóg posłańców i złodziei uśmiechnął się do niego.
- Hermes przyszedł tu z wiadomością od twojego ojca, znaczy od Posejdona. - Afrodyta patrzyła na niego z niepokojem, czekając na jego reakcję. 
- Neptun? Co on może chcieć ode mnie? - Zen patrzył to na Afrodytę to na Hermesa.
- Nie Neptun, a Posejdon! Wersja grecka różni się od rzymskiej. Wierz mi! Wiem co mówię - Hermes stracił coś dobrotliwego z twarzy. 
- Rozmawiałam z Posejdonem i postanowił Ci dać pierwszą szansę powrotu. - Afrodyta patrzyła się na Zena, a on szeroko otworzył oczy patrząc i zastanawiając się co ona mówi.
- Znaczy, że idę na Olimp? - 
- Dokładnie - Hermes złapał go za rękę i już zniknęli obaj z oczu Afrodyty.
***
Piper siedziała przed swoim sztyletem i wpatrywała w klingę. Nie wiedziała czy szuka czegoś konkretnego czy po prostu nie chce sprzątać okrętu. Jak zwykle rozświetlił się jasnym światłem i dziewczyna zobaczyła... swoją matkę. Siedziała w jakimś pięknym fotelu, a obok niej siedział jakiś chłopak. Zobaczyła wizję z innej strony jakby zmieniono kamerę. Tym chłopakiem był Zen! Afrodyta coś do niego mówiła, a on pokiwał głową za smutkiem i bez słowa "wyszedł" z wizji. Piper była zszokowana. Jej matka ukrywa Zena? Tego zdrajcę? Zezłościła się na Afrodytę. Przecież ten chłopak sprawiał im tyle problemów. Zdecydowała, że musi szybko powiedzieć to Mel.
- Mel - Piper krzyknęła, ale właśnie wpadła na nią.
- Co się stało? - 
- Afrodyta ukrywa Zena. Właśnie widziałam to w moim sztylecie. - Mel westchnęła i popatrzyła na nią ze smutkiem.
- Wiem... wczoraj u niej byłam.

2 komentarze:

  1. Dobra, piszę z telefonu prosto z osiemnastki kuzyna, którego nie lubię z wzajemnością, więc z góry przepraszam za jakość tego komentarza. I spokojnie, wcale nie musisz nas przepraszać. Wszyscy wiemy, jak to jest. I bądźmy szczerzy - w przerwie świątecznej chyba nikogo nie ciągnie do pisania. Więc bez nerwów, my poczekamy! I bardzo dziękuję za dedykację, sprawiła mi ogromną przyjemność :-) Ciekawa jestem, jak będzie wyglądało spotkanie z Janusem. Podzielam obawy Mel, ale czas pokaże, czy faktycznie jest czym się martwić. Trochę zaskoczyła mnie decyzja Posejdona, ciekawe co z niej wyniknie. A mina Piper pod koniec musiała być bezcenna :-) W sumie trudno jej się dziwić, że nie pochwala działań matki. No, ale kto zrozumie Afrodytę? Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nomonowana do nagrody Versatile Blogger Award.
    Więcej u mnie na http://pamientniki-herosow.blogspot.com/

    Pozdrawiam LuCe

    OdpowiedzUsuń