Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 38 - SKRZYNIA

- Wstawać lenie! Dobrze, że tym razem trener nie leciał... to by się dopiero wkurzył - Leo stał w drzwiach kajuty Kostka. Uśmiechał się tym swoim uśmiechem. - Wstawać i na śniadanie! Tylko się ogarnijcie - uśmiechnął się jeszcze szerzej i wyszedł.
Mel bolała głowa. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że oto spała z Kostkiem w jego kajucie. To dlatego Leo tak reagował... Wstała pomału i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądała źle. Ale wyglądała jakoś dziwniej...
- I jak się czujesz? - Kostek stanął obok i uśmiechnął się. Córka Ateny zadała sobie pytanie, jak to jest, że on niezależnie od pory wygląda wspaniale. - Chodźmy na to śniadanie, bo Leo zaraz całą historię sobie wymyśli. 
Przytulił ją i wyszli z jego kajuty. Mel jednak stwierdziła, że musi iść do siebie, żeby jednak trochę się ogarnąć przed spotkaniem z resztą przyjaciół. Usiadła na swoim łóżku i popatrzyła się na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała strasznie. Podkrążone oczy, włosy kompletnie nie ułożone i jeszcze to poczucie strachu. Zen i Afrodyta? Nie wiedziała co o tym myśleć. Ale nie chciała teraz o tym myśleć i poszła się umyć.
Wyszła z łazienki pół godziny później ze zdecydowanie lepszym nastrojem. Od razu poszła do jadalni. Wszyscy już siedzieli, a Leo pokazywał Annabeth i Ewie coś na mapie. 
- Witamy panią! Rozumiem porwanie porwaniem, ale przecież mamy misję - Jason uśmiechnął się do Mel. Ona usiadła na krześle między Percy'm a Kostkiem.  
- Też się cieszę, że Cię widzę. Gdzie jesteśmy? - popatrzyła się na "brata".
- Tuż przed wpływem na Morze Potworów. Znaczy się, nie wpływamy tylko przelatujemy nad tymi dziwnymi skałami, prawda Leo? - Percy popatrzył się na Leona pytającym wzrokiem.
- Jak naładujemy silniki, żeby się wznieść to tak. Na razie wyłączamy wszystko i mamy jakąś dobę na pozbieranie się wszystkiego. Do roboty. Raz, raz, raz! - Leo klaskał po każdym słowie. - Trzeba pozbierać wszystkie przedmioty porozrzucane i w ogóle. Sprzątamy! - uśmiechnął się uśmiechem szaleńca i przeprosił, bo idzie porozmawiać przez iryfon.
Wszyscy rzucili się by wybrać co lepszą robotę. Trzeba było wyszorować podłogi, wyczyścić kajuty, umyć okna, podreperować silniki, a wszystko to dokonać tym co jest dostępne na Argo. Mel dopchała się do wiaderek i mopów. Złapała szybko jeden z nich i poszła pod pokład. Wymyśliła, że tam lepiej posprząta, bo nikt się nie będzie czepiał, że za wolno. Weszła do zbrojowni. Była pusta. W sumie to Mel nie pamiętała, żeby tam kiedykolwiek coś było... Teraz jednak pod ścianą leżała skrzynia. Była zamknięta. Mel poczuła ochotę, żeby ją otworzyć.
"Ale jak się to skończy jak z Pandorą?" - pomyślała i odwróciła się od skrzyni. Jednak szybko odwróciła sie do niej znowu. Szybko w jej ręce pojawił się jej trójząb. Szybko rozwaliła kłódkę, wieko odchyliło się do tyłu. Na wierzchu leżała kartka
Pamiętaj, co z morza powstało do morza powróci
Mel rozpoznała, że to musiał napisać Posejdon. Ale dlaczego w takim razie leżało to w zbrojowni w zamkniętej skrzyni? Podniosła papier i spojrzała w... pustkę. Tak jej się zdawało w pierwszej chwili. Za chwilę ujrzała małą przypinkę do swojej bransoletki w kształcie kropli wody. Przypięła ją do kolejnego ogniwa. Poczuła chłód i usłyszała głos w swojej głowie.
"My mamy wszystko z morza, morzu dajemy Siebie.
Nadeszły jednak czasy, gdy nie damy rady żyć i wierzyć w Ciebie.
Posejdonie nasz, daj nam odejść tam,
gdzie życie ma swój smak."
Mel poczuła powiew wiatru i w głowie pojawiły się jej jakieś obrazy. Ludzie chodzili po wielkiej wyspie, latali, a nawet jeździli samochodami. Było to dziwne, bo wyglądało to na dawne czasy. Wtedy Mel wiedziała czego szukają...
- LEO! Leo!! - Mel wpadła na główny pokład. Leo stał oparty o mop i maszt. - Musimy ruszać już. Wiem czego szukamy! Nie mamy czasu. Morze nam tym razem nie pomoże. Bynajmniej nie w takim sensie jakiego potrzebujemy.
- Ale Mel... Czego szukamy? Szukamy Janusa, przecież! Nie mamy jeszcze wszystkiego dokończonego i... nie możemy teraz. - Leo nie wiedział o co jej chodzi.
- Leo, szukamy boga wyborów, ale to tylko przystanek. Tak naprawdę szukamy... - Mel zawahała się - Po prostu startujmy już.
- Czego szukamy Mel?!
- Altantydy

4 komentarze:

  1. Ojejku! I tym razem po raz pierwszy od strasznie długiego czasu ten początek jest uzasadniony.
    To może tak od początku, a nie od końca, bo jak zawsze się pogubię. ;)
    A no więc: LEOŚ <3 (taki tam konstruktywny początek). Mój odwieczny faworyt. Jego teksty powalają (ostatnio po raz drugi skończyłam HoH) na kolana, ba nawet na łopatki. I fajnie, że się pojawił, bo już mi zaczynało go brakować. Jakoś wszędzie na polskich blogach mi go brakowało, więc czytałam amerykańskie fanficki (jest tego pełno). A teraz tutaj Leo nagle się pojawia i w końcu w naszym ojczystym języku. Bo po angielsku to zawsze wysiłek czytać. To chyba było nie na temat. W każdym razie (jak już mówiłam) bardzo się cieszę. I tylko się domyślam, z Leo gadał przez iryfon (jeśli to nie jest ważne, wyjaw nam) ;).
    Dobra. Trochę się rozpisałam o Leosiu, to teraz coś innego. To, co Mel usłyszała w głowie, kartka, zawieszka. Trochę słabo to rozumiem, przy czym do czego ta zawieszka służy to już kompletnie nie wiem. Pewnie z czasem się dowiem, a teraz będę ćwiczyć cierpliwość. xD
    I teraz jeszcze jedna rzecz i już zbliżam się do końca. Atlantyda? Spodziewałam się praktycznie wszystkiego, ale akurat nie tego. A tak szczerze powiedziawszy, to zapomniałam, gdzie oni w ogóle jechali. Oprócz tego, że na Morze Potworów. A teraz ta Atlantyda to dla mnie po prostu kompletny szok. Tylko tyle mogę o tym na razie powiedzieć. Ale czy byłabyś tak łaskawa przypomnieć mi, czego oni szukają tak w ogóle? Bo tak nie mogę dobrze zrozumieć.
    I jeszcze na samym końcu składam Ci życzenia noworoczne. Świątecznych nie udało mi się niestety napisać na czas, ale z tymi jeszcze nie jestem spóźniona. W końcu dzisiaj Sylwester. A więc na Nowy Rok życzę Ci:
    Niech Apollo da Ci dużo weny,
    A Atena wytrwałości i mądrości,
    Niech Tyche obdarzy Cię szczęściem,
    Afrodyta ześle Ci Twoją miłość,
    Temida pilnuje, żeby wszystko, co spotka było sprawiedliwea,
    Żebyś była niezależ jak Artemida,
    A jednocześnie wierna swoim
    przyjaciołom jak Percy.
    I jeszcze dużo zdrowia.
    A na końcu pozdrawiam bardzo serdecznie
    Czytelniczka
    PS Piszę z telefonu, więc przepraszam za literówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. I Lakia naturalnie z opóźnieniem... No, to jest bardzo trafiony start w Nowy Rok. A miałam się poprawić, nie? I dlatego nie robię noworocznych postanowień - i tak bym ich nie dotrzymała. Więc po co się dołować? I jak zwykle odeszłam do tematu. Miałam cudowny plan, by skomentować we wtorek, ale jak mnie mama przeciągnęła po urzędach (głupia Karta Młodego Warszawiaka) i sklepach, to wróciłam tak późno, że już musiałam się zbierać na "kulturalną posiadówkę" u koleżanki. A wczoraj praktycznie cały dzień odsypiałam i generalnie niezbyt nadawałam się do myślenia. Dzisiaj z kolei babcia wpadła na genialny pomysł, by wyciągnąć mnie na "obiad", co skończyło się tym, że wyszłam od niej około ósmej. I tak oto jestem, wiecznie spóźniona Lakia, która tak w ogóle to powinna odrabiać lekcje, których przez całą przerwę świąteczną nawet nie tknęła... Więc tak generalnie to jest cudownie. A teraz odwaliłam równie cudowny, przydługi i pozbawiony jakiegokolwiek sensu wstęp. Mater Dei, naprawdę zaczynam przesadzać. Dobra, wdech i wydech, już się ogarniam. A przynajmniej próbuję, daję słowo...

    Ha, ha, Leo jak zwykle rozwala system! Mater Dei, kocham tego gościa :) To znaczy w sumie nie przepadałam za nim aż tak, dopóki nie dorwałam się MoA w oryginale. Piękny przykład, jak tłumaczenie może zniczyć postać. Dlaczego w ogóle Polkowski odmiana jego imię? Przecież to Leo a nie Leon! I jak widzę to "Leona", to szlag mnie trafia. Ale masakryczne zdolności translatorskie Polkowskiego to zupełnie inny temat, który może pominę. W każdym razie, u ciebie Leo jest tak cudnie... e... leowatowaty? Coś chyba mi nie wyszło. No nic, wiadomo o co chodzi. W każdym razie, zgadzam się, jego teksty wprost powalają na łopatki :) Hm, tajemnicza rozmowa przez iryfon? Oj, Leo, nie ładnie mieć takie tajemnice! Dobra, i tak prędzej czy później wszystko się wyda, prawda? Chociaż jedno mi się nie podobało. No wiesz, Leo, żeby tak kazać sprzątać? Hańba po prostu! Dobra, przepraszam, ale od świąt robi mi się niedobrze na sam dźwięk tego słowa na "s". No, ale ostatecznie to Leo, więc jemu można darować :) "A jak to się skończyło z Pandorą?" - czyli za co kochamy Mel :) Że jej w ogóle takie przemyślenia przychodzą do głowy... Ja tam bym się w ogóle nie zastanawiała, tylko otwierała jak skończona idiotka. No, ale ja to bym umiała zepsuć każdą misję, jaka się tylko napatoczy. Dobra, na początku ani trochę nie zrozumiałam, o co chodziło z tą skrzynką, a potem... Tja, pytanie na Nowy Rok: Dlaczego przeczytałam, że szukają Afrodyty? Tak, wiem, brawo dla mnie. Dopiero po chwili zajarzyłam, że coś tu chyba nie gra, więc wróciłam i dopiero wtedy się zorientowałam, że chodzi o Atlantydę. No, ale przed tym jeszcze Morze Potworów i Janus, i pewnie Zen jeszcze coś wykombinuje, i... Jej, będzie się działo!

    Pozdrawiam serdecznie,

    Spóźniona Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a teraz czas na również spóźnione życzenia noworoczne. Wciskam je w nowy komentarz, bo w poprzednim nie wystarczyło mi miejsca. Wiedziałaś, że jest jakiś limit znaków? H, szczyt wszystkiego! Żeby człowiek normalnie i kulturalnie nie mógł skomentować! Dobra, już się uspokajam. Uprzedzałam już, że generalnie jestem dość kiepska w składaniu życzeń? Jeżeli nie, to właśnie to robię. Więc proszę bez żadnych zażaleń, zwrotów ani reklamacji! Dobra, to mogę zaczynać. Życzę Ci kochana mnóóóóóóstwo zdrowia, niech wszystkie głupie choróbska idą sobie precz. No, chyba że to zwolnienie z w-fu, to może być :) Właśnie, dobrych ocen na koniec roku, ale możliwie bez tej końcowosemestralnej (jest takie słowo?) gonitwy. I miłego startu w następną klasę :) Dalej, abyś zacieśniła więzi z nowymi znajomymi, ale i nie zapominała o starych przyjaciołach i obyś zawsze mogła na nich liczyć. I zakładając, że wena się upiła w Sylwestra, niech przez cały rok trzeźwieje, nie ruszając się od Twojego boku. I duuuuużo motywacji do pisania, i czytelników, i w ogóle rozwoju bloga pełną parą. I żebyś się nie sprzeczała z rodzicami, i aby dalej ci się układało w życiu prywatnym, i fajnych urodzin (kiedykolwiek by one nie były, ale pewnie gdzieś w przyszłych dwunastu miesiącach), i góry trafionych prezentów na przyszłe święta (w końcu to życzenia na cały rok, nie?), i udanych wakacji, aby już nie było tych maskarycznych upałów, i... Ok, uprzedzałam, to nie jest moja dobra strona. Wszystkiego najlepszego, kochana! Oby ten rok był lepszy od poprzedniego :)

      Pozdrawam,

      Podwójnie Spóźniona Lakia

      Usuń
  3. Wiem, wiem, sama wiecznie mam opóźnienie, więc odgrywanie przeze mnie zbzikowanej. zniecierpliwionej fanki byłoby szczytem hipoktyzji... No, to właśnie oficjalnie go osiągnęłam. Żeby przerywać w takim momencie... Ja oszaleję od tych swoich niedorzecznych domysłów! Uprzedzam z góry - będziesz miała moją zrypaną psychikę na sumieniu, oj, będziesz... A wtedy będę musiała wykombinować, jak dalej komentować z wariatkowa. Innymi słowy, Lakia-Hipokrytka czeka z niecierpliwością na nowy rozdział :)

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    PS
    Jakbyś znalazła wolną chwilkę to zapraszam do siebie na bazgrołów ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń