Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 42 - TYKAJĄCA BOMBA

"Nie będziesz mi tak tutaj ustawiać, rybo jedna!"
"Ale to musi tu stać, bo musi być po wschodniej części"
"Ale to moja część, ty płetwiaku!"
Mel zatykała uszy rękami przechodząc do schodów. Od dwóch dni było tak samo. Wieczny krzyk. Kostek nie potrafił się dogadać z Zenem. Nie chodziło tu jednak o nią samą. Oni kłócili się o porządki w kajucie, o rozstaw mebli, o to kto ma sprzątnąć korytarz. Zaraz w pierwszym dniu, gdy zaczęli się kłócić Leo założył zamek od zewnątrz w ich drzwiach, by można było ich tam zamknąć by się sami ze sobą kłócili, a nie wprowadzali ferment na pokładzie. Wiele to jednak nie dało, bo ściany nie były dźwiękoszczelne. 
- Znowu się kłócą? - Jason stał na szczycie schodów, a popołudniowe słońce, oświetlało mu włosy, które wyglądały na złocone.
- A jakże... szkoda gadać. Teraz o jakieś coś, gdzie to postawić. - Mel stanęła koło Jasona i popatrzyła na pokład. - Sam tu jesteś?
- Taaak... Piper, Wojtek i Ewa śpią, Annabeth z Percym i Leonem rozmawiają. Nico gdzieś się pałęta cieniem.
- Jak oni mogą spać jak tam są takie krzyki - Mel się zaśmiała - Idź odpocząć, jeśli Ci się uda, ja to posiedzę.
Jasonowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo już się ześlizgnął pod pokład. Mel stanęła na dziobie statku i machała prawą ręką, którą wywoływała lekkie fale na morzu, które przeskakiwały nad sobą niczym delfiny. Lubiła patrzeć na morze, a jeszcze lepiej bawiła się, gdy mogła tworzyć jakieś fale. Od dwóch dni byli na Morzu Potworów, ale poruszali się bardzo powoli, za względu na usterki w pokładzie, które Leo powoli naprawiał.
- Cześć! - Mel odwróciła się gwałtownie. Przed nią stał Zen.
- Hej! Już doszliście do porozumienia? - Mel przesunęła się trochę, by zrobić Zenowi miejsce.
- Nie do końca. Kostek stwierdził, że jestem "Głupim płetwiakiem" i rozbił muszlę, którą wyłowiłem poprzedniego dnia. - Zen oparł się o balustradę.
- Wiedziałam, że tak będzie. Ty tu nie pasujesz Zen. Nie teraz, gdy wszyscy już znają swoje miejsce. - Mel odsunęła się nieznacznie od Zena, ale nie umknęło jej, że po jej słowach, chłopak trochę zmarkotniał.
- Myślisz, że chciałem tu być? To jest kara... - nie zdążył dokończyć, bo spod pokładu wypadł Leo.
- Czemu nikt nie steruje?! Zaraz będę miał jeszcze więcej do naprawy. Znikajcie mi z mojego pokładu, skoro się nie interesujecie tym co się dzieje! - na krzyki Leona, Zen szybko wrócił do kajuty, ale Mel obeszła pokład dookoła, zanim wróciła do swojej kajuty. 
"Zabieraj te graty! Już wystarczy, że posprzątałem tą twoją głupią muszlę!"
Mel usłyszała znowu krzyk Kostka. Zachowywał się jak tykająca bomba. Otworzyła drzwi do jego kajuty.
- Kostek, mogę Cię prosić? - Kostek zmierzył Zena surowym spojrzeniem i wyszedł z Mel na korytarz.
- Co się stało? Muszę doprowadzić kajutę do porządku - Kostek dalej patrzył lekko obrażonym wzrokiem, ale gdy Mel się uśmiechnęła, to lekko odpuścił.
- Odpuść trochę. A poza tym, nic się nie stało, tylko się stęskniłam z tobą. Od dwóch dni, tylko krzyczysz na Zena i nic więcej. - Mel zbliżyła się do niego i z radością stwierdziła, że się uśmiechnął. Kostek zatracił się w jej oczach, a ona go pocałowała. Ze wszystkich kajut wychyliły się głowy i popatrzyły na nich. Ona jedyna okiełznała tykającą bombę, jaką był Kostek z Zenem w jednej kajucie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z dedykacją dla Lakii, która ciągle we mnie wierzy :) I z wielkimi przeprosinami :)

2 komentarze:

  1. Juhu! Juhu, juhu, juhu! Innymi słowy, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę. Aż mi się przypomniał Tygrysek... Wybacz to porównanie, ale niedawno natrafiłam na niepodpisaną kasetę, a gdy włożyłam ją do video, okazało się, że są na niej całe cztery godziny Kubusia Puchatka. No, ale nie o tym miałam pisać. Naprawdę ogromnie się cieszę! Już zaczęłam się bać, że zniknęłaś tak na dobre... Ale jesteś! Juhu! Bardzo dziękuję za dedykację, choć prawda jest taka, że niczym sobie na nią nie zasłużyłam.

    Ciężko jest mi powiedzieć coś o rozdziale od strony techniczne, bo w trakcie czytania byłam zbyt zajęta samą publikacją nowego wpisu, dlatego może skupię się tylko na fabule. Cóż, kłótnie Kostka i Zena były dość do przewidzenia. Nawet jeśli nie dotyczą Mel bezpośrednio, to wiadomo, jak to bywa z facetami i ich męskim ego. Choć przyznam, że "głupia ryba" i płetwiak" mnie rozbroiły i uśmiechnęłam się przy nich. Swoją drogą, zdajesz sobie sprawę, jaka teraz rozdarta? Wciąż mam sławną już chyba słabość do Zena, ale mimo to u boku Mel widzę raczej Wojtka. U któremu niby mam kibicować w tych sprzeczkach? Ech, za dużo egzystencjalizmu na polskim, bo od razu przypomniało mi się skazanie na wolność i wybór... Mniejsza z tym. Kurczę, Zen musi się teraz czuć naprawdę nieswojo. On nie chce być na Argo i nikt go tam nie chce, a dodatkowo wylądował w jednej kajucie z Kostkiem, który najchętniej wykopałby go za burtę. Nie żeby częściowo na to nie zasłużył, ale standardowo już jest mi go szkoda. Ech, Leo! Nie słyszałeś czasem o wyczuciu czasu? I tak go uwielbiam, ale jednak mógł wpaść na pokład tę chwilkę później, bo myślę, że rozmowa Zena i Mel mogłaby być interesująca. Chociaż z drugiej strony lepiej Leo niż Kostek, bo wtedy to dopiero byłaby afera. I brawo dla Mel za to, że zdołała postawić swojego chłopaka do pionu. Ech, te metody płci pięknej :) A swoją drogą, od dwóch dni na Morzu Potworów i jeszcze żadnych potworów? Czyżby cisza przed burzą?

    Pozdrawiam, życzę weny i jeszcze raz okropnie się cieszę,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział nominowałam cię do LBA więcej tu : http://wswiecieherosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń