Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział XI

- Kostek, Kostek, KOSTEK! - Annabeth potrząsała go za ramię. Chłopak patrzył na nią nieprzytomnie mrużąc oczy, a ona w tym czasie przewróciła swoimi. - Obudź się wreszcie, bo prześpisz całe życie! -
- Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi... - Grover siedział nad jakimś liściem, który za pewne był kolejnym raportem. - Czysto teoretycznie to jemu powinno zależeć bardziej. -
Do syna Aresa właśnie wtedy dotarło gdzie jest i co robi, a w zasadzie co powinien robić.
- NA ZEUSA! - wszyscy z przestrachem popatrzyli w stronę okna, ale nie zauważyli żadnej błyskawicy. - DLACZEGO DOPIERO TERAZ MNIE BUDZICIE?! -
- Tak po prawdzie to wina Percy'ego. Kazał dać Ci trochę czasu na zregenerowanie sił. Ida była tu pół godziny temu i powiedziała to samo. - Annabeth siedziała z lekko niezadowoloną miną na łóżku.
- A gdzie oni teraz są? - Kostek lekko ochłonął i rzucił się na kanapki, które leżały na stoliku. Annabeth prychnęła i chłopak odskoczył z kanapką w ustach - No szo?
- Nie przejmuj się. Ona jest zazdrosna. Ida przyszła zapłakana i Percy poszedł z nią porozmawiać. No, a Annabeth nie podoba się, że jej chłopak poszedł z inną. -
- Cicho bądź kozłonogu! Wcale nie jestem zazdrosna! - tym razem to Grover prychnął, a Kostek wrócił spokojnie do konsumpcji.
***
Konrad był tak zaskoczony, że Mel się zgodziła, że już po chwili chciał się od niej odsunąć. Nie pozwoliła mu na to. Z zaskoczeniem stwierdziła, że nie smakował podziemiem. Jego usta miały smak morza i owoców - jej ulubionych rzeczy. To poskutkowało tym, że gdy chłopak chciał przerwać pocałunek, ona wpiła się w niego jeszcze bardziej. Syn Hadesa wplątał swoje palce głębiej w jej włosy, a ona zmierzwiła jego czuprynę. Czuła się świetnie, nie przeszkadzało jej nic. Przez moment czuła, że mogłaby tu zostać, z nim, przecież nic jej nie trzymało tam u góry... Jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze, jeszcze z nikim, nawet z K...
- Nie! - w jednym momencie wszystko przysnęło. Oderwała się od chłopaka. Miała rumieńce na policzkach, a lekki uśmiech błąkał się jeszcze po jej twarzy. Jednak oczy psuły ten efekt. W nich rozgrywał się mały sztorm. Konrad z satysfakcją zauważył, że pomimo tego, że to ona się odsunęła, nie oderwała jeszcze jego ręki, a ich głowy były nie dalej jak piętnaście centymetrów od siebie. - Nie mogę. Przepraszam Cię, ale nie mogę. - 
- Dlaczego? - spojrzał jej w oczy, była bardzo skupiona. Nie wiedział, co zmieniło tak diametralnie sytuację. Teraz Mel odsunęła się jeszcze dalej, tym samym zmuszony był zabrać rękę z jej biodra. 
- Przez moment myślałam... Wydawało mi się, że możemy spróbować. Polubiłam Cię i nawet jeśli to złamałoby mi serce, bo przecież, moje życie toczy się tam na górze, to pomyślałam, że mogłabym Cię pokochać Konradzie. - jego serce zabiło mocniej. Czy ona to powiedziała? Czy powiedziała, że mogłaby go pokochać? Złapał ją za rękę, jednak ona ją szybko wyrwała. - Ale tak się nie stanie. -
Jego oczy zgasły i znowu wpatrywał się w ziemię. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach. Gdy podniósł głowę w jego oczach widziała gniew.
- To przez niego tak? - słyszała pretensje w jego głosie i szybko przeanalizowała sytuacje, oddychając z ulgą, gdy przypomniała sobie, że niedaleko jest woda. - To przez tego syna Aresa?! Widziałem go w twoich wspomnieniach. Życie dzieci boga wojny jest bardzo kruche! Pamiętaj o tym szmato! -
Mel zastygła słysząc co on do niej mówi i wtedy w jej żyłach zawrzało. Konrad nawet nie zauważył kiedy wokół niego wyrosła fala wody. 
- Nigdy, NIGDY TAK DO MNIE NIE MÓW! - szkielety wezwane przez niego rzuciły się na nią, ale nic nie potrafiły zdziałać. Mel działała na najwyższych obrotach. Syn Hadesa siedział w wielkiej wodnej kuli i wydawało by się, że taki będzie jego smutny koniec, bo córka Ateny, ani trochę nie zamierzała odpuścić. Jednak z tej chwili obok niej pojawiło się światło.
- Puść go. Wiem, że to kanalia, ale za zabójstwo ZAWSZE jest kara. - Hades pstryknął palcami i Mel upadła. Jakiś szkielet złapał ją w ostatniej chwili. 
- Najwyższy czas, OJCZE. - Konrad otrzepał swoje ubranie i stanął nad dziewczyną. - Bezczelna, mała szmata. Powinienem ją teraz wykończyć. - Hades złapał go za kark
- NIKOGO NIE BĘDZIESZ WYKAŃCZAŁ! - wycedził przez zęby. - A teraz odstawisz ją grzecznie do zamku, bo jak nie to będziesz miał rodzinne kłopoty. -
- Jak ją odstawię też będę miał rodzinne kłopoty. Też mi różnica. - Syn Hadesa próbował mu się wyrwać, ten jednak będąc w swojej boskiej postaci był dla niego za silny. 
- Twój ojciec to ja, a nie on! To jest pierwsza sprawa, a druga, że lepiej nie mieć wrogów w swojej boskiej części rodziny. Zabieraj ją, a ja jej wyczyszczę pamięć w Lete. Nie będzie Ciebie pamiętać i lepiej, żeby tak zostało! - to mówiąc zniknął, razem z Mel, by kilka sekund później oddać ją swojemu synowi, który z nietęgą miną, wrócił do pałacu. Wszedł do niego bezszelestnie cieniem i przedarł się do komnat swojej siostry. 
- Jeszcze się zobaczymy. I nie pomoże Ci, żadna pamięć o Kostku... - na dźwięk imienia swojego chłopaka Mel otworzyła oczy, a Konrad szybko zniknął. Jednak w jej pamięci wyrył się obraz chłopaka o zielonych oczach i czarnych włosach...
***
Zen szedł właśnie korytarzem do swojej narzeczonej. Król dzisiaj z nietęgą miną poinformował go, że jutro będzie mógł brać udział w naradzie, co ma pomóc mu w późniejszym przejęciu funkcji króla. Syn Afrodyty właśnie chciał przekazać radosną wiadomość Idzie, ale na korytarzu zobaczył jakąś postać. Podbiegł szybciej by jak najszybciej rozwiązać zagadkę.
- Mel? Jak ty u licha się tu znalazłaś?! Na Zeusa, jak ja się cieszę! - przytulił przyjaciółkę i pomógł jej wstać.
- Przepraszam, ale, ale kim ty jesteś? - twarz Olafa stężała, a dziewczyna patrzyła na niego z przerażeniem.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam bardzo, że taka krótka, ale po prostu nie chciałam poruszać wielu wątków w jednym rozdziale jak to miało miejsce w poprzednim. Już nie długo kolejny. Tym samym ENJOY! :D

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział X

- Ida! Dziecko! - Ida zatrzymała się w pół kroku. Już była tak blisko celu. Już w zasadzie wchodziła do pokoju krawcowej, żeby zobaczyć projekt sukienki na swój WŁASNY ślub, a jednak tak daleko. Ojciec znajdzie ją wszędzie. - Chodź do mnie na chwilkę. -
Obróciła się na pięcie i posłusznie powlokła się do komnaty ojca. Chociaż w sumie to była jedna z komnat matki, których jej nigdy nie wolno było oglądać. W środku dalej stały jej meble. Skąd to wiedziała? Tylko ona we wszystkich swoich meblach wstawiała klamki w kształcie litery pi. Nikt nigdy nie wytłumaczył jej dlaczego, ale ona też nie pytała. Tak samo jak teraz bała się zapytać ojca, co tu robią. Dlaczego tutaj chciał z nią porozmawiać i co on robił w tej części zamku? Zazwyczaj nie zapuszczał się w takie rejony. Z tego co ona wiedziała, ojciec bardzo kochał matkę, ale cała służba zawsze powtarzała, że ona tu nigdy nie pasowała. To dlatego jej część zamku płynnie przechodziła w część pracowniczą. Jednym słowem Ida wiedziała, że coś jest nie tak skoro królowa dostała najgorszą część zamku.
- Usiądź - król opadł na fotel. Pomimo, że w sumie dalej wyglądał młodo, to w jego ruchach było widać już pewne zmęczenie. Ona wiedziała, że ojciec już zaczął szykować swoje odejście do Hadesu. Podsłuchała jego rozmowę z jednym z doradców, w której mówił, że "już zaczął czynić odpowiednie kroki".  - Kochanie, jak zostaniesz królową pewnie chciałabyś zachować swoje komnaty, jednak nie możemy pozostawić tych pustych...
- A co za różnica? Przecież już tyle czasu stoją puste. Nawet ja już nie pamiętam matki, to co dopiero te pokoje...
- To przez pamieć! Zastanów się nad tym co mówisz! Chciałbym, żeby te pokoje przejął Zen. - król czekał na reakcję córki.
- A co z twoimi? Przecież powiedziałeś mi kiedyś, że jak ja przejmę władzę ty się usuniesz. - Ida wstała, bo coraz bardziej czuła się niekomfortowo w tej rozmowie.
- Ale to są apartamenty królewskie! On nie będzie królem!
- Mylisz się! Będzie! - Ida wybiegła z komnaty. Król wpatrywał się beznamiętnie w drzwi. Spodziewał się takiej reakcji, a nawet spodziewał się większego wybuchu.
- Oby Konrad coś wymyślił... - wstał, rozejrzał się po meblach królowej i wyszedł za córką.
***
Percy leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Już dwa dni spędzili w pałacu. Na szczęście część Idy była chroniona i król nie mógł sobie w nią wejść bez zgody córki. To dawało im pewną swobodę. On jednak i tak większość czasu spędzał w pokoju, bo fakt bycia na wyspie i nie możliwości wyjścia na plażę jego, jako syna Posejdona, bardzo dobijała.
- Znowu leżysz? - Annabeth weszła bez pukania. Ona czuła się tu świetnie. Ida pokazała jej swoją osobistą biblioteczkę, a poza tym opowiadała jej historię Atlantydy, więc córka Ateny coraz więcej rozumiała z ich życia. 
- A co mam robić? - Percy podniósł głowię i popatrzył na nią. Opadła na łóżko koło niego.
- Nie wychodzisz prawie w ogóle. Siedzisz tutaj sam. To nie dąży do niczego dobrego. - jego dziewczyna zaczęła mówić, jakby nie usłyszała jego pytania.
- A co mam twoim zdaniem robić?! - usiadł i popatrzył w jej szare oczy. Ona zobaczyła w jego oczach sztorm. Ostatnio był bardzo nerwowy. Nie wiedziała co się dzieje. 
- Wyjdź ze mną na spacer. Chociaż po korytarzu. - zbliżyła się do niego. - Popatrzmy przez okno. Możemy spróbować poprosić Idę o pozwolenie na wyjście na zewnątrz. - mówiła już teraz praktycznie w jego usta. - Najlepiej nocą. Port wygląda zjawiskowo. - Percy nie wytrzymał i pocałował swoją dziewczynę. Ona uległa, bo wręcz chciała do tego doprowadzić. Czuła jak z syna Posejdona uchodzi gniew. Objął ją i przyciągnął bliżej do siebie. Włożył rękę w jej piękne, blond włosy, ale zaraz wszystko ustało. Oderwali się od siebie i wpatrywali w okno, w które pukała uporczywie mała sowa. Annabeth wstała ostrożnie i otworzyła ptakowi. Ten wleciał i momentalnie zmienił się w chłopaka.
- Nawet nie wiecie jak ciężko was było znaleźć. - Ten otrzepał się i opadł na najbliższy fotel.
- KOSTEK! - Percy wstał i rzucił się na przyjaciela.
- Daj mi odetchnąć! Mi też się śpieszy, ale zaraz będziesz opowiadać - to mówiąc zasnął.
***
Do Melanii już dawno dotarło, że nie ma ucieczki z tego miejsca. Konrad nie żartował.Naprawdę chciał ją tu przetrzymać. Musiała jednak przyznać, że spędzając czas z nim, odkrywała jego dobre strony. Był oczytany, przystojny, zabawny i ku swojemu zaskoczeniu uwielbiała z nim rozmawiać. Co prawda spotykała go tylko podczas posiłków. Pojawiał się w jej pokoju, bo pomimo tego, że wolno było jej z niego wychodzić, praktycznie z tego nie korzystała, pięć minut przed określoną porą jedzenia. Podawał jej szarmancko ramię i razem przechodzili do jadalni. Tam siadali przy czteroosobowym stole, a szkieletowi kelnerzy podawali im posiłki. Nigdy nie było między nimi wtedy ciszy. Oboje się wyluzowywali. Konrad pytał Mel jak minął jej dzień, czy nie ma ochoty na spacer. Była tu trzeci dzień, a chęć ucieczki w niej malała. Czuła, że polubiła syna Hadesa, ale na jego plany nie chciała się godzić. On jednak od czasu ich pierwszej rozmowy nie naciskał. Czuła, że to była nowa strategia (w końcu była córką Ateny), ale nie chciała wracać do tematu, bo a nóż widelec zapomniał. 
- Czy nie chciałabyś przejść się ze mną? - Konrad dotknął jej dłoni, która leżała, koło talerza. - Chciałbym Ci pokazać tutejsze tereny. Oczywiście jeśli się zgodzisz. -
Mel wpatrywała się w jego twarz. Uśmiechnął się lekko i bardzo się jej spodobała ta zmiana wyrazu twarzy. Serce córki Ateny zabiło mocniej.
- W sumie nie widzę przeszkód, żebyśmy mogli się wybrać na mały spacer. - chłopakowi nie trzeba było mówić dwa razu. Zawołał swoich sługusów, żeby posprzątali po kolacji, a sam podał dziewczynie rękę i poprowadził w stronę korytarza, którego Mel jeszcze nie widziała. Był cały pomalowany na zielono. Były drzewa, krzaki, nawet w oddali było widać zarys morza.
- To mi przypomina o przyrodzie, bo nie umiem o niej od tak zapomnieć. Wbrew pozorom jestem normalnym człowiekiem. - uśmiechnął się delikatnie i popchnął drzwi, którymi korytarz był zakończony. Mel spodziewała się ciemności i czerwonego nieba. Widok ją zaskoczył. Niebo rzeczywiście było w kolorze czerwieni, ale przed nią rosły piękne zielone rośliny.
- To jest moja hodowla eksperymentalna. - Konrad widząc zachwyt Mel objął ją ramieniem i poprowadził wśród drzew. - Mieszam gatunki, żeby stworzyć tutaj piękny zielony ogród. Idzie bardzo ciężko. Dużo pomaga mi Hades, który zmusza Demeter, żeby troszeczkę mi pomogła. Jak się podoba? - 
- Jest piękny. Nie sądziłam, że tutaj może być tak ładnie. - 
- Ale to nie wszytko. Chciałbym, żeby ten kawałek Hadesu, była jak najbardziej podobny do normalnego świata. Chciałbym czystą wodę, może morze... - 
- Czemu po prostu nie wrócisz na powierzchnię? - Mel stała naprzeciw chłopaka, którego zapał w oczach nagle zgasł, a głowa opadła, tak że wpatrywał się teraz w ziemię pod stopami.
- Nie mógł bym. Nie pasuję tam. Poza tym... - westchnął ciężko. - Nie mogę przez klątwę na mojej matce. Ona zjadła granat z ogrodu Persefony, ale bardzo chciała wrócić na powierzchnię. Zresztą tego chciał i król Atlantydy, a nawet sam Posejdon interweniował. Hades zgodził się tylko jeśli ja zostanę tutaj, chociaż czasem mogę wychodzić na powierzchnię. - pojedyncza łza spadła na ziemię. Mel nie wiedziała co robi. Podeszła do niego, złapała za brodę, żeby zmusić go do spojrzenia jej w oczy. Konrad złapał ją jedną ręką w pasie, a drugą wplótł w jej włosy, Jego usta zbliżyły się do jej ust, ale zastygły kilka milimetrów przed nimi. Mel przyciągnęła go do siebie i złączyła w pocałunku...

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział IX

- Czy ktoś może mi wyjaśnić, jak mam się niby znaleźć na Atlantydzie, jak jesteśmy w Krakowie?! - Kostek stał pośrodku małego pokoju, a wszyscy wpatrywali się na niego z lekkim niepokojem. Nie od dziś przecież wiadomo, że dzieci boga wojny lepiej omijać z daleka, gdy wpadają w podły nastrój.
- No na to pytanie będzie ciężko Ci teraz odpowiedzieć. Kostek usiądź, pomyślmy. Nie można działać w sposób pochopny! - matka Mel złapała syna Aresa za rękę i posadziła na kanapie. - Zaraz zaparzę Ci herbaty. Oddychaj spokojnie. - wyszła do kuchni, podczas, gdy reszta usiadła w ciszy obok niego.
- Percy chce żebyś znalazł się szybko na Atlantydzie... Tam mogą się dostać tylko Ci, którzy już tam byli. Więc my możemy, ale jak? - Ewa głośno myślała, wpatrując się w stół. Na pergaminie dalej błyszczała druga zawieszka od Ateny. Sowa wydawało się jakby błyszczała odcieniem morza, co mogło stanowić na jakiś wkład Posejdona w ten dar. Kostek uspokoił się względnie, bo bawił się swoim malutkim mieczykiem na nadgarstku. Ewie tak bardzo przypominał Mel, która, gdy tylko pojawiał się jakiś problem właśnie w ten sam sposób obracała zawieszki na bransoletce. A jeśli...? - MAM! - Ewa, aż wstała. Odpowiedź jest przecież banalna. To była przecież bransoletka jej przyjaciółki. - Kostek, przecież to jest Mel! - wskazała na jego nadgarstek.
- No jest i co z tego? - Kostek popatrzył się na córkę Ateny jakby zerwała się z księżyca. - Przecież wysłali nam ją Atlantydzi. Też mi odkrycie. - zaśmiał się gorzko.
- Nie, nie, nie. Skup się! Co Mel mogła robić dzięki bransoletce? - popatrzyła się po twarzach zebranych. Kostek wpatrywał się w stół, więc zatrzymała wzrok na Wojtku. Ten nerwowo przełknął ślinę.
- No, ten... to była jej broń. - Wojtek wydukał, ale nie przestał się patrzyć na swoją dziewczynę.
- Brawo! To mamy jedno zastosowanie. Co dalej? - jej wzrok dalej był skupiony na synu pana niebios, który czuł się coraz bardziej niekomfortowo.
- Hm... czy to nie dzięki niej mogła się zamieniać? - Wojtek zyskał trochę pewności w oczach, co bardzo ucieszyło Ewę. Kostek podniósł wzrok i zaskoczony popatrzył na przyjaciół.
- Dokładnie! Kostek? Wiesz co masz zrobić? - wiedziała, że zadała pytanie kontrolne, bo syn Aresa już miał błysk w oku i kiwał głową z rozwagą.
***
Annabeth patrzyła na puste ściany. Nie tego się spodziewała po komnacie w pałacu Atlantów. Ida zniknęła piętnaście minut temu i dalej nie przyszła. Grover siedział pod ścianą i strugając coś z kawałka drewna, próbował połączyć się z jakimś satyrem. Sądząc po jego wyrazie twarzy - na próżno. Percy siedział na parapecie i wpatrywał się nieprzytomnie w port. Ida pozwoliła mu tylko na wykonanie jednego iryfonu do Kostka, że ma się tutaj znaleźć w tempie ekspresowym. Jednak nic nie wyjaśniła. Wprowadziła ich tutaj i zniknęła, komunikując, że za chwilę wróci. Chwila ta ciągnęła się w nieskończoność. 
- Ktoś tu idzie! - Grover widać skończył swoją medytację, bo podniósł się i wpatrywał z niepokojem w drzwi. Rzeczywiście słychać było głosy, ale nie były one głośne, ani zdenerwowane, więc można się było spodziewać, że nie idzie to nieprzyjaciel. 
- ... właź już do środka i przestań zadawać pytania! - drzwi otworzyły się z cichym jękiem i do środka wszedł, a w zasadzie został wepchnięty Zen, a za nim Ida. - Przywitaj się ze swoimi przyjaciółmi. - 
Patrząc na księżniczkę teraz można by myśleć, że jest ich wrogiem. Ona jednak tylko trzymała w ryzach Olafa, bo ten trząsł się jak galareta. 
- Co mu się stało? - Annabeth patrzyła na chłopaka z dziwnym niepokojem.
- Uniknął śmierci. Mel uciekła, więc chcieli się go pozbyć jak najszybciej. Mój ojciec nigdy nie miał skrupułów. A teraz jak jest stary to już nic go nie obchodzi.
- MEL UCIEKŁA?! - Percy zeskoczył z parapetu i wpatrywał się groźnie w Idę. - To po co do cholery kazałaś mi sprowadzić Kostka?! On się załamie!
- Spokojnie! Uciekła, ale jest, jakby to powiedzieć? Na terenie. Znaczy nie jest na wyspie i strasznie ciężko będzie się jej tu znowu znaleźć, ale tylko stąd można ją wydobyć. - Księżniczka patrzyła lekko przestraszona po herosach. Nawet Olaf się otrząsnął i patrzył na narzeczoną z lekkim spokojem. 
- Mianowicie, gdzie jest moja siostra? - Percy patrzył na Idę z wyczekiwaniem, a w jego oczach były już małe cyklony.
- W Hadesie...
***
Mel siedziała pod ścianą i płakała. Nie wiedziała ile minęło czasu, ale sądząc po kałuży, w której się znajdowała, mogło to być naprawdę długo. Tajemniczy chłopak zaprowadził ją tutaj i zniknął. Zastanawiała się kim może być, ale nie potrafiła tego wykoncypować. Atlanci wyglądali podobnie, ale coś jej w jego wizerunku nie pasowało do typowego mieszkańca wyspy. Czuła się beznadziejnie, a do tego była całkowicie bezbronna. Już król zabrał jej bransoletkę, która stanowiła jej jedyną obronę. Nie miała nic. Posiadała jedynie pragnienie śmierci, ale coś jej mówiło, że nie może umrzeć.
- Długo będziesz jeszcze tak ryczeć? - tajemniczy chłopak wszedł do celi? komnaty? pokoju? - Na twoim miejscu zaczął bym się przyzwyczajać do tego miejsca. I do mnie - podszedł do Mel i pogłaskał ją po policzku. Ona odskoczyła od niego, ale jego gest zmusił ją do wstania.
- Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś do cholery? - jej słowa pomieszały się z jego demonicznym śmiechem.
- Mówiłem Ci. Jesteśmy w Hadesie. A dokładnie w jego mojej części. W części Atlantów. A ja jestem Konrad. Książe Atlantydy i jej przyszły król. - w komnacie zapadła cisza.
***
Kostek czuł się dziwnie. Bycie sową jakoś nie do końca mu odpowiadało. Ewa z Wojtkiem mieli wrócić do Obozu i tam albo wziąć łódź, albo pegazy i dotrzeć na Atlantydę. On został ptakiem. Z jednej strony czuł strach, ale z drugiej zrozumiał dlaczego Mel tak bardzo lubiła sobie latać. Ta wolność, ten pęd. Gdyby nie fakt, że leciał na pomoc swojej dziewczynie i nie czuł napięcia na całym ciele z pewnością by się rozkoszował lotem. Musi porozmawiać z Ateną, żeby i jemu pozwoliła mieć takie zdolności. Przelatując nad Dublinem postanowił na chwilę wylądować i odpocząć. Do Atlantydy długa droga...
***
- Jak to w Hadesie? Czy tylko ja nic nie rozumiem? - Zen wpatrywał się w Idę z zaskoczeniem.
- Atlantyda jest bardzo starą wyspą, bardzo zawiłą. Nie umieramy prawie w ogóle, ale jak ktoś jest już bardzo stary może sam zdecydować o swoim odejściu. Szykuje wszystko i wychodzi tunelem z pałacu, bezpośrednio do Hadesu. To jest jeden z układów podpisanych z bogami, gdy ukrywali i zatapiali wyspę. Można powiedzieć, że żyjemy własnym życiem. - Ida patrzyła na twarze przyjaciół. Patrzyli na nią z mieszaniną strachu i zdziwienia. 
- Ale skoro można tam wejść to chyba nie można wyjść? - Annabeth już analizowała wszystko co usłyszała i porównywała z wiedzą, którą miała. 
- Nie do końca. Widzicie, żeby zostać przyjętym do Hadesu, jako do krainy umarłych trzeba tam wejść z własnej woli ze świadomością, że chce się umrzeć. Inaczej przebywanie tam jest szkodliwe, ale do dwóch tygodni w zasadzie nic się nie dzieje, potem dusze się o Ciebie upominają. Jeśli nie wyrazisz chęci śmierci, możesz w każdej chwili stamtąd wrócić. Dlatego ludzie są u nas długowieczni. Jak ktoś chce to w wieku kilku lat może stąd odejść. Jak nie może żyć ile chce, aż do czasu, gdy się przekona, że może odejść. - 
- Na Atlantydzie macie bardzo przekonujący system życia. Zaczyna mi się tu podobać. - Percy uśmiechnął się do Idy, za co dostał kuksańca od Annabeth. Widać było, że nawet w takiej sytuacji potrafi podejść do sytuacji z lekkim humorem.
- Czyli istnieją szanse, żeby ją stamtąd wziąć? - Grover odezwał się pierwszy raz od dłuższego czasu.
- Nawet bardzo duże, ale ona po prostu nie może stracić chęci życia i musi ją wyciągnąć ktoś kto w niej rozbudzi chęć życia. Dlatego kazałam wam sprowadzić Kostka... - drzwi rozwarły się z hukiem i do środka wpadli gwardziści.
- Co jest?! - Zen wpadł w popłoch, Percy wyciągnął Orkana, a Annabeth sztylet. 
- Spokojnie, spokojnie. To moja armia. - Ida stanęła między przyjaciółmi i strażnikami.
- Pani znaleźliśmy ją! Ale król chyba coś podejrzewa. - 
- Dobrze. Wrócimy do tego później. - kiwnęła do przyjaciół. - Zaprowadźcie ich do moich komnat, ale tak, żeby ojciec nie widział. Zen! Idziemy zająć mojego ojca planami ślubnymi.
***
- Ty chyba sobie żartujesz! - Mel zaśmiała się pierwszy raz od dłuższego czasu. - Przecież nikt o Tobie nie wspominał!
- To jest część planu. Jestem bratem bliźniakiem Idy. Ale mamy innego ojca. Moim jest Hades. Dlatego mieszkam tutaj. Na wyspie pokazuje się sporadycznie. Muszę, bo inaczej bym umarł, ale to teraz nie istotne. To ja mam przejąć władzę po ojcu, znaczy po królu. Nikt o mnie nie wie, nawet moja siostra. Jestem... jakby to powiedzieć... niewidzialny. Jednak to moja siostra ma narzeczonego, więc nawet jakbym się ujawnił to ona ma pierwszeństwo do tronu. Tutaj pojawia się twoja rola. Zostaniesz królową. Moją królową! - Konrad zaśmiał się głośno, a Mel dalej wpatrywała się w niego zaszokowana.

sobota, 18 lipca 2015

II rocznica bloga

WITAM SERDECZNIE!! 
Ups... zapomniałem, że miałem być cicho, bo to niespodzianka... Jeszcze raz.
Znalezione obrazy dla zapytania drugie urodziny
Witam serdecznie wszystkich widzów HefajstosTV!
Tutaj mówi dla was Apollo. W tym roku niestety bogowie nie zgodzili się na jakiekolwiek imprezy na Olimpie, bo ponoć w zeszłym było za dużo strat. Jakby ich to bolało. Przecież i tak wszystko naprawiali herosi.. Ci to mają ciężkie życie, jak nie misje, to muszą dbać o Olimp, na który teraz nawet nie wolno im wejść bez zaproszenia. 
Jeśli mowa o zaproszeniach to do wygrania dzisiaj jest 5 dwuosobowych wejściówek VIPowskich na Olimp. Wystarczy wysłać SMS o treści " OLIMP.II.(swoje imię) " pod numer 777!
Dzisiejsze obchody odbędą się zatem w Obozie Herosów, jednak oni nic o tym nie wiedzą na razie. Niespodziankę przygotował dla nich sam Dionizos!!
"Niewdzięczne bachory pewnie nawet się nie spodziewają tej imprezy... hihihi będą mieli nauczkę, że niby ja jestem tak okropny? Apollo, weźmy zacznijmy już! Nie mogę się doczekać ich min!" 
No cóż... nie wiem, czy się spodziewają, czy nie, w każdym razie zapraszam państwa na obchody drugiej rocznicy powstania bloga!!
Nie ma czerwonego dywanu, nie ma kreacji, chociaż nie wiadomo, co zaprezentują na kolacji wieczornej, kiedy to już wszyscy będą wiedzieli, co się dzieje. Na razie muszę włączyć alarm pożarowy, żeby wszyscy zebrali się na arenie. Ale co by ty podpalić... Wiem! Tam przy brzegu stoi stara zbrojownia! 
Już... już... teraz tylko machnę ręką i... się pali!! Teraz tylko trochę dymu w stronę czujnika. HEJ!! Zefirze! Może mi pomożesz! Ale, ale nie, nie nie!!! PEEEERCCYYY ZOSTAW TO!!! Ups... miałem być niewidzialny. Znikam!
(Tak oto misterny plan podpalenia starej zbrojowni spełzł na niczym, bo Percy zalał wodą, zanim dobrze się jeszcze rozpaliła, co skutkowało natychmiastowym zaniechaniem próby zadymienia by włączyć alarm pożarowy)
No cóż... Ten mały Wodorost mi przeszkodził.Trzeba wymyślić coś innego. Może atak małego potworka? Dawno nie widziałem, żeby ktoś radził sobie z Hydrą... Może ją tutaj zawołam! HYDRO!
Cześć! Kopę lat! Tak, tak wiem, że ostatnio byłaś jak Percy obcinał Ci głowy. No wiem, wiem, straszny idiota. Ale nic nie poradzisz. Możesz tutaj zrobić jakąś demolkę, żeby wszyscy przybiegli? Dziękuję kochana, obiecuję, że wynegocjuje Ci wakacje na wyższym poziomie Tartaru. Leć maleńka, leć! 


ANI MI SIĘ WAŻ MOJA PANNO! LEO, ZABIERAJ TEGO SMOKA! NIE, NIE, NIE! Wy nie umiecie się bawić...
(Atak hydry został szybko przerwany przez Ewę, która poobcinała głowy i Leo, który wraz z Festusem wypalili resztki tych głów.)
Znowu muszę wymyślić coś innego, a tutaj już popołudnie! Przecież na 19 przyjeżdża Atena, Posejdon, Hermes, Afrodyta, może nawet Zeus i kilku innych. Jak ja im wytłumaczę półbogów w obszarpanych obraniach i umazanych błotem i krwią? Pozostał mi jeszcze tylko jeden pomysł. Muszę udać się do wyroczni. Mam nadzieję, że Rachel nigdzie się nie pałęta, bo z tą dziewczyną to nigdy nic nie wiadomo. 
-Rachel, złotko, jesteś tam?
- O! Pan Apollo, w czym mogę Ci pomóc? Dawno nie było Cię osobiście. Czy...
NARESZCIE! Ta dziewczyna jest nie do przegadania. Ja nie wiem, kto ją uczynił wyrocznią... A nie wróć. To ja ^^ Dobrze, że jednak udało mi się ją zahipnotyzować. Teraz masz iść i powiedzieć im, że mają się zebrać na głównym placu! Zmykaj. Nie, nie, NIEE, nie masz tworzyć przepowiedni! Idź im to powiedz wprost! O JA *********! Wybacz Zeusie! Trzeba ją odczarować, bo to i tak nic nie da. Ale może jednak odejdę, bo się znowu na mnie rzuci. Będę musiał się przyznać to przegranej! Nie udało mi się zorganizować niespodzianki... Mi! Największemu imprezowiczowi na Olimpie. Idę ich sprosić osobiście. Zobaczę, czy duchy wiatru przygotowały arenę na kolację...
NIESPODZIANKA!!!
Ale, ale... Mel, Kostek, Percy, wy wszyscy! CO wy tu robicie?! Przecież to ja miałem zrobić niespodziankę!
- Nie marudź Apollo! Wczoraj byłem na Olimpie i przez przypadek się dowiedziałem. Siadaj z nami! Zaczynamy obchody!
Drodzy kochani! Mam nadzieje, że nie zawiedliście się! Dziękuję, że byliście z nami i zapraszam na relację LIVE z imprezy. 
PS. Pamiętajcie o SMSach ;)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję Wam za kolejny rok! Pomimo tego, że nie miałam czasu, pamiętajcie, że nie zapomniałam o was <3 Mam nadzieję, trochę nadrobić w wakacje. Pozdrawiam Was kochani i dziękuję za to, że jesteście <3

piątek, 17 lipca 2015

Rozdział VIII

- Czy wy chcecie mi powiedzieć, że Melania wpadła w nasze przejście do Hadesu?! Przecież ono jest zabezpieczone, żeby nikt nie powołany tam nie wszedł! - Ida chodziła po komnacie. Strażnicy, którzy siedzieli przed nią, zdali sobie sprawę, że jest ona tak niebezpieczna jak jej ojciec! A do tego ona była półboginią. Przynajmniej tak mówił król.
- Jest zabezpieczone, przynajmniej zazwyczaj. Teraz prawie cała straż zajmuje się albo księciem Zenem, albo czeka w porcie, albo...
- Zostawcie Olafa w spokoju! W porcie ma być minimum straży. Zawieszę handel, jeśli dowiem się, że dzieje się coś niepokojącego!
- Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale ty nie masz nad nami władzy - strażnik podniósł się i stanął naprzeciw księżniczki.
- Uważaj Ludwiku! Przypominam Ci, że na mocy mojego urzędu i władzy, przekazywanej mi przez ojca, straż i handel są sprawami, którymi zajmuję się odgórnie. Nawet on musi mnie prosić o zgodę. Tym bardziej nie wiem, dlaczego nie wiem nic o waszych poczynaniach. Idź i wykonaj moje rozkazy! Jeśli nie to zapewniam, że przewrócę tą wyspę do góry nogami!! - Od księżniczki było czuć moc jaką emanowała. Strażnik ukłonił się i wyszedł z komnaty. Ida zwróciła się do drugiego. - Idę teraz do Siebie. Znajdź mi mojego narzeczonego i przyślij do mnie. Ponadto, wyślij eskortę do Hadesu. Melanię trzeba znaleźć!!
***
Mel szła, ale światło nic jej nie dawało. Czuła się coraz bardziej zmęczona i przybita. Minęła już tyle rozwidleń, że nawet nie miała pojęcia, czy idzie w dobrą stronę. Gdzie wyjdzie... Upadła. Umrze tutaj, w tych ciemnościach...
***
- Imię? - Strażnik przeżuwał głośno gumę, co Annabeth doprowadzało do szału, ale nic nie mówiła.
- Perseusz. 
- Nazwisko? - Strażnik ciamciał coraz głośniej i Grover widział, że córka Ateny jest bliska wybuchu.
- Jackson.
- Cel wizyty? A nie, nie, nie. Najpierw paszport pana. 
- Żartujesz tak? Jaki paszport? 
- Taki żarcik. He he he - strażnik machnął ręką i otworzyła się brama. - A teraz poproszę panią. Imię?
Annabeth już wyciągnęła sztylet zza placów, gdy strażnik opadł na panel i światełko nad budką zmieniło barwę na czerwony. Zza ich pleców z innych statków rozległ się jęk, bo wszyscy postanowili zmienić kolejkę. 
- Coś ty zrobiła?! - Percy z przerażeniem patrzył na swoją dziewczynę. 
- Jeszcze nic. Przecież tylko wyciągnęłam sztylet. Uspokój się Glonomóżdżku! Nie wszystko zawsze to moja wina.
- Nie mówię, że to twoja wina, ale co my teraz zrobimy z tym strażnikiem? Przybywamy na misję pokojową, a tutaj...
- Ej wy! Uspokójcie się i chodźcie tu szybko. - drzwiczki stróżówki otworzyły się z cichym jękiem i wyłoniła się z niej głowa. - Szybciej! Bo zaraz znajdzie was mój ojciec!
***
- Która jest moja?! - Kostek stał i z przerażeniem wpatrywał się w zawieszki, które leżały na stole. Wszyscy za to wpatrywali się w niego z przerażeniem. Wszyscy poza Ewą, która patrzyła podejrzliwie na niego i z lekkim rozbawieniem.
- Naprawdę nie masz pojęcia? Jedna jest z mieczem, druga z sową, a ty się jeszcze zastanawiasz. - rzeczywiście wszyscy pokiwali głowami i zdali sobie sprawę, że Ewa ma rację. Kostek wysunął do niej rękę i podał zawieszkę z mieczem. Wtedy pojawił się wielki wodny ekran.
" Kostek? Na Zeusa, dzięki, że jesteś! - Percy wpatrywał się w syna Aresa z przerażeniem."
- Co się stało? - Ewa zapięła zawieszkę i schowała się poza polem widzenia.
"Szybko musisz się jak najszybciej dostać na Atlantydę. Mamy problem i to duży" 
Obraz zamigotał i zniknął.
- Szybko! Musimy iść! - Kostek wybiegł z pokoju, a reszta za nim.
***
Mel leżała na podłodze. Dookoła słychać było tupanie, więc wywnioskowała, że znajduje się w miejscu, gdzie znajduje się dużo osób. Pomału otworzyła oczy, ale nie widziała nic poza czarnym sufitem.  Zaczęła się delikatnie podnosić, ale zakręciło jej się w głowie.
- Spokojnie, księżniczko! - ktoś złapał ją za ramiona i pomógł jej usiąść. Po chwili przed twarzą zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, zielone oczy i szeroki uśmiech, którym ją obdarzył. Nie potrafiła się oprzeć i też się uśmiechnęła do niego. - Wszystko ok? Nie mogłem Cię dobudzić trzy dni. Co Cię podkusiło, żeby tu za mną iść? To tylko przejście dla Atlantydów, a ty z tego co wiem nie jesteś jedną z nich.
Znowu się uśmiechnął, ale teraz jakby troszkę zimniej. Mel nie wiedziała, kim jest i co ona robi tu z nim. 
- Gdzie ja jestem? - Mel starała się rozejrzeć dookoła, ale pulsujący ból w głowie nie pozwalał jej na to.
- Jak to gdzie? W Hadesie, słoneczko. - chłopak rozłożył ręce jakby chciał jej pokazać cały świat. Wtedy Mel zauważyła, że znajduje się na Łąkach. - W Twoim nowym domu. - chłopak pochylił się do niej i pocałował, a ona chciała się wyrwać, ale nie mogła. Puścił ją i zaśmiał się gorzko, a po jej policzkach pociekły łzy. "Gdzie są moi przyjaciele? Gdzie jest Kostek?"
- To na nic! - chłopak wydawał się czytać w jej myślach. - Teraz jesteś już tylko moja!
--------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam za taką długą nieobecność, ale dzisiaj wracam z nowym rozdziałem, a jutro niespodzianka :*