- Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi... - Grover siedział nad jakimś liściem, który za pewne był kolejnym raportem. - Czysto teoretycznie to jemu powinno zależeć bardziej. -
Do syna Aresa właśnie wtedy dotarło gdzie jest i co robi, a w zasadzie co powinien robić.
- NA ZEUSA! - wszyscy z przestrachem popatrzyli w stronę okna, ale nie zauważyli żadnej błyskawicy. - DLACZEGO DOPIERO TERAZ MNIE BUDZICIE?! -
- Tak po prawdzie to wina Percy'ego. Kazał dać Ci trochę czasu na zregenerowanie sił. Ida była tu pół godziny temu i powiedziała to samo. - Annabeth siedziała z lekko niezadowoloną miną na łóżku.
- A gdzie oni teraz są? - Kostek lekko ochłonął i rzucił się na kanapki, które leżały na stoliku. Annabeth prychnęła i chłopak odskoczył z kanapką w ustach - No szo?
- Nie przejmuj się. Ona jest zazdrosna. Ida przyszła zapłakana i Percy poszedł z nią porozmawiać. No, a Annabeth nie podoba się, że jej chłopak poszedł z inną. -
- Cicho bądź kozłonogu! Wcale nie jestem zazdrosna! - tym razem to Grover prychnął, a Kostek wrócił spokojnie do konsumpcji.
***
Konrad był tak zaskoczony, że Mel się zgodziła, że już po chwili chciał się od niej odsunąć. Nie pozwoliła mu na to. Z zaskoczeniem stwierdziła, że nie smakował podziemiem. Jego usta miały smak morza i owoców - jej ulubionych rzeczy. To poskutkowało tym, że gdy chłopak chciał przerwać pocałunek, ona wpiła się w niego jeszcze bardziej. Syn Hadesa wplątał swoje palce głębiej w jej włosy, a ona zmierzwiła jego czuprynę. Czuła się świetnie, nie przeszkadzało jej nic. Przez moment czuła, że mogłaby tu zostać, z nim, przecież nic jej nie trzymało tam u góry... Jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze, jeszcze z nikim, nawet z K...
- Nie! - w jednym momencie wszystko przysnęło. Oderwała się od chłopaka. Miała rumieńce na policzkach, a lekki uśmiech błąkał się jeszcze po jej twarzy. Jednak oczy psuły ten efekt. W nich rozgrywał się mały sztorm. Konrad z satysfakcją zauważył, że pomimo tego, że to ona się odsunęła, nie oderwała jeszcze jego ręki, a ich głowy były nie dalej jak piętnaście centymetrów od siebie. - Nie mogę. Przepraszam Cię, ale nie mogę. -
- Dlaczego? - spojrzał jej w oczy, była bardzo skupiona. Nie wiedział, co zmieniło tak diametralnie sytuację. Teraz Mel odsunęła się jeszcze dalej, tym samym zmuszony był zabrać rękę z jej biodra.
- Przez moment myślałam... Wydawało mi się, że możemy spróbować. Polubiłam Cię i nawet jeśli to złamałoby mi serce, bo przecież, moje życie toczy się tam na górze, to pomyślałam, że mogłabym Cię pokochać Konradzie. - jego serce zabiło mocniej. Czy ona to powiedziała? Czy powiedziała, że mogłaby go pokochać? Złapał ją za rękę, jednak ona ją szybko wyrwała. - Ale tak się nie stanie. -
Jego oczy zgasły i znowu wpatrywał się w ziemię. Jego mózg pracował na najwyższych obrotach. Gdy podniósł głowę w jego oczach widziała gniew.
- To przez niego tak? - słyszała pretensje w jego głosie i szybko przeanalizowała sytuacje, oddychając z ulgą, gdy przypomniała sobie, że niedaleko jest woda. - To przez tego syna Aresa?! Widziałem go w twoich wspomnieniach. Życie dzieci boga wojny jest bardzo kruche! Pamiętaj o tym szmato! -
Mel zastygła słysząc co on do niej mówi i wtedy w jej żyłach zawrzało. Konrad nawet nie zauważył kiedy wokół niego wyrosła fala wody.
- Nigdy, NIGDY TAK DO MNIE NIE MÓW! - szkielety wezwane przez niego rzuciły się na nią, ale nic nie potrafiły zdziałać. Mel działała na najwyższych obrotach. Syn Hadesa siedział w wielkiej wodnej kuli i wydawało by się, że taki będzie jego smutny koniec, bo córka Ateny, ani trochę nie zamierzała odpuścić. Jednak z tej chwili obok niej pojawiło się światło.
- Puść go. Wiem, że to kanalia, ale za zabójstwo ZAWSZE jest kara. - Hades pstryknął palcami i Mel upadła. Jakiś szkielet złapał ją w ostatniej chwili.
- Najwyższy czas, OJCZE. - Konrad otrzepał swoje ubranie i stanął nad dziewczyną. - Bezczelna, mała szmata. Powinienem ją teraz wykończyć. - Hades złapał go za kark
- NIKOGO NIE BĘDZIESZ WYKAŃCZAŁ! - wycedził przez zęby. - A teraz odstawisz ją grzecznie do zamku, bo jak nie to będziesz miał rodzinne kłopoty. -
- Jak ją odstawię też będę miał rodzinne kłopoty. Też mi różnica. - Syn Hadesa próbował mu się wyrwać, ten jednak będąc w swojej boskiej postaci był dla niego za silny.
- Twój ojciec to ja, a nie on! To jest pierwsza sprawa, a druga, że lepiej nie mieć wrogów w swojej boskiej części rodziny. Zabieraj ją, a ja jej wyczyszczę pamięć w Lete. Nie będzie Ciebie pamiętać i lepiej, żeby tak zostało! - to mówiąc zniknął, razem z Mel, by kilka sekund później oddać ją swojemu synowi, który z nietęgą miną, wrócił do pałacu. Wszedł do niego bezszelestnie cieniem i przedarł się do komnat swojej siostry.
- Jeszcze się zobaczymy. I nie pomoże Ci, żadna pamięć o Kostku... - na dźwięk imienia swojego chłopaka Mel otworzyła oczy, a Konrad szybko zniknął. Jednak w jej pamięci wyrył się obraz chłopaka o zielonych oczach i czarnych włosach...
***
Zen szedł właśnie korytarzem do swojej narzeczonej. Król dzisiaj z nietęgą miną poinformował go, że jutro będzie mógł brać udział w naradzie, co ma pomóc mu w późniejszym przejęciu funkcji króla. Syn Afrodyty właśnie chciał przekazać radosną wiadomość Idzie, ale na korytarzu zobaczył jakąś postać. Podbiegł szybciej by jak najszybciej rozwiązać zagadkę.
- Mel? Jak ty u licha się tu znalazłaś?! Na Zeusa, jak ja się cieszę! - przytulił przyjaciółkę i pomógł jej wstać.
- Przepraszam, ale, ale kim ty jesteś? - twarz Olafa stężała, a dziewczyna patrzyła na niego z przerażeniem.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam bardzo, że taka krótka, ale po prostu nie chciałam poruszać wielu wątków w jednym rozdziale jak to miało miejsce w poprzednim. Już nie długo kolejny. Tym samym ENJOY! :D