- Jest zabezpieczone, przynajmniej zazwyczaj. Teraz prawie cała straż zajmuje się albo księciem Zenem, albo czeka w porcie, albo...
- Zostawcie Olafa w spokoju! W porcie ma być minimum straży. Zawieszę handel, jeśli dowiem się, że dzieje się coś niepokojącego!
- Z całym szacunkiem wasza wysokość, ale ty nie masz nad nami władzy - strażnik podniósł się i stanął naprzeciw księżniczki.
- Uważaj Ludwiku! Przypominam Ci, że na mocy mojego urzędu i władzy, przekazywanej mi przez ojca, straż i handel są sprawami, którymi zajmuję się odgórnie. Nawet on musi mnie prosić o zgodę. Tym bardziej nie wiem, dlaczego nie wiem nic o waszych poczynaniach. Idź i wykonaj moje rozkazy! Jeśli nie to zapewniam, że przewrócę tą wyspę do góry nogami!! - Od księżniczki było czuć moc jaką emanowała. Strażnik ukłonił się i wyszedł z komnaty. Ida zwróciła się do drugiego. - Idę teraz do Siebie. Znajdź mi mojego narzeczonego i przyślij do mnie. Ponadto, wyślij eskortę do Hadesu. Melanię trzeba znaleźć!!
***
Mel szła, ale światło nic jej nie dawało. Czuła się coraz bardziej zmęczona i przybita. Minęła już tyle rozwidleń, że nawet nie miała pojęcia, czy idzie w dobrą stronę. Gdzie wyjdzie... Upadła. Umrze tutaj, w tych ciemnościach...
***
- Imię? - Strażnik przeżuwał głośno gumę, co Annabeth doprowadzało do szału, ale nic nie mówiła.
- Perseusz.
- Nazwisko? - Strażnik ciamciał coraz głośniej i Grover widział, że córka Ateny jest bliska wybuchu.
- Jackson.
- Cel wizyty? A nie, nie, nie. Najpierw paszport pana.
- Żartujesz tak? Jaki paszport?
- Taki żarcik. He he he - strażnik machnął ręką i otworzyła się brama. - A teraz poproszę panią. Imię?
Annabeth już wyciągnęła sztylet zza placów, gdy strażnik opadł na panel i światełko nad budką zmieniło barwę na czerwony. Zza ich pleców z innych statków rozległ się jęk, bo wszyscy postanowili zmienić kolejkę.
- Coś ty zrobiła?! - Percy z przerażeniem patrzył na swoją dziewczynę.
- Jeszcze nic. Przecież tylko wyciągnęłam sztylet. Uspokój się Glonomóżdżku! Nie wszystko zawsze to moja wina.
- Nie mówię, że to twoja wina, ale co my teraz zrobimy z tym strażnikiem? Przybywamy na misję pokojową, a tutaj...
- Ej wy! Uspokójcie się i chodźcie tu szybko. - drzwiczki stróżówki otworzyły się z cichym jękiem i wyłoniła się z niej głowa. - Szybciej! Bo zaraz znajdzie was mój ojciec!
***
- Która jest moja?! - Kostek stał i z przerażeniem wpatrywał się w zawieszki, które leżały na stole. Wszyscy za to wpatrywali się w niego z przerażeniem. Wszyscy poza Ewą, która patrzyła podejrzliwie na niego i z lekkim rozbawieniem.
- Naprawdę nie masz pojęcia? Jedna jest z mieczem, druga z sową, a ty się jeszcze zastanawiasz. - rzeczywiście wszyscy pokiwali głowami i zdali sobie sprawę, że Ewa ma rację. Kostek wysunął do niej rękę i podał zawieszkę z mieczem. Wtedy pojawił się wielki wodny ekran.
" Kostek? Na Zeusa, dzięki, że jesteś! - Percy wpatrywał się w syna Aresa z przerażeniem."
- Co się stało? - Ewa zapięła zawieszkę i schowała się poza polem widzenia.
"Szybko musisz się jak najszybciej dostać na Atlantydę. Mamy problem i to duży"
Obraz zamigotał i zniknął.
- Szybko! Musimy iść! - Kostek wybiegł z pokoju, a reszta za nim.
***
Mel leżała na podłodze. Dookoła słychać było tupanie, więc wywnioskowała, że znajduje się w miejscu, gdzie znajduje się dużo osób. Pomału otworzyła oczy, ale nie widziała nic poza czarnym sufitem. Zaczęła się delikatnie podnosić, ale zakręciło jej się w głowie.
- Spokojnie, księżniczko! - ktoś złapał ją za ramiona i pomógł jej usiąść. Po chwili przed twarzą zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, zielone oczy i szeroki uśmiech, którym ją obdarzył. Nie potrafiła się oprzeć i też się uśmiechnęła do niego. - Wszystko ok? Nie mogłem Cię dobudzić trzy dni. Co Cię podkusiło, żeby tu za mną iść? To tylko przejście dla Atlantydów, a ty z tego co wiem nie jesteś jedną z nich.
Znowu się uśmiechnął, ale teraz jakby troszkę zimniej. Mel nie wiedziała, kim jest i co ona robi tu z nim.
- Gdzie ja jestem? - Mel starała się rozejrzeć dookoła, ale pulsujący ból w głowie nie pozwalał jej na to.
- Jak to gdzie? W Hadesie, słoneczko. - chłopak rozłożył ręce jakby chciał jej pokazać cały świat. Wtedy Mel zauważyła, że znajduje się na Łąkach. - W Twoim nowym domu. - chłopak pochylił się do niej i pocałował, a ona chciała się wyrwać, ale nie mogła. Puścił ją i zaśmiał się gorzko, a po jej policzkach pociekły łzy. "Gdzie są moi przyjaciele? Gdzie jest Kostek?"
- To na nic! - chłopak wydawał się czytać w jej myślach. - Teraz jesteś już tylko moja!
--------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam za taką długą nieobecność, ale dzisiaj wracam z nowym rozdziałem, a jutro niespodzianka :*
Do Hadesu? To Mel jest w HADESIE? Ale ona żyje, prawda? O Mater Dei... Spodobała mi się za to siła charakteru Idy - wreszcie ktoś pokazał tej całej straży! Dobrze im tak, niech się boją! Ha, ha, faktycznie straż graniczna na Atlantydzie zupełnie jak u nas na lotnisku czy coś. Te czerwone światełka... No cóż, nie dziwię się Annabeth, bo mnie też "ciamcianie" gumy potrafi porządnie zirytować. Taki los widocznie. Ida jak zwykle w porę :) Naprawdę ktoś powinien dać popalić temu jej ojcu... Niby tu się nie pojawił i w sumie to nic nie zrobił, ale samo jego wspomnienie mnie wkurzyło. Wstrętny dziad... No nic, poczekam, bo myślę, że prędzej czy później dostanie za swoje, przynajmniej częściowo. O matko, o matko, o matko... Kim jest ten chłopak?! Co on tam robi?! Czego on chce od Me?! W pierwszej chwili nawet wydawał się w porządku... Dopóki nie okazał się następnym dupkowatym Atlantydem. Bo on jest Atlantydem, prawda? Skoro to przejście tylko dla Atlantydów... Oni mają własne przejście do Hadesu? A jeśli tak, to czemu ten chłopak łazi nim w tę i z powrotem? Mater Dei... Dobra, lecę komentować dalej :)
OdpowiedzUsuń