Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 31 - CHYBA NIGDY NIE WYRUSZYMY

Chejron siedział w swoim pokoju w Wielkim Domie. Wypełniał jakieś formularze, słuchając przebojów lat 60. Ostatnio było mało obozowiczów, ale Grover właśnie odkrył kilku nowych. Centaur już wysłał tam innych satyrów, ale musiał powypełniać zlecenia opiekunów.
- Chejronie! - przed centaurem pojawił się znikąd Apollo
- Panie Apollinie. Co tutaj robisz? - Chejron był zdziwiony obecnością boga wyroczni.
- Musisz ich powstrzymać. Oni nie mogą jeszcze wyruszyć. Hera dostała pawie. Wściekła się i zablokowała wszystkie kontakty śmiertelnicy-bogowie. Źle się dzieje. Wszyscy staramy się ją uspokoić, ale póki się nie opanuje nikt nie ochrania półbogów. Potwory wyczuwają ich jeszcze łatwiej i szybciej ich atakują. Nie możesz ich puścić. - Apollo wydawał się naprawdę zdesperowany. Schował twarz w rękach i wtedy Chejron stwierdził, że Phillip jest bardzo podobny do swojego ojca. 
- A co mam im powiedzieć? - Centaur naprawdę nie miał pomysłu jak miał zatrzymać całą dziewiątkę w Obozie?
- Sfabrykuj atak na któreś z nich. Masz tutaj Dźwięczne pociski. Kogo zaatakujesz ten straci przytomność na co najwyżej 72 godziny, tyle powinno wystarczyć. Kup nam ten tydzień, a my opanujemy Herę, a obiecuje, że zajmę się misją i jej uczestnikami. W końcu wiem czego szukają. - Apollo mrugnął przyjaźnie do centaura, chociaż w połączeniu z jego smutną miną i zmartwionymi oczami nie wyszło to najlepiej. Chwilę później zniknął. Chejron zamknął w ręce Dźwięczne pociski. Miał zaatakować swojego obozowicza. Wiedział, że Hera się wściekła, ale że aż tak... Zadecydował, że przy kolacji coś wymyśli. Najbardziej przerażało go jednak to kogo musi zaatakować. W grę wchodziła tylko Mel, bo reszta może zostać. Ona jako szefowa misji nie może zostać. Westchnął ciężko i usiadł dalej wypełniać swoje formularze...
***
- Leo pójdzie z nami za Zena. Rozmawiałem z nim wczoraj i się zgodził. Mało tego właśnie zbiera jakieś materiały, no... i... ten... szuka swojego pasa. - Jason uśmiechnął się do Mel. Siedzieli razem z Wojtkiem na progu domku Zeusa. Mel przyszła, bo nie miała co ze sobą zrobić. Spotkała Wojtka, który ćwiczył walkę z Jasonem.  
- Super. - Mel odpowiedziała niemrawym głosem. Jason podejrzewał, że była dalej zmartwiona zniknięciem Zena. Nie wiedział, dlaczego tak się o niego bała, ale widać, że straciła wigor odkąd on się zagubił, poprawka zniknął.
- Hej! Mel, głowa do góry. Z Leonem nic nam się nie stanie. Trzy córki Ateny, dwóch synów Zeusa, dwójka dzieci od Posejdona, przynajmniej teoretycznie - Jason ucieszył się, gdy zobaczył, że po twarzy Mel przebiegł uśmiech - Syn Aresa, córka Afrodyty, syn Hefajstosa i syn Hadesa, skład doskonały. Damy radę. - Jason przyjaźnie ją uderzył w ramię.
- Wiem. Ide. Zaraz będzie kolacja. Zbierajcie się moje Błyskawiczki, bo jutro wyruszamy. - Mel wstała, otrzepała spodnie i poszła w kierunku jadalni.
- Jestem ciekaw, dlaczego ona się tak przejmuje tym Zenem... - Jason popatrzył na Wojtka z nadzieją, że ten wie.
- No... Ten... on był chyba pierwszym o którym się dowiedziała, że jest półbogiem, nie? - dla Jasona stało się jasne, że Wojtek też nie wie. Raczej wątpił, że taki jest powód obaw Mel o Zena. Tam musiało chodzić o coś większego i on postanowił się dowiedzieć...
***
Chejron widział Mel idącą do jadalni. Nie szła swoim zwykłym wesołym krokiem. On sam zresztą też się skradał. Zastanawiał się jak ma ją zaatakować tymi Dźwięcznymi pociskami... Podgalopował do niej:
- Mel! Dzisiaj wieczorem chciałbym was wszystkich widzieć u mnie. Przegadamy cel misji i instrukcje od bogów. Dobrze? - Chejron uśmiechnął się do dziewczyny, a ona odpowiedziała mu słabym uśmiechem.
- Cudnie. Oczywiście. Przyjdziemy. - odwróciła się i odeszła dalej w stronę jadalni. Miał jeden strzał. Rozejrzał się i wystrzelił. Wydawało się, że nie zadziałało. Mel nie upadła, nic się jej nie stało. Złapała się tylko za ramię, gdzie trafił ją pocisk, ale ten już się rozwiał. Chejron pomyślał, że nie działa. Zrezygnowany odszedł w stronę Wielkiego Domu. Wtedy rozległ się krzyk...
- MEL! Co się stało?! - Chejron odwrócił się. Nad ciałem dziewczyny, które teraz leżało u wejścia do jadalni stał Wojtek. 
- To chyba jakaś klątwa. Nie wyruszymy nigdy! - Ewa płakała przy przyjaciółce, gdy Wojtek z Jasonem podnosili ją i zanosili do sali szpitalnej w Wielkim Domu. Chejron wszedł za nimi.
- Nie może być tak źle. W każdym razie musimy sprawdzić co jej się stało. Powiedźcie reszcie, że nie ruszycie jutro... - zamarł. O tym nie pomyślał. - I powiedzcie Kostkowi, że jego dziewczyna znowu leży w szpitalu...

3 komentarze:

  1. Ojejku, straszne!!! Czemu on to zrobił? Tak mi smutno. I co inni na to? Szczególnie Kostek! Ale błagam, nie swataj Zena z Mel!!! Oni do siebie tak bardzo nie pasują.
    Dobra, ogarniam się. Koniec lamentowania. Widzę, że Mel zakumplowała się z Jasonem ;D. I fajnie. Trzeba się integrować! Szczególnie przed wyruszeniem na śmiertelnie groźną misję (tak wiem, odbija mi dzisiaj).
    Ach, proszę daj Percy'ego w następnym rozdziale. Najlepiej razem z Annabeth! :P
    Weny życzę!
    Pozdro,
    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem rozdział fantastyczny, jednak dziwi mnie zachowanie Chejrona :/ Czy on nie mógł po prostu powiedzieć im prawda? Czekam z niecierpliwością na nexta, bo mam nadzieje, ze tam wszystko sie wyjaśni ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję wam obydwu :)
    Mam nadzieje, że będziecie zadowolone z kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń