Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 32 - NOWY PLAN

Zen siedział na plaży... Nie wiedział co ma zrobić... Musi odzyskać swoje posejdonowskie korzenie. Ale jak skoro sam się ich wyrzekł? Na wyspie były drzewa. Zaczął je ścinać, ale topornie mu to szło jego mieczem. Jednak po kolei spadały pnie... 
- Nie... dam... rady! Za ciężko idzie ta wycinka tego lasu, a nie przepłynę przecież tego oceanu... JA NIE UMIEM PŁYWAĆ! - Zen był zrozpaczony. Nie wiedział co ma zrobić. Ciął drzewa dalej, z coraz większą złością. Wiedział, że nie jest to praca dla ludzi bezsilnych, także skupiał się ile mógł. Na jego ramieniu usiadł ptak. To chyba była mewa, ale Zen tak długo pracował, że nie wiedział już czy dobrze myśli.
- Hej ptaszku! - uśmiechnął się do niej spokojnie, ale zaraz pomyślał, o jego rekinie, którego sam zabił. W tym samym momencie uśmiech spełzł z jego twarzy i zastąpił go smutek. - Miło Cię widzieć. Zostaniesz ze mną? - Wtedy mewa poderwała się do lotu. Zen chciał coś do niej krzyknąć, ale tylko zwiesił głowę i dalej składał i ciął pnie, które miały być tratwą. Spokojna praca wyciszała go, ale w głębi dalej był zły, że musi tu być.Słońce zaszło za horyzont. Zen stwierdził, że jak się chwilę prześpi to nie stanie się nic złego.
***
Wojtek chodził w te i wewte przed Wielkim Domem. Ewa i Annabeth siedziały na schodkach. Czekali. Wszyscy byli zdenerwowani, ale teraz czekali w napięciu. Jason, Piper i Percy poszli znaleźć Kostka i powiedzieć mu, że Mel leży w szpitalu. Ewa mruczała pod nosem, że póki nie słychać krzyku wszystko jest OK. Annabeth mówiła sobie, że Ewa przesadza, ale właśnie wtedy...
- CO?! - nad całym Obozem poniósł się krzyk. Ptaki siedzące na drzewach poderwały się i odleciały. Annabeth zamarła. A jak Kostek coś złego zrobi? Nie minęła minuta, przed nimi stał Kostek i wbiegał po schodkach do środka. Za nim biegł Percy, który, ku uldze Annabeth, wyglądał normalnie i był dziwnie spokojny...
- Wpadł tam już? - Annabeth wstała, popatrzyła na niego i kiwnęła. - Nieźle się wkurzył. Jason się schował. Rozumiesz? Piper powiedziała, że Mel jest w szpitalu i zemdlała. A on ją zabrał i poleciał gdzieś. Tchórz mały. - przyciągnął dziewczynę i przytulił się do niej. - I jak my teraz pójdziemy na misję?
- Nie wiem, ale Chejron i tak chce się z nami spotkać i umówić co zrobimy. Chodźmy. Kostek zajmie się Mel. - 
Annabeth złapała Percy'ego za rękę, zawołała Ewę i Wojtka, i poszli znaleźć Nica, żeby iść na rozmowę z centaurem. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że muszą uzgodnić teraz co robią, bo jak Mel się obudzi to będzie chciała od razu wyruszyć. W końcu już długo siedzą bezczynnie...
Szli pomału. W zasadzie to ona szła, a jakieś dwa metry za nią, rozmawiając szli Ewa i Wojtek. Widziała przejęcie na ich twarzach. Pewnie zadawali sobie to samo pytanie co ona "Dlaczego znowu Mel?". Sama chciała o tym z kimś pogadać, ale nie chciała przeszkadzać tej dwójce, a Percy poszedł po Nica. Tego chłopaka też nie potrafiła rozgryźć. Ostatnio coraz częściej snuł się po Obozie jak jakiś duch. Na misji był jednak pożyteczny...
- Jak miło, że pomimo takiej tragedii postanowiliście przyjść. - Annabeth nawet nie zauważyła jak doszli do areny, gdzie mieli się spotkać z Chejronem. Z dala od Wielkiego Domu, gdzie ZNOWU leży Mel.
- Tragedia nie tragedia trzeba przemyśleć sens naszej wyprawy. - Córka Ateny odwróciła się do tyłu i zobaczyła Nica, który właśnie to powiedział. Ona sama nie umiała z Siebie wydusić słowa.
- Masz racje. Najpierw przypomnijmy sobie co powiedział Ares Melanii, a potem przyjdzie czas na naszą wyrocznię. Może ona ma coś do powiedzenia. - centaur skinął na Rachel, którą Ann dopiero teraz zauważyła, a która uśmiechnęła się do niej smutno, jakby już wiedziała co ich czeka...
- Mel dostała takie instrukcje: TO zostało zagubione wiele tysięcy lat temu. Jednak Grecy o tym wiedzieli. Platon o tym mówił. Najpierw jednak trzeba znaleźć klucz do tego. Klucz ma strażnik. Trzeba go pokonać. Pokona go dwójka herosów. Muszą być połączeni. Najpierw jednak musisz zdobyć boga. On wie wszystko, on zna każdy początek, ale nie ma stałego miejsca. Pokazuje się gdy musisz podjąć decyzję. Ty też ją podejmiesz. Ale nie tak szybko jak myślisz. Najpierw musisz iść znaleźć to co zagubił Hermes. To nie jego własność. On pilnował... Potem jeszcze mała wzmianka o pawiach, ale to już załatwione. - Chejron zdawał się z każdym zdaniem bardziej zmartwiony, jakby wiedział o czym mowa...
- Jasne. Wszystko jasne. Ale co pawie miały do tego? - Percy, który stał z boku i jakby nie do końca kodował co mówi, teraz wyglądał na złego.
- Mam! Przecież jeden paw jest mój! On nas zawiezie-zaprowadzi tam gdzie mamy się udać! - Wojtek ożywił się. Wszyscy patrzyli na niego zaskoczeni.
- Dokładnie Wojciechu - Syn Zeusa się wzdrygnął na dźwięk swojego pełnego imienia. Widać nikt długo do niego tak nie mówił - Musicie iść do boga, który zna wszystkie drogi. Wszystkie wybory to jego domena. Ale wyboru musi dokonać Mel. Dlatego wszystko stoi dopóki ona się nie wybudzi. Rachel, masz coś dla nas? - Centaur zwrócił się do rudowłosej dziewczyny, a ona wymamrotała coś o tym "że przepowiednie nie są na rozkaz" i pokręciła przecząco głową. - To chyba tyle. A gdzie jest Piper z Jasonem?
- Oni musieli... się przejść - Percy wyprostował się nerwowo jak to mówił, a Nico pokiwał energicznie głową.
- Rozumiem... przekażcie im o czym mówiliśmy. - Chejron odwrócił się i odkłusował.
- Pójdę zobaczyć co z Mel i opowiem Kostkowi o tym co stwierdziliśmy. Spotkamy się wieczorem - Percy pocałował Annabeth i poszedł w stronę Wielkiego Domu. Gdy doszedł, Kostek właśnie wychodził.
- I co? - Percy przystanął przed nim, a ten usiadł na schodkach.
- Nic. Żyje, ale się nie budzi. Musiałem wyjść, bo mnie to niszczy od środka. Ustaliliście coś? - Kostek mówił do swoich kolan, ale syn Posejdona wiedział co ten może czuć.
- Taak. Genialny nowy plan. 
- Serio? - Syn Aresa podniósł głowę
- Jasne. Wszystko stoi póki ona się nie obudzi. Chodź stary. Pewnie Ewa tu przyjdzie, a ty chodź się przejść trochę - Percy pomógł mu wstać i poszli w stronę oceanu.
***
Gdy Zen się obudził, był środek nocy. On jednak poczuł, że musi natychmiast zacząć swoją pracę. Wyszedł na plaże by obejrzeć ocean, który tak nie dawno był jego domem. 
- Witaj! - usłyszał za sobą głos. Przestraszył się, przecież był tu sam. Odwrócił się pomału i zobaczył piękną kobietę w greckim chitonie. Emanowała dziwnym światłem i magią. Skądś ją znał...
- Ateno - Zen przyklęknął, nawet on nie był taki głupi, by nie zachować szacunku do bogini. - Co Cię do mnie sprowadza?
- Moja córka, która się martwi. Wyrzekłeś się ojca, co nie powinno się stać, ale trudno. Teraz masz do wyboru rodzica, jednak będzie to bardziej twój opiekun, który pomoże CI wrócić do łask Posejdona...
- Ja jestem Neptu...
- Wiem kim jesteś - Atena warknęła na niego. - Tu jesteś tylko głupim półbogiem bez boga. Jeden z bogów zaoferował się, że Cię przygarnie. Wiesz kto to może być? - Atena wyciągnęła rękę i wylądowała na niej biała gołębica. Zen zrobił się czerwony i spuścił wzrok, jednak odpowiedział:
- Wiem...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was bardzo z góry, ale chyba nie będe mogła już dodawać tak często rozdziałów z prostej przyczyny: muszę ogarnąć zadania domowe :) Mam nadzieje, że szybko się uporam i będzie jak dawniej ^^
Dedykuje wszystkim, którzy czytają i komentują :)

4 komentarze:

  1. Boże, jak ja kocham sobotę... Co prawda zaraz biegnę na próbę teatralną, ale przynajmniej mogłam się w spokoju wyspać i wziąć za to, co lubię najbardziej - za czytania :) No, ale nie przedłużam, bo za parę minut mam autobus. Naprawdę nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię sceny z Zenem, zwłaszcza teraz. Są bardzo ciekawe i świetnie ci wychodzą, on sam w sobie jest bardzo interesującą postacią. Zwłaszcza teraz, z tym bogiem, który chce mu patronować. Mam swoje podejrzenie w tej kwestii, ale wolę na razie siedzieć cicho. Zwłaszcza, że jeżeli to się sprawdzi, to nadejdą kłopoty i Mel będzie miała trochę większe problemy niż bycie nieprzytomnym. Swoją drogą, rozumiem niepokój pozostałych, zwłaszcza Kostka i mam nadzieję, że w krótce wszystko się ułoży i będą mogli kontynuować misję. Przepraszam, że ten komentarz taki nieskładny, ale nie mogę się spóźnić na próbę. I spokojnie, wszyscy wiemy, jak to jest ze szkołą, a jak dla mnie i tak dodajesz często rozdziały.

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku, ale cudowne! Czemu ja zawsze komentarze zaczynam od "Ojejku"? W każdym razie mniejsza z tym. Fantastyczny rozdział! Ale biedna Mel, biedny Kostek i biedny Zen (chociaż jakoś mi go nie żal). Ha, ha, ha, Afrodyta. Bo chodzi o Arodytę, prawda? I Percy! A Nico "Tragedia nie tragedia". No po prostu chyba go walnę! Mówił tak jakby chodziło o jakąś błahostkę! A przecież to poważna sprawa. I zakończenie... po prostu boskie!
    Pozdrawiam gorąco
    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fantastyczny, chociaż chyba jestem głupsza nawet od Zena, bo nie mam pojęcia, o co moze chodzić z tą gołębicą >.< Mam nadzieje, ze wszystko niedługo sie wyjaśni :3

    OdpowiedzUsuń
  4. O bogowie GrÓcHa wybacz mi, że tak długo nie komentowałam.
    Po prostu nie miałam jak komputer zepsuty koszmar.
    A więc wszystko jest superr..
    Ale, że Afrodyta??
    He he nieźle.
    Pozdrawiam i zapraszam na mój dzisiejszy rozdział
    Luce/Lucy

    OdpowiedzUsuń