Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 35 - TA JEDNA OSOBA

Dziękuje za wszystkie komentarze i przepraszam za zaległości, ale zepsułam komputer :) Postaram się szybko nadrobić :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Zen siedział na plaży. Od poprzedniego miejsca jego pobytu nie różniła się zbytnio. Tyle, że tu był pod czujnym okiem "matki". Afrodyta siedziała gdzieś na środku wyspy. "Uczył się pokory". Miał spędzić trochę czasu sam bo miał pozbierać myśli. Wiedział, że wyruszyli na misje i... wiedział, że Mel jest z Kostkiem. Nie rozstali się, nic się nie zmieniło. Poza tym, bogini miłości miała takie jakby ekrany z zakochanymi, więc gdy musiał jej pomóc to widział ich czasami. Raniło go to, chociaż tyle razy mówił, że nic nie czuje do tej dziewczyny. Sam siebie oszukiwał... Nie wiedział ile czasu "matka" jeszcze będzie go dręczyć. Postanowił o niej zapomnieć, ale nie było to proste. Tak jak teraz. Siedzieli na pokładzie Argo II, chyba mieli dyżur, rozmawiali, w sumie nie słyszał o czym, ale sam fakt, że się przytulali wyprowadzał, go z równowagi. Postanowił się położyć i pomyśleć. A jeśli może coś z tym zrobić? Przecież jest teraz synem Afrodyty. W głowie Zena zaczął kiełkować niebezpieczny dla Mel i Kostka plan...
***
Formalnie wartę miała Mel. Formalnie byłaby w stanie sobie poradzić sama. Formalnie skoro płynęli to nawet lepiej, że to ona tu siedziała. Jednak w praktyce, dziewczyna nie cierpiała siedzieć na dyżurze. Tutaj wkracza Kostek, który praktycznie każdą nocną wartę Mel spędzał z nią. Potem wywoływało to wiele pretensji, bo on miał wartę po niej, a ona z nim nie siedziała zazwyczaj. Nie dlatego, że ona nie chciała, on ją po prostu wyrzucał, bo mu nie potrzebna. Szczególnie protestowała Annabeth, bo Kostek był nie wyspany, a przecież był ich głównym obrońcą. Jej protesty jednak nic nie dawały i tak oto znowu ta para siedziała oparta o burtę.
- Mel. Mel! W sumie to gdzie my płyniemy? Dziennie posuwamy się tylko o mały kawałek. Dlaczego? - Kostek dostał misję wypytania Mel o szczegóły wyprawyod Percy'ego. Córka Ateny codziennie rano mówiła Leonowi, gdzie ma płynąć i ile mil. Nikt nie wiedział co planuje.
- Płyniemy w przód. Wojtek i jego paw każą się posuwać o te właśnie kilka mil. Uspokój się. Kierunek koło Morza Potworów, ale jeszcze trochę czasu nam to zajmie. - Mel wstała i popatrzyła na niego z góry. - Więcej wiary. - Przeszła w stronę masztu, stała i przyglądała się krajobrazowi. Było ciemno, dzięki Zeusowi, nie zimno. Oparła się o maszt. Ta misja trwała tak krótko, a już ją przerastała. Słyszała o tym co mówią, że nie wiadomo, gdzie płyną. Ciężko jej było. Westchnęła, a Kostek już stał koło niej. Przytulił ją mocno.
- Dasz radę. Przepraszam, że Cię tak zaatakowałem. Dasz radę. - Kostek pocałował swoją dziewczynę.
- Dziękuję. Idź już. Prześpij się, bo jutro znowu będą krzyczeć. - Mel uśmiechnęła się i popchnęła chłopaka, żeby zszedł pod pokład.
***
- Matko! - Zen dziwnie się czuł mówiąc tak do Afrodyty. Ta popatrzyła się na niego lekko podejrzanie. Stała przed szafą wyciągając ubrania, a w ręce trzymała pilota do tych jej dziwnych telewizorów. 
- Tak? Co chcesz? Właśnie szykuje ubranie na randkę z Aresem, więc się streszczaj.
- No, ale chcę Ci tylko pomóc. Wiesz, mogę wziąć te strzały Erosa i trochę się nimi zając. Będzie więcej zakochanych...
- Nie ma opcji!! Masz siedzieć i na ekranach sprawdzać. A poza tym strzały Erosa jak sama nazwa wskazuje są Erosa. Nie mam ich. Idź już i zamij swoje miejsce. I nic nie kombinuj! Nie naciskaj żadnych guzików, bo można zmienić co niecoś. - Afrodyta popatrzyła na niego. Ona wyczuwała, że on ma jakiś plan dlatego wcisnęła mu ten kit, że guziki pilota zmieniają życie tych na ekranie. Jednak nie była tak głupia na jaką można ją było ocenić.
- Już idę, mamo! Baw się dobrze. - W podskokach pobiegł do pokoju. Miał już cały układ zdarzeń. Teraz tylko trzeba czekać, aż oni będą gdzieś razem. W jego głowie zakiełkował plan...
***
Kostek siedział na swoim łóżku. Właśnie obudził go krzyk. Tak się bał wyjść, że jeszcze nie opuścił swojej kajuty.
- Kostek! - do środka wpadł Wojtek. Włosy miał jakby przekrzywione na jedną stronę, co oznaczało, że dopiero wyszedł z łóżka. 
- Co się dzieje? - popatrzył się nie przytomnie na przyjaciela. 
- Ktoś nas odwiedził i Mel zniknęła. - Wojtek chyba się rozpędził, ale nie zdawał się przejmować tym stanem.
- CO?! Jak to zniknęła?! - syn Aresa wstał i teraz było w nim widać krew ojca. Na twarzy pojawił się grymas zlości. - Kto ją zabrał?!
- Taka jedna osoba, której bym się na końcu spodziewał tu, na Argo. - widząc pytający wzrok przyjaciela Wojtek uśmiechnął się i dokończył. - Obiecał ją oddać przed wieczorem... twój ojciec.

2 komentarze:

  1. Ojejku! Taaa, po tym się poznaje moje komentarze. Dzisiaj mój mózg pracuje na zwolnionych obrotach (mówiąc wprost, padam z nóg), dlatego komentarz piszę od początku do końca, żeby czasem czegoś ważnego nie ominąć.
    Więc zaczynam od Zena. Ech, jak ja lubię Afrodytę. Jedna z moich ulubionych bogiń. Jej ekrany są super. I udanej randki życzę! ;) Ale skąd ona wytrzasnęła szafę na środku oceanu.
    Ale Zen i jego plany mnie dobijają normalnie. Niech mi się nawet nie waży tknąć Mel, bo mu tak przywalę, że aż pofrunie na Olimp i z powrotem (co z tego, że jest postacią fikcyjną?). Co on tam znowu, u licha, chce spieprzyć???
    Mel i Kostek są tacy słodcy. Czego się czepia Annabeth? Gdyby chodziło o Percy'ego sama z pewnością nie byłaby lepsza!
    Serio, Ares? Spodziewałam się wszystkiego, nawet Zena (w sumie szczególnue Zena), ale nie jego. Ale na końcu skojarzyłam fakty i coś mi w tym głupim łebku zaświtało. Nie powiem, bo mogę zepsuć Tobie efekt niespodziankowy, a innym radość czytania. :)
    Kończę już. Mam szczerą nadzieję, że o niczym ważnym nie zapomniałam. Jeśli tak, to wybacz. Przeklęte zmęczenie!
    Pozdrawiam serdecznie
    Czytelniczka
    PS Przypomniałam sobie, o czym zapomniałam. Inteligentna Afrodyta! No po prostu SZOK!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tja, Lakia standardowo z opóźnieniem. To już nieomal tradycja, nie? Choć chyba niezbyt chwalebna. No, ale dzisiaj koniec wystawiania ocen na pierwszy semestr. A co to oznacza? Wolność! I nadrabianie zaległości. Przepraszam, jeżeli ten komentarz będzie bez sensu, ale byłam dzisiaj na roratach (uroki bierzmowania) i po prostu ledwo co na oczy widzę. To tak tytułem przydługiego wstępu.

    Cieszę się, że mamy Zena w tym rozdziale. Kurczę, nawet nie do końca umiem wytłumaczyć, dlaczego tak czekam na sceny, w których się pojawia. Z pewnością jest interesującą postacią, a do tego w dalszym ciągu mi go szkoda. Choć ten jego plan mnie niepokoi i (nie wierzę, że to piszę) chwała Olimpowi, że Afrodyta miała głowę na karku. Ale trochę się obawiam, że przez to Zen będzie jeszcze bardziej... Rozgoryczony? Zły? No, ogólnie, niezbyt fajnie. Ech, te moje niestworzone wymysły... Dobra, szkoda mi Zena, ale w dalszym ciągu uważam, że Mel i Kostek to świetnia para. Bardzo podoba mi się, jak ich opisujesz. A ta końcówka... Jejku. Przez chwilę się bałam, że to sprawka Zena. A tu proszę, ojciec Kostka. Sama nie wiem, która wersja jest straszniejsza. Tak czy inaczej, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń