Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 34 - ROZPOCZYNAM SERIĘ WYBORÓW

Rano wszyscy stali na wzgórzu obok sosny Thalli. Wszyscy mieli nie tęgie miny i zaspane oczy. Mel, która wspinała się do góry stwierdziła, że oni tak jak ona na pytanie "Dlaczego jesteście niewyspani?" odpowiedzieli by "Sny...". Półbogowie już tak mają, im większy stres tym więcej snów. Patrzyła na nich wszystkich i zastanawiała się czy WRESZCIE* nie wyprowadza ich na pewną śmierć. Jason stał z Piper i Leonem trochę z boku, a on machał kontrolerem Wii, który był sterem Argo II. Leo go naprawił ostanimi czasy, więc teraz mogli nim ruszać na wyprawę. Problem z tym: gdzie? Kawałek dalej Nico. Ten zawsze sam, zawsze z boku. Mówił coś do mgły. Pewnie rozmawiał z Hazel. Obok niego stał piekielny ogar Percy'ego. Lubił syna Hadesa, zaraz po swoim panu, bo chyba przypominał mu dom. Właściciel psa stał razem z Annabeth i oboje śmiali się z czegoś. W sumie to Annabeth wczoraj ostatecznie załatwiła sprawę przywództwa w domku i nie był to Leroy. Chłopak się wściekł i chciał się zemścić, ale wyszło mu to średnio. Koniec końców spędził 3 godziny w bańce powietrznej w Atlantyku, na skutek czego doznał głębokiego szoku, hipotermii i uznał, że Annabeth jest najlepszą grupową. Percy zarzekał się przed Chejronem, że nic nie wie o wiadomym czynie, a że nie było dowodów, a Leroy się nie odzywał sprawę "umożono" (?). Mel na wspomnienie wczorajszego śledztwa zaśmiała się. Za nimi stał Wojtek i Ewa. Rozmawiali. Mel westchnęła... czy oni nie mogli się ze sobą zejść? Ciężko było, ale stali już koło siebie i to sami (no prawie) to był duży krok. Na widok ostatniej osoby dziewczynie zabiło mocniej serce. Kostek stał jak zwykle. Opierał się o swój miecz, a że był wysoki to trochę przygarbiony. Patrzył się w całkiem inną stronę, ale Mel miała wrażenie, że ją wyczuł, bo popatrzył się w jej stronę i uśmiechnął. Pomimo niewyspania i lekkiego zmartwienia na twarzy, dziewczyna poczuła motyle w brzuchu i poszła w jego stronę. 
- Hej! - przytulił ją mocno. Czuła się bezpieczna, pomimo tego, że szli na śmiertelną misję - Wyspana? Pewnie, że nie. Widzę przecież. Nikt się chyba nie wyspał. Mamy jednak małe opóźnienie.
- No ja... wiem, że miałam... no miałam być wcześniej, ale... - Mel nie potrafiła poskładać wypowiedzi.
- Znaczy to, że nasza "szefowa" się spóźnia to jest rzeczywiście problem, ale to nie chodzi o Ciebie. - uśmiechnął się do niej i patrzył na jej zdziwioną minę - Leo wysłał Argo II jakiś tydzień temu na wyprawę. Nie wiem gdzie i po co, ale ma wrócić dopiero za jakieś pół godziny. Także mamy czas...
Mel stwierdziła, że nad tą misją musi być jakaś klątwa. Teraz stali i czekali... Nie wiedziała co o tym sądzić.
- W sumie to powinniśmy się cieszyć, nie? - uśmiechnęła się patrząc na resztę i postanowiła iść zapytać się Leona o co chodzi.
- Festus nie pracuje jak powinien. Przestawiły mu się godziny. Pobyt w Chinach mu nie służy, ja nie wiem czemu się zgodziłem... - Mel słyszała, jak Leo mówi do Jasona, machając kontrolerem Wii.
- Chciałeś pomóc spełnić marzenie i Ci się udało. Ciesz się. - Piper odpowiedziała zamiast Jasona. Przytuliła się też mocno do swojego chłopaka.
- Co Argo robiło w Chinach? - Mel nie mogła się powstrzymać od zadania tego pytania. Cała trójka wydawała się być nim zaskoczona.
- Mel. A co ty tutaj...? Ten... No... - Jason się jąkał, więc Leo przejął pałeczkę.
- I tak być się dowiedziała. Frank chciał jechać z Hazel do Chin, a tak było najszybciej. Wrócą samolotem, ale polecieli tam moim kochanym stateczkiem. - uśmiechnął się i machnął kontrolerem. - Za jakiś czasu wróci. Ech... moglibyśmy jeszcze trochę poczekać. Jutro mają zwolnić Kalipso. - to mówiąc zrobił się cały czerwony. Mel się uśmiechnęła i poszła dalej. Nie chciała drążyć tematu. Zresztą wszyscy wiedzieli, że on tylko czeka, aż bogowie zwolnią Kalipso i będzie mogła przyjść tutaj do niego. Uśmiechnęła się pod nosem. Kochany, mały Leo... Nie zobaczy się z nią. Ale wrócą przecież. Mel usiadła na trawie trochę z dala od reszty. Patrzyła na horyzont. Po jakimś czasie zaczęła tam majaczyć jakaś kropka, która z minuty na minutę stała się Argo II. Festus na przedzie prychał i zgrzytał, a Leo skakał z radości. Jakieś 5 minut później wszyscy byli na pokładzie. Ostatnio stajnie dla pegazów zostały przerobione na 2 dodatkowe sypialnie, więc teraz każdy miał swoją kajutę. Wyruszali.
- Gdzie mam obrać kurs? - Leo zapytał, a Mel nie wiedziała co ma odpowiedzieć. 
- Na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja. - Wszyscy się zaśmiali, a Mel rozumiała, że właśnie rozpoczęła serię wyborów, które będą się za nią ciągnęły od teraz aż do... no właśnie. Do kiedy?


*w związku z serią wypadków nie mogli wyruszyć wcześniej, dlatego WRESZCIE

3 komentarze:

  1. Ojejku! (znowu) To zakończenie było mega. Serio! Wszystko chyba było w porzo, w sensie błędy itp., itd. Chociaż wydaje mi się, że jakiś wyłapałam. Ale jeju, o czym ja gadam (albo piszę, jeśli wolisz)? Tu trzeba o samej akcji.
    Festus wariuje w Chinach, mówisz? Ech, ja pewnie też bym tam zwariowała. Wśród tych tłumów...
    A teraz ze szczęścia skok do góry (z przewtotem może jeszcze). Będzie Kalipso. Jupiiiiii!!!! I juhuuuu!!! Ja po prostu odkąd przeczytałam HOH ją lubię (a jeśli gdzieś tam jest także Leo, to uwielbiam) i się cieszę, bo prawie nikt o niej nie pisze. Może ja się kiedyś (z naciskiem na kiedyś) zabiorę.
    Ogólnie było super i mam szczerą nadzieję, że coś z tego komentarza zrozumiałaś.
    Dziwna i niezrozumiała
    Czytelniczka
    PS Co z Zenem? Chcę wiedzieć, jak go Afrodyta "wychowuje"! Hi, hi, hi!

    OdpowiedzUsuń
  2. I zgodnie ze statystykami, Lakia na szarym końcu. Bardzo Cię przepraszam, kochana, ale ten tydzień to jakaś masakra. Jeśli przeżyję jeszcze te dwa nadchodzące dni, to tylko istnym cudem. Przepraszam też z góry za to, że ten komentarz będzie dość krótki, ale bydzik mi dzwoni za niecałe złe godzin, ale niewyspana Lakia to Lakia zła, nieogarnięta, otumaniona, rozdrażniona i pozbawiona weny twórczej. No, mniejsza z tym.

    Więc w końcu wyruszają na misję! Wyczekiwałam tej chwili od dłuższego czasu, ale teraz, gdy ostatecznie nadeszła, mam jakieś takie złe przeczucia. Hm, może to przez to ostatnie zdanie, które zbytnio mnie nie napawa optymizmem. Jej, ale ty umiesz zapędzić czytelnika w kozi róg przy jego własnych odczuciach! Brawa za to. I za pomysł z Festusem w Chinach. Naprawdę się z tego uśmiałam :) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału i dalszej części misji. I zgadzam się z moją przedmówczynia w kwesti Zena, o którym mam nadzieję wkrótce przeczytać.
    Jeszcze raz przepraszam, że tak krótko, ale ledwo widzę, co piszę. Dobranoc!

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń