JESZCZE jedno: chcecie jakiś prezent na święta ode mnie? Czekam na zamówienia ;)
------------------------------------------------------------------------
- Nie rozumiem po co tu jestem. Moje miejsce jest na Argo. Nie tutaj. - Mel patrzyła na Aresa, który trzeba to przyznać prezentował się interesująco w garniturze. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że wie po kim Kostek odziedziczył wygląd. Zarumieniła się na tą myśl.
- Wiem, gdzie twoje miejsce. Ale jest ktoś kto musi z Tobą porozmawiać. Nie wolno nam się wtrącać w losy herosów, chyba, że znamy głupie plany jednego z nich przeciwko tobie. Normalnie bym się nie przejmował, ale może to trochę się obić na moim synu. To nie będzie miłe dla niego. - Ares wydawał się jakby, rzeczywiście był zmartwiony losem Kostka.
- Od kiedy się przejmujesz losem miłosnym swoich dzieci, Aresie? - dziewczyna posłała mu lekko kpiące spojrzenie.
- Masz nie wyparzony lekko język jak ten Percy. Jesteście podobni do Siebie. A no przejmuje się, bo jestem OJCEM! One potem są załamane, spada im skuteczność i po co mi dzieci boga wojny, nie skore do wojny? Zresztą przez moją kochankę zawsze miałem do czynienie z miłością. Zaraz przyjdzie. Czekaj grzecznie, a przed wieczorem wrócisz na stateczek. - posłał jej uśmiech, a Mel zmiękły kolana, bo był identyczny jak Kostka. Ogarnęła się jednak szybko i usiadła na podłodze. Z kim niby ma rozmawiać... Wolałaby siedzieć na Argo niż tutaj, ale widać nie miała wyjścia. Podkuliła nogi i oparła się o kolana. Zabolała ją ręka, stary przyjaciel ból, który nigdy jej nie zostawi, nigdy nie zawiedzie. Ukochany... Uśmiechnęła się w swoje ręce. Przecież to tylko ból! Czemu aż tak bardzo za nim tęskni...
Bo on Ci zostanie zawsze...
Ale przecież trzeba być z ludźmi. Kostek, Ewa, Wojtek, nawet Percy i Annabeth, poniekąd nawet Zen.
Ludzie kiedyś odchodzą, a ból... Zostaje na wieki, na zawsze.
Trzeba wierzyć. Gdyby nie ludzie bylibyśmy bez wartościowi, bez potrzebni.
Jak chcesz. Jednak kiedyś wspomnisz, że nie warto liczyć na ludzi.
Mel nie do końca wiedziała, czy prowadziła dialog sama ze sobą, czy ktoś jej się wdarł do głowy. Była już jednak nie sama w pomieszczeniu. Przed nią stała kobieta. W długiej sukni, z olśniewającym uśmiechem.
- Melania! Jak miło Cię widzieć. Znam twoje serce to chciałam i Ciebie poznać. - uśmiechnęła się przyjaźnie, choć Mel wiedziała, że może być też groźna.
- Afrodyta. - lekko się skłoniła - Miło Cię widzieć. Moje serce jak rozumiem nie jest dla Ciebie zagadką?
- Oczywiście. - zaśmiała się cierpko. Mel nie wiedziała, że bogini miłości może tak cierpko się śmiać. - Myślisz, że kto pcha Cię w te, bądź inne ramiona? Wszystko przechodzi przeze mnie.
- W taki razie po co Ci ja osobiście? Skoro wszystko wychodzi z serca? - Mel starała się nie odwracać tyłem do bogini. Niby to tylko bogini miłości, ale dziewczyna czuła, że miłość może zepsuć więcej niż cokolwiek...
- Bo są rzeczy, które tylko powiedziane osobiście mogą coś zdziałać. Jest pewna osoba, znasz ją oczywiście - Afrodyta uśmiechnęła się do niej, gdy ta patrzyła na nią pytającym spojrzeniem. - Ta osoba knuje obecnie przeciwko tobie. Nie chce byś była tam gdzie jesteś. Wiesz kto to może być? - Mel nie wiedziała, więc pokręciła głową, a Afrodyta się skrzywiła. Widać spodziewała się odpowiedzi twierdzącej. - Mój syn. Olaf.
W pierwszym momencie Mel zastanawiała się jakiego syna Afrodyty Olafa zna. Chwilę później błysnęła jej w głowie myśl.
- Zen? Przecież to nie jest twój syn! I dlaczego on może chcieć mojej zguby?
- Wyrzekł się Posejdona, ktoś musiał go zaadoptować, bo inaczej by umarł. Miłość nikogo nie zaprzepaszcza, ale jest też mściwa. I dlatego on chce zemsty. Twoje wybory... no cóż nie pokrywają się z jego wyborami. Ty wybrałaś Kostka, a on chce Ciebie...
- NIE! Nie! Nie chcę tego słuchać! Ja go nie kocham! Znaczy nie w takim sensie! ... - Mel zaczęła krążyć po pokoju.
- Wiem! Miłość to nie jest dla mnie żadna tajemnica. On chce zrobić wszystko byś go pokochała albo chociaż odkochała się w Kostku.
- Nie! Proszę ! Daj mi spokój! Chcę wrócić na statek. Pogodziłam się z tym, że Zen zaginął... Proszę... - Mel usiadła i schowała twarz w rękach. Przecież ona się nie załamuje. Teraz jednak nie potrafiła się pozbierać. Po dłuższej chwili Afrodyta przerwała jej rozważania.
- Dobrze. Wracaj. Ale pamiętaj o tym co Ci powiedziałam. - wszystko się rozmyło przed oczami córki Ateny. Za chwilę siedziała pod masztem na Argo. Była noc.
- MEL! Jesteś! Tak się baliśmy! - Ewa ściskała ją mocno tak, że Mel zaczęła się bać, ze popękały jej żebra.
- Tak jestem. Nic się nie stało. Gdzie jesteśmy? - Mel rozejrzała się, ale na morzu co jasne nie było nic widać.
- Pomału płyniemy dalej, ale...
- To dobrze. Idę się przespać. Obudź mnie rano. Muszę pomyśleć - Mel zeszła pod pokład, a Ewa powiedziała sama do Siebie:
- Jutro rano będziemy przed Morzem Potworów.
Ależ, kochana, nasolutnie nie masz za przepraszać. Jeżeli o mnie chodzi, to poniedziałki są idealne :) Swoją drogą, jeden rodział na tydzień to i tak dość częsta publikacja, więc spokojnie. Co do świąt, to o ile Ci to nie sprawi większego problemu, z chęcią zobaczyłam, co tam u Zena. Hm, może kiedyś przyjdzie dzień, gdy będę umiała logicznie wytłumaczyć, dlaczego ten bohater tak bardzo mnie intryguje, ale... To chyba jeszcze nie dzisiaj. Zresztą, jest chwila przed 23, a budzik mi dzwoni o 5, więc generalnie jestem odrobinkę nie rozgarnięta, co chyba właśnie prezentuję.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, jak podkreśliłaś podobieństwo między Aresem a Kostekim. Ostatecznie zazwyczaj ani bóg wojny, ani jego dzieci nie cieszą zbyt dobrą sławą. A tu taka przyjemna odmiana :) Prawdę mówiąc, to przez chwilę myślałam, że Afrodyta ściągnie tam Zena, by sam porozmawiał z Mel. Ale widać bogini miłości nie ułatwia życia nawet wówczas, gdy jest twoją matką (mogę to tak ująć, prawda?). Bardzo podobała mi się ta "rozmowa" Mel z nią samą/kimś. Była ładnie napisana i taka... Niepokojąca. Mam co do tego nie najlepsze przeczucia, ale może się nie sprawdzą. I wiesz co, kończyć w takim momencie? Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i Morza Potworów. Czuję, że będzie się działo!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, jakbyś miała wolną chwilę,
Lakia
Ojejku! Nie wiem, po co tak zaczęłam, ale to już tradycja, więc nie będę jej zmieniać. ;) Padam z nóg, ale i tak napiszę ten komentarz.
OdpowiedzUsuńZanim jednak cokolwiek napiszę, błagam Cię, żebyś nie przepraszała. W porównaniu z innymi jesteś naprawdę regularnie dodawającą rozdziały bloggerką. Więc nie masz się czym martwić!
Poniedziałek? Jak dla mnie poniedziałek bardzo dobry. Każdy dzień w sumie dobry.
To był taki krótki wstęp. Do rzeczy. Rozmowy z Afrodytą były, są i będę jedną z ulubionych rzeczy zarówno w seriach jak i w fanfickach. :) Ta bogini mnie po prostu rozwala. Ale Ares jest wredny i nieczuły! Przed tą rozmową ten "myślowy", że tak to ujmę, dialog Mel przyprawił mnie o dreszcze.
Mel nie lubi Zena! Mel nie lubi Zena! Jupi! To mega dobry pomysł. Zen mnie wkurza i dlatego dziwię się, że ktoś go lubi.
A teraz lament! Afrodyto, czemu przygarnęłaś Zena?! Mógł se tam umrzeć!!!
Okej. To tyle. :D
A na święta zamawiam... COŚ. Chodzi o to, żeby cokolwiek do czytania się pojawiło. Zero konkretnych wymagań.
Pozdrowionka od w połowie śpiącej
Czytelniczki
masz świetny blog i pomysł z dzieckiem olimpu orginalny, a tym czasem zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://wswiecieherosow.blogspot.com/