Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 50 - TO DOPIERO KONIEC POCZĄTKU...

"To nie jest ko­niec, to na­wet nie jest początek końca, to do­piero ko­niec początku." Winston Churchil

- Tłukliśmy się przez pół świata, tylko po to, żeby oni nam teraz powiedzieli "żegnamy"? - Jason czuł się podwójnie przegrany. Pojmali ich jakby byli całkowicie nieszkodliwi, a dla syna Zeusa to było ciężkie przeżycie. Poza tym liczył na jakieś lepsze przyjęcie. Cóż tu mówić, Atlantydzi nie sprostali jego oczekiwaniom.
- Znaleźliśmy Atlantydę. Król powiedział, że nie są gotowi by wystawić się znowu na świat. Nie wiem czemu. - Annabeth siedziała na przeciwko Jasona i oglądała miecz z Błękitnej Grecji, który dostali od króla. Dostali też kosz różnych kamieni szlachetnych i ogólnie mnóstwo prezentów. Na razie nie potrafiła zmusić miecza by rozpływał się jak ten Mel, ale jak wypływali to jeden z wojowników dał jej kilka wskazówek, więc teraz męczyła ten kawałek metalu.
- Co nie zmienia, że czuje się oszukany. Leo, daleko jeszcze? - powrót do domu miała trwać stosunkowo krótko, dzięki jakimś specjalnym dodatkom od Atlantydów.
- Nie, tylko trochę. Na razie bezproblemowo. - Leo jak zwykle wpadł do mesy, złapał tosta i pobiegł znowu na pokład. Jak zwykle pod masztem siedziała Mel, ale nie z Kostkiem. Obok siedział Percy i o czymś cicho rozmawiali.
- UWAGA! - Leo zobaczył kulę ognia, która pędzi w stronę tej dwójki. Zatrzymała się jednak z kuli ognia powstał... Apollo.
- Melania, zostałaś zaproszona na Olimp. W trybie pilnym, nie możemy czekać, aż wrócicie do Nowego Jorku. Idziesz ze mną. - zanim ktokolwiek zdążył zareagować Apollo znowu zmienił się w kulę ognia, tym razem połykając Mel. Bardzo szybko zniknęli za horyzontem.
- No dobra. To kto pójdzie powiedzieć reszcie, a przede wszystkim Kostkowi? - Leo popatrzył na Percy'ego, a syn Posejdona nie pozostał mu dłużny. Żaden nie chciał iść i ogłosić, że Mel, znowu "została porwana". 
***
Apollo puścił Mel, a ona przeturlała się jeszcze kawałek. Szybko jednak stanęła na nogi i popatrzyła się na boga ze złością.
- Co to ma znaczyć?! - on jednak pokazał jej, że ma się odwrócić. Dopiero teraz zobaczyła, że znajduje się w świątyni. Przed nią stał ołtarz, a za nim krzesło na którym siedziała Atena.
- Dziękuję Apollo. Mel cieszę się, że wreszcie mogę Cię zobaczyć córko! - bogini mądrości czytała książkę i mówiąc do Mel nawet nie podniosła głowy.
- Nie jesteś moją matką! - Mel krzyknęła, a jej głos potoczył się po świątyni. 
- Uważaj, bo Zen już przekonał się co to znaczy stracić boskiego rodzica. Chociaż ty pewnie nie miałabyś problemów, bo Posejdon przyjął by Cię z otwartymi rękami... - 
- I dobrze! On mi jakoś częściej pomagał niż ty! - Atena ze spokojem odłożyła książkę i wstała. Była wzrostu dorosłej kobiety co znaczy, że była jedynie troszkę większa od Mel. Jej burzowe oczy zdawały się przewiercać dziewczynę na wylot.
- Nie zdajesz sobie sprawy Melanio jak często Ci pomagałam. Byłam przy tobie, gdy udowadniałaś, że Wojtek to syn Jupitera, wszystkie twoje wybory, pomagałam Ci podjąć decyzję, a wyspa syren? Też tam byłam. - usiadła znowu na krześle i wzięła książkę, jakby jej w ogóle nie obchodziło co Mel myśli.
- Po co w takim razie musiałam przybyć na Olimp? - w rogu świątyni stała mała fontanna i woda zaczęła wyraźnie teraz coraz wyżej wyskakiwać z misy.
- Wasza misja dobiegła końca, znaleźliście Atlantydę. Nie martw się, bo wrócisz tam wcześniej niż myślisz. Ja chciałam Cię tylko zobaczyć, ale w sali tronowej czeka na Ciebie Rada Olimpijska i ktoś jeszcze. - Atena uśmiechnęła się do książki, więc Mel nie wiedziała czy to do niej czy nie. Za chwilę bogini machnęła ręką i za chwilę jej córka pojawiła się przed tronem Zeusa.
- Nareszcie! Nasza bohaterka! Wstań Melanio! - pan błyskawic patrzył na nią z uśmiechem i radością. Wstała z zaskoczeniem.
- Tak panie. Jeśli mogę zapytać, co ja tu robię? - Mel popatrzyła na wszystkie trony. Jej matka już siedziała na swoim, wyglądała inaczej i już nie miała książki.
- Czekasz na pierwszy raport z wyspy, którą znalazłaś. - Zeus wyglądał na rozentuzjazmowanego, a Posejdon obok niego ta co chwilkę podskakiwał na swoim tronie. Zaległa cisza, a po niej nad ogniskiem pojawiła się kropla, a w niej... twarz Zena. Potem było tylko lepiej. W tym samym momencie Afrodyta i Posejdon krzyknęli "Zen, dziecko jak się czujesz?". Mel nie wiedziała czy to oznacza, że Posejdon znowu przyjął go pod swoje skrzydła, czy to tylko przyzwyczajenie. Patrzyła na uśmiechniętą twarz Zena.
- Wszystko ok. Ale mam mało czasu, bo zaraz będziemy tutaj mieli jakieś święto. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale zostanę przedstawiony oficjalnie jako syn Afrodyty - tu skinął nieznacznie matce i uśmiechnął się przepraszająco do Posejdona, który niedbale machnął ręką. - oraz jako kandydat do korony, przez to, że jestem chłopakiem księżniczki. - damska część Rady westchnęła z radością, a Mel się uśmiechnęła.do niego. - Tutaj na Atlantydzie jest spokojnie. Jednak król dalej nie chce słyszeć o powrocie do świata. Przykro mi. Muszę biec. - To mówiąc kropla wyparowała.
- Czy możecie mi powiedzieć, dlaczego tu jestem, bo raport był dosyć króciutki? - Mel wpatrywała się w Zeusa z oczekiwaniem.
- Musimy Ci coś wytłumaczyć. Miałaś znaleźć wyspę i wrócisz tam kiedyś, ale to nie ty byłaś głównym celem. - Posejdon patrzył na nią z uwagą. - Od początku miało się to skończyć tym, że Zen zostanie na Atlantydzie. Ty masz inną misję. To dopiero jej początek. - Mel nie zrozumiała ani słowa z tego co do niej mówili, ale bogowie zaraz zamienili się i cała sala znikła Mel z oczu.
***
Wylądowała na plaży. Tego się nie spodziewała kompletnie. Popatrzyła dookoła i zrozumiała, że znajduje się na plaży w Obozie. Wstała szybko i poszła w stronę areny. 
- Mel! Jak miło Cię widzieć dziecko! Udało się wam? - Chejron już galopował w jej kierunku, nie wiedziała jak to się stało, że tak szybko dowiedział się, że ona jest już w Obozie. Pokiwała głową z entuzjazmem, ale rozglądała się dalej. - Powiedz mi, jak to się stało, że cała załoga jest już od godziny tutaj, a Ciebie z nimi nie było? - Mel ucieszyła się jeszcze bardziej. To znaczy, że wszyscy już wrócili cali i zdrowi, a ona teraz też już dotarła.
- Apollo zabrał mnie na Olimp. Widziałam Zena. Ma być księciem Atlantydy i został synem Afrodyty na zawsze. To dobrze? - przyglądała się badawczo centaurowi.
- Wybrał swoją drogę. Ty swoją. To na pewno dobrze. Musisz wypocząć. Mam nadzieje, że będziesz miała choć chwilę spokoju. W stołówce czeka na Ciebie kilka osób, które martwiły się twoim zniknięciem. - Mel uśmiechnęła się. Załoga ARGO jadła kolację i czekała na nią. Pobiegła do stołówki.
***
Atena siedziała w swojej świątyni. Jej córka Annabeth świetnie ją zaprojektowała i było to jej ulubione miejsce na Olimpie. Spędzała tam dużo czasu. Teraz też czytała tutaj kolejną książkę historyczną. Czekała na niego z niepokojem. Nie wiedziała czego się spodziewać. On zawsze był nieprzewidywalny, tak samo jak morze, którego był bogiem.
- Ateno! - Posejdon stanął w drzwiach i skinął jej delikatnie głową. Podniosła wzrok znad książki i popatrzyła się na niego.
- Posejdonie. Jestem ciekawa w jakiej sprawie postanowiłeś się ze mną spotkać? - wstała i wskazała mu krzesło obok niej. Podszedł i usiadł na nim, nie zdejmując wzroku z bogini mądrości.
- Mel. Takie jakby nasze wspólne dziecko. Odkryła Atlantydę, ale nie została jej królową. Jest tylko jeden problem. - Atena patrzyła się coraz bardziej badawczo w stronę swojego rozmówcy. - Kiedyś wyspa pojawi się znowu w świecie i ktoś będzie się musiał nią wtedy zająć. Mel nie będzie mogła tego zrobić.
- Dlaczego? Moim zdaniem ma wszystko czego potrzeba, by zostać władcą takiej wyspy. - 
- Jest Dzieckiem Olimpu. OLIMPU, Ateno. Ona musi pozostać tutaj, ale wiem, że, o Zeusie - w oddali było słychać grzmot. - jak ciężko mi to przyznać. Ma najwięcej mocy od Posejdona, nawet więcej jak Percy, tylko jeszcze nie umie do końca tego wykorzystać. Atlantyda będzie jej potrzebować. To znowu będzie jej wybór. Będzie musiała na jakiś czas zamieszkać na wyspie. - 
- Dlaczego jej wybór? Posejdonie, mów jaśniej! - wstała i popatrzyła gniewnie na wuja.
- Albo będzie musiała oddać moc komuś, kto tam zamieszka, albo będzie musiała wyrzec się mocy Ateny, czyli jednocześnie przestać być prawdziwym Dzieckiem Olimpu. - Posejdon patrzył na bratanicę ze spokojem. Rozumiał jej obawy.
- Ona się nie zgodzi, żeby tam ruszyć. Bez przyjaciół? Tak szybko po powrocie? -
- Damy jej czas i może pozwolimy zabrać jej przyjaciół. Pamiętaj, że najważniejsze to żeby Atlantyda znowu pojawiła się na mapach świata. Wejdziemy wtedy w nową erę. Potężniejszą. Liczę, że mi pomożesz to osiągnąć?- Posejdon wpatrywał się w Atenę z oczekiwaniem. Ona pochyliła głowę i wpatrywała się w podłogę na której znajdowały się sowy. Wreszcie prawie niezauważalnie pokiwała głową.
- Ale nikt! NIKT! Nie może się dowiedzieć, że współpracujemy.  - to mówiąc zostawiła go w swojej świątyni.
- Nie martw się. Nikt się nie dowie, że oddamy dobrowolnie Olimp we władanie naszemu dziecku. - Obrócił się w stronę ołtarza. Kiwnął głową w kierunku marmurowej Ateny i zniknął.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo, ale kompletnie nie umiałam tego skończyć. Dalej uważam, że to nie jest idealne zakończenie, więc może dopiszę jeszcze epilog, który będzie jednocześnie prologiem drugiej części, ale jedno jest pewne. TO już koniec Części Pierwszej :) Dziękuję wam, że byliście ze mną przez wszystkie 50 rozdziałów, cały rok. Że wytrzymaliście tutaj. Dziękuję Wam bardzo :)

2 komentarze:

  1. Szczena mi opadał.
    Rozdział genialny . Oddać Olimp półbogom . Dobry pomysł .
    Nic dodać nic ująć mam nadzieję ,że prolog pojawi się szybko ,bo jak rozumiem będzie on i Epilogiem .

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jej i w ogóle... Ostatnia scena bije wszystko na głowę, serio super. Wybór Mel i oddanie Olimpu... Nie mogę się doczekać epilogu/prologu i następnej części. Wybacz, że krótko, ale znów piszę z telefonu. Jutro pierwszy dzień pracy na wykopach, trzymaj za mnie kciuki! I dziękuję za komentarz u mnie :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń