- Spokojnie, księżniczko! - ktoś złapał ją za ramiona i pomógł jej usiąść. Po chwili przed twarzą zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, zielone oczy i szeroki uśmiech, którym ją obdarzył. Nie potrafiła się oprzeć i też się uśmiechnęła do niego. - Wszystko ok? Nie mogłem Cię dobudzić trzy dni. Co Cię podkusiło, żeby tu za mną iść? To tylko przejście dla Atlantydów, a ty z tego co wiem nie jesteś jedną z nich.
Znowu się uśmiechnął, ale teraz jakby troszkę zimniej. Mel nie wiedziała, kim jest i co ona robi tu z nim.
- Gdzie ja jestem? - Mel starała się rozejrzeć dookoła, ale pulsujący ból w głowie nie pozwalał jej na to.
- Jak to gdzie? W Hadesie, słoneczko. - chłopak rozłożył ręce jakby chciał jej pokazać cały świat. Wtedy Mel zauważyła, że znajduje się na Łąkach. - W Twoim nowym domu. - chłopak pochylił się do niej i pocałował, a ona chciała się wyrwać, ale nie mogła. Puścił ją i zaśmiał się gorzko, a po jej policzkach pociekły łzy...
Mel usiadła z impetem na łóżku.
- Auu!! - wydała z siebie jęk.
- Spokojnie. Mel, musisz uważać. - na krześle obok siedziała Annabeth z książką. - Chejron kazał Cię pilnować, więc może uważaj na siebie. - podniosła wzrok znad książki na swoją przyjaciółkę. - Co się stało?
- Ile tu leżę? - Mel patrzyła na Annabeth, a ona powiedziała, że trzy dni, i znowu ponowiła pytanie. "Jak w śnie." - Miałam koszmar, ale nie ważne. - Annabeth nie naciskała, powiedziała, że pójdzie poszukać Chejrona i wyszła. Za chwilę do środka wpadł centaur.
- Jak dobrze Cię widzieć w tak dobrym stanie. - Mel nie wiedziała czy sobie żartuje, czy rzeczywiście wyglądała lepiej niż przedtem. - Boli Cię coś?
- Głowa. Co się stało? - Mel patrzyła trochę nieprzytomnie na niego.
- Zemdlałaś. Nie wiem do końca dlaczego. Percy odmawia powiedzenia czegokolwiek, zresztą Kostek również. Powiedzieli, że dopóki się nie ockniesz i nie zadecydujesz oni nic nam nie powiedzą. - dziewczyna wtedy wszystko sobie przypomniała. Zen iryfonował, mówił o Atlantach. O nie! Znowu zabolała ją głowa.
- Auu! Przepraszam. Chejronie mógłbyś powiedzieć chłopakom, że mają Ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć, że jedziemy. Ja jeszcze nie mam siły. - to mówiąc Mel opadła na łóżko. Chejron sprawdził czy ten upadek nie wyrządził jej krzywdy, a gdy się upewnił, że nic jej się nie stało wyszedł i udał się do Percy'ego i Kostka.
- Jak dobrze Cię widzieć w tak dobrym stanie. - Mel nie wiedziała czy sobie żartuje, czy rzeczywiście wyglądała lepiej niż przedtem. - Boli Cię coś?
- Głowa. Co się stało? - Mel patrzyła trochę nieprzytomnie na niego.
- Zemdlałaś. Nie wiem do końca dlaczego. Percy odmawia powiedzenia czegokolwiek, zresztą Kostek również. Powiedzieli, że dopóki się nie ockniesz i nie zadecydujesz oni nic nam nie powiedzą. - dziewczyna wtedy wszystko sobie przypomniała. Zen iryfonował, mówił o Atlantach. O nie! Znowu zabolała ją głowa.
- Auu! Przepraszam. Chejronie mógłbyś powiedzieć chłopakom, że mają Ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć, że jedziemy. Ja jeszcze nie mam siły. - to mówiąc Mel opadła na łóżko. Chejron sprawdził czy ten upadek nie wyrządził jej krzywdy, a gdy się upewnił, że nic jej się nie stało wyszedł i udał się do Percy'ego i Kostka.
***
Kostek znowu był na arenie. Ostatnio całe jego życie kręciło się na arenie. Ostatnio znaczy trzy dni, kiedy Mel leżała w Wielkim Domu po tym jak zemdlała.
- Cześć stary! - Percy wszedł na arenę, a na ramieniu połyskiwał mu Orkan. - Nie masz domu.
Kostek się uśmiechnął. Wszyscy wiedzieli, że gdy się denerwował to przychodził tutaj, choćby miał tylko pomachać mieczem. Percy uśmiechnął się i skrzyżowali swoje miecze. Jednak nie zdążyli drugi raz odparować ciosów, bo na arenę wpadł Chejron.
- Mel się obudziła i kazała wam powiedzieć, że macie mi wszystko wyjaśnić. A i gdzieś jedziecie. Czy teraz wreszcie możecie mi wszystko wytłumaczyć? - wzrok centaura był przeszywający, ale Percy i Kostek popatrzyli tylko na siebie. Zrozumieli, że Mel chce jechać na Atlantydę. Pomimo tego, że mogą ją tam przetrzymać na długo, może nawet na zawsze. Westchnęli ciężko i Percy zaczął opowiadać co powiedział Zen. Chejron bladł z każdym słowem.
- Nie możemy jej na to pozwolić! - Kostek gorączkowo machał rękami, gdy Percy skończył, a Chejron dalej milczał.
- Nic nie możemy zmienić, jeśli ona chce to nie możemy jej tu zatrzymać, ale postaram się jeszcze z nią porozmawiać i opóźnić waszą podróż. - centaur nie popatrzył się na chłopaków i odgalopował w stronę Wielkiego Domu.
- Nie możemy jej na to pozwolić! - Kostek gorączkowo machał rękami, gdy Percy skończył, a Chejron dalej milczał.
- Nic nie możemy zmienić, jeśli ona chce to nie możemy jej tu zatrzymać, ale postaram się jeszcze z nią porozmawiać i opóźnić waszą podróż. - centaur nie popatrzył się na chłopaków i odgalopował w stronę Wielkiego Domu.
***
Zen siedział na ławce przed pałacem. Ida właśnie została wezwana na dywanik do ojca. Po interwencji Afrodyty (tak pojawiła się osobiście przed królem) pozwolono Idzie mieć wgląd w przygotowania do ślubu. Zen ściskał w ręce mały zwitek papieru i czekał na gołębice. Gdy ona wreszcie przyleciała podał jej tą kartkę i odwrócił się, by wejść do pałacu. Gołębica spokojnie poleciała w stronę Long Island, jednak w pewnym momencie podniosła się fala i gołębica wpadła w wodę.
- Jest! Mam Cię, maleńka. Pokaż no, co ten Zen napisał znowu do Mel. - Posejdon wpatrywał się w kartkę z niedowierzaniem. Potem zgniótł ją w ręce, ale zaraz przypomniał sobie, że ten list ma dojść do Obozu Herosów. - Zanieś jej to. - wypuścił gołębicę, a sam zaczął pisać swój list.
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że tak długo czekaliście i przepraszam, że jest taki krótki. Mam nadzieje, że wybaczycie i cieszcie się ostatnim tygodniem wakacji :D
Bomba czekam na next
OdpowiedzUsuńp.S przepraszam ,że taki krótki kompa ,ale mi się spieszy ,a chce zastawić coś po sobie :D
Wróciłam z wykopów, więc mogę spokojnie pisać z laptopa zamiast z komórki :) Ale ad rem! Spokojnie, wybaczymy. Ale ja Ci tam ostatni tydzień! Jeszcze dobre półtora tygodnia przed nami, jasne? Mater Dei, jak tylko pomyślę o szkole... Dobrze, ale wracając do rozdziału. Ten sen Mel był... intrygujący. Mam nadzieję, że to miało być lekko niezrozumiałe i nie jestem idiotką, która nic nie łapie. Niepokoi mnie ta jej decyzja. Na Atlantydzie stanie się coś złego, czuję to w kościach! Kurczę, aż sama nie jestem pewna, o kogo z naszych bohaterów martwię się najbardziej. I jeszcze zastanawia mnie ten list Zena... Niedobry Posejdon, nie wolno czytać cudzej korespondencji! Się trafił troskliwy tatuś... No nic, czekam na następny rozdział i życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lakia