Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział II

Mel leżała na podłodze. Dookoła słychać było tupanie, więc wywnioskowała, że znajduje się w miejscu, gdzie znajduje się dużo osób. Pomału otworzyła oczy, ale nie widziała nic poza czarnym sufitem.  Zaczęła się delikatnie podnosić, ale zakręciło jej się w głowie.
- Spokojnie, księżniczko! - ktoś złapał ją za ramiona i pomógł jej usiąść. Po chwili przed twarzą zobaczyła jakiegoś chłopaka. Miał czarne włosy, zielone oczy i szeroki uśmiech, którym ją obdarzył. Nie potrafiła się oprzeć i też się uśmiechnęła do niego. - Wszystko ok? Nie mogłem Cię dobudzić trzy dni. Co Cię podkusiło, żeby tu za mną iść? To tylko przejście dla Atlantydów, a ty z tego co wiem nie jesteś jedną z nich.
Znowu się uśmiechnął, ale teraz jakby troszkę zimniej. Mel nie wiedziała, kim jest i co ona robi tu z nim. 
- Gdzie ja jestem? - Mel starała się rozejrzeć dookoła, ale pulsujący ból w głowie nie pozwalał jej na to.
- Jak to gdzie? W Hadesie, słoneczko. - chłopak rozłożył ręce jakby chciał jej pokazać cały świat. Wtedy Mel zauważyła, że znajduje się na Łąkach. - W Twoim nowym domu. - chłopak pochylił się do niej i pocałował, a ona chciała się wyrwać, ale nie mogła. Puścił ją i zaśmiał się gorzko, a po jej policzkach pociekły łzy...
Mel usiadła z impetem na łóżku.
- Auu!! - wydała z siebie jęk.
- Spokojnie. Mel, musisz uważać. - na krześle obok siedziała Annabeth z książką. - Chejron kazał Cię pilnować, więc może uważaj na siebie. - podniosła wzrok znad książki na swoją przyjaciółkę. - Co się stało?
- Ile tu leżę? - Mel patrzyła na Annabeth, a ona powiedziała, że trzy dni, i znowu ponowiła pytanie. "Jak w śnie." - Miałam koszmar, ale nie ważne. - Annabeth nie naciskała, powiedziała, że pójdzie poszukać Chejrona i wyszła. Za chwilę do środka wpadł centaur.
- Jak dobrze Cię widzieć w tak dobrym stanie. - Mel nie wiedziała czy sobie żartuje, czy rzeczywiście wyglądała lepiej niż przedtem. - Boli Cię coś?
- Głowa. Co się stało? - Mel patrzyła trochę nieprzytomnie na niego.
- Zemdlałaś. Nie wiem do końca dlaczego. Percy odmawia powiedzenia czegokolwiek, zresztą Kostek również. Powiedzieli, że dopóki się nie ockniesz i nie zadecydujesz oni nic nam nie powiedzą. - dziewczyna wtedy wszystko sobie przypomniała. Zen iryfonował, mówił o Atlantach. O nie! Znowu zabolała ją głowa.
- Auu! Przepraszam. Chejronie mógłbyś powiedzieć chłopakom, że mają Ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć, że jedziemy. Ja jeszcze nie mam siły. - to mówiąc Mel opadła na łóżko. Chejron sprawdził czy ten upadek nie wyrządził jej krzywdy, a gdy się upewnił, że nic jej się nie stało wyszedł i udał się do Percy'ego i Kostka.
***
Kostek znowu był na arenie. Ostatnio całe jego życie kręciło się na arenie. Ostatnio znaczy trzy dni, kiedy Mel leżała w Wielkim Domu po tym jak zemdlała.
- Cześć stary! - Percy wszedł na arenę, a na ramieniu połyskiwał mu Orkan. - Nie masz domu.
Kostek się uśmiechnął. Wszyscy wiedzieli, że gdy się denerwował to przychodził tutaj, choćby miał tylko pomachać mieczem. Percy uśmiechnął się i skrzyżowali swoje miecze. Jednak nie zdążyli drugi raz odparować ciosów, bo na arenę wpadł Chejron.
- Mel się obudziła i kazała wam powiedzieć, że macie mi wszystko wyjaśnić. A i gdzieś jedziecie. Czy teraz wreszcie możecie mi wszystko wytłumaczyć? - wzrok centaura był przeszywający, ale Percy i Kostek popatrzyli tylko na siebie. Zrozumieli, że Mel chce jechać na Atlantydę. Pomimo tego, że mogą ją tam przetrzymać na długo, może nawet na zawsze. Westchnęli ciężko i Percy zaczął opowiadać co powiedział Zen. Chejron bladł z każdym słowem.
- Nie możemy jej na to pozwolić! - Kostek gorączkowo machał rękami, gdy Percy skończył, a Chejron dalej milczał.
- Nic nie możemy zmienić, jeśli ona chce to nie możemy jej tu zatrzymać, ale postaram się jeszcze z nią porozmawiać i opóźnić waszą podróż. - centaur nie popatrzył się na chłopaków i odgalopował w stronę Wielkiego Domu.
***
Zen siedział na ławce przed pałacem. Ida właśnie została wezwana na dywanik do ojca. Po interwencji Afrodyty (tak pojawiła się osobiście przed królem) pozwolono Idzie mieć wgląd w przygotowania do ślubu. Zen ściskał w ręce mały zwitek papieru i czekał na gołębice. Gdy ona wreszcie przyleciała podał jej tą kartkę i odwrócił się, by wejść do pałacu. Gołębica spokojnie poleciała w stronę Long Island, jednak w pewnym momencie podniosła się fala i gołębica wpadła w wodę.
- Jest! Mam Cię, maleńka. Pokaż no, co ten Zen napisał znowu do Mel. - Posejdon wpatrywał się w kartkę z niedowierzaniem. Potem zgniótł ją w ręce, ale zaraz przypomniał sobie, że ten list ma dojść do Obozu Herosów. - Zanieś jej to. - wypuścił gołębicę, a sam zaczął pisać swój list.
---------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was, że tak długo czekaliście i przepraszam, że jest taki krótki. Mam nadzieje, że wybaczycie i cieszcie się ostatnim tygodniem wakacji :D

2 komentarze:

  1. Bomba czekam na next
    p.S przepraszam ,że taki krótki kompa ,ale mi się spieszy ,a chce zastawić coś po sobie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłam z wykopów, więc mogę spokojnie pisać z laptopa zamiast z komórki :) Ale ad rem! Spokojnie, wybaczymy. Ale ja Ci tam ostatni tydzień! Jeszcze dobre półtora tygodnia przed nami, jasne? Mater Dei, jak tylko pomyślę o szkole... Dobrze, ale wracając do rozdziału. Ten sen Mel był... intrygujący. Mam nadzieję, że to miało być lekko niezrozumiałe i nie jestem idiotką, która nic nie łapie. Niepokoi mnie ta jej decyzja. Na Atlantydzie stanie się coś złego, czuję to w kościach! Kurczę, aż sama nie jestem pewna, o kogo z naszych bohaterów martwię się najbardziej. I jeszcze zastanawia mnie ten list Zena... Niedobry Posejdon, nie wolno czytać cudzej korespondencji! Się trafił troskliwy tatuś... No nic, czekam na następny rozdział i życzę weny.

    Pozdrawiam,
    Lakia

    OdpowiedzUsuń