Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział XV

Kostek zaprowadził Mel do jej pokoju. Ciągle była lekko roztrzęsiona, jakby fakt, że wszystko sobie przypomniała tak rozchwiał ją emocjonalnie, że nie była w stanie się pozbierać. Ciągle tylko powtarzała "Przepraszam, ja nie chciałam". Cały czas była wtulona w niego i, gdy kazał jej się położyć pociągnęła go ze sobą, tak że razem wylądowali na łóżku. Mel szybko zasnęła, a syn Aresa wyplątał się z niej i wyszedł szybko, żeby powiedzieć reszcie.
- Przypomniała sobie! - wpadł do pokoju, a tak zobaczył, że siedzieli w skupieniu i grali w pokera.
- Jak to? - Annabeth popatrzyła na niego znad swoich kart.
- Normalnie. Pamięta już wszystko. - Kostek pozwolił sobie na jedną łzę, potem na kolejne i za chwilę jego policzki były mokre. - Ale jest przestraszona. Cały czas przeprasza. Nie wiem za co. Nie chce mi powiedzieć. - opadł na wolne krzesło i teraz wszyscy rzucili swoje karty na stół i patrzyli na niego ze spokojem.
- Gdzie teraz jest? - Percy ze spokojem podał Kostkowi chusteczkę, a ten był mu wdzięczny, że powstrzymuje się od komentarzy.
- U siebie. Śpi. Kazałem jej odpocząć, była strasznie rozchwiana. -
- W takim razie myślę, że nie może być sama jak się obudzi. - Annabeth wstała i skierowała się do drzwi. - Pójdę do niej, może mi coś powie. - Już chciała złapać za klamkę, gdy drzwi się otworzyły i do środka wszedł Zen.
- Hej ho! - zobaczył wilgotne oczy Kostka. - A Tobie co?
- Mel odzyskała pamięć. - oczy Zena zrobiły się wielkości talerzyków od filiżanek. - Ida ją przyprowadziła, a potem gdzieś poleciała, a my zajęliśmy się Mel i przypomniała sobie. Przynajmniej tak twierdzi Kostek. Annabeth do niej idzie. - Percy pomachał swojej dziewczynie, bo ta właśnie ostatni raz rzuciła okiem na pokój i wyszła.
- A gdzie Ida? -
- Nie wiem. Były z Mel na spacerze, a potem tu wpadła i... - Zen popatrzył się na chłopaków z przerażeniem.
- Były w ogrodach królowej? - Ci trzej pokiwali głową. - Na Zeusa! Muszę ją znaleźć i to zanim zrobi coś głupiego!
- Czyżby się dowiedziała o tym, że ma brata? - Grover wpatrywał się w syna Afrodyty.
- Skoro była zdenerwowana to pewnie coś mogła usłyszeć. Idę. - wstał, a pozostała trójka też wstała, mówiąc, że pomogą mu jej szukać.
***
Ida znała pałac od poszewki. Ojciec kazał jej przebywać tylko w jednym skrzydle, a najbardziej by się cieszył, gdyby w ogóle nie wychodziła z pałacu. Ona jednak potrafiła się wymknąć. Poza tym wujek Jean zawsze dbał by miała kontakt z ludźmi, bo "matka by tego chciała". Na nią to działało, bo nie pamiętała swojej mamy. Wszystko co o niej wiedziała dowiedziała się od wujka. Ojciec na wszystkie pytania reagował "Twoja matka była wspaniała" i unikał dalszej dyskusji. Jednak po tonie jakim zawsze to wypowiadał wyczuwała, że bardzo ją kochał. Inni jednak mówili, że nigdy jej tego nie okazywał, więc nie toczyła z nim żadnych dyskusji. To Jean pokazał jej komnaty matki, zanim ktokolwiek zaczął dbać by były zamknięte. To również on przyniósł jej kilka pamiątek o matce i kilka szafek. On pokazywał jej przejścia w pałacu, bo sam twierdził, że matka ich używała, gdy chciała zniknąć ojcu z oczu. Ida tak często również chciała znikać z oczu, że bardzo szybko zapamiętała wszystkie. Wszystko co robił tłumaczył jej dogłębnie, krok po kroku, dlaczego, po co, z kim, gdzie. Jej, której tak bardzo brakowało zawsze tłumaczenia, że te godziny spędzane z wujkiem dawały jej bardzo dużo. Zaczęła rozumieć ludzi, ich poczynania, ich problemy. Szybko pokochano księżniczkę i król chcąc nie chcąc musiała zacząć ją wypuszczać. Tylko dwóch rzeczy nie wytłumaczył małej Idzie wujek, a i potem unikał temat, lawirując w nim prawie tak zręcznie jak ojciec. Nigdy nie wyjaśnił kim była jej matka i co tak naprawdę się stało, oraz dlaczego raz w tygodniu, stawiał się z nią u ojca, kłaniali się mu i wychodzili z pałacu do ogrodów, gdzie spotykali się z młodym blondynem, który przedstawił się jej jako jej wujek i tak w trójkę spędzali czas. Ida raz zapytała króla kim jest ów wujek, ale Markotos machnął ręką i z zaciśniętymi ustami wycedził, że daleki krewny matki. Potem zbył ją jakąś pracą, więc już nie śmiała pytać. Jak chciała zapytać Jean'a o to to powiedział, że wszystko powinien wyjaśnić jej ojciec, a nie on. Wtedy pierwszy raz właśnie wtedy się pokłócili, bo Ida zaczęła mu wyrzucać, że skoro wszystko jej pokazał i opowiedział, czemu akurat tego nie chce. Powiedział jej, że skoro tak jej to przeszkadza to mogą przestać i przez miesiąc siedziała w swoim pokoju. To on wyciągnął do niej pierwszy rękę i to tylko dlatego, że znowu pojawił się owy jasnowłosy wujek. Zaczęli znowu rozmawiać i tak oto na nowo zaczęły się ich spacery. Teraz Ida biegła, przeskakując co trzy schodki, pędząc w stronę wieży. Na samym szczycie były tylko jedne drzwi. Wpadła w nie i tak jak się spodziewała zastała Jean, który siedział i pił herbatę, przeglądając jakieś papiery, pewnie coś co zlecił mu ojciec.
- Ida, Słońce! Co się stało, że się pojawiłaś? - uśmiechnął się do niej ciepło i położył to co trzymał w rękach pokazując jej na krzesło naprzeciw niego.
- Co to ma znaczyć?! - nie usiadła tylko zaczęła krążyć przed drzwiami jak zwierz po klatce.
- Obawiam się, że nie rozumiem o co Ci chodzi. - jej wujek wyprostował się i dobrotliwy uśmiech zniknął z jego twarzy. Wpatrywał się swoimi przenikliwymi oczami w Idę, czekając na jej krok.
- Kim jest ten chłopak?! Widziałam was w ogrodzie! Powiedziałeś mu, że to ulubione miejsce matki! Ale to była moja matka! Co tu się do jasnej cholery dzieje?! - drzwi otwarły się ponownie i oboje popatrzyli w ich stronę ze strachem. Spodziewali się, ze to król albo co gorsza Rudolf wpadli tutaj. Nie chcieli, żeby zobaczyli, że oni znowu razem spędzają czas. Ale na szczęście w drzwiach stał zziajany Zen.
- O! - zdziwił się widząc Idę. - A ja właśnie chciałem Ci powiedzieć, ale widzę, że ona już... - Ida złapała go i wciągnęła do pokoju. Popchnęła na fotel i teraz stała tak, żeby widzieć i jednego, i drugiego.
- Także słucham, o czym wy obaj wiecie, a ja nie. - Zen i Jean wymienili przerażone spojrzenia i westchnęli. Teraz chyba nie mieli wyjścia.
***
Annabeth weszła po cichutku do pokoju, żeby nie obudzić Mel. Usiadła na fotelu w rogu i złapała pierwszą książkę, która leżała na stosiku. Uśmiechnęła się sama do siebie, bo to był Riordan. Zaczęła wertować, czytając co lepsze fragmenty. Znała to wszystko, bo to przecież było jej życie. Usłyszała jak sprężyny materaca trzeszczą.
- Już się wyspałaś? - Mel tylko smutno pokiwała głową.
- Gdzie jest Kostek? - rozejrzała się po pokoju jakby chcąc sprawdzić, że na pewno nie ukrywa się gdzieś w rogu.
- Siedzi u nas. - zobaczyła, że Mel ma łzy w oczach i wstała, żeby usiąść koło niej. - Co się stało? -
Mel pękła. Ledwo co przypomniała sobie wszystko, a teraz nie potrafiła się wyrazić, więc wszystko jej powiedziała. Opowiedziała jak ją porwali, gdy wymknęła się z obozu, jak ją tu przywlekli, potem jak udało jej się uciec, ale wpadła do Hadesu. Że spotkała Konrada, a potem w chwili słabości go pocałowała. Chciała, żeby Annabeth pomogła jej. Albo, żeby ją skrzyczała, albo, żeby powiedziała, ze to nie jej wina. Oczywiście dodała, że to tylko pamięć o Kostku doprowadziła ją do porządku, bo nie wie co mogło by się stać. Gdy skończyła zapadła głęboka cisza.
- I co chcesz zrobić? - Annabeth popatrzyła na przyjaciółkę, a w jej oczach nie dało się wyczuć niczego.
- Myślałam, że ty mi pomożesz. W końcu jesteś córką Ateny. -
- Ty też dla przypomnienia. - uśmiechnęła się z przekąsem. - Chcesz mu powiedzieć? W sensie Kostkowi? -
- Nie wiem. Z jednej strony czuję, że muszę być szczera. Z drugiej czuję, że to go zniszczy. Wiesz jaki on jest. Zresztą... jakbyś ty się czuła, jakbyś jechała uratować swojego chłopaka, a tu się dowiadujesz, że on jeszcze w sumie w pełni świadomy, całował się z jakąś dziewczyną? - jak tak Annabeth słuchała Mel to całkowicie niezależnie, wyobraziła sobie Percy'ego z jakąś inną dziewczyną, a potem jak on jej o tym mówi. Ona się poświęcała! Tyle dla niego zrobiła!
- Chyba bym nie wybaczyła... Nie mów mu na razie. Zawsze możesz utrzymać, że tego nie pamiętasz. Myślę - westchnęła, bo gdzieś z tyłu głowy wył jej alarm, że źle jej doradza! - że to będzie lepsze, niż mu powiedzieć. Ale już dosyć tego zadręczania! Chodźmy do nich. Tylko uspokój się! - Mel dalej przełykała łzy. Co prawda teraz już pojedyncze, ale jednak. - Jeśli chcesz coś zataić, nie możesz dać poznać, że coś zatajasz. - Melania pokiwała głową, przemyła twarz w łazience i wyszły razem.
***
Jean opowiedział Idzie całą historię, którą niedawno przekazał Zenowi. Potem jej narzeczony dodał kilka faktów, o których dowiedzieli się niedawno. W połowie opowieści Zen wstał i zaczął krążyć po pokoju. Ida usiadła w fotelu i patrzyła się na nich bez wyrazu. Nie wiedzieli czy wybuchnie, czy co zrobi. Ona siedziała i kiwała głową. Kiedy skończyli zapadła cisza. Patrzyli się na siebie wszyscy w trójkę i czekali, kto pierwszy zareaguje.
- Mam brata... - bardziej stwierdziła niż zapytała. Opuściła głowę i wpatrywała się w swoje dłonie. - Mam złego brata, który chciałby siąść na tronie, ale nie ma jak. - westchnęła. Jean w duchu cieszył się, że nie zaczęła krzyczeć, a z drugiej nie podobało mu się, że tak reaguje. Bez wyrazu, bez zwykłego dla niej roztrzepania.
- Tak masz. Ale nie wiesz o tym jeszcze nic. Twój ojciec Ci powinien sam powiedzieć. - pominęli fakt z tym, że jej ojciec nie jest jej ojcem. Jak na razie była wersja, że matka zdradziła ojca z Hadesem i owocem tego związku był Konrad. - Ale chciałaś wiedzieć to wiesz.
- Ale jeszcze mam jedno pytanie. -
- Taaak? - zawahali się, jakby nie do końca pewni, czy chcą je usłyszeć.
- Czy to on porwał Mel? - Ida wpatrywała się w swojego wujka i chłopaka, a oni pomału pokiwali głowami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz