- No, dużo to się pani nie zmieniła. - teraz pod oczami pojawił się uśmiech, co troszkę zepsuło efekt.
- Pan też, Kozłonogu! - przytuliła go. - Kalina za Tobą nie płacze? -
- Och! Naprawdę pamięta! Jak dobrze, mieć Cię z powrotem! -
- Meeel! Jak dobrze! Brakowało mi mojej jedynej siostry! - Percy rzucił się na nią i przytulił mocno.
- Nie wierzę, że aż tak bardzo się stęskniłeś. - uśmiechnęła się do niego szeroko i opadła na krzesło koło Kostka, który złapał ją za rękę i pocałował w policzek. - Co mamy zamiar zrobić? -
Zapadła cisza, bo tak naprawdę nikt nie wiedział, co mają zrobić...
***
Ida patrzyła jeszcze przez chwilę na swojego narzeczonego i wujka, ale chyba zdała sobie sprawę, że już nic więcej się nie dowie. Zresztą nie miała już żadnych pytań.
- Muszę się zakręcić wokół ojca, żeby mi powiedział. Teraz skoro Mel jest z powrotem, myślę, że czas na nowo zająć się pełną parą przygotowaniami do ślubu. Resztę trzeba na razie odesłać, niech przyjadą dopiero na ślub. To tyle. - wstała i wyszła z komnaty. Jean wpatrywał się w Zena, który z jego biurka złapał kartkę i coś notował.
- Ostatnio, jak się zdenerwuje to zapomina do kogo mówi i wydaje polecenia. Ja za nią idę, bo jeszcze sobie coś sama zrobi. Tu masz kartkę, przekaż proszę Mel czy Percy'emu, a zresztą komukolwiek, bo mam wrażenie, że ona szybko nie odpuści. - to mówiąc Zen wcisnął Jeanowi kartkę do ręki i zanim ten drugi zdążył o cokolwiek zapytać, wybiegł z pokoju.
- Muszę się zakręcić wokół ojca, żeby mi powiedział. Teraz skoro Mel jest z powrotem, myślę, że czas na nowo zająć się pełną parą przygotowaniami do ślubu. Resztę trzeba na razie odesłać, niech przyjadą dopiero na ślub. To tyle. - wstała i wyszła z komnaty. Jean wpatrywał się w Zena, który z jego biurka złapał kartkę i coś notował.
- Ostatnio, jak się zdenerwuje to zapomina do kogo mówi i wydaje polecenia. Ja za nią idę, bo jeszcze sobie coś sama zrobi. Tu masz kartkę, przekaż proszę Mel czy Percy'emu, a zresztą komukolwiek, bo mam wrażenie, że ona szybko nie odpuści. - to mówiąc Zen wcisnął Jeanowi kartkę do ręki i zanim ten drugi zdążył o cokolwiek zapytać, wybiegł z pokoju.
***
Ktoś zapukał do drzwi. Powiedzieli "Proszę", ale drzwi się nie otworzyły. Percy wstał, wyciągnął Orkan i wyszedł na korytarz. Wrócił po chwili z małą kartką w ręce.
- To było na drzwiach. -
Miałem wam to przekazać, ale nie mogę ryzykować, że ktoś odkryje nasze powiązania.
Najlepiej wykonajcie to jak najszybciej, bo obawiam się, że w obecnej sytuacji nikt wam tu nie pomoże.
J.
Kochani!
Musicie szybko wrócić do Obozu. Ida dowiedziała się od nas, że ma brata. Wpadła w amok i planuje znowu ślub. Wydaje polecenia na okrągło. Nie macie na co liczyć na Atlantydzie, bo ona zrobi teraz wszystko, żeby podlizać się ojcu.
Dam wam znać jak sytuacja się zmieni.
Loan 452-08. "Dżem truskawkowy-alfa"
Zen
- Czy ktoś byłby w stanie wyjaśnić mi co się dzieje? - Grover wpatrywał się w kartkę z dziwnym wyrazem twarzy, jakby chciał ją zjeść, ale wiedział, że nie może. - Przede wszystkim co to jest to ostatnie? Jaki dżem? -
- Ida się dowiedziała... nie dobrze. Jak wpadła w amok to naprawdę musimy uciekać i to szybko. - Annabeth zaczęła pakować rzeczy, których i tak nie mieli dużo. - Percy, wiesz o co chodzi z dżemem? -
- Ja wiem. - popatrzyli na Mel, która przepisała ostatnią linijkę listu, a całość dała ucieszonemu Groverowi. - Loan to imię strażnika. To jest jeden z dwóch, którzy są posłuszni Zenowi, bo dostali tak przydział, a potem go polubili. Drugi jest w pałacu, żeby trochę szpiegować króla. To jest kod przystani i kod łodzi. Przystań też jest Zena. - dodała szybko widząc ich pytające spojrzenia. - Natomiast to ostatnie to pewnie hasło dla Loana, żeby nas wpuścił. Chodźcie! Nie ma czasu. -
Wszyscy szybko wyszli, upewniwszy się uprzednio, że nic nie zostawili. Mel i Percy zaprowadzili ich do portu, gdzie bardzo szybko znaleźli przystań 452. Była bardzo mała w porównaniu z resztą, ale łódź, która w niej stała była okazała. Na krześle wędkarskim siedział wysoki blondyn, który trzymał w ręku coś co wyglądało jak tablet.
- Loan? - Mel stanęła przed nim wyprostowana, co jeszcze wzmagało moc drzemiącą w niej.
- A kto pyta? - podniósł wzrok i zobaczył herosów, na czele z córką Ateny, którzy wpatrywali się w niego.
- Dżem truskawkowy. - rzuciła jakby od niechcenia.
- Alfa. Kod znacie. Zen coś wspominał. Ja idę po herbatę. - wstał i wyszedł, a półbogowie rzucili się na łódź, by za chwilę odpływać, będąc odprowadzanymi przez krzyki strażników i dobrze udającego płacz Zena.
Uff, wreszcie w domu, to i wreszcie mogę w spokoju skomentować :) Aż się wzruszyłam, czytając, jak Mel witała się z resztą. Czasem takie krótkie, szczęśliwe momenty rekompensują ciężkie chwile, przez które trzeba było przejść. No tak, bardzo dobre pytanie: co mają zrobić? Opuścić Atlantydę? Zrobić coś z Konradem? Przywalić królowi w ten wielki, durny łeb? Tak, ostatnie to moja osobista sugestia ;P O matko, Ida się nakręciła. A jak Ida się nakręci, to koniec. Mam nadzieję, że Zen zdoła na tyle opanować sytuację, by nie stało się nic złego. Ech, biedny Jean nieźle się teraz wplątał... O, Zen pomógł im uciec! Świetnie! Coś tak czułam, że pod tym dżemem truskawkowym coś się kryje - jakiś kod czy coś. Przyznam, że Loan nieco mnie rozbawił "Aha, przyszliście, dziwni ludzie, którzy znają kod. Musicie stąd jak najszybciej odpłynąć? Super. To ja zaparzę herbaty." - jak jakiś rodowity Anglik czy coś ;) No, ale najważniejsze, że udało im się uciec. Chyba...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lakia