Ewa i Mel obeszły prawie cały obóz. Teraz dochodziły na brzeg, a tam stał Zen.
- Już po rozmowie? - zwrócił się do nich.
- Tak. Zen, zajmiesz się nią? Ja muszę coś sprawdzić przed kolacją. Mel, dasz radę? - Ewa poczekała, aż oboje kiwnęli głowami, pobiegła w stronę swojego domku.
- Jesteś tu. Dwa miesiące obserwowania cię i wreszcie jesteś tu. - powiedział Zen z uśmiechem. - Masz jakąś moc? Jakiś dar? - zapytał. Dam machnął ręką i za brzegiem na morzu powstał grzybek z wody, z którego spadała woda, jak z fonatanny.
-Jakie to piękne! - zawołała Mel i pobiegła w jej stronę. Zen zamarł, ale dziewczyna zamiast wpaść do wody, spokojnie po niej biegła. - Skąd wiedziałeś, że uwielbiam takie fontanny? -
- Ja... nie... na bogów! Mel stoisz na środku zatoki! -
-Oh! Nie stoje. Woda mnie utrzymuje. Fajnie nie? Ale raczej wolałam pływać, bo tak za dużo zainteresowania wzbudzałam. - powiedziała i spokojnie doszła do brzegu. W ich kierunku galopował Chejron, który widział co się stało. W tym momencie, nad głową Mel pojawił się symbol sowy. Chejron przyklęknął.
- Witaj Melanio Nowakowska! Córko Ateny, bogini mądrości, pani sprawiedliwej wojny! - powiedział, a Zen również padł na kolano.
Wtedy z nieba zleciała sowa. Usiadła na ramieniu Mel, a na jej ręce pojawiła się bransoletka z charmsem w kształcie sowy.
" To pozwoli zamienić Ci się w co tylko chcesz. Wystarczy, że pomyślisz. I nie martw się prośba będzie wypełniona tylko wtedy, gdy NAPRAWDĘ będzie potrzebna. Nie da się też jej zgubić." - Mel usłyszała w głowie jak sowa do niej mówi głosem Ateny. Sowa odleciała, a dziewczyna pomyślała, że chciałaby tak jak ona teraz polecieć i za chwile na piasku siedziała jako taki wlaśnie ptak.
- O... matko! - wykrztusił Zen, ale za chwile znowu stała przed nim Mel.
- Atena? To nie możliwe, przecież ja umiem to! - to mówiąc machnęła ręką, a woda w zatoce wzbiła się i utworzył się wir.
-Oh! To wszystko wyjaśnia. - powiedział Chejron, ale nie patrzył na wir, a znowu nad głowę dziewczyny. Tam teraz widniał hologram trójzębu, ale ten był w kole.
- Jej patron... to mój ojciec? - wydukał Zen, ale w tym momencie z zatoki wyszła nereida.
-Melania - ukloniła się lekko - nasz pan dobrze cię wybrał. Jestem tu by dać ci coś co ukaże, że jesteś jego chlubą. - to mówiąc machnęła ręką i na bransoletce od Ateny, pojawiła się kolejna przypinka, teraz w kształcie trójzębu. - To jest prezent. Zapoznaj się z nim. Posejdon Cię uznał na równi, ze swoimi dziećmi, a ma ich mało. Od tej pory, zresztą zawsze, jego moc jest większą od mocy twojej matki, ale oczywiście masz obydwie siły. I mądrości, i wody. - To mówiąc oddaliła się e stronę zatoki.
Mel popatrzyła za nią, ale potem dotknęła nowego charmsa. W jej ręce pojawił się, jakby z wody, trójząb. Cały z niebiańskiego spiżu, długi, wyższy od niej, a ona niska nie była.
-Jak włócznia... ale ja wiem co to jest. Mel spróbuj wygiąć jakiś ząb. - doradzał Chejron.
Mel złapała za jeden z zębów i z łatwością go wygięła. Zdziwiony tym Zen chciał wygiąć drugi, ale nie mógł.
- To nic nie da Zen. To specjalny niebiański spiż. Odmiana 'błękitna Grecja' cały niebieski, jakby był z wody. Dawno takiego nie widziałem, ale dawno nie było tu też Dziecka Olimpu - powiedział centaur i uśmiechnął się do Mel. - Melanio spróbuj zamienić go w coś innego.
Mel skupiła się, ale wiele nie było trzeba. Za chwilę w jej ręce pojawił się miecz. Długi na długość jej ramienia.
- To tyle. Albo miecz albo trójząb. - Powiedziała dziewczyna.
- To i tak dużo. Jesteś córka Ateny, ale patronuje Ci Posejdon. Będziesz mieszkać w domku Posejdona, ale na zajęcia będziesz chodzić ze swoim rodzeństwem. - Zawyrokował centaur.
-A kolacje? Śniadania? - Mel wydawała się nie rozumieć sytuacji.
- Tam gdzie chcesz. - usłyszeli dźwięk konchy. - Chodźcie dzieciaki. Kolacja. Przedstawmy obozowiczom nową koleżankę. Olafie idź znajdź brata.-
-Olafie? - Mel była zdziwiona.
-Tak. To moje imię, ale Zen... to od nazwiska Zendworski. Prościej im wymówić Zen, a mi to nie przeszkadza. - Olaf-Zen wytłumaczył i poszedł szukać brata.
A Mel razem z Chejronem szła w kierunku jadalni. Po drodzer na arenie zobaczyła jakiegoś chłopaka. Ćwiczył. Mimo tego, że powinien być ja kolacji. Chejron zobaczył, że się mu przygląda.
- To syn Aresa...
-Wiem kim jest! Bardziej interesuje mnie co on tu robi! Przecież on jest chory! - krzyknęła i pobiegła w jego kierunku. - Konstantynie Orawski, co ty tutaj robisz? - Pytała z krzykiem, a po każdym słowie biła go w pierś.
- Mel!! Jak dobrze wreszcie Cię widzeć. Widzisz ja też jestem półbogiem. - mówiąc to porwał ją w ramiona i przytulił.
- Dojdziecie, prawda? Ja już idę. Muszę przygotować Obóz na nią i powiedzieć Panu D. jak się nazywa, bo pewnie już nie pamięta. - to mówiąc centaur oddalił się, a ta dwójka patrzyła na siebie. Mel z wrogością, ale jednocześnie z niedowierzaniem, a Kostek na nią z podziwem i przyjaźnią. Jednak żadne nie zdawało sobie sprawy, że z oddali obserwuje ich Zen, zazdrosny, że może właśnie jego szanse na tą dziewczynę spadły do zera...
Ooo sweetaśne :) Mam jedno "ale"... Za krótki rozdział, lecz cieszę się, że szybko dodajesz :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kikolka2
PS. Czy Zen to brat Percy'ego ???
Że tak powiem przyrodni :)
UsuńAle to jeszcze się wyjaśni :)
No chodziło mi o przyrodniego xD Dzięki. A kiedy następny rozdział?
UsuńGENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE GENIALNE
OdpowiedzUsuń