Mel zaskoczona jak łatwo poszło jej wyjaśnienie pochodzenia Wojtka, że zapomniała, że ma urodziny. Siedzili dalej na plaży, słońce zachodziło, a oni myśleli nad tym co oznacza pojawienie się kolejnego syna Jupitera. Przecież to nie mógł być przypadek. I co? Wpada sobie do Obozu Herosów, a nie do Obozu Jupiter? Wiele niewiadomych było w tej układance. Ewa twierdziła, że to po prostu udowodnienie siły, bo w obozie obecnie przebywało 4 półbogów, których rodzice byli z Potężnej Trójki, no i Mel. Dziecko Olimpu, najsilniejsze jakie do tej pory widziano. Rozważali sobie o tym, jednocześnie bawiąc się i śmiejąc. Melania nie była w stanie uwierzyć, że tam jest. I to już drugi dzień.
- Kwestia czasu jak cię wyślą na misje. - powiedział Kostek, gdy ta zachwycała się znowu tym gdzie jest. - Wyślą cie gdzieś, żeby sprawdzić jak sobie radzisz.
-Niekoniecznie. Przecież mogą ją zatrzymać, żeby szkolić na Super Herosa. - Ewa popatrzyła się wilkiem na Kostka. - Nie mogą jej przecież narazić. Ona jest tutaj obecnie najważniejsza.
Mel i Wojtek wsłuchiwali się w taką ich wymianę zdań. Koniec końców licytowali się kiedy Mel zostanie wysłana na misje. Wtedy też przyszła Annabeth i Percy.
-Hej! Przepraszam, że przeszkadzamy, ale Mel - Annabeth zwróciła się do dziewczyny. - chciałabym, żebyś kogoś poznała.
-Jasne. - Mel wstała z piasku, otrzepała się i poszła z nimi, machając do reszty żeby poczekali. Weszli w las. Percy opowiadał coś o Olimpie, mówił też, że rozmawiał z Piper.
-Ona nie może mi wybaczyć, że nie powstrzymałem Jasona od wyjazdu do Obozu Jupiter. Ona twierdzi, że to obaza jej majestatu. A nie może zairyfonować, bo tam nie ma zasięgu. Jęczy tylko i jęczy. - Percy skarżył się na koleżankę.
- Ja się zastanawiam po co on tam poszedł. A swoja drogą, to jak możesz mówić, że jęczy? - Annabeth popatrzyła na niego dziwnie. - Dziewczyna się martwi. To normalne. Jak ty byś się czuł?
Mel zauważyła, że Annabeth trafiła z słaby punkt. Percy zbladł. Popatrzył na nią.
-Wiesz dobrze, że martwił bym się. - powiedział jej, a Mel odczuła, że zakończył temat.
Doszli właśnie do jaskini. Purpurowa kotara wisiała przed wejściem. Annabeth wyciągnęła rękę, jakby chciała zapukać, ale wtedy ze środka wypadła dziewczyna o płomienno rudych włosach.
-Percy! Annabeth! Jak dobrze was widzieć - Rachel nie kryła radości. - A to pewnie nasze Dziecko Olimpu. Mel jak mniemam?
Mel kiwneła tylko głową, bo przez chwilę zastanawiała się skąd ona wie, ale przecież była wyrocznią.
-Tak w zasadzie to pomyśleliśmy, że sobie może pogadacie, a my usiadziemy sobie u ciebie. Wiesz spokój masz, a u mnie to Zen kręci się jakby nie miał co ze sobą zrobić . - Percy popatrzył się na nią błagalnym wzrokiem.
Rachel uśmiechnęła się. -Sama chciałam z nią pogadać. Wchodzcie. A Zen nie ma co ze sobą zrobić, bo ma za dużo na głowie. Przejdziemy się? - zapytała Mel, podczas gdy oni weszli do środka.
-Oni tak często tam...? - Mel wydawała się skołowana, gdy Wyrocznia prowadziła ją w stronę lasu.
-Ah... dosyć, ale gadają. Tak nie mają czasu, a tu... tu praktycznie nikt poza nimi się nie zabłaka. Nikt nie znajduje ich tak długo jak chcą. W obozie ciągle ktoś coś od nich chce. A tu. Święty spokój. - Rachel uśmiechnęła się, usiadła na kamieniu i poklepała miejsce koło siebie. - Więc... cieszę się, że cię widzę na żywo. Jesteś dla nas wszystkich zagadką. Nawet dla mnie. Chociaż wiem, że odegrasz dużą role... - zamilkła jej oczy rozjasniły się zielenią. A ona sama mówiła jakby potrojonym głosem:
/Dzieciem Olimpu zwany heros/
/Szesnaście lat ukończy teraz/
/Choć od skłóconych bogów dary dostaje/
/Wykorzysta je bardzo starannie/
/Odkryje tajemne skrawki historii/
/W domu jego moc sie rozpali/
Rachel odzyskała normalność.
-Przepowiednia tak? - Mel kiwnęła głową i powiedziała Mel całą przepowiednie. - Aaa ta. Powtarzałam ją już kilka razy.
-Mam wrażenie, że się już wypełniła. - Mel opowiedziała Wyroczni jak pomogła odkryć tożsamość Wojtka.
Rachel była zadowolona. -Ładnie. Czyli będziesz wielkim herosem. Ale to jest przepowiednia, która w zasadzie zwiastowała twoje przybycie. - Rachel znowu się uśmiechała. - Na dzisiaj chyba ci wystarczy. Jutro jest bitwa o sztandar. Przyjdziesz do mnie jescze kiedyś? -
Mel pokiwała główą i zeszła w las.
-Dzięki Apollinie, że to ta przepowiednia. Na tą drugą za wcześnie ... - Rachel odwróciła się i poszła do jaskini, musiała przecież pomyśleć, a w tym wypadku pozbyć się Percy'ego i Annabeth stamtąd.
mmmm ciekawe ^^ czekam na następny . i zapraszam do mnie: http://percyjacksonandthegreeks.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń