Po pływaniu, z którego oni wyszli najgorzej, bo cały czas ochlapywali się wodą, był obiad. Jak zwykle zjedli szybko i poszli na spacer. Mel poczuła, że mógłby być to całkiem fajny dom. Miała przy sobie przyjaciół. Teraz właśnie siedziała z Ewą, Kostkiem i Wojtkiem, który stwerdził po zapoznaniu z obozem jedynie, że Zen jest dziwny. Siedzieli i zastanawiali się jak Wojtek może być bratem Kostka, skoro nie są podobni. Potem Mel zaczęła się droczyć z nimi i koniec końców uciekała przed Kostkiem, który ją gonił. Ilekroć on zbliżał się do niej za blisko ona wbiegała na wodę. On stawał bezradnie i czekał, aż zejdzie. Wojtek z Ewą zaśmiewali się z nich i coś przebąkiwali, że są jak pies z kotem. W końcu, gdy Mel wbiegła w zatokę głębiej, Kostek postanowił chociaż dopłynąć do niej. Ku jego zdziwieniu mógł iść po wodzie.
"Pewnie Mel kazała wodzie mnie utrzymać" - pomyślał Kostek i spokojnie doszedł do niej. Gdy tylko złapał ją za łokieć i odwrócił do siebie, wpadli oboje do wody. Jedyne co zobaczył to jej mściwy wzrok i usłyszał krzyk Ewy na brzegu...
Kostek myślał, że to koniec. Nie potrafił uwierzyć... że niby Mel go skazała na śmierć ? Za długo myśleć nie mógł. Wynurzał się w bańce, takiej jak te mydlane. W bańce obok Mel zaśmiewała się do rozpuku. "Pewnie z mojej miny" - pomyślał Kostek i uśmiechnął się do niej. Jej bąbel pęknął, gdy tylko wypłynęła na powierzchnię, spojrzała na niego i zaczęła go turlać. Gdy doturlali się do brzegu jego bańka, też zniknęła.
-Czy ty jesteś normalna ?! - Ewa już zaczęła swoją gatkę.
-Oh taka zabawa... - Mel uśmiechnęła się i spojrzała na Kostka - Nie obraziłeś się?
-Nie - powiedział z uśmiechem - Fajnie było.
Ewa chyba nie do końca uwierzyła Kostkowi, ale dała spokój. Dla zabawy zaczęła walczyć z nim i Wojtkiem. Oboje byli potem zdziwieni, że Wojtek kompletnie nie umiał walczyć mieczem, a dzieci Aresa zawsze pierwszą walkę wygrywają - pierwszą od błogosławieństwa rodzica. Mel nie potrafiła stwierdzić co się dzieje.
-Wojtek... jak wyglądał ten symbol ? Tak ? - zapytała i z wody utworzył się sztylet.
-Nie... W życiu, to było krótsze i zakrzywione. - powiedział Wojtek.
-Znaczy bardziej tak ? - pokazała symbol, jakby połączenia szabli ze sztyletem.
-TAK! Dokładnie to - Wojtek uśmiechnął się i usiadł koło niej.
-Nie dobrze... nie dobrze... to nie jest symbol Aresa.
-CO ?! - zapytała pozostała 3 jej przyjaciół.
-No tak. Pomyślcie. To kiedyś faktycznie był symbol Aresa, ale już dawno nie jest jego symbolem. Żeby było śmieszniej to nie jest symbol grecki... - Mel patrzyła na ich zdziwione miny. - Ehh... Ruszcie głową. To był symbol kiedyś greckiego Zeusa, ale on wolał błyskawicę, więc to odziedziczył Ares. Jednak jest to za krótkie na jego broń, więc ten symbol przypisano Hermesowi - bogowi złodziei i on zabrał go do Rzymu. Tam jednak Merkury, był średnio czczony, a symbol fajny. Przekazali go komuś innemu. Wiece komu ?
Chłopacy pokręcili głowami, a Ewa zadała pytanie: - Apollo ?
-Nie... Najwyższemu. Jupiterowi. - gdy tylko Mel wypowiedziała te słowa, nad ich głowami rozległ się grzmot, a nad głową Wojtka zajaśniała błyskawica.
Wtedy dogalopował do nich Chejron. Mel z Ewą szybko mu wytłumaczyły o co chodzi. Chejron niemrawo pokiwał głową.
-Witaj Wojciechu Grądzki! Synu Jupitera, najwyższego z najwyższych rzymskich bogów olimpijskich, panie błyskawic i nieba.
Uklękli, przed nim na chwilę, aż zniknął symbol.
-Mel - Chejron zwrócił się do niej. - Będziesz potężnym herosem. Dzisiaj udowodniłaś, że nie tylko władasz nad wodą przez swojego patrona, Posejdona, ale też dzięki matce jesteś inteligentna. Wróżę Ci piękną, ale i trudną przyszłość... - kończąc tymi optystycznymi słowami odgalopował.
-Jednym słowem Mel - Kostek podszedł do niej z Ewą i oboje połozyli jej rękę na ramieniu - Masz przechlapane.
super :DDDD
OdpowiedzUsuń