Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 8 - ZYSKUJEMY ZNOWU NOWEGO "BRATA"

Mel wstała bardzo wcześnie. Na zegarku była 5:58. Była pewna, że nawet tutaj nie jest to godzina o której ktoś coś robi. Ona była jednak wyspana. Umyła się, ubrała i zeszła na dół. Percy i Zen spali. Mel stwierdziła, że wyglądają śmiesznie. Jeden na plecach, drugi na brzuchu i pod przeciwnymi ścianami. 
"Czyli środkowe łóżko jest Tysona" -pomyślała dziewczyna i wyszła z domku. Nie lubiła biegać, ale spacerek po obozie bez Zen, który zasypuje ją jakimś historiami, bez Ewy tłumaczącej, że nie mogła jej powiedzieć kim jest i bez Kostka, który udaje, że nie rozumie co się dookoła dzieje. Jak zwykle swoje pierwsze kroki skierowała nad zatokę. Usiadła na chwilę na plaży. W obozie było tak cicho, że można było się zastanawiać czy to napewno obóz młodzieżowy. Dziewczyna nie chciała iść, ale zdała sobie sprawę, że wczoraj nie wszędzie była. Wstała i poszła na strzelnice. Było wpół do siódmej i Melania nie spodzewała się nikogo, a tu jednak. Weszła w sam środek treningu tego blondyna, który był z nimi jeszcze w Krakowie.
-Cześć Mel! Też nie możesz spać? - zapytał nie patrząc się na nią, a może jej się tylko zdawało, że się nie popatrzył.
- Tak w zasadzie to już się wyspałam. Chciałam jeszcze obejrzeć obóz. Wczoraj jakoś nie wszystko obejrzałam, miałam... inne zajęcia. - dziewczyna odpowiedziała patrząc jak Philip (przypomniała sobie jak ma na imię) mierzy do tarczy.
-Zajęcia? Chejron wieczorem mi mówił, że zmierzyłaś się z Kostkiem. Mówił, że dobrze ci poszło. Ale dzisiaj... twój pierwszy dzień! - trafił w sam środek i odwrócił się do niej z uśmiechem. - Masz zajęcia z domkiem Ateny... to znaczy, że w tym tygodniu również z Aresem. Uhuhu... wysoka poprzeczka jak na pierwszy raz. Ale dasz radę. - w tle usłyszeli dźwięk konchy. - Chodź! Śniadanko! - 
Oboje odeszli w stronę jadalni. Gdy wchodzili do środka Phil popatrzył się na nią. - Najlepszego! - uśmiechnął się i poszedł do swojego stołu. Mel usiadła obok Ewy. 
- Jaaak noc? - zapytała przyjaciółka ziewając
-Dobrze. Miała sen, a potem gadałam z Percy'm
-To on wrócił? To już wiem czemu Annabeth nie było rano. Wyszła pół godziny temu i jeszcze nie wróciła. - gdy Ewa mówiła do jadalni wkroczyła Annabeth z Percy'm. Trzymali się za ręce. 
-Hej Ewa! Hej Mel! Wyspałaś się? -Percy wyglądał prawie tak jak w nocy, ale był jakby weselszy, no i wyspany, przynajmniej częściowo.
-Wyspałam się. Ale byłam tu już o 6. - Mel uśmiechnąła się 
Percy odpowiedział jej uśmiechem, uścisnął Annabeth, która usiadła koło Ewy, a sam poszedł do stołu i usiadła koło Zena.
***
Śniadanie minęło szybko, więc Mel miała jeszcze pół godziny do zajęć.
-Mel! Możesz ...? - Kostek stał na obrzeżu jadalni i patrzył na nią.
-Co? - popatrzyła się jakby nie do końca dotarło do niej co on chce. - Tak jasne. 
Kostek podszedł do niej i razem odeszli kawałek, żeby uniknąć innych obozowiczów, ktorzy jeszcze jedli.
-Wszystkiego najlepszego! Cieszę się, że tu jesteś - przytulił ją trochę sztywno, ale Mel i tak poczuła ciepło na sercu. - A to... - z kieszeni wyciągnął coś małego. - Dla ciebie. Do tej "boskiej bransoletki". Żeby nie była tylko śmiercionośną bronią, ale też biżuterią. - Mel wyciągnąła rękę, a on dopiął do jej bransoletki charmsa. Mel przyjrzała się mu. Był to mały konki morski. 
-Dziękuje! Naprawdę bardzo dziękuje! - uścisnęła go tak mocno, że zaczął jęczeć coś o jego zgniecionych żebrach.
-Dobrze już dobrze. Chodźmy już lepiej na zajęcia. - Kostek też wydawał się rozpromieniony. Złapał ją za rękę i poprowadził w stronę areny, bo pierwsze zajecia dzisiaj to była szermierka.
*** 
- Mel! Wyrzej trzymaj ten miecz! Skup się! Przecież umiesz! - Annabeth krzyczała do niej, bo jako że Mel była nowa walczyła właśnie z nią. 
-Staram się! To mój pierwszy trening. - Mel uderzyła w rękojeść miecza Annabeth i wybiła jej go. - Może wystarczy? 
Był ostatnimi, które jeszcze walczyły. Cała reszta się przyglądała, bo grupowa Ateny cały czas chciała coś od Mel, pomimo tego, że od początku treningu nie przerwały walki.
- Wystarczy... teraz greka - Annabeth była wyraźnie zaskoczona takim obrotem sprawy. Wzięła swój miecz z ziemi i schowała. Miecz Mel już zamienił się w przypinkę w kształcie trójzębu. Poszli w stronę amfiteatru. Usiedli na ławkach, a Annabeth i Clarisse wyszły na środek. Za chwilę przygalopował Chejron i wszyscy prowadzili lekcje. Mel nie słuchała większość z tego co mówili, bo gadała z Ewą. W pewnym momencie doszli synowie Posejdona.
-Jak miło, że się panowie zjawili. - Chejron sarkastycznym tonem zwrócił się do nich. - Od dzisiaj, z racji tego, że nie jesteście w stanie zorgazniować sobie zajęć, znaczy wasz grupowy. - popatrzył na Percy'ego, który jakby się skurczył - będzie chodzić na zajęcia z Ateną i Aresem. Siadać! -
Usiedli w ławce za Mel i Ewą. Mel odwróciła się do nich z pytającym wzrokiem.
- No co? Jedyne w zasadzie z czym daje sobie radę to pływanie oraz szermierka. A nie pozwalają nam robić tego cały czas. - tłumaczył Percy. Chciał coś jeszcze dodać, ale Chjron gniewnie spójrzał w ich stronę. Po skończonej lekcji greki udali się nad zatokę, by popływać. Chejron porozdzielał ich na dwuosobowe drużyny i Mel była z Kostkiem. 
- Siadaj z przodu. Ja będę kordynować wodę jak silnik. - powiedziała Mel z uśmiechem siadając z tyłu łódki. Ich zadaniem było po prostu pływanie po zatoce i jak najmniejsze zmoczenie się. Od początku nie wychodziło im to najlepiej, bo Kostek chlusnał na nią wodą, a ona dzięki swojej mocy uderzyła go cienkim strumieniem wody. Droczyli się jeszcze przez chwilę, aż w końcu przedobrzyli i oboje wpadli do zatoki. Wypłynęli nad powierzchnię, śmiejąc się, a Mel zmusiła wodę by wepchnęła ich spowrotem do łódki. Upadli koło siebie.
-Mieliśmy nie zmoknąć. - Kostek z uśmiechem patrzył na ich mokre ubrania. 
- Zdążymy wyschnąć. Mamy czas. - patrzyli się na siebie i wtedy dziewczyna zdała sobie sprawę, że są niebezpiecznie blisko siebie. W tym momencie usłyszeli konchę. 
-Obiad przecież nie... musiało się coś stać. Płyńmy spowrotem. - Kostek usiadł, a Mel zmusiła łódź do szybszego płynięcia w stronę lądu.
- Chejronie co się stało...? Wojtek? - Mel zamurowało. Koło centaura stał kolega z jej klasy. 
- Teoretycznie nic. Właśnie zjawił się tu Wojtek i został uznany przez Aresa. Chciałem tylko, żebyście go poznali.
-Ale my go znamy. Wojtek! - Mel przytuliła przyjaciela, za chwilę dołączyła do niej Ewa, ktora właśnie dopłynęła z Zenem, a Kostek podał mu rękę, bo to był jego kumpel. 
-Ktoś go musi oprowadzić. Zen? Mógłbyś? - Chejron zwrócił się do niego.
-Jasne Chejronie. - Zen nie wyglądał na zadowolonego. - Witaj w rodzinie stary. - Przywitał się z Wojtkiem i obaj odeszli w stronę obozu.
-A wy do zajęć. - Chejron zawyrokował, ale chyba dopiero teraz zorientował się, że Ewa nie ma partnera. - Ewa, do łodzi z Mel i Kostkiem. 
Zdziwli się, ale łódka Ewy zderzyła się z ich łódką i postała trzyosobowa łódź. Wsiedli do niej i odpłynęli znowu ochlapując się wodą.

3 komentarze: