Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 12 - IDZIEMY RATOWAĆ CUDZE PTAKI

-Dzięki bogom! - Chejron patrzył na nich jakby umarli, a on widział ich znowu żywych.
-Przecież byliśmy niedaleko... - Kostek patrzył na niego z niepokojem.
-Pewnie spotkał Aresa. - Mel pomału rozumiała "Chejron wszystko już wie"-powiedział im Ares
-Aresa ? Nie tu była Atena. - Chejron wydawał się zaniepokojony tym, że Ares był w obozie - Twoja matka powiedziała nam, że musisz iść na misje...
-Wiem co mam robić !! Ares nam powiedział. Mamy znaleźć 6 pawi Hery. I to nie jest moja matka! Moja mama została w Polsce, w Krakowie ! - Mel odwróciła się, ale złapał ją Wojtek i znowu postawił przed Chejronem.
-Wszystko wiecie ? To trzeba zwołać naradę starszyzny. Wszystkich najstarszych... - Chejron wyliczał.
-Przecież wiadomo co zrobić. Idzie 10 herosów. Najsilniejszych. 5 w jedną stronę, 5 w drugą stronę. Proste. To tylko mały wątek. Potem będzie gorzej. - Ewa mówiła bez przerwy. - Chyba zgodzimy się, że wiemy kto ma iść, tak ? Albo przynajmniej kto ma prowadzić obie misje. - Ewa popatrzyła na Mel, a potem odwróciła się w stronę lasu, skąd wychodził Percy i Annabeth. Chejron wydawał się zagubiony.
-Ale on... oh na bogów ! Czy tutaj nie ma spokoju ? - Chejron patrzył na Ewę, na Percy'ego, na Mel, ogólnie na wszystkich dookoła.
-Nie może. - Od strony Wielkiego Domu szedł Dionizos. Wydawało się to dziwne, bo on rzadko kiedy pojawiał się osobiście - Wiem o planie. Swoją droga sprytnie to ojciec wymyślił. Najpierw jednak oni muszą znaleźć te ptaki.
Grzmot przeciął dolinę.
-Dobrze ! Te święte ptaki Hery, te pawie - poprawił się bóg.
-Jakie ptaki...? - Annabeth zdawała się zainteresować tym o czy mówili.
-Znowu... jakbyś raz pojęła... eh... wy... - Dionizos ucichł trochę, gdy zauważył minę Chejrona i Percy'ego - Dobrze, dobrze. 10 półbogów. Dwie ekipy po 5. Z ciężkim sercem mówię to, ale chcę żeby jedną grupę poprowadził Percy, a drugą Mel. 
Wszyscy zaskoczeni tym, że mówi ich poprawne imiona, zastygli i patrzyli się na niego.
-Znam plan, ale wam nie powiem. - uśmiechał się trochę mściwie - Na tym polega cała zabawa. Wybrałem kto prowadzi, a teraz wy skaczcie sobie do gardeł kto idzie. Może wam pomogę i kogoś zamienię w lamparda ? Będzie większa zabawa.
-Panie D.! - Chejron zaprotestował, a Dionizos odszedł w stronę Wielkiego Domu, ale zdążył jeszcze powiedzieć, że "Medea i Peter mają go nie zawieść". Centaur pokręcił głową. - Poczciwy bóg wina. Mel, Percy podejdźcie tutaj. Percy... znowu brak odpoczynku, a miało być tak pięknie i spokojnie. Mel... ty jeszcze tak mało wiesz... ale trudno musimy iść dalej. Najpierw Percy kogo chcesz wziąć ?
Mel i inni obserwowała jego emocje przemykające sie przez jego twarz. Widać było, że się głęboko zastanawia. 
-Na pewno Annabeth. - dziewczyna się uśmiechnęła - Na bogów ! Tylko 4 osoby mogę wziąć ? - zamyślił się, gdy Chejron pokiwał ze smutkiem głową. - Oh! Na spokojnie. Mamy wiosnę, czyli... 
-Grover nie pójdzie. Wiesz, że idzie szukać dalej. Tyson ... - Annabeth pomagała synowi Posejdona w podjęciu decyzji.
-Tyson siedzi na dnie i kuje. Wiesz o co mi chodzi. Nie przyjdzie. Oh, raz kozie śmierć ! Annabeth, Jason, Clarissa, nie jednak ona nie. Piper i Nico. Taka ekipa się już sprawdzała. Zgadzasz się Chejronie ? - Mel widziała, że podjęcie tej decyzji przyszło mu z trudem.
-Dobrze, ale czy Nico się pojawi? - centaur wydawał się nie być zdziwionym wyborem chłopaka, ale on coś mruknął, że Nico pojawi się jak się go poprosi - Mel ?
-Ja wiem. Ewa, Kostek, Wojtek i Zen. - wydusiła z siebie te słowa.
-Zgoda. - Chejron pokiwał głową jakby się spodziewał takiego wyboru.
-Mój brat ?! Ale co ? Jak ? - Percy wydawał się zdruzgotany jej wyborem.
-Jakby nie było on mnie tutaj jakby wprowadził. Potrzebuję go. - Mel tłumaczyła synowi Posejdona, chociaż wiedziała, że nie musi.
-Dobrze. Skoro już wiemy kto idzie... Idźcie się przespać. Rano wyruszacie. - nauczyciel uspokajał wzburzone lekko nastroje.
-Aaa wywyrocznia ? - Annabeth była zdziwiona 
-W takich wypadkach, gdy wysyła was bóg wyrocznia nic nie da. Idźcie już.
Takim sposobem mieli jutro iść ratować ptaki. Nie byle jakie, bo boskie. Ale bądź co bądź cudze ptaki. Mel czuła, że misja łatwa nie będzie. Zwłaszcza, że to ptaki Hery...

3 komentarze:

  1. każdy rozdział coraz lepszy! <3 uzależnia:D. czekam na następny i oby pojawił się jak najszybciej! i zapraszam do mnie: http://percyjacksonandthegreeks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Jest coraz lepiej ;) Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń