Mel doszła do swojego domku. Na schodkach przed wejściem siedział Zen.
-Hej! - mruknęła do niego
-Witam w Trójce! Domku Posejdona. Jedyna atrakcja to ten tarasik wychodzący na zatokę. Jako jedyni mamy takie coś, a jeszcze fontanna i wakacje z cyklopem - to mówiąc Zen mrugnął do niej.
-Tak... fajnie. Ale wiesz chyba jestem zmęczona. - dziewczyna popatrzyła się na niego swoim najbardziej mętnym wzrokiem.
-A... no tak. - wprowadził ją do środka i pokazał na łóżko po lewej stronie od dużych, białych drzwi, które pewnie musiały być łazienką. Obok łazienki, po prawej były szklane drzwi, zapewne tarasowe, dalej we wnętrzu stały 3 łóżka. Podobne, ale każde inne. Widząc, że Mel patrzy na nie powiedział - Twoje jest tam. W każdym domku dziewczyny śpią po innej stronie jak chłopacy. - Mel podeszła do swojego łóżka, a ono znikło i pokazały się schody. - Wygląda na to, że masz cały pokój. Dobranoc - Zen uśmiechnął się przyjaźnie, gdy wchodziła do góry.
Rzeczywiście, miała cały pokój. Po prawej pod ścianą stało łóżko. Obok była szafka nocna z lustrem, zaraz za nią ściana robiła się przezroczysta, miała okno. W prawym rogu były białe drzwi. Podeszła tam i otworzyła je.
"Mam własną łazienkę" - pomyślała
Poza tym ściany koloru morza ozdabiały liczne obrazy, a na podłodze, na jasnych, prawie białych panelach, leżał granatowy dywan w stylu tych co jak trawa wyglądają. Mel postanowiła się odświeżyć. Wystarczyło jej atrakcji na dziś, ale pod prysznicem myślała o Kostku. Był jej najlepszym przyjacielem, ale jak "zachorował" w ferie, nawet nie raczył jej poinformować, gdzie jest. A spędzili tyle czasu razem, już nawet po feriach mieli iść razem na imprezę na zakończenie przygotowań do egzaminu. Ale on zniknął, a potem ona za bardzo polubiła tego nowego, tego Igora co przyszedł do nich niby za Kostka. To z nim teraz spędzała czas, to z nim była na tej imprezie. Była za to zła na siebie, ale chyba bardziej na Kostka.
"Przestań o tym myśleć" - skarciła się - "Teraz musisz się skupić na tym co cię tu czeka"
Wyszła z łazienki i położyła się. Jako heros nie miała jeszcze snu, ale wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Zamknęła oczy i zaraz zasnęła.
Była w jasnym pomieszczeniu, obok niej stał jakiś chłopak. Teraz go poznała albo i nie. Był podobny do tego, jako on się...? A Philipa. Tego co był z nimi jak wylądowali tu dzisiaj rano.
-Apollinie, czy jesteś pewien? Od tego to my mamy wyrocznię. - Mel zobaczyła teraz kto to mówi. Zeus, stał nad synem i roztaczał swoją energię.
-Zapominasz Panie Zeusie, że jestem bogiem wyroczni. - Apollo zignorował sprzeciw ojca, coś w stylu "Ja nie zapominam" i ciągnął dalej. - Ojcze nie będziemy sprawdzać twojej sklerozy teraz. Moja wyrocznia to już wie. Ona jest tą, na którą czekaliśmy. Musi wyruszyć, ale na razie musi się podszkolić. Nie chcę jej wysłać na pewną śmierć. Ty pewnie też nie. W końcu w jej krwi jest i twoja... - Apollo zagadkowo spojrzał na Zeusa.
-Nie. Nie chcę. Ale takiej mieszanki jeszcze nie było. Musimy ją oświecić, że jej ryzyko... - Zeus nie dokończył, zawiesił. - Ona tu jest. Silniejsza niż Percy czy Jason. Do tej pory tylko oni potrafili się tu zjawiać. Śpij dziecko! Ciężkie czas dla ciebie nadchodzi. - I machnął ręką, a Mel się rozbudziła. Nie podobało jej się to ryzyko, ale bała się zasnąć. Zeszła na dół, Zen spał, wyszła na taras. Usiadła, a nogi zamoczyła w chłodnej wodzie zatoki.
-Kogo ja tu widzę? - Mel pomyślała, że Zen chyba jednak nie śpi i nie podniosła głowy. Właściciel głosu kucnął koło niej. -Też lubię tu siedzieć ... Ty jesteś Mel. Annabeth mówiła mi przez iryfon, że wreszcie się zjawiłaś. Jestem Percy, ale pewnie mnie znasz. Riordan i tak dalej. - Mel dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to nie Zen.
-Wybacz. Myślałam, że to twój brat. Tak jestem Mel. Nie wiem co tu robię i po co. A teraz jeszcze... - zamilkła, nie wiedziała co mu powiedzieć. Ma 16 lat, on w tym wieku walczył z Kronosem, a ona się użala.
-Sen? Oh... pamiętam swój pierwszy dzień. Z jednej strony dali ci długo pożyć bez stresu, a z drugiej tyle treningu poszło... masz więcej do nadrobienia. - Percy wydawał się jakby nie słyszał tonu załamania w jej głosie.
-Aż tak źle nie jest. Powaliłam dzisiaj kolegę od Aresa. Woda mi pomogła. - Mel uśmiechnęła się do niego.
-Moja krew! Znaczy posejdonowa, ale od Ateny. Pokrecone do całe dzieciowanie olimpu, co nie? Władasz nad wodą słyszałem. To dobrze. Powiem Ci, że kompletnie nie rozumiem tego Dziecka Olimpu i patronowania. Annabeth coś mi tłumaczyła, ale nie dotarło. A Zeus też dzisiaj się czepiał. Że niby za mało pracujemy z Jasonem, ale my byśmy chcieli mieć trochę spokoju. Nacieszyć się życiem. - Percy opadł koło niej na tarasie i również zanurzył nogi.
-Woda... mnie też ulecza. - powiedziała Mel widząc jego błogą minę. - Po to byliście na Olimpie? Oberwać?
-Oh. No głównie tak. Potem jeszcze coś o tobie było, ale Posejdon z Ateną się wściekli, tym razem zgodnie, że dopiero dotarłaś i że nie ma żadnych planów jeszcze. Jednak Zeus chyba coś ukrywa, bo potem zażądał Apollina u siebie.-
-Ukrywa, ukrywa... - powiedziała Mel i opowiedziała mu sen.
-Też bym się przejął. Ale spokojnie. Na razie się nie przejmuj. - spojrzał na zegarek. Była 1:15 - Nawet nie zauważyłem. Najlepszego. 16 lat to pierwszy taki poważny wiek dla herosa. Ja swoje też pamiętam. - uśmiechnął się do niej.
-Dzięki. Chyba pójdę się jeszcze przespać jak rano nie mam wyglądać jak zombie. - Mel wtedy poczyła się pierwszy raz od rana jak w domu.
-Dobra decyzja. Ja też pójdę. Rano trzeba wstać, a potem to nawet nie wiem co będziemy robić. Jestem tutaj grupowym, a nie pozwalają mi decydować, bo większość zajęć wiązałem z wodą. Dobranoc Mel. - oboje wyszli z tarasu i Mel skierowała się na górę. Padła na łóżko i zaraz zasnęła. Do rana nie śniły jej się żadne sny.
Fajny rozdział, zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Bardzo mi się podoba, zresztą jak całe opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Iryd
Ps. zapraszam do siebie : http://herosi-annaimara.blogspot.com/
Cieszę się, że się podoba :)
Usuń