- Bardzo dobrze, Ci idzie. Tylko trzymaj go trochę wyżej, bo z ruchomym przeciwnikiem może Ci nie wyjść. - Kostek machnął w stronę manekina na którym ćwiczył syn Zeusa. Syn Aresa nie wyglądał na bardzo zadowolonego, że tu siedzi albo inaczej, siedział na arenie, ale większość uwagi poświęcał dziewczynom, które siedziały na brzegu i rozmawiały. Jedna z nich stała na wodzie. Uśmiechnął się pod nosem. Zdawało się to wieki temu kiedy pierwszy raz widział ją jak tak chodzi. Machnęła ręką i z wody wzbił się wir, który spokojnie opadł po jej drugiej stronie. Dziewczyna, która siedziała na brzegu, wstała i widać było, że mówi coś do tej drugiej...
- Możesz wstać z łaski swojej i poćwiczyć ze mną? - Wojtek stał nad Koskiem. Był trochę zły. Kostek posłusznie wstał.
- Wybacz. Od czasu wypadku chciałbym mieć ją na oku, ale ona się nie zgadza. Chce być, jak to mówi "niezależna". Ja się po prostu boje. - Kostek wyciągnął miecz i stanął na przeciwko Wojtka. Ten uderzył i powiedział jednocześnie.
- Może ma racje. Ciągle jej kontrolować nie możesz. Mógłbyś się skupić chociaż tak troszkę. - Kostek bez trudu odparował cios, jednak Wojtek też bez większego trudu zaatakował znowu. Kostek chyba teraz pojął, że syn Zeusa wcale nie jest już taki słaby i musi się przyłożyć, bo jak nie to zrobi taki mały błąd jak z Mel.
- A ty co? Dalej tylko chodzisz za Ewą i świecisz oczami? Zrobiłbyś coś. Albo do niej zagadaj, albo odpuść sobie. - Kostek zaczął coraz lepiej kontrolować walkę. Wiedział jednak, że musi teraz trochę przystopować, bo to co powiedział na pewno wybiło Wojtka z rytmu. Miał racje.
- Ja... no... wtedy... jak Mel się obudziła to ją pocałowałem, a od tego czasu tak jakby... nie rozmawialiśmy. Jeszcze tylko wtedy wieczorem, a teraz. Ona mnie unika... ja nie mogę za nią biegać, bo ćwiczę. Ciężko mi jest. - Wojtek zagadał się trochę i nie zauważył kiedy wybił miecz z ręki Kostka. Ten zaskoczony stał i patrzył się na syna Zeusa, ten chyba właśnie wtedy zobaczył co zrobił. - Czy ja właśnie... Ci... ten miecz...?
Kostek kiwnął głową z uśmiechem.
- Widzisz? Idzie Ci coraz lepiej. Ale żebyś nie osiadł teraz na laurach, że pokonałeś syna Aresa, bierz się za manekin, a ja siądę sobie i zastanowię się czy da się jakoś rozwiązać twoją sprawę. - mrugnął do niego okiem i usiadł na arenie. Przezornie tyłem do plaży, by nie widzieć dziewczyn, bo nie umiał by się skupić.
***
Mel pomału odzyskiwała spokój ducha. Ewa i chłopacy dbali by nie zanudziła się i żeby nie za bardzo mogła myśleć o tym co się stało. Teraz właśnie siedziała na plaży z Ewą. Znaczy Ewa siedziała na piasku, a ona stała na wodzie i tworzyła wirki. Bardzo lubiła tą zabawę. Machała ręką i tworzyła się taka trąbka powietrzna, którą potem zrzucała po swojej drugiej stronie.
- Mel. Przestań. Zrób coś pożytecznego. - Ewa powiedziała do niej z za książki o architekturze baroku. Mel pomimo tego, że była córką Ateny nie czuła jakiegoś wielkiego pociągu do wielkiej mądrości. Wolała bawić się wodą. Ewa chciała coś pożytecznego. Mel machnęła ręką i utworzyła się kula. W środku była pusta, ale jak się na nią patrzyło to nie było tego widać. Melania posłała ją w stronę Ewy. Nie minęła sekunda, a córka Ateny była w tej bańce. Mel słyszała jak jej 'siostra' woła coś ze środka, ale tylko jej pomachała i popchnęła kulę w stronę morza. Ta wpadła do wody i przez chwilę się nic nie działo. Mel opuściła ręce. Za chwilę z wody uniosła się jakby fontanna, z kulką z Ewą w środku na szczycie. Wtedy kula zaczęła się otwierać jak pomarańcza, a z ostatniej części "skórki" zrobiła się ślizgawka. Ewa zjechała spokojnie na miejsce gdzie wcześniej siedziała. Była całkowicie sucha.
- No... trzeba Ci przyznać. To było coś... ale strachu napędziłaś mi strasznie... nie rób mi tak więcej. - Ewa siedziała lekko przestraszona. Wiedziała, przecież wiedziała, że Mel jest strasznie potężna, ale takie rzeczy... nie spodziewała się, że tak swobodnie kontroluje wodę. Zaczynała doceniać to 'patronactwo'.
- Luz... tak chciałam Cię uspokoić - Mel mrugnęła okiem i 'zeszła' z wody. - Idziemy? Zaraz będzie obiad.
Dziewczyny zebrały się i poszły w stronę jadalni. Od drugiej strony szedł Chejron.
- Mel! Dobrze Cię widzieć. Mam dla Ciebie świetną wiadomość. - Mel przełknęła ślinę, nie wiedziała czy ta dobra wiadomość będzie też dobra dla niej. - Wrócił Percy, Annabeth i reszta. Opowiedzieli mi własnie co się stało i poszli odpocząć. To znaczy, że już niedługo idziecie dalej. - Centaur obrócił się i pogalopował w stronę Wielkiego Domu.
- Ewa! Słyszłaś?! Wreszcie pójdziemy krok dalej. Wrócili. - Mel z wielkim uśmiechem pobiegła w stronę "trójki", zapewne zobaczyć czy Chejron mówił prawdę.
- Cześć śliczna! - Kostek stanął koło Ewy, a Wojtek po drugiej stronie. - Gdzie zgubiłaś moją dziewczynę? Coś się stało?
- Tak... - Ewa lekko nieprzytomnie patrzyła na Wojtka, który złapał jej dłoń. Kostek niecierpliwie pstryknął palcami, a ona jak na polecenie otrząsnęła się z tego lekkiego transu. - Wrócili. Niedługo kolejna część misji...