Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 26 - BITWA O SZTANDAR

Kostek wpadł do domku Posejdona. Odepchnął Tysona, który stał na środku z miotełką do odgarniania kurzu, którą musiał sam zrobić, bo zamiast piór ptasich były pióra ze spiżu. Kostek tego nie zauważył, bo zaraz poleciał do drabinki na drugie piętro, ale Ewa i Wojtek, którzy zziajani wpadli za nim, popatrzyli na niego i na jego miotełkę.
- Co...? Co to jest? - Ewa złapała się za brzuch. Miała kolkę. Opadła na najbliższe łóżko, a Wojtek siadł koło niej. Nie był tak zziajany jak ona, ale tempo nadane przez Kostka było zabójczo szybkie.
- To? Tak sobie myślę nad nową bronią, która łączy funkcjonalność i śmiertelność. Pokazałbym wam jak działa, ale to trochę niebezpieczne, bo jeszcze nie wiem jak skierować jej działanie w jedną stronę. - Tyson pogłaskał z lubością miotełkę i odłożył na swoją półkę. - Swoją drogą, dobrze, że przyszliście. Myślałem, że ona się zapłacze. A jak ona płacze to mi też się chce. Już trochę wypłakałem się... - pokazał ręką na wiaderko w rogu pokoju. Ewa i Wojtek podeszli do niego i zauważyli, że jest pełne wody, poprawka, łez.
***
- Mel! Mel! Gdzie jesteś? - wpadł przez ten dziwny właz na górę. Najpierw nie mógł jej zauważyć. Stał na środku pokoju i zastanawiał się, gdzie ona może być. Był pełen nadziei, że wszystko da się jeszcze wyjaśnić. Chciał to wyjaśnić, bo ją kochał. Wtedy poczuł ból na policzku, ale jej dalej nigdzie nie było widać. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to była woda. Dostał po twarzy biczem wodnym.
- Czego? Mało narobiłeś? - zobaczył ją. Siedziała na krześle w ciemnym kącie pokoju. Gdy ją zobaczył poczuł się jak w niebie. Nie zdawał sobie sprawy jak ją kocha, a teraz poczuł to ze zdwojoną siłą.
- Przyszedłem naprawić swój błąd. Przepraszam, nie powinienem tego robić, ale nie byłem sobą. Renny, córka Nemezis tak mnie, nas załatwiła. Kocham Cię Mel i wiem, że byś mnie nie zdradziła. - wyrzucił z siebie wszystko co chciał jej powiedzieć i zagrał na jedną kartę, bo wiedział, że nie ma nic do stracenia. Ona poczuła jak jej się robi ciepło na sercu. Najpierw nie zareagowała na jego słowa, chciała go trochę przetrzymać. Widziała po jego języku ciała, że się obawia, że mu nie wybaczy, Wybaczyła mu przy pierwszych słowach. Nie poddał się i już wtedy wygrał o nią walkę. Gdy widziała, że już chciał odejść, podbiegła do niego z takim impetem, że on upadł, a ona z nim. Najpierw patrzyli się sobie w oczy, jakby chcieli sobie powiedzieć wszystko, a potem Mel schyliła się i pocałowała go. Oboje poczuli się jak w niebie. Nie mogli się od siebie oderwać. Kostek wsunął swoje ręce w jej włosy i przyciągnął do siebie jeszcze mocniej. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie i Mel sturlała się z niego. Oparła się na łokciu i popatrzyła na jego profil. Gdy Kostek odwrócił się do niej i delikatnie ją pocałował, ona powiedziała:
- Kocham Cię. Od początku nie wierzyłam, że to ty. - przylgnęli do siebie mocno. Oboje byli przepełnieni cudownym uczuciem miłości...
***
Ewa stała na arenie. Całą noc spędziła z Leroy'em kłócąc się o taktykę na dzisiejszą bitwę o sztandar. Poza nią siedzieli jeszcze przedstawiciele ich sojuszników. W końcu stwierdzili, która z taktyk będzie najlepsza. Ewa była zła na sojego przyrodniego brata, że nie potrafi się z nimi dogadać i tylko słucha swojej dziewczyny - córeczki Afrodyty. Nie potrafiła się jednak do końca wściec, bo była szczęśliwa szczęściem przyjaciółki. Mel pogodziła się z Kostkiem. Mało tego. Gdy wieczorem po zebraniu przyszła, żeby zobaczyć teraz już wesołą Melanię, Tyson powiedział, że wyszła na spacer z Kostkiem, a jak wrócili to usiedli na tarasie i zasnęli. Razem z cyklopem przykryła ich kocem i wróciła do siebie. Teraz stała ze swoim hełmem z czerwonym pióropuszem i patrzyła na zbierających się herosów. Z boku stała Mel z Kostkiem. Jedno z niebieskim, a drugie czerwonym hełmem. Trzymali się za ręce, a uśmiech Mel był "od ucha do ucha". On coś jej właśnie opowiadał ze śmiechem, a ona nie pozostawała mu dłużna. Widać było, że są bardzo radośni i bardzo wpatrzeni w siebie, bo Mel powinna zbierać drużynę niebieskich. Robił to za nią Wojtek i Tysonem, i z Phillipem, któremu syn Zeusa wyjaśnił całe wczorajsze zamieszanie i teraz nawet on patrzył z radością na córkę Ateny i syna Aresa. Ewa wiedziała liczyła, że obydwoje się zaraz ogarną, bo widziała już postać Chejrona na horyzoncie, co znaczyło, że zaraz zaczynają.
- Kostek! Potrzebujemy Cię. CZERWONI! Proszę tutaj! - Ewa stanęła, podniosła swój hełm wysoko, by było widać pióropusz i pomachała w stronę czerwonej drużyny. Leroy lekko obrażony, podbiegł do niej szybko i sam zaczął nawoływać drużynę. Kostek szybko pocałował Mel i poszedł do swojej drużyny. Mel pobiegła do swojej. Cała drużyna już tam stała. Mel, a w zasadzie Tysonowi udało się dogadać jeszcze z domkiem Hermesa, więc mieli naprawdę dużo ludzi. Melania przyjrzała się Niebieskim. Wojtek, Phillip, Tyson, Ronny i Rick od Hefajstosa, Olia, Zack i Lenny od Hermesa, Orest od Dionizosa i jeszcze wielu herosów, których Mel nie pamiętała z imienia i rodzica. Uśmiechnęła się do nich. 
- Mel, uznaliśmy, że wyznaczymy 2 herosów i to oni schowają sztandar, żeby reszta nie wiedziała - Phillip popatrzył na Mel i wyjaśniał jej ich ustalenia. Ona pokiwała ze zrozumieniem, że to dobry pomysł, na co on kontynuował. - Oczywiście wiem, że każdy chciałby, żeby to był jego heros, ale proponuje moich. Apollo jednak jest bratem Artemidy, więc coś tam umiemy biegać. - Uśmiechnął się szeroko do innych, którzy tam stali.
- Masz rację. Zgadzam się w 100 %. Kogo proponujesz? - Mel chyba w tym momencie zaczęła kojarzyć, co się dzieje wokół niej i, że zaraz czeka ich "bitwa".
- Proponuję Isabellę i Patricka. Zgadzacie się? - Pytanie zawisło na chwilę między nimi, ale w końcu Mel kiwnęła głową. Phillip przywołał ich i przedstawił im ich zadanie. Złapali sztandar i stanęli z boku namyślając się, gdzie go schowają.
- HEROSI! Wiecie jakie są zasady. Do boju! - Chejron zaczął bez zbędnych wstępów, co oznaczało, że ostatnio nie przybyło półbogów. Mel i reszta rzucili się w wir walki. Dziewczyna biegła i po drodze "przywoływała" swoją broń. Trojząb zajaśniał i część Czerwonych, którzy stali najbliżej niej cofnęła się o krok. Ona sama zaś poczuła lekkie mrowienie w ręce. O tak! Dawno nie miała swojego cudownego trójzębu w ręce, widać tęskniła. Nagle poczuła ciepło na ramieniu. Złapała się tam, a gdy popatrzyła na rękę zobaczyła... krew. Ona? Dała się podejść? Przerażona, że tak łatwo dała się podejść. Zobaczyła jeszcze tylko uśmiechniętą twarz tego wyrostka od Ares i usłyszała jak ją ktoś woła. Zemdlała...

4 komentarze:

  1. I kolejny świetny rozdział! No. Właściwie już w poprzednich wszystko wykomentowałam, a że nie lubię się powtarzać poprzestanę na życzeniu weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za opóźnienie, ale brak czasu to moje drugie imię. Na szczęście w końcu mamy weekend i biorę się za nadrabianie zaległości :) Wiesz, wydaje mi się, że pod względem... no, powiedzmy, że technicznym, to najlepszy rozdział, który ukazał się do tej pory. Trening czyni mistrza i u Ciebie to jak najbardziej widać. Naprawdę robisz ogromne postępy :) Opisy wyraźnie wychodzą Ci coraz lepiej. Oby tylko tak dalej :) A co do samej fabuły, to cieszę się, że Mel i Kostek się pogodzili. Bardzo spodobała mi się ta scena. I najnowszy wynalazek Tysona... Oj, szykuje się nowa, śmiercionośna broń! Ciekawi mnie dalszy przebieg bitwy o sztandar. I zastanawiam się, kto mógł zaatakować Mel. Wątpię, aby to był po prostu heros z przeciwnej drużyny, który chciał ją wyłączyć z gry. Osobiście mam dwie wersje wydarzeń. Moim zdaniem albo to Zen znów coś kombinuje, albo nadchodzą jakieś mitologiczne kłopoty. Choć fakt faktem, że moje przypuszczenia najczęściej się nie sprawdzają... Dobra, mniejsza z tym. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!

    Pozdrawiam,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczenia, przypuszczeniami, ale ja uwielbiam komplikować życie :)
      Dziękuje Ci bardzo, nawet nie wiesz, jak takie komentarze dają motywacje do dalszej pracy :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń