Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 24 - NIEPOROZUMIENIE

-Hej! Chejron właśnie powiedział, że jutro jest bitwa o sztandar. Cieszycie się? - Ewa z entuzjazmem opowiadała Mel i Kostkowi, którzy siedzieli na arenie. Wrócili jakieś 5 minut temu ze spaceru i spotkali Wojtka na arenie, który ćwiczył z kilkoma chłopakami od Hefajstosa. Syn Zeusa cały czas powtarzał, że musi z nimi ćwiczyć, bo Ci od Aresa byli za silni. Teraz po części misji można by pomyśleć, że powinien czuć się pewniej, ale chyba nie do końca tak się czuł. Widać było, że lekko się boi. Był już 3 dzieckiem Pana Niebios, trzecim ZAKAZANYM dzieckiem. Wszyscy z jednej strony go podziwiali, a z drugiej wytykali palcami. On sam nie był też jakoś śmiały, więc ćwiczył z dziećmi boga kowali. Teraz rozproszyła go Ewa, która wpadła na arenę, chwilę po Kostku i Mel. Ona była taka cudowna i taka energiczna. Bał się, że nie będzie go chciała.
- Cieszę się. - Wojtka z rozmyślań wyrwała Mel. - Muszę zawiązać jakieś sojusze. Zostałam mianowana na p.o. grupową domku Posejdona. 
- Cudownie! Możesz zawiązać z nami. Mam mnie i jeszcze 2, niestety nieobecni. Damy radę? - Wojtek skończył walkę i teraz stał opierając się o swój miecz obok Melanii.
- Zawsze, mój ulubiony kuzynie. Myślę jednak, że potrzebujemy jeszcze jakiś liczny domek. Czy Atena jest zaciekawiona sojuszem? - Mel patrzyła na Ewę.
- Nie wiem. Nie jestem grupową ani nawet p.o. nie podejmuje takich decyzji. Ot tego jest Leroy Billins. Ale obawiam się, że on nie chce zawiązać z wami sojuszu. Chodzi teraz z Emelią Droff od Afrodyty, więc mamy Afrodytę w drużynie. Zawsze jest też w sojuszu z Aresem i Hekate, bo twierdzi, że to zapewnia mu wygraną. - Ewa widząc, że jej przyjaciele nie do końca rozumieją o czym ona mówi postanowiła wytłumaczyć im to. - Annabeth została pozbawiona podejmowania tej decyzji,gdy podczas jednej z bitew zgubiła się z Percy'm. Wszyscy razem stwierdzili, że nie mogą być w jednej drużynie i dlatego ona nie może zawiązywać sojuszy. Od tego czasu robi to Leroy. 
Teraz wszyscy załapali. Mel jednak dalej nie wiedziała kogo ma zapytać. o współpracę. Został jej domek Dionizosa, Hefajstosa i kilka pomniejszych. Wiedziała, że musi do nich zagadać. Popatrzyła w stronę domków i zobaczyła wysokiego chłopaka z blond włosami. 
- Zaraz wrócę! - krzyknęła w stronę przyjaciół i pobiegła do chłopaka. Jak mogła o tym nie pomyśleć od razu. Domek Apolla! Chłopak zauważył ją jak do niego biegła. Wpadła w jego ramiona, a on ją przytulił. Kostek, który widział to z oddali i poczuł ukucie zazdrości.
- Mel! Wróciłaś. Ciężko było? - Phillip patrzył na nią z podziwem. Od czasu jego misji traktował ją bardzo jak siostrę.
- Nie było ciężko. Przyszłam się zapytać czy macie już sojusz na jutrzejszą bitwę o sztandar? - Mel patrzyła na chłopaka z nadzieją.
- Nie mamy. Leroy, ta pazerna szumowina nie chciała z nami podpisać. Annabeth zawsze chciała mieć nas w drużynie. - Mel poczuła jak spada jej kamień z serca. Wiedziała, że teraz w Phillipie jest jej nadzieja.
- No... bo wiesz... nie chciałbyś być z nami w drużynie? - Phillip popatrzył na nią z braterską czułością.
- Mel. Pewnie, że możemy z wami być. Ja, drużynowy domku Apolla przyjmuję twoja ofertę koalicji. - Oboje uśmiechnęli się. - Do jutra Mel. Do zobaczenia na polu bitwy. - Phillip pochylił się i pocałował ją w policzek. Dla Kostka, który obserwował ich rozmowę było już za wiele. Szybko podbiegł do tej dwójki i zanim Mel zdążyła zareagować uderzył Phila w twarz, a na nią popatrzył się krzywo.
- Wydawało mi się, że skoro jesteśmy razem to nie będziesz szukała kogoś innego, ale widać nic nie wiem o uczuciach i o tym świecie. - Kostek warknął na nią i odszedł w stronę domku. 
- Ale... to... nie... tak... - Mel rozpłakała się i pobiegła do swojego domku, a Ewa za nią. Żadna nie zauważyła, że za najbliższym domkiem Zen stał razem z Renny-córką Nemezis. Dawał jej do ręki 3 drachmy, a ona z dziwnym uśmiechem patrzyła w stronę Phillipa, który wstawał z ziemi, nie wiedząc co się stało...

2 komentarze:

  1. he he he dobre xd
    Super rozdział :D
    He niech zgadnę po tym co się stało Mel zerwie z Kostkiem?
    Czemu ja tak bardzo chcę, żeby to się stało xd
    Co by tu by napisać...
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy rozterek :D
    Pozdrawiam i życzę weny
    LuCy

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, bardzo przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Ale chyba sama dobrze wiesz, jak to jest ze szkołą i nauką, która pochłania praktycznie cały wolny czas... Dobra, wystarczy. Na szczęście już mamy weekend, więc z przyjemnością biorę się za nadrabianie zaległości.
    Zacznę praktycznie od końca, ale pal licho. To było po prostu mistrzostwo w manipulowaniu uczuciami czytelników. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie miałam okazji tak szybko zmienić zdania o jednym z bohaterów, a w następnej sekundzie przenieść tych negatywnych emocji na jeszcze inną postać. Krótko mówiąc, pięknie to wyszło :) Trochę trudno mi to uzasadnić, ale jakoś tak poczułam ulgę, gdy wyszło, że to wszystko sprawa córki Nemezis. Może to dziwne, jednak łatwiej mi zrozumieć zachowanie Zena niż Kostka, gdyby ten zrobił to wszystko będąc sobą. A tak wszystko jest już zrozumiałe. Hm... Czy jestem nienormalna, jeżeli naprawdę szkoda mi Zena? Nawet po tym, co zrobił w tym rozdziale. A może zwłaszcza po tym, bo nieświadomie wybrał złą drogę, która, znając życie, w ostatecznych rozrachunku jeszcze bardziej go oddali od bliskiej mu dziewczyny. Albo po prostu ja mam jakieś dziwnie odczucia i spekulacje. A tak nawiasem mówiąc, rozbroiło mnie wytłumaczenie, dlaczego Annabeth już nie dobiera członków drużyny do bitwy o sztandar :)

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń