Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 27 - ŻYCIE JEST BARDZO CENNE

Kostek siedział na werandzie domku Ateny. Od czasu, gdy rzucił się na tego idiotę Marcusa nie mieszkał w swoim domku, tylko właśnie w tym. Nie rozumiał jak jego własny brat, no dobra-przyrodni, mógł coś takiego zrobić jego dziewczynie... Co prawda Marcus tłumaczył później, że przecież to zrobił w czasie bitwy o sztandar, czyli teoretycznie mógł... Chejron poniekąd przyznał mu racje, ale i ukarał go. Potem Kostek podsłuchał, jak Marcus tłumaczy, że "to niby nie on". Nie uwierzył. W końcu Mel nie obudziła się jeszcze, a "wypadek" stał się 3 dni temu. Mel leżała w Wielkim Domu w sali szpitalnej. Chejron jej doglądał. Ewa, Phillip, Wojtek odwiedzali ją, mówili do niej by jak najszybciej się wybudziła. On sam był tam raz. Nie mógł na nią patrzeć. Mel, jego Mel, która umiała walczyć, która bez zbędnego treningu jego powaliła, leżała tam jakby bez życia, bez reakcji. Nikt tak naprawdę nie wiedział co jej się stało. Po wnikliwszych badaniach okazało się, że Marcus miał nie przepisową broń-trujący miecz. Sam sobie ją zamówił u dzieci Hefajstosa i Hekate. Po prostu najpierw jest to wykuty normalny miecz, a potem dzieci Hekate zaczarowują go. Ten został zaczarowany na trujące kolce. Najprawdopodobniej to właśnie ta trucizna spowodowała śpiączkę u dziewczyny, ale bardzo możliwy jest też zwyczajny szok. Kostek siedział sam, podczas gdy wszyscy byli na arenie i ćwiczyli. Siedział tutaj, bo czuł, że wszystko go przerasta. Tyle przykrości, tyle nieszczęść. Przecież pokłócił się z Mel, teraz ona tam leży. Po jego policzku pociekła pojedyncza łza.
- Kostek! Stary, gdzie jesteś? Kolejny trening, a Ciebie znowu nie ma. - Wojtek szedł w stronę domku Ateny. Kostek szybko otarł łzę i popatrzył na przyjaciela.
- Nie chce mi się. Nie mam siły. - Kostek wstał z werandy i podszedł do Wojtka. - Gdzie jest Ewa? 
- Nie możesz nie mieć siły. Co ty odwalasz? Jesteś synem Aresa, a przed nami kolejna część misji niedługo. Ewa jest na treningu. - Wojtek zręcznie omijał ostatnio temat o Ewie, od czasu, gdy ona wypłakała mu się na ramieniu, w sali szpitalnej u Mel. Chłopaka trochę to speszyło i teraz często "udawał", że nie interesuje się nią. Kostek wiedział jednak swoje.
- A nie rozumiesz, że jest mi przykro? Że to może moja wina?
- Jak twoja wina? A co miałeś zrobić? Przecież to był wypadek.W-Y-P-A-D-E-K Kostek! - Wojtkowi coraz miej podobała się ta wymiana zdań.
- No nie do końca...Umówiliśmy się, że pójdziemy gdzieś w las i tam będziemy "walczyć" - Kostek zrobił cudzysłów palcami. - Nie mieliśmy ochoty walczyć. Ale nie pozwolili mi iść. Leroy kazał mi iść w drugą stronę. Nie powiedziałem tego Mel, a z Marcusem rano się pokłóciłem. Chciał się trochę odgryźć to moja wina.  - Kostek usiadł na schodku, a Wojtek koło niego. Widział, że przyjaciel ma naprawdę doła.
- To nie może być twoja wina. Dzisiaj rano Chejron odkrył, że to nie były trujące kolce, a nienawistna jakaś tam esencja. Renny przyznała się, że przechwyciła miecz Marcusa. Co ciekawsze Renny nie wie skąd wzięła na to pomysł i dlaczego. Idź do Mel. W związku z tym, że Chejron odkrył o co chodzi, mógł zająć się porządnie jej leczeniem. Lada moment może się obudzić. - Wojtek wstał, otrzepał się i chciał już iść, ale jeszcze się zatrzymał. - A jeszcze jedno... Nikt nie może znaleźć od 3 dni Zena. Myślałem, że lepiej żebyś wiedział. - odwrócił się i poszedł w stronę areny. Kostek chwilę walczył ze sobą, ale koniec końców, wstał i poszedł w stronę Wielkiego Domu.
***
- Mam nadzieję, że coś go ruszyłeś. Błąka się tylko mi po domku. Chejron go tam umieścił, bo tylko jak widział Marcusa to się na niego rzucał. Ciężko było, ale trochę się uspokoił. - Ewa cięła manekin. Musiała się wyładować, a nie chciała na kimś, więc zajęła się manekinem. Wojtek stał z boku i obserwował ją.
- Znaczy wyglądał jakby go to ruszyło, ale nie wiem. Boję się, że mogło to też dobić. - Wojtek złapał swój miecz, skrzyżował go z mieczem Ewy i wybił jej go. Ona stał trochę niepewna, ale za chwilę przytuliła się do chłopka.
-Udało Ci się! Udało! Przecież nie chciałeś, nie umiałeś... - Ewa była bardzo zaskoczona tym co zrobił Wojtek. 
- Nie wierzyłaś we mnie? Nieładnie, nie ładnie... zapłacisz za to. - Wojtek uśmiechnął się i podniósł twarz Ewy. Popatrzył na nią. 'Raz się żyje' pomyślał. Schylił się i pocałował ją. Ewa najpierw była strasznie zaszokowana, jednak po chwili przyciągnęła go do niego i oddała pocałunek.
- Zawsze... chciałem. Ewa. Uwielbiam Cię. - Wojtek przytulił Ewę, a dziewczyna poczuła, że tak naprawdę, ona też czuła coś to tego chłopka. Wiedziała. Wiedziała, że jest jej bliski, ale nie sądziła, że aż tak. Przytuliła go mocniej.
- Ja Ciebie też. - wyszeptała cichutko, na tyle cicho, że Wojtek jej nie usłyszał. Bała się tego uczucia. Widziała co uczucia robią z ludźmi. Wystarczyło popatrzeć na Mel i Kostka, i Zena między nimi.
- Ja... Cię przepraszam. Idę do Mel. - wyswobodziła się z ramion Wojtka i pobiegła w stronę Wielkiego Domu. Wojtek stał przez chwilę w miejscu. Było mu trochę przykro, że tak go zostawiła, ale chciał też krzyczeć z radości! Pocałował ją. Uwielbiał swoje życie!
***
Kostek wszedł do sali. Pierwsze to zobaczył, że wokół łóżka Mel nie ma parawanu. Przestraszył się! Co mogło się stać, ale wtedy przyjrzał się. Melania siedziała oparta o poduszki i uśmiechała się słabo.
- Hej!  Żyje. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. - na dźwięk jej głosu, lekko zachrypniętego, jego serce chciało się wyrwać z piersi. - No uśmiechnij się! I powiedz mi kto wygrał.
Kostek po tym pytaniu już nie mógł powstrzymywać uśmiechu. Podbiegł do niej i pocałował ją.
- Leżysz tutaj na granicy życia i śmierci i jedyne co chcesz wiedzieć to kto wygrał? - Gdy dziewczyna pokiwała głową, uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Wyście wygrali. Szybko znaleźliście sztandar i wygraliście. Odpoczywaj dalej. Wrócę za jakiś czas. - Uśmiechnął się, pocałował ją i wyszedł. W progu spotkał Ewę.
- Obudziła się? - Kostek widział, że Ewa jest bardzo szczęśliwa, więc myślał, że już wie, że jej przyjaciółka się obudziła. Kiwnął głową. Ewa wpadła do sali i zobaczyła przyjaciółkę.
- Ewa! Cudownie Cię widzieć. Co słychać? - Ewę drugi raz w ciągu tych 20 minut zamarła. Mel leży tutaj, sama jest ledwo żywa, a pyta się tak pogodnie, tak bez problemowo.
- Dobrze. Musimy porozmawiać. - powiedziała to grobowym tonem i widziała uśmiech zastygający na twarzy przyjaciółki. - Wojtek mnie pocałował. - Mel uśmiechnęła się szeroko.
- Widzę, że wiele mnie ominęło. Opowiadaj...
Ewa siedziała u Mel 2 godziny. Między czasie przyszedł i Kostek, i Wojtek. Ten drugi zabrał córkę Ateny, więc Mel została sama. Chejron powiedział, że dopiero jutro wyjdzie. Ona jednak była przepełniona pozytywną energią i nic nie mogło tego zburzyć. Jednak, gdy Chejron opowiadał jej o tym co ją spotkało zdała sobie sprawę, że życie herosa jest bardzo cenne. Jak każde życie, ale jej było też kruche, co mogła poczuć ostatnio. A przecież była to głupia bitwa o sztandar... Chciała już iść na dalszy ciąg misji. Niech reszta wróci. Zmęczona opadła na poduszki i zasnęła.

4 komentarze:

  1. Super! Weszłam tu niedawno i jeszcze nie przeczytałam całości, już wiem, że to jest po prostu boskie. Naprawdę, rzadko tak mówię. Jest to bardzo romantyczne, ale nie przesłodzone, w dodatku jest coś oprócz przytulania się i całowania. I bardzo efektowne zakończenie. Można by się przyczepić do literówek, ale bez przesady. Ogólnie fajne!
    Czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo :)
      Mam nadzieje, że będziesz tu stałym gościem ;)

      Usuń
  2. Ładnie wyszedł Ci ten rozdział, kochana :) Naprawdę czyta się go z przyjemnością, a to duży plus. Tylko taka jedna drobniutka uwaga - liczby w opowiadaniach zapisujemy słownie (wypadek stał się 3 dni temu - wypadek stał sie trzy dni temu). Tylko tak na marginesie :)

    Mel się obudziła! A już się bałam, że jeszcze dłużej będziesz trzymać nas w niepewności. No, przynajmniej trochę się wyjaśniło. Więc Reny nie wie, dlaczego to zrobiła, a Zen zniknął? Niech ktoś mi teraz powie, że to nie jest co najmniej podejrzane. I Ewa z Wojtkiem! No, najwyższy czas :) Cudnie wyszła ta scena z nimi, naprawdę. A sama końcowka zabrzmiała po prostu wspaniale. Również mam nadzieję, że reszta grupy niedługo powróci.

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    PS
    Bardzo, bardzo dziękuję za Twój komentarz pod moim ostatnim rozdziałem. To dopiero daje wenie porządnego kopa na rozruch :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jeszcze trochę przetrzymać, ale sama nie wytrzymywałam :P
      Jeszcze nie wszystko jest takie jasne na jakie wygląda ;) Pożyjemy zobaczymy ^^
      Jeszcze trochę musisz wytrzymać, szybko to ich nie wyślę dalej na misję ;)
      Pozdrawiam i dziękuję :)

      Usuń