Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 28 - CHYBA ROBIMY NOWY KROK

Mel jeszcze dwa dni leżała w szpitalnej sali. Chejron, pomimo tego, że obiecał wypuścić ją zaraz po wybudzeniu, uważał, że musi się upewnić czy jest do końca wyleczona. W końcu, wypuścili ją i wróciła do swojej "trójki". Zena dalej nie było. Tyson coś przebąkiwał, że wypłynął w morze, ale i tak wszyscy się głowili dlaczego. Kostek wrócił do domku Aresa. Pogodził się z Marcusem, jeśli to tak można nazwać. Po prostu, gdy ten się pojawiał na horyzoncie, przestał się na niego rzucać, a potem nawet podał mu rękę. Chejron zadowolony brakiem otwartej wrogości kazał wrócić Kostkowi do swojego domku. Teraz właśnie siedział na arenie nadzorując trening Wojtka, który stwierdził, że skoro wytrzymał szaleńczy napad syna Aresa, to może z nim ćwiczyć.
- Bardzo dobrze, Ci idzie. Tylko trzymaj go trochę wyżej, bo z ruchomym przeciwnikiem może Ci nie wyjść. - Kostek machnął w stronę manekina na którym ćwiczył syn Zeusa. Syn Aresa nie wyglądał na bardzo zadowolonego, że tu siedzi albo inaczej, siedział na arenie, ale większość uwagi poświęcał dziewczynom, które siedziały na brzegu i rozmawiały. Jedna z nich stała na wodzie. Uśmiechnął się pod nosem. Zdawało się to wieki temu kiedy pierwszy raz widział ją jak tak chodzi. Machnęła ręką i z wody wzbił się wir, który spokojnie opadł po jej drugiej stronie. Dziewczyna, która siedziała na brzegu, wstała i widać było, że mówi coś do tej drugiej...
- Możesz wstać z łaski swojej i poćwiczyć ze mną? - Wojtek stał nad Koskiem. Był trochę zły. Kostek posłusznie wstał.
- Wybacz. Od czasu wypadku chciałbym mieć ją na oku, ale ona się nie zgadza. Chce być, jak to mówi "niezależna". Ja się po prostu boje. - Kostek wyciągnął miecz i stanął na przeciwko Wojtka. Ten uderzył i powiedział jednocześnie.
- Może ma racje. Ciągle jej kontrolować nie możesz. Mógłbyś się skupić chociaż tak troszkę. - Kostek bez trudu odparował cios, jednak Wojtek też bez większego trudu zaatakował znowu. Kostek chyba teraz pojął, że syn Zeusa wcale nie jest już taki słaby i musi się przyłożyć, bo jak nie to zrobi taki mały błąd jak z Mel.
- A ty co? Dalej tylko chodzisz za Ewą i świecisz oczami? Zrobiłbyś coś. Albo do niej zagadaj, albo odpuść sobie. - Kostek zaczął coraz lepiej kontrolować walkę. Wiedział jednak, że musi teraz trochę przystopować, bo to co powiedział na pewno wybiło Wojtka z rytmu. Miał racje. 
- Ja... no... wtedy... jak Mel się obudziła to ją pocałowałem, a od tego czasu tak jakby... nie rozmawialiśmy. Jeszcze tylko wtedy wieczorem, a teraz. Ona mnie unika... ja nie mogę za nią biegać, bo ćwiczę. Ciężko mi jest. - Wojtek zagadał się trochę i nie zauważył kiedy wybił miecz z ręki Kostka. Ten zaskoczony stał i patrzył się na syna Zeusa, ten chyba właśnie wtedy zobaczył co zrobił. - Czy ja właśnie... Ci... ten miecz...? 
Kostek kiwnął głową z uśmiechem.
- Widzisz? Idzie Ci coraz lepiej. Ale żebyś nie osiadł teraz na laurach, że pokonałeś syna Aresa, bierz się za manekin, a ja siądę sobie i zastanowię się czy da się jakoś rozwiązać twoją sprawę. - mrugnął do niego okiem i usiadł na arenie. Przezornie tyłem do plaży, by nie widzieć dziewczyn, bo nie umiał by się skupić.
***
Mel pomału odzyskiwała spokój ducha. Ewa i chłopacy dbali by nie zanudziła się i żeby nie za bardzo mogła myśleć o tym co się stało. Teraz właśnie siedziała na plaży z Ewą. Znaczy Ewa siedziała na piasku, a ona stała na wodzie i tworzyła wirki. Bardzo lubiła tą zabawę. Machała ręką i tworzyła się taka trąbka powietrzna, którą potem zrzucała po swojej drugiej stronie. 
- Mel. Przestań. Zrób coś pożytecznego. - Ewa powiedziała do niej z za książki o architekturze baroku. Mel pomimo tego, że była córką Ateny nie czuła jakiegoś wielkiego pociągu do wielkiej mądrości. Wolała bawić się wodą. Ewa chciała coś pożytecznego. Mel machnęła ręką i utworzyła się kula. W środku była pusta, ale jak się na nią patrzyło to nie było tego widać. Melania posłała ją w stronę Ewy. Nie minęła sekunda, a córka Ateny była w tej bańce. Mel słyszała jak jej 'siostra' woła coś ze środka, ale tylko jej pomachała i popchnęła kulę w stronę morza. Ta wpadła do wody i przez chwilę się nic nie działo. Mel opuściła ręce. Za chwilę z wody uniosła się jakby fontanna, z kulką z Ewą w środku na szczycie. Wtedy kula zaczęła się otwierać jak pomarańcza, a z ostatniej części "skórki" zrobiła się ślizgawka. Ewa zjechała spokojnie na miejsce gdzie wcześniej siedziała. Była całkowicie sucha.
- No... trzeba Ci przyznać. To było coś... ale strachu napędziłaś mi strasznie... nie rób mi tak więcej. - Ewa siedziała lekko przestraszona. Wiedziała, przecież wiedziała, że Mel jest strasznie potężna, ale takie rzeczy... nie spodziewała się, że tak swobodnie kontroluje wodę. Zaczynała doceniać to 'patronactwo'.
- Luz... tak chciałam Cię uspokoić - Mel mrugnęła okiem i 'zeszła' z wody. - Idziemy? Zaraz będzie obiad.
Dziewczyny zebrały się i poszły w stronę jadalni. Od drugiej strony szedł Chejron.
- Mel! Dobrze Cię widzieć. Mam dla Ciebie świetną wiadomość. - Mel przełknęła ślinę, nie wiedziała czy ta dobra wiadomość będzie też dobra dla niej. - Wrócił Percy, Annabeth i reszta. Opowiedzieli mi własnie co się stało i poszli odpocząć. To znaczy, że już niedługo idziecie dalej. - Centaur obrócił się i pogalopował w stronę Wielkiego Domu.
- Ewa! Słyszłaś?! Wreszcie pójdziemy krok dalej. Wrócili. - Mel z wielkim uśmiechem pobiegła w stronę "trójki", zapewne zobaczyć czy Chejron mówił prawdę.
- Cześć śliczna! - Kostek stanął koło Ewy, a Wojtek po drugiej stronie. - Gdzie zgubiłaś moją dziewczynę? Coś się stało?
- Tak... - Ewa lekko nieprzytomnie patrzyła na Wojtka, który złapał jej dłoń. Kostek niecierpliwie pstryknął palcami, a ona jak na polecenie otrząsnęła się z tego lekkiego transu. - Wrócili. Niedługo kolejna część misji...

5 komentarzy:

  1. Najpierw o rozdziale. Świetny! W ogóle cały blog jest świetny, w szczególności akcja z pawiami (niedawno wszystko nadrobiłam). Tutaj dosyć mało się działo, ale i tak super! Szykuje się nowa misja! Wprost nie mogę się doczekać! Oprócz tego jestem ciekawa, co z Ewą i Wojtkiem!
    I muszę Ci powiedzieć, że jestem MEGA ZASKOCZONA (oczywiście w pozytywnym sensie)! Jeszcze nigdy jako Anonimowa nie spotkałam się z tak miłym powitaniem! Dzięki!!!
    Czytelniczka
    PS Na pewno będę czytać regularnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Anonimowość nie ma żadnego znaczenia, skoro tu jesteś :) Dla mnie każdy czytelnik jest ważny :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że piszę z takim opóźnieniem. Ostatnio mam tyle na głowie, że szkoda gadać. Ech, dlaczego ja zawsze w klasie muszę być tą, która wszystko ogarnia? No nic. Przepraszam, jeśli ten komentarz będzie trochę nieskładny, ale jednocześnie powtarzam prędkości kosmiczne (fizyka to zło...), więc mogą mi wyjść jakieś głupoty. Ale postaram się napisać z sensem! Dobra, to do rzeczy. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to to, że autentycznie z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. I to naprawdę widać :) Nie wiem, czy sama to zauważasz, ale z perspektywy czytelnika zmiany na lepsze są jak najbardziej widocznie. Oby tylko tak dalej :) Bardzo spodobała mi się rozmowa Kostka z Wojtkiem. Ech, ale im namieszały w głowach te dziewczyny... I prawidłowo! Mel naprawdę robi się coraz potężniejsza. Cóż, moc pewnie jeszcze jej się przyda, zwłaszcza że niedługo ruszamy z dalszą częścią misji. Której już nie mogę się doczekać!

    Pozdrawiam i życzę weny,

    Lakia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Co prawda jeszcze trochę pozanudzam zanim wyruszą na misję, ale myślę, że nie będzie tak źle :P
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Nie masz za co dziękować, naprawdę. A dobre "przynudzanie" nie jest złe :-) Osobiście nawet wolę, gdy akcja nie gna na złamanie karku. I nawet przesadzam z tym u siebie, co wszystko się wlecze jak flaki z olejem... W grudniu mija druga rocznica od założenia błoga, a do końca wciaż zostaje niemały kawałek. No, ale odeszłam od tematu. Życzę weny, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i przy okazji bardzo dziękuję za Twój komentarz u mnie :-)

    OdpowiedzUsuń