Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 44 - WYBORY CZĘSTO SĄ TRUDNE

Mel siedziała w swojej kajucie i kolejny raz przeklinała to, że Leo nie zrobił grubszych ścian. Zen znowu kłócił się z Kostkiem, a wczoraj wydawało się, że wszystko jest OK. Atak gryfa troszkę poturbował "Argo", więc ich postój na morzu miał potrwać troszkę dłużej. Siedziała nas planami, które przekazała jej do wglądu Annabeth. Ona sama nie do końca rozumiała o co w nich chodzi. Plusem było jednak to, że były napisane po grecku. No i miały tylko 3 punkty.
  1. Κατανοήστε Zena.
  2. Κάντε μια επιλογή
  3. βρείτε το στόχο
Mel zaczęła rozumieć, że to są takie małe aluzje do tego, że w sumie nikt nie wie gdzie płynąć, czego szukać. Ale ona nie mogła niczego przyśpieszyć. Miała dokonać wyboru, ale nie miała czego wybierać. Chyba, że... odrzuciła tą myśl. Wydawała się jej dziwna. Nie zmieniało to planów, które teraz leżały przed nią oraz tych krzyków, których autorami byli Kostek z Zenem. Córka Ateny opadła na swoje łóżko i zamknęła oczy...
- Janusie! Dziewczyna musi wybrać, a ty ciągle zwlekasz. - Janus ze swoimi dwoma głowami klęczał na posadzce olimpijskiego pałacu przed Zeusem.
- Panie, spokojnie. Ona musi dojść sama do tego co ma wybrać. Poza tym jej niezdecydowanie mnie troszkę bawi.
- W czym jest nie zdecydowana?! - krzyk Pana Niebios wstrząsnął salą tronową. - Płynie na misje, prowadzi przyjaciół, zwycięża potwory. Ja nie widzę, żadnego niezdecydowania. 
- Jest jedna sfera, w której jest ciągle niezdecydowana. Ja sam nie wiem z czego to się bierze. Jeśli zależy Ci na tym, żeby się dowiedzieć to musisz porozmawiać ze swoją synową panie. - Jason wstał i wyparował, zanim Zeus zdążył zadać kolejne pytanie, a przede wszystkim zanim zdążył zaatakować go piorunem. Pan Niebios popatrzył się na tron, gdzie zasiadał jego brat Posejdon. Dziewczyna była podobna i do niego, i do Ateny. W czym może być niezdecydowana? Nagle przypomniał sobie chłopaka. Jego synowa... tak... Afrodyta...
***
Kostek siedział na maszcie. Nie był to co prawda komfort jak poprzedniego dnia, kiedy to miał i Mel koło siebie, i przede wszystkim więcej miejsca, bo kładka wodna zapewniała swobodę, ale zawsze było to miejsce, gdzie mógł spędzić czas sam. No wyciągnął wczoraj rękę do Zena, ale dzisiaj już czuł, że nie potrafi tak do końca dogadać się z nim. Zawsze miał z nim problem, a gdy ten zaczął się interesować Mel... no powiedzmy, że Kostek wypowiedział mu jakby niemą wojnę. Kochał Mel, ale sam się czasami zastanawiał co ona czuje. Były dni, że mogli spędzać razem cały czas, ale były takie, że ona go unikała. Czasem zastanawiał się, czy ona go kocha, czy przypadkiem nie wolała by tej Ryby. Chociaż teraz to trzeba by było go nazwać Serduszkiem. Kostek uśmiechnął się pod nosem i popatrzył w dół na pokład, na którym stał Zen i rozmawiał z Piper i Jasonem. Zwłaszcza ta dwójka od Afrodyty ostatnio się do siebie zbliżyła. Zastanawiał się co on robią jak razem rozmawiają. Porównują wersje z portali dla zakochanych? Najdziwniejsze było to, że Jason wyglądał na troszkę zazdrosnego o Piper. Syn Aresa był tym zdziwiony, bo syn Zeusa zazwyczaj był opanowany. Jeszcze dziwniejsze, że za chwilę zostawił Piper z Zenem i zszedł pod pokład. Kostek zsunął się troszkę niżej na maszcie.
- Buu! - podskoczył, a za swoimi plecami zobaczył Percy'ego.
- Przestraszyłeś mnie na śmierć. -
- No to strasznie strachliwy jesteś. Co tak podsłuchujesz? - Percy popatrzył z zaciekawieniem na Kostka, który ze spokojem dalej patrzył na scenę, która rozgrywała się na dole.
- Nie podsłuchuję. Tylko rozeznaje się w sytuacji. Dalej martwi mnie Zen.
- Wyobraź sobie, że słychać. Cały statek huczy jak tylko znajdujecie się razem w pokoju. Może trzeba coś zmienić? 
- Jasne... wyprowadzę się ze swojej kajuty. Nie ma mowy. - Kostek popatrzył na Percy'ego, który patrzył się na niego z coraz bardziej pobłażliwym wzrokiem. Chyba nauczył się go od Annabeth.
- Nie musisz ty. Musisz wybrać czy ufasz Mel i nie potrzebujesz kontrolować Zena cały czas, bo my wszyscy tutaj zwariujemy, czy jej nie ufasz...
- Ufam! Przecież ja jej ufam...
- Przykro mi Kostek, ale skoro chcesz kontrolować Zena, to znaczy, że nie do końca jej ufasz. Przemyśl to. - Syn Posejdona zręcznie się ześliznął na pokład, dokładnie obok Zena i Piper, coś do nich powiedział i wszyscy zeszli pod pokład, syn Aresa podejrzewał, że do mesy, bo zbliżała się pora obiadu. Za chwilę sam zeskoczył z masztu i również zszedł pod pokład. 
***
Mel obudziła się chyba jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej. Co miał znaczyć ten sen? Że niby jest niezdecydowana w miłości? Przecież... Zdała sobie sprawę, że w sumie Janus miał rację. Chyba zrozumiała, na czym polega jej największy wybór. Na czymś co ją zaskoczyło dogłębnie. Wybiegła z pokoju kierując swoje kroki do kajuty Kostka/Zena. 
- Hej Słońce moje! - Kostek stał w drzwiach przytulił ją, ale ona tylko lekko go przytuliła.
- Hej! Widziałeś Zena? Muszę z nim porozmawiać. - 
- Pakuje się. Przenosi się do Percy'ego. Taki krok do powrotu w łaski Posejdona. - Kostek popatrzył się na nią z lekkim zaciekawieniem i zaniepokojeniem, ale zaraz przypomniał sobie o rozmowie z synem Posejdona. Zaufaj jej.
- Zen. Musimy porozmawiać. Natychmiast. - chłopak wyszedł ze środka i popatrzył na nią, jednocześnie przenosząc ostrożnie wzrok na Kostka.
- Słucham Cię. -
- Musimy to zakończyć, bo w życiu nie ruszymy dalej. To koniec. Nie kocham Cię i nigdy nie będę kochać. Przykro mi, to moje ostatni słowo. - po czym Mel obróciła się do Kostka i pocałowała go mocno. - To jego kocham.
Zen wrócił do kajuty, zabrał swoje rzeczy i przeszedł do kajuty Percy'ego. Nikt nie widział kilku łez, które popłynęły po jego policzkach. Wszystko się dla niego skończyło. Kostek stał zamurowany tuląc Mel do siebie. Nie wiedział dlaczego to wszystko zrobiła. Ona była w środku rozdygotana. Czy naprawdę myśli to co powiedziała Zenowi? Teraz była przekonana, że tak! Tak, kocha Kostka, ale czuła, że Zen nigdy nie będzie jej obojętny, jednak wiedziała, że razem nie będą nigdy...
- No nareszcie! Myślałem, że nigdy nie przejdziemy dalej. Wybory są trudne i jak to wiem najlepiej. Cieszę się jednak, że wreszcie zmądrzałaś. - na środku korytarza stał dwugłowy bóg, a Kostek i Mel wpatrywali się w niego z szokiem wymalowanym na twarzy.

1 komentarz:

  1. Fajny ,dopiero zaczynam czytać ,ale na pewno wrócę do początku .
    Zena mi najbardziej szkoda !

    OdpowiedzUsuń