Opowieść "Dziecko Olimpu i zaginione miasto" opowiada o dziewczynie, która dowiaduje się, że jest półbogiem, ale nie byle jakim. Jest Dzieckiem Olimpu.
Teraz musi stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu, zobaczyć, którzy przyjaciele są jej wierni, odkryć tajemnice swojego istnienia oraz przekonać się czy jest miłość... :)

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 46 - JUŻ JESTEŚMY BLIŻEJ KOŃCA

Annabeth wiedziała, że Percy myślał o tym co ona. O ICH spotkaniu z syrenami, gdy mieli trzynaście lat. Teraz jak patrzyła na Mel, która się zaczynała wyrywać i jak Ewa, i Kostek odwracają głowę od niej, wiedziała jak trudno było Percy'emu patrzeć na to jak ona się próbowała uwolnić. Ich było tutaj więcej, dlatego wszyscy liczyli, że Mel nie uda się uciec. Teraz jednak czuła, że zaraz i ona odwróci wzrok, byleby na nią nie patrzeć. Skąd brał się taki lęk, przed patrzeniem na Melanię? Oczywiście jej cierpienie, ale Mel miała w oczach też taką burzę, jak Annabeth, Atena, a jednocześnie coś co w oczach miał i Percy, i Zen. Taka wybuchowa mieszanka sprawiała, że jak tylko się na kogoś popatrzyła, miało się wrażenie, że trzeba natychmiast spełnić jej prośbę. Kolejna myśl tak bardzo zawstydziła Annabeth, że zaraz spuściła wzrok, żeby nikt nie próbował nawet odczytać jej myśli. Oczywiście nikt nie chciałby w tym chaosie tego robić, ale strach to strach. Mianowicie córka Ateny pomyślała, że takie oczy jak Mel i wpływ jaki nimi wywierała, mogą mieć dzieci jej i Percy'ego. Zaraz się skarciła, że wybiega za bardzo w przyszłość, jednak nie mogła uciec przed uczuciem, że takie myślenie daje jej radość. Gdy podniosła głowę zauważyła, że syn Posejdona, który stał obok, uważnie się jej przygląda. Zadał jej nieme pytanie "Czy wszystko ok?", a ona zrozumiała, że nagle zaczęła się gapić w podłogę i entuzjastycznie pokiwała głową. On zaraz uśmiechnął się i popatrzył w stronę Kostka, który dalej stał tyłem do Mel. Dziewczyna za to przestała się wyrywać i teraz tylko wpatrywała się w syreny na horyzoncie. Po jej oczach można było jednak dostrzec, że się boi.
***
Mel patrzyła się w horyzont, na syreny. Najpierw śpiewały o jej życiu, o wyborze Kostka, o ciągłym wahaniu się co do Zena, o tym, że jest Dzieckiem Olimpu, słowem o wszystkim. Teraz jednak zaczęły śpiewać o misji.
Do pokonania stwór jakiego w snach się nie boją,
Ciebie jednak do tego przecież wyszkolono.
Strach nie prowadzi Cię do przodu,
Lecz siła i brak chęci zawodu.
Masz na przyjaciół liczyć całkowicie,
dopiero wtedy los nagrodzi Cię obficie.
Ostateczny wybór jednak dużo zmienia,
Razem nie dokonacie zbawienia.
Stwora łatwo znajdziecie, 
pawie - dobrze to wiecie.
Pamiętaj tylko, że musisz dbać o to,
By wszyscy razem nie płynęli z ochotą.
Odważnie spojrzeć jej w oczy,
a otrzymacie pęk kluczy.
Z nadzieją patrzaj na misję dalej,
nadzieją swoją w duchu nie malej.
Pamiętaj, że potwory mają często ładne twarze,
na dowód masz nasze oblicza w darze.
Wtedy syreny już nie udawały osób bliskich Mel. Zmieniły się w straszne istoty, a ich śpiew się skończył. Mel podskoczyła z miejsca, w którym siedziała. Zaczęła machać rękami do Leo, że ma już odpływać. Przeraziło ją to co usłyszała, ale chciała zacząć nad tym myśleć dopiero, gdy wszyscy zasiądą razem w mesie i będą daleko od wyspy syren.
***
Wyspa syren została daleko za nimi, no może nie, aż tak bardzo, ale nie było jej widać na horyzoncie, więc uznali, że już zniknęła. Usiedli w mesie, tym razem wszyscy. Leo ustawił autopilota, a nad wszystkim czuwał Festus. Mel siedziała na samym szczycie stołu, a reszta patrzyła na nią z wyraźnym zaciekawieniem. - Więc co kazały Ci zrobić syreny? - Jason z tym swoim władczym wyglądem. Wiele razy zastanawiali się, jak Wojtek i Jason mogą mieć tego samego ojca. Wcale nie byli podobni. Ewentualnie można by powiedzieć, że błysk w oku i jednego, i drugiego ma w sobie coś od Jupitera.- TO nie będzie potwór, którego się ludzie boją. Mamy sobie ufać i liczyć na siebie, nie możemy wszyscy się do niego udać. On będzie miał klucz, a zaprowadzi nas do niego paw. A! No i na pewno nie pójdę tam z Kostkiem. Tylko z jakąś inną osobą i tylko my dwoje, jak w przepowiedni. - Mel spuściła głowę i patrzyła na swoje palce. Zaległa niezręczna cisza. Wszyscy jakby przetwarzali informacje. Pierwszy ocknął się jakby Leo.- Wojtek, musimy znaczy znowu wykorzystać twojego pawia. - syn Hefajstosa popatrzył na przyjaciela, a on kiwnął głową i wyszedł z mesy. - Mel, masz jakiś pomysł z kim masz pokonać tego potwora? - Wszyscy się popatrzyli na nią i było wiadome, że ona coś podejrzewa. Wpatrywała się dalej w swoje dłonie i nie podnosząc głowy zaczęła mówić.- One śpiewały, że mój wybór dużo zmienia. Nie wiedziały co wybrałam, ale zaznaczyły, że razem nie pokonamy tego potwora. Dlatego... - zawiesiła i podniosła głowę. Popatrzyła na nich, ale jak popatrzyła na Kostka i Zena, znowu spuściła wzrok. - Dlatego wydaje mi się, że muszę iść z tym drugim. - Trzasnęło krzesło. Nawet dwa. Potem huknęły drzwi. Mel podniosła głowę i zobaczyła Kostka, który stał nad nią. Przykucnął i przytulił ją mocno. - Skoro masz iść z Zenem, to idź. Będę trzymał kciuki i wspierał Cię. - przytulił ją mocno jeszcze raz.- Kto wyszedł? - Mel osunęła delikatnie swojego chłopaka i popatrzyła na niego.- Zen. Nie wiem czy go przerasta misja, czy to, że wybrałaś mnie. W każdym razie wyszedł. - syn Aresa trzymał Melanię w ramionach, podczas gdy ona opadła na jego ramię. - Zasnęła...- Zanieś ją do kajuty. Musi odpocząć. Leo i Wojtek zajmą się pawiem. Wszyscy musimy odpocząć. - Annabeth wstała, a za nią zaraz Percy, a potem reszta. Kostek delikatnie podniósł Mel i zaniósł do jej kajuty. Położył ją na łóżku i choć ona spała to był pewny, że mruknęła do niego "Dziękuję". Zamiast jednak iść do swojej kajuty, poszedł na pokład. Na leżaku leżał Wojtek, a w sterowni stał Leo z jego pawiem.- Nie za dobrze Ci? - Kostek opadł na leżak obok przyjaciela. - Leo zabrał mi pawia... Nie chce nawet słyszeć o odpoczynku, chociaż ja czuje, że ma to związek z tym, że umówił się z Kalipso na iryfon. - uśmiechnął się do syna Aresa, a ten odpowiedział mu tym samym. - A tu się nawet fajnie leży. Zresztą tu można sobie popatrzeć na Zena. Kostek automatycznie popatrzył w kierunku wskazanym, przez Wojtka. Zen siedział na maszcie. NA MASZCIE! Kostek do tej por uważał, że maszt jest jego. JEGO I MEL. - Co on tam robi? - Kostek starał się, żeby jego głos nie brzmiał na zbyt zdenerwowany. - Nie chce się rzucić z masztu, ale to Cię raczej nie uspokoi. - uśmiechnął się do przyjaciela, ale zaraz zobaczył, że ten jest lekko zdenerwowany. - Rozmawia z tym gołębiem. Obawiam się, że to jakaś postać Afrodyty, ale pewności nie mam. Nie przejmuj się. Mel ma z nim iść walczyć z potworem. Nie będą romansować. Zresztą pamiętaj co powiedziała Mel: Musimy sobie wszyscy ufać. Mam dziwne wrażenie, że to się tyczyło was również. - Kostek wiedział, że Wojtek ma rację. Zresztą on jej ufał, Zenowi raczej też. Bał się bardziej co to za potwór. Może oni nawet nie będą musieli go zabijać? Przecież chodziło tylko o klucz. Klucz do Atlantydy. Nawet nie wiadomo kiedy Kostek zasnął. Obudziło go potrząsanie za ramiona. Otworzył oczy, a nad nim stała Mel. Uśmiechnęła się do niego.- Wstawaj! Paw Wojtka nas prowadzi. Wyspa na horyzoncie. - Kostek podniósł się jakby spał na gwoździach. Było ciemno, ale od wyspy bił blask. Na pokładzie nie było jednak nikogo.- Czemu mnie budzisz, Rozgwiazdo? - pociągnął ją, tak że upadła na jego kolana na leżaku. - Przecież jest noc i nikogo nie ma.- Na tym polega cały plan. - w jej oczach zagościł dziwny blask. - Do rana mamy czas pogadać i pobyć ze sobą, bo dopiero rano dopłyniemy na wyspę. Zarządzenie Leo i Annabeth. To co? Idziesz na nasz maszt? - Mel popatrzyła z nadzieją na chłopaka. Ten przywołał obraz Zena, który siedział jeszcze kilka godzin na ich maszcie, ale szybko zepchnął ten obraz w głąb siebie i pokiwał głową.
***
Zen siedział w swojej kajucie. Zaraz było śniadanie i mieli iść z Mel na tą wyspę. Wczoraj Afrodyta powiedziała mu, że jeśli ta misja dobiegnie do końca i to pomyślnie, co znaczy, że tak jak sobie życzą bogowie, to on raczej będzie mógł być znowu synem Posejdona. Tylko, że on teraz nie wiedział, czy chce wracać do swojego ojca. Wyszedł i skierował się do mesy. Jak tylko się do niej zbliżał usłyszał rozmowę Jasona z Piper.- Zasnęli nad ranem na tym maszcie. Taka nieodpowiedzialność. - Jason wydawał się strasznie wzburzony. Zen zaraz zrozumiał, że mówi o Kostku i Mel.- Albo romantyzm. Moim zdaniem fajnie, że chcą ze sobą spędzać czas. - Piper użyła czaromowy, Zen wyczuwał teraz kiedy to robiła. Może to przez matkę. Zrobiła to pewnie po to, żeby zakończyć całą rozmowę. Wszedł do mesy i przywitał się z nimi. Okazało się, że siedzi tam jeszcze Ewa, Annabeth i Percy. Z tego co mu powiedzieli Leo i Wojtek już siedzieli w sterowni, a Nico, Kostek i Mel jedli z samego rana, a teraz siedzieli na pokładzie. Po zjedzonym śniadaniu wszyscy wyszli na słońce. Mel stała już w pełnym rysztunku oraz z promiennym uśmiechem. Wyspa była już tak blisko, że za chwilę będzie można zejść na brzeg. - Idziemy? - Mel popatrzyła na Zena, a ten kiwnął głową. Kostek podał mu dłoń żegnając się i życząc powodzenia, po czym podszedł do Mel i pocałował ją lekko. Cała reszta po kolei życzyła im szczęścia. Za chwilę Mel z Zenem byli na brzegu. - No więc tak zaczyna się początek końca naszej misji? - Nico patrzył jak ta dwójka spokojnie odchodzi w głąb lądu.- Nie wiem czy tak można to nazwać, ale na pewno jesteśmy bliżej końca. - Annabeth również patrzyła jak dwójka odchodzi. Teraz już nic nie mogli im pomóc.
--------------------------------------------------------------------------
Po pierwsze: nie tylko nasi bohaterowie są bliżej końca, my też. Myślę, że pierwsza część się niedługo skończy. Chciałabym napisać drugą. Ale zobaczymy ;) Poza tym mam pytanie czy ktoś z was zna kogoś kto by mi fajny szablon zrobił? Dziękuję za jakiekolwiek rady w tej kwestii :D
Dziękuję też za wasze komentarze - zawsze to jakoś motywuje do dalszej pracy
Po drugie: rozdział miałam dodać dopiero na rocznicę, ale skończyłam go dzisiaj i stwierdziłam, że w sumie co mi tam? Nie martwcie się, na rocznicę coś będzie niespodzianka, ale chyba nie rozdział, bo po prostu nie zdążę go raczej zrobić. Pozdrawiam gorąco :D

2 komentarze:

  1. Proszę napisz drugą część "."
    Już masz fajny szablon :D
    Po co ci inny?
    Komentarze to moja specjalność ;>
    Wiem, wielka jestem ^^
    Rozdział super *.*
    Początek końca misji też genialny xddd
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, teraz to naprawdę nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Tak samo rocznicy! Mam nadzieję, że uda ci się napisać drugą część. Znów krótko, bo wciąż na wyjeździe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń